Matthias Ernst Boretius z Mazur i jego promocja doktorska w Lejdzie
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Matthias Ernst Boretius z Mazur i jego promocja doktorska w Lejdzie Katarzyna Pękacka-Falkowska
Hermann Boerhaave nauczający lejdejskich studentów botaniki; frontyspis wydanej w 1756 roku książki H. Boerhaave, Verhandeling over de kragten der medicijnen.jpeg

W XVII i XVIII wieku uniwersytet lejdejski był jednym z najważniejszych centrów studiów z zakresu historii naturalnej oraz medycyny. W połowie XVII stulecia do Lejdy młodych adeptów sztuki leczenia i anatomii przyciągali tacy wybitni uczeni, jak Peter Paauw, Jan van Horne czy Franz dela Boe Sylvius, natomiast w pierwszych dekadach XVIII wieku centralną postacią fakultetu medycznego został Herman Boerhaave.

Wśród sławnych studentów Boerhaavego, którego niektórzy historycy nauki nazywają ojcem fizjologii, znalazł się między innymi gdańszczanin Johann Philipp Breyne. Niemniej to pod kierunkiem innego medyka, Frederika Dekkersa, Breyne opracował swoją dysputę doktorską poświęconą korzeniowi żeń-szenia. Inny ważny uczony związany z terenami dzisiejszej Polski, który uczył się u „niderlandzkiego Hipokratesa”, to z kolei giżyczanin Matthias Ernst Boretius: niezwykle zdolny botanik, który miał w przyszłości zostać profesorem uniwersytetu królewieckiego.

Pod kierunkiem Boerhaavego oraz dzięki listownym instrukcjom i rekomendacjom otrzymanym od gdańskiego patrona Johanna Philippa Breyne’a, pochodzący z Mazur Boretius poświęcił się w Lejdzie bez reszty studiom medycznym oraz botanicznym, a może na odwrót.

W liście z sierpnia 1719 roku wysłanym nad Motławę z Amsterdamu młodzieniec dziękował swemu patronowi za rekomendacje, dzięki którym mógł poznać panów Caspara Commelina i Frederika Ruyscha. Obaj uczeni, jak podkreślał, byli dla niego bardzo mili, dzieląc się z nim swoją wiedzą na temat anatomii i roślin. Przykładowo, Commelin oprowadził młodego mężczyznę po amsterdamskim ogrodzie medycznym i przez cztery godziny opowiadał mu o rosnących tam egzotycznych roślinach. Boretius uczestniczył także w prywatnych lekcjach organizowanych przez Frederika Ruyscha i podziwiał jego przepastną kolekcję anatomiczną zajmującą kilka pomieszczeń jego domu: „U Ruyscha bawiłem codziennie od jedenastej do południa; mogłem oglądać [tam] jego kurioza oraz słuchać z wielkim ukontentowaniem i radością jego opisów i wyjaśnień [odnoszących się] do eksponatów, które pokazywał”. Szczególne zainteresowanie dwudziestokilkulatka budziły przy tym zakonserwowane ad vivum rośliny, które nie zostały sprasowane, tylko zachowane w ich naturali situ, a więc tak, jak gdyby były żywe, czyli trójwymiarowo.

Co trzeba podkreślić, opieka Ruyscha nad protegowanym Breyne’a była bardzo szeroka i nie ograniczała się tylko do „grzecznego przyjęcia” młodzieńca w swoim pięknym domu; Ruysch przygotował bowiem dla giżyczanina także list rekomendacyjny zaadresowany bezpośrednio do Hermaana Boerhaavego, który uczył w Lejdzie. W ten oto sposób młody student z Królestwa Prus poznał niebawem kolejnego wybitnego uczonego, o którym napisał do Gdańska w liście z końca 1719 roku: ten wspaniały mąż „dowiódł swej wielkoduszności nie tylko podczas odwiedzin w ogrodzie medycznym [gdzie wspólnie herboryzowaliśmy], lecz także pozwolił mi uczęszczać z wolnej stopy na swoje kolegia prywatne oraz pozwolił mi uczestniczyć w innych przydatnych zajęciach; ach!, nie mam w sobie nic z mądrości tego [wybitnego] uczonego”. Przy czym Boerhaave opowiadał Boretiusowi również o swej praktyce medycznej, między innymi o tym, jak w trakcie epidemii gorączek opiekował się codziennie stoma albo więcej pacjentami przebywającymi w lejdejskich szpitalach, co musiało zrobić na studencie medycyny niemałe wrażenie. Nie dziwi zatem, że podczas kolejnych etapów peregrinatio medica giżyczanin z wielkim zainteresowaniem obserwował londyńskie eksperymenty z inokulacją przeciwko ospie prawdziwej. 

Dzięki sieci poleceń Boretius w trakcie pobytu studyjnego w Niderlandach odwiedzał regularnie także inne słynne i mniej znane kolekcje prywatne, aby oglądać interesujące eksponaty pochodzące z trzech królestw natury oraz rozmaite scientifica, w tym narzędzia chirurgiczne. Mógł także w miesiącach zimowych uczestniczyć w sekcjach anatomicznych: zarówno publicznych, jak i prywatnych. I tak, w ferie bożonarodzeniowe 1719 roku młodzieniec studiował mięśnie grzbietowe demonstrowane publicznie na zwłokach kobiety przez słynnego doktora Bernard Siegfrieda Albinusa. Dwa miesiące później, w lutym 1720 roku, wziął udział w trzech sekcjach prywatnych i jednej publicznej. Natomiast w marcu, podczas ferii wielkanocnych, odwiedził na zaproszenie Frederika Ruyscha Amsterdam. Preparator prowadził wówczas pokazy publiczne w tamtejszym theatrum anatomicum i pokazy prywatne w swoim domu, podczas których Boretius, jak kilka razy zaznaczył w liście do Breyne’a, „bardzo dużo się nauczył”. 

Giżyczanin nieustannie pośredniczył także w kontaktach między niderlandzkimi uczonymi a gdańszczaninem, przykładowo wysyłając nad Motławę rośliny i nasiona przekazywane mu przez Boerhaavego wraz z jego prośbami. Jedną z takich botanicznych zachcianek słynnego profesora, o których Breyne dowiedział się za pośrednictwem Boretiusa, były sasanki pruskie, które Boerhaave pragnął zaklimatyzować w ogrodzie Academia Lugduno-Batava.

Od kwietnia 1720 roku Boretius pilnie uczęszczał także na wykłady botaniczne prowadzone niezależenie przez wspomnianych wcześniej Boerhaavego i Ruyscha, podkreślając, że w trakcie tych spotkań obaj badacze poprawili liczne błędy wcześniejszych uczonych. 

Z Boerhaavem giżyczanin spotykał się dwa razy dziennie w lejdejskim ogrodzie uniwersyteckim, najpierw o ósmej rano, potem o czwartej popołudniu, gdzie profesor prowadził dla studentów medycyny regularne zajęcia wynikające z planu ich studiów. 

Kiedy w czerwcu rozpoczęły się wakacje letnie i Lejdę opuściło większość studentów, Boretius zaczął regularnie jeździć do Hagi, Delft i w najbliższe okolice, aby podziwiać ogrody botaniczne należące do osób prywatnych. Dzięki rekomendacji uzyskanym od słynnego doktora Dekkersa, promotora Breyne’a, mógł obejrzeć „cenne goździki i przepyszne tulipany” w jednym ze słynnych ogrodów Haarlemu. Następnie przeniósł się na pewien czas do Amsterdamu, by u Commelina studiować botanikę; u Ruyscha dalej zgłębiać wiedzę o roślinach i opanowywać podstawy ars chirurgica; natomiast u rozmaitych operatorów i litotomistów zapoznać się z niebezpiecznym zabiegiem „rwania kamieni”.

Wakacje letnie upływały Boretiusowi także pod znakiem przygotowywania się do egzaminów doktorskich. Jesienią 1720 roku giżyczanin wziął przecież udział w dyspucie publicznej poświęconej jastrzębcowi pruskiemu (hieracium prussicum), która przyniosła mu nie tylko tytuł doktora filozofii i medycyny, lecz także otworzyła drogę kariery akademickiej. 

Nim jednak młodzieniec przedstawił publicznie po łacinie treść swej dysputy doktorskiej, musiał zdać – tak jak my dzisiaj – trudne rygoroza. To, jak w osiemnastowiecznej Lejdzie wyglądał proces finalizacji studiów medycznych, opisał w swoim dzienniku podróży kilka lat później niemiecki uczony Albrecht Haller: 19 dnia tegoż miesiąca [tj. lipca 1725 roku] mój krajan, doktor Waldkirch, został uhonorowany [w Lejdzie] tytułem doktora. A wszystko wydarzyło się bez wielkiego rozmachu. Kandydata najpierw odwiedzono trzy razy. Pierwsze odwiedziny odbyły się nocą i były potajemne, tak aby – gdyby młodzian został odrzucony – nie ucierpiał na tym jego honor. Kolejnego dnia, przez godzinę, [Waldkirch] musiał objaśniać przedstawioną mu chorobę i przygotować właściwy środek [leczniczy], czemu towarzyszyły komentarze wszystkich profesorów. Za trzecim razem musiał objaśnić aforyzmy Hipokratesa. Dopiero wtedy uzyskał prawo do udziału w dyspucie publicznej. Rektor wyznaczył mu dzień, w którym razem ze swym promotorem, jednym z profesorów, miał wkroczyć do sali, zasiąść za niską katedrą i przez godzinę odpowiadać na uwagi czynione przez kilku poproszonych o to przyjaciół, a gdy uwag tych nie wystarczyło na godzinę – także na te pytania, które zadawali ludzie obcy. Po upływie godziny kandydat wraz z promotorem weszli do sali senatu, odczytano rotę przysięgi [doktorskiej] i kandydat złożył ślubowanie, profesorowie życzyli mu powodzenia i zaczęło się świętowanie. [Waldkirch] zaprosił swych krajanów i przyjaciół na biesiadę, która kosztowała go niemało, a to przede wszystkim ze względu na wino [które zamówił]. Obsługiwało go nieustannie dwóch asystentów – tzw. paranimfy – aby Pan Doktor w dniu swej promocji niczym się nie trudził. Wydatki wyniosły 178 guldenów dla uniwersytetu, pozostałe odnosiły się natomiast do uchwały doktorskiej.

Prawdopodobnie także Boretiusa odwiedzili nocą profesorowie, aby sprawdzić, czy ten należycie się prowadzi. Następnie przybysz z Mazur musiał opowiadać przed specjalną komisją o wybranych chorobach i ich terapii. Wreszcie zaś zinterpretował dwa zadane aforyzmy z IV księgi Aforyzmów Hipokratesa. Następnie dopuszczono go do debaty publicznej, na którą przybył z Hermanem Borhaavem i w trakcie której zaprezentował się celująco, zdobywając przychylność egzaminatorów, pozostałych członków komisji oraz słuchaczy. To, jak wyglądała i ile kosztowała biesiada po promocji doktorskiej, pozostanie  już na zawsze tajemnicą. 

Tak czy inaczej, Herman Boerhaave był tak bardzo zadowolony ze swego ucznia, że dziewięć miesięcy później, w liście z 14 lipca 1721 roku, polecił młodzieńca uwadze swego przyjaciela Hansa Sloane’a: Wśród najlepszych z moich studentów znajdziesz Boretiusa, człowieka wielkich zasług, doktora medycyny i najmędrszego męża bardzo doświadczonego w studiach botanicznych: uważa on za konieczne pojechać do Brytanii i spotkać się z Tobą, stąd poprosił mnie, abym Ci go krótko przedstawił. Nie chciałem odmówić, zwłaszcza że może być on przydatny w opracowywaniu edycji Twego wspaniałego dzieła: wszak wyróżniają go głęboka wiedza, ciężka praca i cnotliwość. Jeśli pozwolisz mu obejrzeć  swoje herbarium, z pewnością uczynisz to dla kogoś, kto na to ze wszech miar zasługuje.

Jedną z licznych korzyści, jakie Boretius wyniósł ze studiów w Lejdzie i wieloletniej peregrinatio medica, było rozwinięcie w nim wspaniałej pasji botanicznej, której najlepszym dowodem jest jego wielotomowe herbarium vivum przechowywane obecnie w Zielniku Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem