Polacy łupią Prusaków: wojny inflanckie
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Polacy łupią Prusaków: wojny inflanckie Dariusz Milewski
mapa_prus_prusy_1611_BN.jpg

Spóźniona realizacja przez Zygmunta III w 1600 r. obietnicy przyłączenia Estonii do Rzeczypospolitej spowodowała wybuch wojny polsko-szwedzkiej. Jej pierwszy etap zamknął się rozejmem w 1609 r. Nie przyniósł on spodziewanego włączenia Estonii ani tym bardziej przywrócenia Zygmunta III na tron szwedzki – o co w istocie chodziło Wazie. Co więcej, działania zbrojne szybko przeniosły się z Estonii do Inflant, a wojna przybrała dla państwa polsko-litewskiego charakter obronny. Tak niespodziewany obrót spraw zawdzięczaliśmy niedostatecznemu przygotowaniu państwa do wojny. Mimo ogromnej przewagi demograficznej nad Szwecją i możliwości zaciągnięcia wystarczającej liczby wojska, Rzeczpospolita ciągle borykała się z problemami finansowymi, uniemożliwiającymi opłacenie armii. Skutkowało to pierwszymi konfederacjami niepłatnego żołnierza, a także łupiestwami w stosunku do własnej ludności. Jednym z terenów narażonych na działalność swawolnych wojaków były Prusy Książęce.

Kraj ten z kilku powodów nadawał się na ofiarę dla wojska. Leżał blisko bądź wręcz na trasie przemarszu z Polski centralnej do Inflant. Praktycznie był pozbawiony własnej siły zbrojnej, mogącej uchronić go przed swawolnikami. No i sytuacja polityczna rządzących Prusami Hohenzollernów nie była stabilna. Formalnie panujący Albrecht II był niepoczytalny a sprawujący realną władzę w jego imieniu Hohenzollernowie ansbachscy, a później brandenburscy, zabiegali u króla o potwierdzenie swej pozycji i przekazanie im Prus. Dlatego nie mogli zbyt energicznie przeciwstawiać się polskim żołnierzom. Owszem, pozostawała oficjalna droga protestów u króla i pozwów w trybunałach, jednak często była ona zawodna, nie mówiąc już o długotrwałości procesu dochodzenia sprawiedliwości.

Kontakty Prusaków z wojskiem polskim uczestniczącym w wojnie o Estonię i Inflanty zaczęły się zrazu niewinnie. Już Zygmunt III wiosną i latem 1600 r. pisał do nadradców pruskich – zastępujących zarówno chorego umysłowo księcia Albrechta, jak i okazjonalnie bywającego w Prusach margrabiego Jerzego Fryderyka – o wojnie z Karolem Sudermańskim. Z kolei wiosną 1601 r. król prosił nadradców o ułatwienie w prowadzeniu zaciągów wojskowych na wojnę inflancką. Od samego Jerzego Fryderyka król domagał się wówczas posiłków wojskowych, każąc stawić się im na 13 czerwca pod Kowno – sprawę załatwiał znany skądinąd Reinhold Heidenstein. Zygmunt III nie zaniedbał też prosić o działa burzące, kule i proch, co jednoznacznie świadczyło o słabości polskich przygotowań wojennych i konieczności improwizacji.

Obok tych oficjalnych obciążeń bardzo szybko pojawiły się i oddolne żądania przechodzących żołnierzy polskich. Już z maja 1601 r. mamy takie świadectwo, gdy jeden z oddziałów zażądał „owsa z włóki po wiertlu filipowskiej miary albo po gr 10, siana z włók dziesięciu wóz jeden albo po złotemu, jałowica dobra z włók trzydziestu albo złotych 8, gęś z włók dwu jedna albo gr 6. Kur jeden z włóki albo gr 4. Masła pół stosa z włók dwu albo po gr 8. ser z włóki jeden albo po gr 3, item [także] ze czterech włók beczka piwa albo złoty”. Przytoczone żądanie stacji wojskowej jest bardzo charakterystyczne, zawiera bowiem określenie oczekiwań żołnierskich zarówno w naturze (żywność), jak i – jako ekwiwalent – w formie pieniężnej. Dodajmy, że żołnierze domagali się czasem tylko pieniędzy, a bywało też tak, że otrzymywali pieniądze zamiast żądanych wiktuałów.

Czy żądania wojskowych trzeba było zaspokoić? Powiedzmy, że wypadało. Znów ciekawy jest tu list z maja 1601 r., w którym pośrednik między Polakami a starostą Henrykiem von Hallerem pisał doń z Rajgordu: „Jakom przedtem radził, tak i teraz radzę i upominam, żebyś się WM niepotrzebnie nie waśnił z Ich Mościami pany żołnierzami”, i wzywał do zgody z nimi, dodając: „a co się tknie pana rotmistrza samego, to WM potem, kiedy przyjedzie, wolno będzie prosić go w dom swój, albo też tu przyjechać nawiedzić go i poznać się z nim. Lecz teraz jakom rzekł, lepsza tymczasem zgoda i zachowanie z towarzystwem Ich Mść wszystkim […] Nie będziesz WM tego żałował, jeśli WM rady mojej posłuchasz, gdyż wiem co mówię, i dlaczego mówię”.

Dobre rady były potrzebne, gdyż Prusacy nie zawsze chętnie udzielali żołnierzom polskim żądanych stacji, zwłaszcza że z biegiem czasu podobnych żądań przybywało. Co więcej, żołnierze często sami wybierali sobie żywność i pieniądze, nie oglądając się na władzę pruską. Kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski już w lutym 1602 r. zakazywał tego w osobnym uniwersale, powołując się na skargi pruskie o „wielkie szkody, które się dzieją od ludzi i wojska JKMci, którzy tamtędy przechadzają”. W ślad za hetmanem podobny uniwersał wydał w marcu król, wzywając do omijania Prus bądź – „gdzie by inaczej być nie mogło, a trafiło się iść tamtędy przez ziemie pruskie” – do rzetelnego płacenia za żywność i wstrzymania się od szkód i krzywd.

Dołączane groźby kar niewiele chyba pomagały, bo z dalszych lat wojny mamy liczne przykłady wymuszanych przez żołnierzy stacji lub zwykłych łupiestw. Bywały też akty samoobrony, kiedy to tego i owego pachołka, a czasem i towarzysza wojskowego poturbowano lub nawet zabito. Na to też Polacy skarżyli się Prusakom, często grożąc odwetem. Prusacy zwykle odpowiadali swoimi skargami, jak ów starosta olecki Sebastian von Lehndorff, piszący do rotmistrza Marcina Granowskiego w odpowiedzi na jego skargi o pobicie wojskowych: „Uczciwie ja wprawdzie o tym nic aż dotąd nie wiedziałem […]. To wiem i na każdy dzień płaczliwe skargi przychodzą, że poddanym Ks. JMci ciężkie i nieznośne krzywdy od żołnierzy Króla JMci tuteczną ziemią pruską przechodzących się stawają, zwłaszcza niesłychane i niesłuszne stacje, albo raczej drapiestwa i główne zaczęły się zabijania, tyraństwa i okrucieństwa”. Po czym wymienił dwie osoby zabite ostatnio przez Polaków, w tym jedną niewiastę przestrzeloną „u pszczelego ula” we wsi Mieruńskie (obecnie Mieruniszki).

Tego typu przepychanki między polskimi żołnierzami a Prusakami trwały aż do końca wojny inflanckiej, aż wreszcie elektor na początku 1610 r. zapłacił skonfederowanym wojskom jednorazowo 6 tys. zł. Niestety, wojna inflancka ustąpiła moskiewskiej, co dla ludności pruskich starostw pogranicznych stanowiło dalszy ciąg zmagań z nienasyconym żołnierstwem.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem