Niepokorna księżna. Teofila z Morawskich Radziwiłłowa (1791-1828)
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Niepokorna księżna. Teofila z Morawskich Radziwiłłowa (1791-1828) Katarzyna Król
Teofila z Morawskich Radziwiłłowa z synkiem Aleksandrem Dominikiem lub córeczką Stefanią

Śledząc koleje losu polskich arystokratek przełomu XVIII i XIX wieku można zauważyć, że okres ten obfitował w nieprzeciętne i intrygujące postacie. Niektóre z nich, choć niegdyś znane i podziwiane, dzisiaj pozostają jedynie w kręgu zainteresowań profesjonalnych badaczy epoki i miłośników naszej przeszłości. Jedną z takich dam jest Teofila z Morawskich Radziwiłłowa, która w barwny i burzliwy sposób zaznaczyła swoją obecność w historii. Słynęła z wyjątkowej urody, niekonwencjonalnych zachowań i ekscentrycznych upodobań, co żywo komentowano nie tylko na kartach osobistych zapisków, lecz także w salonach towarzyskich niemal całej Europy. Zazdroszczono jej wszystkiego: pochodzenia, majątku, przywilejów, wyglądu, uroku osobistego. Żyła krótko i intensywnie, wzbudzając do końca swoich dni skrajne emocje. Uwikłana w meandry epoki, zagubiona w otaczającym ją świecie nie potrafiła, jak się wydaje, odnaleźć właściwej drogi życiowej. Pomimo że biografia Radziwiłłowej skrywa wiele tajemnic, a zachowane do naszych czasów materiały źródłowe nie pozwalają na stworzenie pełnego wizerunku księżnej, to jednak warto przypomnieć tę niezwykle skomplikowaną, wymykającą się jednoznacznej ocenie, postać.

Teofila, jedyna córka Karola Morawskiego i Anny z Jundziłłów, przyszła na świat w 1791 roku, a za miejsce jej narodzin zwykło się uważać Grodno. Imię otrzymała na cześć swojej sławnej niegdyś babci, Teofili Konstancji z Radziwiłłów Morawskiej, po której odziedziczyła również niepospolitą osobowość i zamiłowanie do męskich rozrywek. Franciszek Gajewski – pułkownik i adiutant Napoleona – na kartach swoich pamiętników napisał, że strzelała celnie z pistoletu, chodziła na polowania i zrzucała bekasy w lot; jeździła konno jak mało który mężczyzna, powoziła sama czterema końmi, paliła fajkę (cygar nie znano jeszcze w owym czasie), grała namiętnie w karty i była w całem znaczeniu słowa „une mauvaise tête” [upartą duszą]. Niestety nie wiadomo, jak wyglądała edukacja małej Tosi. Można jedynie przypuszczać, że odebrała ona typowe dla młodej arystokratki wykształcenie, które jednak – ze względu na częste zmiany miejsca zamieszkania i trudny charakter dziewczynki – mogło być niekompletne i mało staranne. Po rozwodzie rodziców, Teofila wraz z matką wyjechała do Warszawy, a następnie do Wrocławia, gdzie spędziła trzy lata. Tam też poznała młodego i bogatego hrabiego, Józefa Starzeńskiego. Olśniony wyjątkową urodą panny Morawskiej, bez wahania zaproponował jej małżeństwo. Oświadczyny zostały przyjęte, a uroczystość ślubna odbyła się 5 września 1805 roku. Nową siedzibą państwa młodych została Strabla – ulubiona i najwspanialsza posiadłość Starzeńskich. Położona niedaleko Białegostoku, pośród malowniczych krajobrazów, mogła wzbudzić podziw i uznanie czternastoletniej wówczas Teofili. Szczególną uwagę zwracał piękny osiemnastowieczny pałac otoczony włoskim ogrodem. Roztaczał się stamtąd wspaniały widok na Narew, a wiązowe i cisowe aleje zachęcały do romantycznych spacerów. Wnętrza rezydencji odznaczały się wybitnie reprezentacyjnym charakterem. Pomieszczenia na parterze zdobiły fasety, naścienne malowidła, polichromowane plafony i eleganckie kominki. W pałacu mieściła się okazała biblioteka, galeria portretów przodków i kolekcja pamiątek rodzinnych. Teofila początkowo ceniła sobie pobyt w urokliwej Strabli, gdzie oddawała się typowo ziemiańskim przyjemnościom i rozrywkom. Bywała na okolicznych przyjęciach i balach, udawała się na konne przejażdżki i piesze wędrówki, brała udział w polowaniach, odwiedzała sąsiadów. Wiadomo również, że udała się wówczas do Zausza, aby po siedmioletniej przerwie spotkać się ze swoim ojcem, Karolem Morawskim. Dosyć szybko okazało się jednak, że młodzi państwo Starzeńscy stanowią niedobraną parę, a ich małżeństwo nie przetrwa próby czasu. Dzieliła ich nie tylko różnica wieku, lecz także odmienne charaktery i temperamenty. Teofila była bowiem niezwykle żywiołową i spontaniczną czternastolatką, spragnioną pełnego emocji i wrażeń życia. Tymczasem starszy od niej o jedenaście lat Józef, który odznaczał się spokojnym i łagodnym usposobieniem, preferował prozaiczną, pozbawioną wzniosłości, codzienność na prowincji.

Tęskniąca za odmianą swojego losu młoda hrabina, postanowiła pewnego dnia skorzystać z zaproszenia matki i udać się wraz z nią do Nieświeża – rodowej siedziby Radziwiłłów, gdzie przebywał wówczas książę Dominik, bratanek Karola Stanisława „Panie Kochanku” i Teofili Konstancji Morawskiej. Wiosną 1806 roku doszło zatem do pierwszego spotkania kuzynów, które na zawsze odmieniło ich życie. Oboje byli młodzi i piękni, obdarzeni silnym charakterem, odwagą i fantazją, posiadali również podobne zamiłowania: kochali konie, szybką jazdę i polowania. Oczarowani sobą nawzajem, szybko zrozumieli, że już na zawsze powinni zostać razem. Teofila, wbrew rozsądkowi, konwenansom i opinii publicznej, postanowiła walczyć o swoje szczęście – tak jak to uczyniła prawie pół wieku wcześniej jej babcia. Pozostała zatem w Nieświeżu  i bez reszty oddała się płomiennemu uczuciu, o jakim niegdyś marzyła. Tymczasem przebywający w Strabli Józef zażądał rozwodu, bowiem – jak można przypuszczać – doskonale zdawał sobie sprawę, że jego małżeństwo już dawno przestało istnieć. Być może rozumiał także, iż oboje będą szczęśliwsi w nowych związkach? Decyzja o unieważnieniu ich związku nadeszła jednak dopiero 5 września 1808 roku, a całej sprawie towarzyszyła atmosfera skandalu. Co ciekawe i jednocześnie zastanawiające, Dominik – pomimo że zakochany z wzajemnością w Teofili – zdecydował się na ślub z Izabelą Mniszchówną, który odbył się 3 lutego 1807 roku w Wiśniowcu. Wkrótce nowożeńcy udali się do Nieświeża, gdzie wciąż przebywała hrabina Starzeńska. Adam Raczyński – major wojsk polskich – wspominał w swoich pamiętnikach, że książę przeznaczył swojej żonie zupełnie odrębną część zamku, sam zaś zamieszkał z dawną swą faworytą. Po dwóch tygodniach postanowił jednak odesłać Izabelę do Puław i wyjechać wraz z Teofilą do Warszawy, skąd następnie wyruszyli w dalszą drogę – najpierw do Wiednia, a potem do Grazu, gdzie wśród malowniczych alpejskich krajobrazów spędzili zimę. Wybór miejsca pobytu nie był przypadkowy, bowiem siedemnastoletnia wówczas Teofila spodziewała się dziecka, którego narodziny pragnęła zachować w tajemnicy. Pozostając w nieformalnym związku z Dominikiem i będąc uznaną przez ówczesną socjetę za wiarołomną małżonkę, uwodzicielkę i rozpustnicę, nie zamierzała ujawniać prawdziwego powodu ich zagranicznej podróży. Kiedy zatem 29 lutego 1808 roku urodziła syna Aleksandra, podjęła wraz z księciem decyzję o pozostawieniu chłopca w Wiedniu. Niestety, nie wiadomo komu został powierzony jego los... Latem para zdecydowała się powrócić do Nieświeża, a 15 marca 1809 roku – po zakończeniu spraw rozwodowych i uregulowaniu wszelkich formalności – stanęła na ślubnym kobiercu. Teofila została nie tylko księżną, lecz także najbogatszą i najszczęśliwszą kobietą w Rzeczypospolitej. Bogactwo, prestiż i przywileje nie zmieniły jednak młodej arystokratki. W świetle wspomnień ówczesnych pamiętnikarzy jawi się ona jako dobra, uczynna i miłosierna pani, która potrafiła być również zapobiegliwą i troskliwą właścicielką rozległych dóbr ziemskich. Co więcej, za jej czasów Nieśwież przeżywał po raz kolejny okres swojej świetności. Pomimo że zrezygnowano z zamkowego teatru i orkiestry, to jednak rozbudowano i unowocześniono stadninę, dbano o oranżerie, wspierano hutę szkła w Urzeczu. Zatrudniono także nadwornego malarza, Józefa Peszkę, który był autorem między innymi portretu Teofili ukazanej jako Hebe. Przedstawienie księżnej w postaci greckiej bogini młodości stanowiło nie tylko nawiązanie do ówczesnej fascynacji kulturą antyczną, lecz także pretekst do zaprezentowania wdzięków pięknej modelki, która – czy to za namową artysty, czy też z własnej inicjatywy – zapozowała z odsłoniętą piersią. Wizerunków słynącej z niespotykanej urody arystokratki było jednak znacznie więcej – niestety, jedynie część z nich przetrwała do naszych czasów. Warto w tym momencie nadmienić o – przechowywanym obecnie w zbiorach Schillingsfürst – portrecie przedstawiającym Radziwiłłową jako amazonkę. Obrazuje on zarówno zamiłowanie księżnej do konnej jazdy, jak i jej żywiołowe usposobienie.

Teofila Radziwiłłowa jako Hebe

Pod koniec 1809 roku Teofila i Dominik opuścili jednak Nieśwież i wyruszyli w ponad półroczną podróż po Europie. Pierwszym miastem, do jakiego zawitali był Berlin, gdzie prawdopodobnie spotkali się z Antonim Radziwiłłem i jego żoną, bratanicą cesarza Fryderyka II, Luizą Hohenzollern. Młodzi małżonkowie udali się następnie do Paryża, w którym pozostali przez prawie trzy miesiące. Podczas pobytu w stolicy Francji przyszło na świat ich kolejne dziecko – tym razem była to córka, która otrzymała imię Stefania. W marcu 1810 roku nowożeńcy wyjechali do Wiednia, aby – jak można przypuszczać – odwiedzić małego Aleksandra. Późną wiosną zakończyli swój europejski wojaż i powrócili do Nieświeża. Wydawało się, że nic już nie zakłóci szczęścia Teofili i Dominika... Tymczasem książę – prawdopodobnie pod wpływem misternie uknutej intrygi – podjął zaskakującą decyzję – postanowił wstąpić do armii Księstwa Warszawskiego. Odważny, szlachetny i gotowy do poświęceń Radziwiłł wyruszył zatem wraz z żoną do stolicy. Na początku grudnia 1810 roku oboje przebywali już w swoim pałacu na Krakowskim Przedmieściu, gdzie czekali na dalszy bieg wydarzeń. W tym też okresie powstał kolejny portret pięknej księżnej, która została przedstawiona wraz z siedzącym na jej kolanach dzieckiem – synem Aleksandrem bądź córką Stefanią. Autor dzieła, znany i ceniony wówczas Franciszek Ksawery Lampi, ukazał Teofilę jako spokojną i troskliwą matkę, nie zaś zmysłową i uwodzicielską boginię. Czy zabieg ten miał na celu zmienić dotychczasowy wizerunek arystokratki, czy też powstał na specjalne życzenie sentymentalnego Dominika? Niestety, pytania jak na razie pozostają bez odpowiedzi...

1 kwietnia 1811 roku książę otrzymał nominację na pułkownika, a trzy dni później wyruszył wraz ze świtą księcia Józefa Poniatowskiego do Paryża. Pomimo że głównym powodem podjęcia owej wyprawy były narodziny syna Napoleona Bonapartego i Marii Luizy, którym należało z tej okazji złożyć gratulacje i uczestniczyć w organizowanych przez cesarską parę balach, to jednak zamierzano również prowadzić ożywione polityczne dysputy. Teofila, pozbawiona na kilka miesięcy towarzystwa męża, postanowiła nie rezygnować z życia towarzyskiego i otworzyć w swoim pałacu salon. Jak podkreślają ówcześni pamiętnikarze, spotkania u księżnej cechowała wyjątkowo swobodna i radosna atmosfera, a uczestniczyła w nich prawie cała warszawska młodzież wywodząca się z najznamienitszych rodzin. Jednym ze stałych gości owych wieczorów był wnuk Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, Artur Potocki. Młody i przystojny, cieszył się wyjątkowym powodzeniem wśród warszawskich dam, które zresztą świadomie i umiejętnie w sobie rozkochiwał. Zafascynowany Teofilą, zaprzestał jednak salonowych flirtów i bez reszty poddał się jej niezwykłemu urokowi. Otoczona tłumem wielbicieli Radziwiłłowa przyjaźniła się również z kobietami. Jedną z nich była słynąca z licznych romansów Karolina z Walewskich Chodkiewiczowa, późniejsza księżna Golicynowa. Magdalena Jastrzębska – autorka biograficznej opowieści o Teofili – pisała, że obie damy łączyło niezaprzeczalne podobieństwo, obydwie uchodziły za najpiękniejsze kobiety swoich czasów, były bardzo towarzyskie, uwielbiały flirty, a ich inteligencja połączona była z subtelnym dowcipem. Stały się wówczas prawie nierozłączne. Dziwiono się, że zamiast ze sobą rywalizować, postanowiły się przyjaźnić. Tymczasem we wrześniu  przybył do Warszawy nie tylko książę Dominik, lecz także król saski Fryderyk August wraz z żoną Marią Amalią i córką Marią Augustą. Nie wiadomo, czy Radziwiłłowie spotkali się z władcą i jego rodziną – można jedynie przypuszczać, że ze względu na swoją wysoką pozycję społeczną i towarzyską byli obecni na organizowanych przez niego przyjęciach. Niestety, pobyt księcia w stolicy nie trwał zbyt długo, bowiem już w grudniu wyjechał do Płocka, skąd następnie w kwietniu 1812 roku wyruszył na wschód. W tym samym kierunku podążył również ojciec Teofili, Karol Morawski, i jej gorący wielbiciel, Artur Potocki. Widmo zapowiadanej od dawna wojny Napoleona z Rosją zawisło nad Europą... W Warszawie spodziewano się jednak po raz kolejny wizyty znamienitych gości – tym razem do miasta miał zawitać francuski arcybiskup i dyplomata, Dominique Dufour de Pradt oraz król Westfalii i brat cesarza, Hieronim Bonaparte. Słynący z zamiłowania do piękna, luksusu i wszelkich przyjemności młody władca zapragnął zamieszkać w Pałacu Brühla, uczestniczyć we wszystkich uroczystościach i składać wizyty przebywającym w Warszawie i okolicach rodom arystokratycznym. Postanowił zatem odwiedzić Wilanów, Jabłonnę, Natolin i Łazienki, spotkał się także z Teofilą, która zrobiła na nim wielkie wrażenie. Jak słusznie zauważyła Magdalena Jastrzębska, szczególne wyróżnienie nie uszło uwagi warszawskiej socjety, zaczęły się plotki, które zwykle rodzą się w takich sytuacjach. Nie wiadomo jednak, jaki rodzaj relacji połączył księżnę z cesarskim bratem – prawda pozostaje w sferze domysłów... W tym samym czasie Dominik przebywał wraz ze swoim towarzyszem, generałem Wincentym Krasińskim, w pałacu Radziwiłłów w Wilnie, skąd następnie wyruszył pod Ostrów, gdzie 26 lipca odniósł swoje pierwsze wojenne zwycięstwo. Po bitwie bohaterski książę udał się na Kreml, natomiast jego piękna żona w dalszym ciągu uczestniczyła w balach i przyjęciach. Zachwycano się jej urodą, wdziękiem, młodością... Arcybiskup Pradt, którego również zdążyła oczarować, wspominał ją nawet w swym dziele De l'ambassade française a Varsovie en 1812. Wreszcie, 28 grudnia, Dominik – wraz z resztką Korpusu Polskiego – powrócił do Warszawy. Jego pobyt w mieście nie trwał jednak zbyt długo, bowiem na początku lutego 1813 roku wyjechał do Piotrkowa, skąd następnie wyruszył do Saksonii, gdzie przebywał Napoleon. 16 października miała zaś miejsce bitwa pod Lipskiem, zakończona klęską cesarza i śmiercią księcia Józefa Poniatowskiego. Co ciekawe, Teofila podążyła wówczas śladem Dominika i po krótkiej podróży dotarła do Piotrkowa. Jaki był cel jej wizyty? Czy zamierzała pożegnać się z mężem, czy też omówić z nim kwestie majątkowe? Trudno dzisiaj dociec... Było to jednak ostatnie spotkanie małżonków – książę, ranny w głowę w bitwie pod Hanau, zmarł 11 listopada 1813 roku w Lauterecken. Jego pochówkiem zajął się Wincenty Krasiński, który w liście do Józefa Załuskiego relacjonował: ciało księcia Dominika przeprowadziłem do Warszawy i złożyłem u Kapucynów, serce w marmurowej trumience w kościele w Krasnem, wnętrzności w Lauterecken. Gdzie wówczas przebywała Teofila? Jak wyglądało jej życie po śmierci ukochanego męża? Wiadomo jedynie, że księżna znalazła się w trudnej sytuacji. Młody ordynat nie pozostawił bowiem testamentu, a urodzony przed ślubem syn pary nie mógł zostać uznany za prawowitego spadkobiercę rodzinnej fortuny. Radziwiłłowa postanowiła jednak zrobić wszystko, aby ocalić jak największą część rodowego majątku. Udała się w tym celu do cara Aleksandra I, który przebywał wówczas w Chaumont we Francji. Pomimo toczącej się wojny, trudności paszportowych i zimowej pory, dotarła bezpiecznie na miejsce. Władca zaś, wysłuchawszy wszystkich próśb i zażaleń Teofili, obiecał przyznać jej pensję i rozległe dobra, zatroszczyć się o przyszłość małego Aleksandra, a także znieść nałożony w 1812 roku sekwestr na radziwiłłowskie posiadłości. Podejmując ową wyprawę i stawiając czoła rozmaitym przeszkodom, księżna dała się poznać jako odważna, wytrwała i pewna siebie kobieta, która potrafiła walczyć o lepszy los dla siebie i swoich najbliższych. Co znamienne, poza sprawami majątkowymi, zajmowały ją również wszelkiego rodzaju spotkania towarzyskie, podczas których wzbudzała powszechny podziw i zachwyt, a do grona jej adoratorów należał nawet król pruski, Fryderyk Wilhelm III. Powodzenie, jakim cieszyła się przez całe życie Teofila nie powinno dziwić, bowiem – jak scharakteryzował ją Leon Dembowski – była to cudna piękność, średniego wzrostu, blondynka, z płcią tylko u Angielek spotykaną i z rysami regularnymi i posągowymi. Józef Załuski uznał zaś, że gdyby żyła w dawnej Grecji, byłaby niezawodnie grała wielka rolę w mitologii jako istna Venus. Podobne wspomnienie zachował o niej ojciec Józefa Starzeńskiego, Michał, który określił ją mianem bóstwa.

Tymczasem 31 marca 1814 roku wojska koalicji antyfrancuskiej zajęły Paryż. Ogłoszono detronizację Napoleona, który – po nieudanej próbie samobójstwa – podpisał abdykację i wyruszył na Elbę. 20 czerwca 1815 roku decyzją Kongresu Wiedeńskiego utworzono Królestwo Polskie, połączone unią personalną z Imperium Rosyjskim. Dla dwudziestoczteroletniej Teofili rozpoczynał się nowy rozdział w jej życiu. Pomimo że była już wdową i matką dwojga dzieci, to jednak wciąż zachwycała urodą, czarowała wdziękiem i fascynowała niepospolitą osobowością. Uznawano ją również za jedną z najbogatszych dam w Królestwie, choć stan jej majątku pozostawał tajemnicą. Kiedy 12 listopada przybył do Warszawy Aleksander I, Radziwiłłowa uczestniczyła nie tylko w publicznych uroczystościach powitalnych, lecz także brała udział we wszystkich prywatnych spotkaniach i balach, jakie wydawano wówczas na cześć cara. Co godne uwagi, władca nie zapomniał swojej pięknej poddanej, której okazywał wyraźne zainteresowanie na oczach całej warszawskiej socjety. Teofila nie pozostała jednak dłużna i 25 listopada wydała typowo polski obiad w swoim pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Jak pisze Magdalena Jastrzębska, znajomość księżnej z Aleksandrem I stawała się coraz bardziej zażyła. Ich „porozumienie dusz”, przyjaźń czy też coś więcej trwało z różnym natężeniem całe 10 lat. Co łączyło ich naprawdę, tego już się chyba nie dowiemy. W tym samym czasie Radziwiłłowa interesowała się Arturem Potockim, którego poznała kilka lat wcześniej. Uwielbienie, jakim darzył ją młody arystokrata przerodziło się jednak w prawdziwą miłość. W styczniu 1816 roku para była już zaręczona i zamierzała wyruszyć do Petersburga. Interesujące, że Teofila przybyła na miejsce znacznie wcześniej od swojego narzeczonego, bowiem – posiłkując się słowami Józefa Załuskiego – nie tracąc czasu wyruszyła w podróż wśród ostrej zimy poczwórna karetą. Ale zniecierpliwiona wolna jazdą, zostawiła córeczkę Stefanię z guwernantką panną Wirginią, Francuzką, w karecie, a sama z dwiema faworytkami służebnymi puściła się saneczkami dzień i noc w pogoń, wszystkie trzy głowy obwinione w kosztowne szale i śpiewając przez drogę. W świetle tych zapisków księżna jawi się jako niezależna, spontaniczna i żywiołowa kobieta, która – wbrew wszelkim przeciwnościom losu – nigdy nie rezygnowała z własnych pragnień. Jej oryginalną osobowość, nieposkromiony temperament i wyjątkową fantazję poznano również w Petersburgu. Teofila, nie licząc się z kosztami, postanowił wynająć cały pałac Woroncowów i zaprosić do siebie – przebywających wówczas w mieście – dawnych przyjaciół księcia Dominika. Postępek ten nie wynikał jednak z potrzeby zwrócenia na siebie uwagi, a jedynie z chęci poznania sławnego w kręgach europejskiej arystokracji Aleksandra Iwanowicza Czernyszewa, który był nie tylko generałem i dyplomatą, lecz także zaufanym przyjacielem cara i jego szpiegiem. Przystojny, odważny i inteligentny zachwycił Radziwiłłową do tego stopnia, że postanowiła zerwać zaręczyny z Arturem Potockim. Jej nowa miłosna fascynacja została szybko zauważona i uznana za niezwykle pasjonujący temat dla salonowych plotek. Znamienne, że wiszącemu w powietrzu skandalowi zapobiegł sam car Aleksander I, który wciąż podziwiał i adorował księżną. Wiadomo bowiem, że zapraszał ją na dworskie przyjęcia i koncerty, często bywał u niej na herbacie, wymieniał z nią nawet liściki. Zgodnie zatem z życzeniem imperatora, Artur Potocki pojął za żonę Zofię Branicką, Aleksander Czernyszew zaś – Teofilę Radziwiłłową. Decyzja cara nie tylko zaskoczyła jego ulubienicę, lecz także wzbudziła w niej gniew, bowiem jak nikt inny ceniła sobie niezależność i swobodę. Wyrażenie zgody na małżeństwo oznaczało dla niej porzucenie dotychczasowego trybu życia, który bardzo jej odpowiadał. Wszystko jednak zostało ustalone i w 1817 roku w Zauszu odbył się – w obrządku rzymskokatolickim i prawosławnym – ślub Aleksandra i Teofili. Po krótkim pobycie w rodzinnym majątku księżnej, małżonkowie wyruszyli w drogę powrotną do Petersburga. Na temat ich wspólnego życia wiadomo stosunkowo niewiele. Początkowo układało się ono pomyślnie, o czym świadczy między innymi list Czernyszewa do przyjaciela z lipca 1817 roku: Jestem szczęśliwym człowiekiem przy mojej żonie, która jest piękniejsza niż kiedykolwiek; była zachwycona wszystkim tym, co jej przywiozłem i kocha mnie coraz bardziej i bardziej... Para zamieszkała w pałacu Czernyszewów, gdzie urządzała przyjęcia, przyjmowała gości i oddawała się wszelkim przyjemnościom. Dziewięcioletnia wówczas Stefania została – za namową cara Aleksandra I – umieszczona w Instytucie Szlachetnie Urodzonych Dziewcząt przy Smolnym Monasterze, czyli najbardziej elitarnym zakładzie wychowawczym w Rosji. Prawnymi opiekunami dziewczynki zostali Mikołaj Nowosilcow i Walenty Radziwiłł, a z czasem również Konstanty Radziwiłł, Michał Zalewski i Ksawery Drucki-Lubecki. Zastanawiać może, dlaczego Teofila zrzekła się opieki nad własną córką: czy uległa carskiej presji, czy też świadomie zrezygnowała z wychowania Stefanii? Pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi... Tymczasem księżna zajęła się własnym życiem, które początkowo upływało jej dosyć spokojnie. Nie chciała się narzucać i zadowalała się pokazywaniem swej zgrabnej figury, szczyciła się pięknymi toaletami i jeździła na koniu jak najlepszy jeździec – pisała w swoich wspomnieniach Rozalia z Chodkiewiczów Rzewuska. Warto w tym momencie nadmienić, że Radziwiłłowa była powszechnie znana jako świetna amazonka. O jej hippicznej pasji i umiłowaniu brawurowej jazdy konnej pisał między innymi Józef Załuski, według którego niejeden jeździec nogę złamał, chcąc z nią bariery przeskakiwać w zawody.

Sielankowe życie nie trwało jednak długo i małżeństwo Czernyszewów zaczęło przechodzić kryzys. Generał okazał się chorobliwie zazdrosnym mężem, drażniły go wszystkie – zarówno prawdziwe, jak i wymyślone – salonowe flirty jego żony. Ona zaś, czując, że pozbawia się ją swobody i rozrywki, zaczęła postępować wbrew woli Aleksandra, świadomie wzbudzając w nim zazdrość. Jako ekscentryczna i niepokorna indywidualistka, postanowiła starać się o względy jednocześnie dwóch mężczyzn: Aleksego Orłowa i Pawła Kisielewa. Znajomości te nie trwały jednak zbyt długo i żadna z nich nie przerodziła się w głębsze uczucie. Wirginia Jezierska, przyjaciółka Teofili, wspominała, że Kisielew igrał tylko, Aleksy również, acz już cokolwiek czulej, lecz ostrożność i obawa niełaski Jego Cesarskiej Mości nie pozwoliła mu nigdy na coś więcej niż salonowy flirt. Czernyszew zaczął być zatem zazdrosny o samego Aleksandra I. Uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie opuszczenie Petersburga i udanie się wraz z żoną do Moskwy. Księżna długo nie mogła przyzwyczaić się do miejscowego towarzystwa, które znacznie różniło się od petersburskiej socjety. Tęskniła za dawnym stylem życia, światowymi rozrywkami i sukcesami, jakie odnosiła w europejskich miastach. Według Magdaleny Jastrzębskiej, niezadowolenie potęgowały coraz częstsze kłótnie z mężem. Czernyszew nie miał łatwego charakteru, stawał się coraz bardziej podejrzliwy, bez względu na to, czy żona dawała mu mu powody do zazdrości, czy też nie (…). Trudno dziś stwierdzić, które z nich pierwsze zażądało rozwodu. Jedno jest pewne, obydwoje nie mogli już ze sobą wytrzymać. Na początku 1818 roku Teofila udała się do Zausza, gdzie zamierzała pozostać do czasu rozstrzygnięcia sprawy rozwodowej. W rodzinnym majątku odwiedził ją – zmierzający do Akwizgranu – car, co dało powód do kolejnych plotek na temat jej życia. Jaki zaś był powód tej wizyty, możemy jedynie zgadywać... Tymczasem księżna postanowiła wyruszyć w podróż – nie wiadomo, czy pragnęła zapomnieć o swoich problemach, czy też uparcie poszukiwała szczęścia. Wiadomo, że przebywała w Warszawie, Zauszu, Petersburgu i Paryżu, gdzie prowadziła ożywione życie towarzyskie. Spotykała się między innymi z Karoliną z Walewskich Chodkiewiczową, Barbarą z Chłapowskich Dąbrowską i Heleną z Przeździeckich Radziwiłłową. 14 kwietnia 1820 roku otrzymała rozwód z Czernyszewem i powróciła do swojego wcześniejszego nazwiska. Zachowane do naszych czasów listy Teofili, jakie pisała do ojca w trakcie owych podróży ukazują nam księżną w zupełnie innym świetle. Nie była to już pewna siebie, odważna i szczęśliwa kobieta. Zamiast radości życia odczuwała głęboki smutek, czuła się zagubiona i samotna, dręczyły ją wyrzuty sumienia, skarżyła się na kłopoty zdrowotne i materialne. Pochłaniały ją myśli o uregulowaniu spraw majątkowych, ubolewała nad losem swojego nieślubnego syna Aleksandra, zaczęła dostrzegać, że jej życie stanowi temat niewybrednych plotek i oszczerstw, o czym pisała z Paryża we wrześniu w 1823 roku: dość już cierpiałam, gdy po cudzych miasteczkach publicznie mnie szkalowano, tu gdzie mieszkam i znaną jestem, tego bym znieść nie mogła. Ciężko się przepłaca błędy młodości.

W 1824 roku Teofila powróciła do kraju i zatrzymała się w Warszawie, gdzie na jednym z przyjęć poznała Siergieja Dmitriewicza Bezobrazowa – adiutanta Wielkiego Księcia Konstantego. Młodszy od Radziwiłłowej o dziesięć lat, oczarował ją swoją niezwykłą urodą i ujmującym zachowaniem. W rzeczywistości był jednak bezdusznym i brutalnym mężczyzną, o którego gwałtownym charakterze wiedziała cała ówczesna elita. Zakochana Teofila, nie zważając na krążące o nim pogłoski, dała się ponieść namiętności. Jak stwierdziła Wirginia Jezierska, poszukiwała ona szczęścia tylko w wolności i z tego powodu złamawszy trzykrotnie jarzmo hymenu padła pod wiele cięższym jarzmem wymagającego szorstkiego kochanka. Dawszy jej skosztować wszystkich upojeń oraz goryczy miłości, przyprawił ją o takie zgryzoty, że one ją zabiły. Księżna darzyła jednak Siergieja prawdziwym i gorącym uczuciem, o czym świadczy między innymi pierwsza wersja sporządzonego przez nią w styczniu 1826 roku testamentu, zgodnie z którą spadkobiercą jej dóbr dziedzicznych w guberni mińskiej miał zostać Bezobrazow. W tym samym czasie zaczął się też pogarszać jej stan zdrowia, co wzbudziło w niej nagłe zainteresowanie zaniedbywanymi dotąd dziećmi. Postanowiła zatem zadbać o los Stefani i odebrać ją z instytutu przy Smolnym Monasterze. Co interesujące, wiele uwagi poświęcała wówczas tajemniczemu wychowankowi, Janowi Nepomucenowi Siergiejowi, który prawdopodobnie był jej synem. Niestety, tożsamość jego ojca nie jest nam znana... Możemy jedynie – podobnie jak czynili to współcześni Teofili – snuć różne domysły i wskazywać bądź to na Bezobrazowa, bądź to na cara Aleksandra I. Być może w jej życiu pojawił się ktoś jeszcze?

Nadchodzący okres miał jednak okazać się niezwykle trudny dla Radziwiłłowej. Młody adiutant, po dwóch latach znajomości, porzucił ją jak wszystkie swoje dotychczasowe kochanki. Stefania zaś, zgodnie z życzeniem nowego imperatora Rosji, Mikołaja I, wyszła za mąż za Ludwika Sayn-Wittgensteina i zajęła się własnym życiem. Dotkliwym ciosem, jaki spotkał księżną była również śmierć cara Aleksandra I, który po długiej chorobie zmarł 19 listopada 1825 roku. Teofila, po rozstaniu z Siergiejem, przebywała przez pewien czas w Zauszu, po czym wyjechała do Warszawy. Była wówczas już poważnie chora, nękały ją obsesyjne myśli o śmierci, pocieszenia zaś szukała w religii, o czym wspominała w liście do Wirginii Jezierskiej: Nigdym lepiej nie czuła, że nasza święta Religia jest wszystkiem; jaką spokojność daje ona nawet gdy ma się pewność, że wszystko się tu skończyło. Nie była to jednak nagła i chwilowa  religijność, bowiem Radziwiłłowa od młodości oddawała się modlitwie, odwiedzała „cudowne miejsca”, chodziła pieszo na pielgrzymki, co potwierdza między innymi zanotowana przez Gabrielę Puzyninę następująca historia: Jeden znajomy moich rodziców opowiadał swoje zdziwienie, gdy w Żurowicach, gdzie był obraz cudowny Matki Boskiej, ujrzał najprzód przed kościołem książęcy pojazd podróżny, a potem w kościele leżącą krzyżem śród ubogich kobietę otuloną w szal turecki niebieski, rysujący drobną, wciętą i śliczną kibić... Była to księżna Dominikowa, żałująca już nie po raz pierwszy swych błędów zawsze otwarcie, szczerze, a nie na długo! Lektura szczęśliwie ocalałych listów Teofili do ojca dowodzi, że martwiła się ona o swoich poddanych, tęskniła za Aleksandrem i Stefanią, pragnęła zrobić coś dla innych – nie dla siebie. Planowała dokonać oglądu wszystkich swoich włości, zamierzała również wyjechać na kilka tygodni do Wiednia, aby odwiedzić syna. Niestety, na wszystko było już za późno... Wiosną 1828 roku przybyła do Zausza, gdzie udało się jej spotkać z córką. Wizyta ta trwała jednak zaledwie kilka godzin – zbyt krótko, żeby Stefania mogła lepiej poznać matkę, a tym bardziej ją pokochać. Teofila, żałując swojego lekkomyślnego postępowania i wszystkich popełnionych w życiu błędów, zapragnęła zmienić swój testament. Udała się w tym celu do Wilna i 14 lipca 1828 roku spisała jego ostateczną wersję. Dzięki zachowanemu wypisowi ostatniej woli księżnej dowiadujemy się, że chciała zostać pochowana w miejscu, w który umrze, a ceremonia pogrzebowa miała być cicha i skromna. Zmianie uległ również zapis o jej dobrach dziedzicznych w guberni mińskiej, które miały stać się własnością Jana Nepomucena Siergieja. Na opiekunów siedmioletniego wówczas chłopca wyznaczyła Karola Morawskiego, Konstantego Radziwiłła i Ludwika Platera. Ponadto, Teofila wyraziła swoje życzenie odnośnie sposobu jego wychowania i edukacji, darowała mu także sumę 120 tysięcy rubli w srebrze, która – w razie przedwczesnej śmierci jej wychowanka – miała być wypłacana przez dziesięć lat na Szpitale Sióstr Szarych w Mińsku, Słucku, Grodnie, Nieświeżu i Nowogródku. Księżna pamiętała również o swoich poddanych i osobach towarzyszących jej w ostatnich miesiącach życia, zapisując im nie tylko określone kwoty pieniężne, lecz także wartościowe dobra materialne: pojazdy, meble, srebra, ubrania, pościel, bieliznę stołową. Egzekutorami swojego testamentu uczyniła senatora Mikołaja Nowosilcowa i gubernatora mińskiego Wincentego Gieczewicza, moralny nadzór nad jego realizacją powierzyła natomiast córce Stefanii i jej mężowi. Prosiła również o protekcję Wielkiego Księcia Konstantego, co – jak pisała – nie rozgniewa (…) dobroczynnego Pana, moja pokorna prośba. Uczucia serca mojego mnie przekonywają, że nie pogardzi prośbą moją i nie opuści sieroty wychowanka mojego w przypadku nieszczęścia lub niesprawiedliwości. Czy uszanowano decyzje Teofili i spełniono jej wszystkie prośby? Trudno dzisiaj dociec...

Mgłą tajemnicy owiana jest również choroba, która stała się przyczyną śmierci księżnej. W pamiętnikach z epoki można przeczytać, że były to suchoty (gruźlica), jednak bardzo wiele wskazuje na to, że Radziwiłłowa cierpiała na chorobę francuską (syfilis) – wówczas nieuleczalną i uważaną za wstydliwą. Zdaniem Wirginii Jezierskiej, winą za nieszczęście, jakie spotkało Teofilę należało obarczyć jej ostatniego kochanka, Bezobrazowa. Pisała, że ta śliczna kobieta – która mimo dużej inteligencji i uczuć religijnych, nigdy nie potrafiła opanować fantazji i ujarzmić namiętności – stała się ofiarą miłości do młodzieńca nader pięknego, ale brutalnego i bez serca. Zmarła na konsumpcję, wśród rozpaczy i długiej a okrutnej agonii. Informacji na temat ostatnich dni życia księżnej dostarczają również wspomnienia Gabrieli Puzyniny. W pozostawionych przez nią zapiskach możemy bowiem przeczytać: Żal jej, skrucha, pokora stały się tak głośnemi, jak było głośnem jej życie gorszące. Szala dobrego przeważyła szalę złego, zły anioł pierzchnął bez powrotu... Ksiądz Bogdanowicz, wizytator od księży misjonarzy, powołany do łoża umierającej, tej nowej Magdaleny, odchodził rozrzewniony i zbudowany jej skruchą, jej miłością do Boga. To serce rozpalone miłością ziemską zwróciło wszystkie swe promienie, już oczyszczone, ku wiecznej miłości. Młoda, nie żałowała życia, brzydziła się swoją pięknością i swą przeszłością, a w pokorze swej, niedowierzając sobie, prosiła otaczających i kapłana, aby się modlili o jej śmierć, bo lękała się ozdrowieć, lękała się żyć jeszcze. Teofila z Morawskich Radziwiłłowa zmarła 10 sierpnia 1828 roku w Wilnie, gdzie została pochowana na cmentarzu Bernardyńskim w podziemiach klasycystycznej kaplicy.  

Nad burzliwym życiem niepokornej księżnej można wiele dywagować. Im więcej jednak pojawi się pytań, tym trudniej będzie na nie odpowiedzieć – zwłaszcza że zachowane do naszych czasów źródła mnożą i tak już liczne wątpliwości. Większość relacji z epoki dotyczących osobliwej Teofili zawiera bowiem niepełne i niejednoznaczne informacje na temat jej barwnego życia, co pozwala jedynie na schematyczne potraktowanie zagadnienia. Jak można wnioskować ze znanej nam literatury dokumentu osobistego, współcześni postrzegali Radziwiłłową poprzez pryzmat przesądów, konwenansów, domysłów i plotek, tworząc tym samym niezwykle uproszczony i schematyczny wizerunek arystokratki. Dzisiaj, w XXI wieku, określilibyśmy księżną jako kobietę nowoczesną  i wyzwoloną, posiadającą niezwykle skomplikowaną naturę. Z drugiej jednak strony, należy pamiętać, że na sposób jej postępowania miało wpływ wiele różnorodnych czynników – w tym, paradoksalnie, był to duch epoki. Jak zapisał w swoich pamiętnikach Andrzej Edward Koźmian, czas niepokoju, czas bohaterski, wojen, rozwija usposobienie do zalotności, podnieca wabność, zapala wyobraźnię, rozczula serce. W takiej epoce towarzystwo staje się lekkie, płoche, lecz nie pozbywa się pozorów szlachetnych, ogłady i wykwintności. Warto zatem spojrzeć na Teofilę z nieco innej perspektywy i dokonać wieloaspektowej analizy jej życia, co niewątpliwie pomoże w wyjaśnieniu wielu wątpliwości i znalezieniu odpowiedzi na większość ze stawianych pytań. Pewnym jest również, że burzliwe koleje losu księżnej Dominikowej mogą dzisiaj posłużyć nie tylko za materiał na fascynującą powieść historyczną, lecz także za scenariusz na pasjonujący film kostiumowy.



Bibliografia

1. A. Barczyk, Książę, „co krajowi byt swój poświęcił”. Portrety IX ordynata Ołyckiego, pułkownika Dominika Hieronima Radziwiłła (1786-1813), [w:] Олика та Радзивілли в історії України, Польщі й Білорусі, Łuck 2018, s. 53-66.
2. D. Ciepieńko-Zielińska, Piękna Teo, [w:] Eadem, Staropolskie romanse, Kraków 1965, s. 200-206.
3. F. Gajewski, Pamiętniki, t. 1, Poznań 1913.
4. M. Jastrzębska, Księżna Dominikowa. Opowieść o Teofili z Morawskich Radziwiłłowej, Łomianki 2016.
5. W. Jezierska, Z życia dworów i zamków na Kresach. 1828-1844, przeł. i oprac. L. Białkowski, Poznań 1924.
6. N. Kapuścińska-Zielińska, Zdrada małżeńska w dziewiętnastowiecznych pałacach i dworach ziemiańskich, Łódź 2013.
7. A. E. Koźmian, Pamiętniki z dziewiętnastego wieku, t. 1-2, Poznań 1867.
8. G. Puzynina, W Wilnie i w dworach litewskich. Pamiętnik z lat 1815-1843, wyd. i oprac. A. Czartkowski, H. Mościcki, Wilno 1928.
9. J. Załuski, Wspomnienia, oprac. A. Palarczykowa, Kraków 1976.
10. T. Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, r. VII, Poznań 1882.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem