Maria Karolina Sobieska
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Maria Karolina Sobieska Aleksandra Skrzypietz
żółkiew_widok_BN.jpg

W trakcie bezkrólewia po śmierci Jana III Jadwiga Elżbieta von Pfalz-Neuburg, żona królewicza Jakuba, była brzemienna. Królowa Maria Kazimiera miała nadzieję, że najstarszy syn zdobędzie koronę, a wówczas dziecko, które nosi królewiczowa, zostanie ukoronowane w jej łonie, jak niegdyś Teresa Kunegunda, która urodziła się tuż po koronacji rodziców w 1676 roku. Jednak elekcja 1697 roku zakończyła się klęską Sobieskich i marzenia królowej legły w gruzach.

Latem tamtego roku Jadwiga Elżbieta wyjechała do Oławy, a 26 listopada o 6 rano urodziła kolejną córkę – Marię Karolinę. Takiego imienia, w wersji francuskiej Marie Charlotte, używała „królewnisia” i pod takim przeszła do historii. Jednak królewicz Jakub zapisał inną kolejność imion średniej córki: Maria Aleksandra Zofia Elżbieta Karolina Ludwika Jadwiga Katarzyna. Z notatek wynika wyraźnie, że nie chodziło o żadne inne dziecko, i domyślać się można, że dziewczynkę nazywano Karoliną na pamiątkę drugiej chrzestnej, którą była Karolina z Piastów, księżna holsztyńska, przyjaciółka Sobieskich i częsty gość na dworze oławskim. Obok niej „królewnisię” trzymał do chrztu królewicz Konstanty. Oboje występowali w imieniu cesarzowej Eleonory i nowego króla Polski Augusta II. Tu warto dodać, że niezgodnie z obowiązującym zwyczajem dziecko nie dostało imion po chrzestnych – Jadwiga Elżbieta i Jakub nie nazwali córki ani Eleonora, ani Magdalena, ani Augusta, ani Fryderyka. Przyczyny tej sytuacji dociec nie sposób. Warto natomiast podkreślić, że królewicz Jakub zaproponował zostanie ojcem chrzestnym dziewczynki swojemu rywalowi, manifestując chęć nawiązania z nim poprawnych relacji.

Królowa Maria Kazimiera bardzo pragnęła zobaczyć wnuczkę, dlatego najpierw zapraszała całą rodzinę na Ruś, gdzie się zatrzymała, a potem snuła plany przyjazdu na Śląsk. Ostatecznie jednak zmieniła zamiary. Tym samym babka i wnuczka nigdy się nie spotkały. Niemniej Maria Karolina pojawiała się w korespondencji królowej, która pytała o jej zdrowie i wysyłała jej relikwie, na przykład w postaci bransoletki, którą „królewnisia” miała nosić, by chronić się przed chorobami. Udało się natomiast Marii Karolinie poznać rodzinę matki. Prawdopodobnie znała babkę macierzystą, Elżbietę Amalię, elektorową wdowę Palatynatu, która przyjeżdżała do Wrocławia do swego syna biskupa Franciszka Ludwika von Pfalz-Neuburg. Z pewnością widywała się wówczas także z córką i jej rodziną. Wuj Franciszek Ludwik często podejmował Jadwigę Elżbietę i jej córki w swoich posiadłościach, przede wszystkim w Nysie, i był blisko związany ze wszystkimi „królewnisiami”. Na Śląsku mieszkał wówczas także inny brat Jadwigi Elżbiety Karol Filip z drugą żoną, Teresą z Lubomirskich, kuzynką królewiczów Sobieskich. Ponadto Maria Karolina wyjeżdżała wraz z matką na dwór wiedeński, gdzie miała okazję poznać siostrę matki, swoją chrzestną, cesarzową Eleonorę i jej dzieci, przyszłych cesarzy: Józefa i Karola oraz arcyksiężniczki: Marię Elżbietę i Marię Magdalenę. Nie wiadomo, kiedy „królewnisia” wyjeżdżała z matką do Wiednia, zatem nie jest jasne, czy mogła spotkać arcyksiężniczki: Marię Józefę, która w roku 1703 zmarła na ospę, i Marię Annę, która w roku 1708 wyszła za króla Portugalii Jana V. Nie znaczy to jednak, że Maria Karolina miała okazję bawić się ze swoim kuzynostwem, gdyż wszystkie dzieci Eleonory były od niej dużo starsze. Jadwiga Elżbieta regularnie odwiedzała dwór cesarski i wspólnie z cesarzową wyjeżdżała na kuracje do Baden, popularnego wówczas uzdrowiska. Jak często towarzyszyła jej Maria Karolina, nie wiadomo.

Kilkuletnia „królewnisia” stała się przedmiotem politycznych zabiegów swego ojca. W jakiś czas po wybuchu wielkiej wojny północnej królewicz Jakub rozważał wydanie swoich córek za króla szwedzkiego Karola XII, carewicza Aleksego Piotrowicza i księcia Fryderyka Augusta, syna Augusta II. Brał zatem pod uwagę kandydatury swoich dwóch lub nawet trzech córek. Przeciwko planom wiązania się z carem wystąpiła wówczas królowa Maria Kazimiera, zastrzegając, iż nie godzi się, by jej imienniczka i wychowanica, najstarsza „królewnisia”, została wydana za mąż za Rosjanina. Tym samym taki los stałby się udziałem Marii Karoliny. Nie znaczy to jednak, że przyszłość średniej wnuczki nie leżała królowej na sercu. Gdy wiekowy już książę Ferdynand Kettler rozważał małżeństwo z młodziutką Marią Karoliną, królowa napisała doń, że ze względu na swoje lata i poważną różnicę wieku między nim a „królewnisią” powinien z takich zamysłów zrezygnować. Możliwe jednak, że Marię Kazimierę bardziej martwiła nieustabilizowana sytuacja samego księcia, który nie był dziedzicem Kurlandii, aniżeli jego wiek. Królowa snuła plany świetnych małżeństw swoich wnuczek i Maria Karolina była w tych rozważaniach babki zawsze obecna.

Ostatecznie Maria Kazimiera nie zdołała wydać żadnej z „królewniś” za mąż, a przyszłością Marii Karoliny zajęły się cesarzowe: najpierw Eleonora, a potem jej synowa Wilhelmina Amalia von Braunschweig-Lüneburg, żona Józefa I. Obie pośredniczyły w rozmowach matrymonialnych z książętami Modeny, zgodnie z którymi „królewnisia” miała wyjść za mąż za Antoniego Gonzagę lub jego brata Józefa z Guastalli. Problem polegał jednak na tym, że jednocześnie prowadzono rozmowy dotyczące małżeństwa najstarszej „królewnisi” z Franciszkiem d’Este, dziedzicem Modeny. W obu wypadkach domagano się bardzo wysokiego posagu, na co królewicz Jakub nie chciał i nie mógł przystać. Rozmowy przeciągały się, a w ich trakcie okazało się, że młodszy z książąt Guastalli, który częściej pojawiał się w tych rozmowach, jest niezdrów na ciele i umyśle. Na ten temat pisała do syna królowa Maria Kazimiera, a Maria Karolina protestowała przeciw temu związkowi. Ponieważ wymiana listów pomiędzy Oławą a Italią trwała latami, z czasem do głosów przeciwnych takiemu małżeństwu Marii Karoliny przyłączył się również jej szwagier, Jakub Stuart, który – podobnie jak wcześniej królowa – ostrzegał Jakub Sobieskiego, że unieszczęśliwi córkę, wydając ją za tego księcia. Otwarte protesty „królewnisi” budziły niezadowolenie jej ojca.

Prawdopodobnie w 1719 roku Maria Karolina spotkała w Oławie swego kuzyna Michała Kazimierza Radziwiłła „Rybeńko”, który przyjechał tam z matką i siostrą. Młodzi zapałali do siebie uczuciem. Maria Karolina pisywała potem do kuzyna, prosząc, by zwracał się do niej bardziej bezpośrednio, bez zachowywania dystansu i tytulatury. Korespondowała również z jego siostrą Katarzyną, a także matką, Anną z Sanguszków, którą sama nazywała „matką”. Ponoć Jadwiga Elżbieta skłonna była przystać na małżeństwo córki z Radziwiłłem, ale królewicz Jakub, w tym czasie nieobecny w Oławie, nie był temu przychylny. Z pewnością taki związek nie podobał się blisko związanej z Sobieskimi Elżbiecie Sieniawskiej, hetmanowej wielkie koronnej, której jedyna córka Zofia była zaręczona z Radziwiłłem. Może jej nastawienie miało wpływ na opinię królewicza w tej sprawie. Ostatecznie Zofia Sieniawska poślubiła innego, a Michał Kazimierz w trakcie podróży po Europie prosił o poparcie dla swego małżeństwa z Sobieską jej kuzynkę, arcyksiężniczkę Marię Elżbietę. Okazało się jednak, że w tym czasie Maria Karolina był już zaręczona z Maurycym Kazimierzem, księciem de Turenne.

W 1719 roku Maria Klementyna, najmłodsza „królewnisia”, została wydana za mąż za Jakuba Stuarta. Cesarz nie dał zgody na to małżeństwo i uwięził zarówno kuzynkę, jak i jej matkę, gdy jechały do Italii na spotkanie z narzeczonym. Maria Klementyna uciekła jednak z więzienia. Nie wiadomo, czy nie stało się to za cichym przyzwoleniem ze strony Karola VI, ale – by nie stracić twarzy, a jednocześnie wyciągnąć z tego korzyść – cesarz nakazał królewiczowi i jego rodzinie opuścić Oławę. Ostatecznie Jadwiga Elżbieta pozostała tam z córkami, ale zabroniono Sobieskim prowadzenia rozmów matrymonialnych w Italii. Wydawało się więc, że starsze „królewnisie”, które przekroczyły już dwudziesty rok życia, nie mają większej szansy na zamążpójście.

Tymczasem troszkę później zainteresowali się Sobieskimi arystokraci francuscy. Bez wątpienia stał za tym szwagier „królewniś” Jakub Stuart, który poprzez swoje działania polityczne był blisko związany z rodem de La Tour d’Auvergne. Wysłannicy Francuzów pojawili się w Oławie na rekonesans i rozmawiali z Jadwigą Elżbietą na temat sytuacji i posagów jej córek. W jakiś czas później powrócili z konkretną propozycją: Maria Karolina miała poślubić spadkobiercę tytułów rodowych Fryderyka Maurycego Kazimierza, księcia de Turenne. Zanim jednak królewicz Jakub zaczął rozważać małżeństwo średniej córki, pojawiła się nowa propozycja. Emanuel Teodor, diuk de Bouillon, ojciec potencjalnego narzeczonego Marii Karoliny, owdowiał i on także zapragnął kolejnego związku, zatem zaproponował, iż poślubi Marię Kazimierę. Taki plan nie podobał się Jakubowi Sobieskiemu. Jednak „królewnisie” najwyraźniej uchwyciły się nadziei, że nie tylko obie znajdą mężów, ale w dodatku wspólnie wyjadą do Francji. Tym razem nie można było jednak ominąć procedury na dworze wiedeńskim. Wychodząc za mąż, panny z ówczesnej elity musiały starać się o zgodę swoich krewnych. Mieszkając w Oławie, a wiec na terenach pozostających pod władzą Habsburgów, „królewnisie” musiały uzyskać akceptację cesarza, nie tylko jako krewnego. Zatem diuk de Bouillon ze swej strony, a Maria Karolina wraz z Marią Kazimierą ze swej rozpoczęli starania o uzyskanie zgody Karola VI. Odwoływali się przy tym do pomocy swoich najbliższych krewnych cieszących się wpływami na dworze: diuk de Bouillon prosił o pomoc brata ciotecznego księcia Eugeniusza Sabaudzkiego, zaś Sobieskie szukały poparcia u arcyksiężniczki Marii Elżbiety. „Królewnisie” liczyły także na dobre słowo ze strony wuja biskupa Franciszka Ludwika i stryja królewicza Konstantego, prosząc, by interweniowali u królewicza Jakuba. Jednak zabiegi te, choć prowadzone bardzo aktywnie, nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.

Gdy wiosną 1723 roku zmarła Maria Kazimiera, Maria Karolina napisała pełen żalu i desperacji list, na który cesarz zareagował przychylnie, zezwalając na jej ślub z księciem de Turenne. Królewicz Jakub polecił wówczas swemu bratu Konstantemu prowadzenie rozmów matrymonialnych z domem de La Tour d’Auvergne. Bardzo szybko zawarto porozumienie i jesienią 1723 roku Maria Karolina wzięła ślub per procura. Celebrował go u siebie w Nysie biskup wrocławski, który był jedynym krewnym panny młodej obecnym na ceremonii. Pana młodego miał reprezentować królewicz Konstanty, ale rozchorował się i musiał pozostać we Wrocławiu, a królewicz Jakub wyjechał na Jasną Górę. Trudno powiedzieć, jak przyjął ślub córki, zachowały się bowiem dwa listy: jeden pisała Maria Karolina, dziękując ojcu za błogosławieństwo, drugi zaś pisał sam królewicz do Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, matki Michała Kazimierza, w którym zapewniał, iż pragnął związku córki z jej synem, ale ta uparła się, by poślubić Francuza, i dodawał, że w związku z tym nie dał jej swego błogosławieństwa.

Zawarcie małżeństwa wcale nie oznaczało odmiany losu Marii Karoliny na lepsze. Gdy dotarła do Strasburga, przyjęto ją w pałacu tamtejszego biskupa, gdzie wkrótce dołączył do niej narzeczony. Fryderyk Maurycy Kazimierz przybył jednak kontuzjowany po upadku z konia, a zaraz potem zachorował na ospę. Mimo to młodych położono do jednego łoża, udzielono im błogosławieństwa i związek uznano za skonsumowany. Kilka dni później pan młody zmarł, a Maria Karolina została wdową. Rodzina de La Tour d’Auvergne zaproponowała, by „królewnisia” pozostała we Francji i poślubiła kolejnego jej przedstawiciela Karola Godfryda, spadkobiercę tytułów rodowych. Tak też się stało. Tu również pojawiają się nieścisłości. Z korespondencji wynika, że Maria Karolina poinformowała o całej sytuacji ojca, a królewicz nie zareagował. Z czasem jednak twierdził, że córka podjęła decyzję o swoim następnym małżeństwie bez jego wiedzy i zgody. W zaistniałej sytuacji Maria Karolina mogła jedynie wstąpić do klasztoru, co groziło jej już wcześniej jako starzejącej się pannie, ale nie czuła powołania, na co zwracała synowi uwagę królowa Maria Kazimiera, ostrzegając, że skazywanie córek na życie zakonne byłoby wielką pomyłką.

Małżeństwo ze szwagrem wymagało zgody krewnych, a ponadto dyspensy. Oboje młodzi pisali więc do bliższych i dalszych członków obu rodów z prośbą o akceptację. Starania w Rzymie podjął Jakub Stuart; w każdym razie donosił później teściowi, że tylko on, bez udziału Marii Klementyny, zabiegał o dyspensę. Została ona podpisana przez umierającego Innocentego XIII i Maria Karolina zawarła kolejne małżeństwo. Reakcja królewicza Jakuba była bardzo ostra. Niemal dwa lata nie odpowiadał na listy Marii Klementyny, uznając, że przyczyniła się do nowego związku siostry bez jego wiedzy i zgody. Natomiast Marię Karolinę wydziedziczył, a decyzję tę wpisano do akt grodzkich.

W swoim małżeństwie średnia „królewnisia” doczekała się córki Marii Ludwiki, urodzonej w 1725 roku, i syna Godfryda Karola, który przyszedł na świat w roku 1728. Jej małżeństwo nie było udane. Małżonek był rozczarowany związkiem ze starszą niemal o dziesięć lat kobietą. Okazało się też, że nadzieje na zmniejszenie braków finansowych za pomocą posagu Marii Karoliny nie przyniosły efektu. Podobnie jak w wypadku Marii Klementyny część pieniędzy stanowiły długi, które należały się Sobieskim od Augusta II i Rzeczypospolitej – były to pieniądze nie do uzyskania. Co więcej, teść Marii Karoliny, który ożenił się z Ludwiką Henriettą Lotaryńską, zmarł w 1728 roku. Słynąca z urody i swobody wdowa została kochanką Karola Gotfryda, a położenie Marii Karoliny stało się bardzo trudne. Obie panie nosiły tytuł diuszesy de Bouillon – przysługiwał on Marii Karolinie od 1728 roku, ale nie utraciła go także Ludwika Henrietta, którą tytułowano diuszesą de Bouillon wdową. Rodziło to i rodzi nadal nieporozumienia. Ludwika Henrietta związała się z Ludwikiem de Bourbon, hrabią de Clermont, a potem zapragnęła zdobyć serce Maurycego Saskiego. Ten jednak był zajęty aktorką Adrianną Lecouvreur. Zazdrosna diuszesa miała otruć rywalkę, a czyn ten przypisuje się omyłkowo Marii Karolinie.

Borykająca się z kłopotami finansowymi i małżeńskimi „królewnisia” postanowiła w 1735 roku wrócić do Polski. Jej celem był zapewne nie tylko wyjazd z domu, w którym nikt się z nią nie liczył, ale także spotkanie z ojcem. Czy chciała prosić go o przebaczenie, ponieważ jego dni dobiegały końca, czy liczyła na spadek, którego została pozbawiona? U progu tego roku zmarła jej młodsza siostra Maria Klementyna i rozległe, choć podupadłe już wówczas, dobra Sobieskich, które po bezdzietnej śmierci młodszych królewiczów przeszły w ręce jej ojca, mogły dostać się właśnie jej lub trafić do Stuartów. Jednak to drugie rozwiązanie było mniej prawdopodobne, gdyż majątek ziemski nie mógł być dziedziczony przez cudzoziemca, a wiadomo, że wysiłki królewicza Jakuba, by ominąć tę trudność – starał się o pomoc carowej Anny – spełzły na niczym.

Maria Karolina podążyła więc na Ruś, gdzie jej ojciec przeniósł się w połowie lat trzydziestych na stałe. Ziemie te po raz pierwszy od klęski elekcyjnej w 1697 roku odwiedził po śmierci królewicza Konstantego w roku 1726, próbując przejąć nad nimi kontrolę i uporządkować stan majątków rodzinnych. Dobra Sobieskich, niszczone przez lokowane tam obce wojska, kontrybucje, działania wojenne, były w fatalnym stanie. Zadłużone, pozbawione bezpośredniego nadzoru właścicieli – królewicze wiele lat spędzili w saskiej niewoli, Aleksander musiał opuścić Polskę, Konstanty zamieszkał we Wrocławiu i Ruś tylko odwiedzał, Jakub poprzysiągł nie wracać pod władzę Augusta II – wymagały ogromnego wkładu pracy, choć nadal miały szansę rozkwitnąć i stanowić źródło wielkiego dochodu. Poświadcza to niepokój, z jakim powrót Marii Karoliny śledzili Radziwiłłowie, najbliżsi krewni Sobieskich, którzy bez wątpienia żywili nadzieję na przejęcie tych dóbr.

Pojawienie się ostatniej żyjącej córki u boku królewicza oznaczało, iż to ona może otrzymać należne jej dziedzictwo. Początkowo Sobieski nie był Marii Karolinie przychylny. Nie zamieszkała nawet u jego boku w Żółkwi. Wkrótce jednak znalazła drogę do ojcowskiego serca, a posłużyła się przy tym opowieścią o swoich dzieciach. Rozczulony dziadek zapragnął zobaczyć zwłaszcza Marię Ludwikę i zaczął snuć plany o wydaniu jej w Polsce za mąż. Zamyślał, by wydać ją za jednego z synów Augusta III, a gdy dwór nie okazał zainteresowania, zaczął zastanawiać się nad którymś z przedstawicieli magnaterii. Pragnąc ożywić ojcowskie uczucia i wzmocnić swoje szanse na spadek, Maria Karolina sprowadziła Marię Ludwikę na Ruś. Panna wielce spodobała się dziadkowi, ale kandydata na męża jeszcze nie znaleziono, a już zaniepokojony ojciec zaczął domagać się jej powrotu i Maria Ludwika wyjechała.

Pod koniec 1737 roku królewicz Jakub zmarł i cały jego majątek przeszedł w ręce Marii Karoliny. Nie umiała ona jednak poradzić sobie z zadłużonymi dobrami. Nie znajdowała również możliwości zdobycia kredytu, a kłopotu nastręczała jej nawet codzienna egzystencja. Powstaje pytanie, czy stały za tym jej nieudolność i nieznajomość polskiej rzeczywistości – wychowywała się przecież na Śląsku, a potem mieszkała we Francji – czy też zainteresowani przejęciem dóbr po Sobieskich Radziwiłłowie utrudniali jej życie, zmuszając tym samym do podjęcia korzystnej dla nich decyzji. Ostatecznie coraz bardziej chora i zagubiona Maria Karolina sprzedała ziemie rodowe Michałowi Kazimierzowi „Rybeńce”, swemu dawnemu adoratorowi. Nic nie wskazuje na to, by jego serce drgnęło podczas spotkania, które wypadło dokładnie w urodziny Marii Karoliny w 1739 roku. W pamiętniku i liście do matki sucho relacjonował odniesiony sukces. Jednak sprawa nie była prosta, bowiem diuszesa nie miała prawa do dokonania takiej transakcji bez wiedzy i zgody małżonka. Toteż awantury o spadek toczyły się jeszcze długie lata, a doszło również do wojny o te tereny toczonej między Radziwiłłami a wierzycielami królewicza Sobieskiego.

Maria Karolina nie doczekała tych wydarzeń. Zmarła 8 maja 1740 roku i została pochowana w Warszawie, do Żółkwi trafiło natomiast jej serce.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem