Osiemnastowieczne realia okresu połogu i wczesnego macierzyństwa
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Osiemnastowieczne realia okresu połogu i wczesnego macierzyństwa Anna Penkała-Jastrzębska
C14397_copy_v-1.jpg

Okres połogu w XVIII wieku nadal był niezwykle trudnym czasem dla kobiety. Panie odczuwające trudy porodu często borykały się z problemami zdrowotnymi i widocznym osłabieniem. W prywatnej korespondencji nierzadko wspominano o przypadkach śmierci szlachcianek, która nastąpiła krótko po wydaniu dziecka na świat. Nie dziwi zatem, że w rodzinach szlacheckich zwracano szczególną uwagę na konieczność dbania o zdrowie i kondycje kobiet tuż po urodzeniu dziecka. Joanna Teresa z Brzostowskich Denhoffowa z radością przyjęła wiadomość o zakończonym szczęśliwie porodzie swej córki – Anny z Denhoffów Daniłowiczowej. Listownie udzielała młodej matce obszernych rad, jak w zdrowiu i dobrej kondycji przetrwać okres połogu. Prosiła, by córka nie lekceważyła zagrożeń, jakie ten czas mógł przynieść dla jej zdrowia i życia. Zalecała więc: „w połogu aby się szanować we wszystkim pilnie przestrzegam i upominam, bo to u młodych za nic bywa połóg, a wielkiego potrzebuje czasu ta choróbka i wygody”. Chcąc wspomóc rekonwalescencję młodej mamy Joanna Teresa przesyłała „kaszki, którą rada jadasz […] na posilenie w połogu”. Kiedy jednak mimo starań jej córka zaczęła podupadać na zdrowiu, Joanna Teresa ponaglała ją, aby prędzej szukała pomocy u „doktora, który osobliwie białogłowskim defektom umie radzić”. Prywatna korespondencja pozwala wnioskować, że jedynie pomoc lekarską traktowano jako naprawdę wartościową w okresie połogu. Denhoffowa nalegała, by w tym szczególnym okresie za wszelką cenę unikać wątpliwych zabiegów „cyrulików i aptekarzów, [bo ich] rady nic nie czynią”.

Troska o zdrowie kobiet w okresie połogu była tym bardziej konieczna, że nagły odpływ sił właściwie uniemożliwiał kobietom odpowiednie wypełnianie roli matki. Karolina Teresa z Radziwiłłów Sapieżyna dwa tygodnie po porodzie wciąż tak mocno odczuwała trudy połogu, że w zasadzie nie wstawała z łóżka. Młoda matka zlecała innym prowadzenie jej korespondencji, gdyż – jak żaliła się najbliższym krewnym – nawet własnoręczne przygotowanie listu było dla niej zbyt wielkim obciążeniem. Próbowała uspokajać najbliższych, że jej stan jest chwilowy i co dnia czuje się być „w lepszym zdrowiu”, jednak było to tylko zaklinanie smutnej rzeczywistości. Pomimo upływu dni stan Karoliny Teresy się nie poprawiał. Magnatka musiała więc odwlec wszelkie sprawy majątkowe oraz spotkania towarzyskie i zdać się na pomoc służby w opiece nad noworodkiem. Dopiero po kilku miesiącach nawracających słabości i zapaści na zdrowiu Karolina Teresa realnie mogła przyznać, że „wyszła z połogu” i szykuje się do powrotu do dawnych zobowiązań. W rzeczywistości jednak kondycja zdrowotna magnatki nadal była nie najlepsza. Często zmuszona była korzystać z usług lekarzy z uwagi na trapiące ją osłabienie. Do tego doszły inne dolegliwości. Co rusz skarżyła się na kłopoty z nawracającym kaszlem, a także bólami głowy i zębów. Częste ciąże bowiem bezpowrotnie odbiły się na jej kondycji zdrowotnej, skutkując stopniowym osłabieniem organizmu. Relacje o ogromnym, przytłaczającym wręcz osłabieniu naznaczały zresztą specyfikę relacji młodych matek. Okres połogu zdawał się nie mieć końca, tymczasem chęć podjęcia opieki nad noworodkiem – wobec braku sił i doskwierających problemów zdrowotnych – pogłębiała uczucie rozpaczy. Przykład Sapieżyny nie był odosobniony. Żona Michała Kazimierza Radziwiłła – Franciszka Urszula z Wiśniowieckich Radziwiłłowa – dwa miesiące po odbytym porodzie, wykończona zdrowotnie pisała do męża, że ledwo żyje „żadnej ulgi w słabości nie mając i owszem coraz to gorzej”. Zaraz też dodawała – „Bóg widzi, że ledwie pisać mogę”.

Z powodu dającego się we znaki osłabienia zalecano, aby w trakcie połogu kobiety prowadziły statyczny tryb życia, unikając nadmiernego forsowania organizmu i długich podróży. W przypadku Karoliny Teresy z Radziwiłłów Sapieżyny, znanej z upodobania do częstego zmieniania miejsca pobytu, nowa sytuacja życiowa nakazywała przeorganizowanie dotychczasowych aktywności. Magnatka, nie znajdując upodobania w osiadłym trybie życia, zintensyfikowała działania na rzecz organizacji bezpiecznego środka transportu dla swych maluteńkich dzieci, by mogły towarzyszyć jej w codziennych aktywnościach. W jej najbliższym środowisku taką aktywność przyjęto ze zdumieniem i poczytywano za zbyt ryzykowną. Ambicje kobiety dotyczące chęci powrotu do normalnego rytmu funkcjonowania mieli za zadanie ostudzić dopiero przywołani do majątku medycy. Tymczasem stagnacja jawiła się Sapieżynie jako nieznośna konieczność. Po urodzeniu trzeciego dziecka Karolina Teresa otwarcie żaliła się matce, że niemal zapomniała o dotychczasowych rozrywkach i radościach, a niemożność opuszczenia wileńskiej rezydencji była w jej ocenie niekończącą się katorgą. Starała się jednak rozumieć jednoznaczny sprzeciw lekarzy wobec każdego jej pomysłu na przebycie jakiegokolwiek dłuższego dystansu. Jak przyznawała, że „I[ch]m[oś]ć panowie doktorowie nie pozwalali wyjeżdżać z racji tej, żem już raz w niedziel dwie po połogu po zimnie chodząc upadła była […]i już się sama najbardziej teraz zaczęłam ochraniać, żebym 20 tego miesiąca mogła być mocniejszą do odprawienia drogi warszawskiej”. Z trudem przyszło jej więc pogodzić się z zaistniałą sytuacją, choć nadal traktowała ją jako stan przejściowy. Niestety, wraz z każdą kolejną ciążą Sapieżyna była coraz mniej zdolna do podejmowania cieszących ją wcześniej aktywności. W 1737 roku, szykując się do siódmego już porodu, ze spokojem przyznawała matce, że nie będzie się nigdzie wybierać „w te podróże przy tak złej drodze, a przynajmniej chciałabym sobie ten termin spokojnie w domu przesiedzieć”. Życie i zdrowie dzieci było najwyższą wartością, której kobiety doby osiemnastego wieku musiały się podporządkować. Wiedziano bowiem, że każde wyczerpanie, przeziębienie czy upadek mogły skończyć się nieszczęściem.

Pojawienie się dziecka otwierało nowy rozdział w relacjach rodzinnych, zmieniało też wartościowanie pewnych problemów i spraw. Młode matki wykorzystywały korespondencję, by w ten sposób dzielić się wynikającymi z posiadania dzieci radościami i troskami, nie wahały się też pytać o radę osób bardziej od siebie doświadczonych. Listy były zarazem doskonałą okazją choćby połowicznego włączenia w życie rodziny wiecznie nieobecnych mężczyzn. Ci bowiem z uwagi na liczne zobowiązania polityczne i majątkowe jedynie marginalnie uczestniczyli w procesie wychowania potomstwa, zwłaszcza w pierwszym etapie życia dzieci.. Zaadaptowanie się do roli matki i chęć jak najlepszego wywiązywania się z nowych obowiązków wyzwalała szereg wątpliwości. Pierwszą i podstawową kwestią pozostawała sprawa karmienia dzieci. Pojawiały się pytania czy proces ten prowadzić samodzielnie, czy też lepiej zdecydować się na zatrudnienie odpowiedniej mamki. Zachowana korespondencja wskazuje, że nie istniał w tym względzie jeden uniwersalny model postępowania. Karolina Teresa z Radziwiłłów Sapieżyna szybko zatrudniła mamkę i korzystała z jej pomocy przy każdym z kolejnych nowonarodzonych dzieci. W jej przypadku przedsięwzięcie się powiodło, jednak wynajęcie osoby do karmienia maluchów nie zawsze przynosiło oczekiwany rezultat. Niektóre dzieci karmione przez mamki – zamiast oczekiwanego wzmocnienia – szybko mizerniały. Dlatego rynek pracy dla dobrych mamek premiował osoby zaufane i polecane. Dobra mamka była w cenie, a jej najęciem interesowano się na długo przed terminem porodu. Anna z Sanguszków Radziwiłłowa zalecała żonie swego syna Mikołaja Kazimierza Radziwiłła, aby za dobrą mamką rozglądać się kiedy tylko potwierdziły się przypuszczenia, że kobieta jest w ciąży. Doświadczona magnatka radziła, by w tym względzie zdać się przede wszystkim na opinię i poradę najbliższych krewnych. Zalecała przy tym, by szukać wyłącznie wśród pań, które miały już doświadczenie z karmieniem własnych dzieci. Franciszka Urszula z Wiśniowieckich Radziwiłłowa nie ulegała w tym względzie namowom teściowej. Powód był prosty: magnatka zaparła się, aby – na ile to możliwe – samodzielnie dbać o wykarmienie potomstwa. Upartość w tym względzie jednak odbiła się mocno na jej zdrowiu. Listy młodej matki przesycone były informacjami dotyczącymi nieustannej walki o utrzymanie pokarmu i należyte wykarmienie dzieci. Proces ten wiązał się bowiem z licznymi komplikacjami. W listopadzie 1731 roku zaniepokojona magnatka informowała męża, że „pokarm w lewej piersi w krew był się obrócił”. Wspominała, że aby temu zaradzić, medycy nakazali jej regularnie upuszczać krew. Choć zaproponowana terapia przyniosła chwilową poprawę, a krwawienie „trochę ustało”, to realizacja zaleceń lekarskich dodatkowo osłabiła i tak obciążone już zdrowie magnatki. Franciszka Urszula zapewniała jednak, że samo dziecko czuje się dobrze, co było dla niej najważniejsze.

Problematycznych aspektów związanych z wczesnym macierzyństwem było jednak znacznie więcej. Kwestia karmienia, doboru, zatrudnienia i kontroli mamki, a także różnorodne problemy związane z dorastaniem dzieci, przysparzały młodym matkom wielu zmartwień. W przypadku jednej z córek Karoliny Teresy z Radziwiłłów Sapieżyny nie lada problemem okazał fakt, że dziecko długo nie ząbkowało. Przyczyn tego stanu upatrywano w przeróżnych kwestiach. Początkowo winy szukano w niedożywieniu dziecka, spowodowanym zbyt długim utrzymywaniem niewłaściwej, zdaniem otoczenia, mamki. Oddalono więc kobietę, licząc na szybką poprawę sytuacji. Karolina Teresa zwierzała się matce, pisząc: „mam w Bogu nadzieję, że jej się teraz prędzej ząbki pokażą”. Okres dorastania pierwszego dziecka i nawarstwiające się problemy ujawniły zupełny brak orientacji Sapieżyny w sprawach opieki nad nim. Ukazywały głęboko zakorzenioną obawę, by potomstwu przede wszystkim nie zaszkodzić. W efekcie jednak narastające obawy blokowały matkę przed podjęciem jakiegokolwiek działania, które ingerowałoby w sprawę żywienia, leczenia, przewożenia czy ogólnego wzrostu dziecka. Każdą swą wątpliwość magnatka wolała najpierw wyjaśnić kontaktując się ze swoją matką lub inną bliską krewną, by dopiero po ich akceptacji przystąpić do właściwego działania. Od zgody otoczenia magnatka uzależniała wprowadzanie jakichkolwiek zmian w żywieniu dziecka, układaniu rytmu jego dnia, a także dobrze osób, które mogły przebywać w jego najbliższym otoczeniu. Bojąc się popełnić najmniejszy błąd w opiece nad niemowlęciem pisała do matki: „suplikuję W[aszej] Ks[iążęcej] M[ości] Matki Dobrodziejki o informację jeżeli ją mam już karmić, ponieważ wielki ma apetyt do jedzenia, a ja nie śmiem bez woli W[aszej] Ks[iążęcej] M[ości] Dobrodziejki, gdyż jeszcze ząbków nie ma”. Dopiero akceptacja traktowanej jako niezachwiany autorytet kanclerzyny skutkowała podjęciem określonych kroków. Tymczasem uniwersalne, zawsze skutkujące porady nie istniały. Problemy z ząbkowaniem u dziewczynki ciągnęły się znacznie dłużej, niż tylko przez pierwsze miesiące życia i to pomimo stosowania licznych porad mających zmienić ten stan. Jeszcze pod koniec 1732 roku Sapieżyna donosiła o problemach zdrowotnych już blisko czteroletniej córki. W liście żaliła się matce: „ponownie Anulka moja na wyrznięcie ząbków kątnich tak ciężko zachorowała, jak przy żadnych wyjściu jeszcze takiego bólu nie miała, bo nie tylko w gorączce ustawicznej, ale też i z opuchnieniem tych miejsc tak ciężko, że ani jeść, ani ust zamknąć nie może”.

Ciekawym zagadnieniem, niejako mimochodem relacjonowanym na kartach macierzyńskich listów, była kwestia podróżowania z dziećmi. Korespondencja ujawnia liczne obawy młodych matek co do przygotowania do podróży i zabezpieczenia odpowiednich warunków przewozu. Przygotowania do transportu dziecka, w zależności od dystansu i warunków pogodowych, pochłaniały sporo uwagi licznym osobom zatrudnionym na dworze. O obawach związanych z zabraniem dziecka w długą i niepewną drogę świadczy zachowawcze postępowanie Karoliny Teresy, która pomimo silnej potrzeby kontaktu z najstarszą córką, w końcu pozostawiła ją pod opieką zaufanej służby, sama zaś wyruszyła w drogę. Przewożenie kilkumiesięcznego dziecka w niepewną marcową pogodę zdawało jej się zbyt niebezpieczne, by narażać tak długo wyczekiwane maleństwo na niepotrzebne ryzyko. Magnatka jednak poleciła służbie dostarczenie sobie córki, kiedy tylko pogoda ulegnie poprawie. Matce żaliła się zaś z tęsknoty za dzieckiem, tłumacząc konieczność czasowej rozłąki właśnie przemożną troską o dziewczynkę, „gdyż teraz tymi tak przykrymi zimnami bałam się jej z sobą brać, i to jest prawdziwie z wielkim moim umartwieniem, że tymi czasy mieć jej przy sobie nie będę”. Częste podróże Sapieżyny do Wilna sprawiały, że podobne rozstania miały stać się dla niej stałą rozterką. Nie chcąc narażać córki na niebezpieczeństwo, raz po raz decydowała się zostawić dziecko w majątku, pod opieką zaufanych osób. W listach do matki zawsze podkreślała, że każda rozłąka z dziewczynką jest dla niej trudnym okresem, choć „Anulka moja z łaski bożej zdrowa […] mię niezmiernie turbuje to najbardziej, że tu jej sprowadzić nie mogę, dla złych bardzo dróg i ciężkiego zimna, które dotąd w tym trwają kraju”.

Sapieżyna nie decydowała się też na zabranie córki w drogę, gdy wiadomym było, że okolica przez którą miałby odbyć się transport może być dotknięta epidemią choroby. Takich sytuacji Karolina Teresa starała się szczególnie wystrzegać, zawsze dokładnie rozpytując o aktualną sytuację w okolicznych miejscowościach. Kiedy zagrożenie w jej ocenie było zbyt duże, rozsądzała o pozostawieniu córki pod opieką służby. We wrześniu 1729 roku zdecydowała się nawet na samotny powrót do majątku w Lipniszkach, będącego jej stałym punktem rezydencji. Matce zaś donosiła: „Anulka moja zdrowa z łaski Boskiej, musiałam [ją] zostawić w Wilnie, bojąc się przewozić ją w te czasy niezdrowe”. Sapieżyna starała się też wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, aby przy okazji odbywania podróży móc zaprezentować swoje dzieci najbliższej rodzinie. Z tym większym żalem musiała odmawiać sobie tej przyjemności, choćby udając się wraz z mężem na sejmiki. Za każdym razem z ubolewaniem informowała więc matkę, że choć pojawi się w okolicy, nie będzie w stanie zabrać ze sobą najmłodszych członków rodziny, choć „zapewne obie starsze już by większą konsolację mogły przynieść łaskawemu sercu W[aszej] Ks[iążęcej] M[ości]Matki Dobrodziejki niż przedtem, kiedy już są lepszego rozeznania i srodze zabawne”.

Przygotowania do powiększania rodziny, okres samej ciąży, trud wydania na świat dziecka i wiążące się z tym kłopoty zdrowotne w okresie połogu na stałe zmieniały specyfikę funkcjonowania samych kobiet, wpływały na ich relacje małżeńskie i kontakty z najbliższym środowiskiem. Problemy z tego wynikające trzeba jednak analizować w szerokim świetle. Zjawisko dotyka bowiem kwestii mentalnościowych: wypełniania społecznie oczekiwanej roli żony i matki, radzenia sobie z nowymi sytuacjami i trudnościami, budowania relacji z nowonarodzonymi dziećmi. Macierzyństwo nieodłącznie dotykało sfery psychicznej: stawiania czoła presji otoczenia, nalegającego na szybkie powiększenie rodziny oraz oczekiwaniom męża, liczącego na zagwarantowanie bezpiecznej linii sukcesji majątku. Okres ciąży i połogu wzmagał problemy natury fizycznej. Dojmujące osłabienie, problemy zdrowotne i konieczność rezygnacji z dotychczasowych aktywności w różnym stopniu dotykały kobiety z zamożnych rodzin. Różne też były sposoby radzenia sobie w nowej sytuacji. Strach przed utratą dziecka, a przy tym niezliczone, nierzadko sprzeczne rady i zalecenia napływające ze strony najbliższego otoczenia, przekładały się na kondycję psychiczną młodych matek. Strach przed samodzielnym działaniem i ustawiczne szukanie najlepszego rozwiązania, akceptacji dla podejmowanych decyzji w środowisku medyków lub najbliższych sobie kobiet, też wpływały na ich samopoczucie. Wyzwaniem była konieczność radzenia sobie z rezygnacją z dotychczasowych aktywności, przyzwyczajeń, wejściem w nową rolę i obowiązkiem wywiązania się z – tak przecież trudnych i złożonych – oczekiwań społecznych.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem