© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Flora Polska Jakuba Wagi

Nie jest łatwo opisać florę danego kraju, czy nawet jego części. Wymaga to, po pierwsze długiego czasu, a po drugie, trzeba nie lada sił i wytrwałości, aby przemierzać lasy, łąki i pola w górach i na nizinach, spisując rosnące tam rośliny. Poza tym, nigdy nie jest się pewnym, czy zadanie zostało w całości wykonane. Zwykle pozostaje niedosyt, obawa, że coś się przeoczyło, czegoś nie zauważyło.

Wyraz „flora” jest używany w dwóch znaczeniach. W pierwszym, to ogół gatunków roślin występujących w określonym czasie na danym obszarze (może to być flora współczesna, albo też flora dawnych okresów geologicznych, jak np. flora okresu lodowcowego). W drugim znaczeniu, wyraz ten oznacza zestawienie gatunków roślin określonego obszaru, często publikowane w postaci jednego lub kilku tomów, zawierające zwykle (choć niekoniecznie) tzw. klucze do oznaczania gatunków, ich opisy, jak też dane dotyczące rozmieszczenia geograficznego.

Współczesna Flora Polski (traktująca o roślinach naczyniowych), która obejmuje cały obszar naszego kraju, została zawarta w 14 tomach. Tom pierwszy ukazał się w 1919, zaś ostatni w 1995 roku, a więc dzieli je 76 lat! Dobre i to, bowiem wcześniej nie istniało żadne opracowanie florystyczne opisujące całość ziem polskich.

W latach 1847-1848 ukazało się, co prawda dzieło, zatytułowane Flora Polski, ale mimo dumnie brzmiącego tytułu, dotyczyło tylko ówczesnego Królestwa Kongresowego, pod zaborem rosyjskim. Autorem był Jakub Waga (1800-1872), skromny nauczyciel Gimnazjum Wojewódzkiego w Łomży, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Po ukończeniu studiów, ze stopniem magistra filozofii, pracował jako nauczyciel w różnych miastach, aby na koniec osiąść w Łomży, gdzie pozostał już do końca życia. Swe zamiłowania do botaniki, szczególnie zaś do zbierania i opisywania roślin zawdzięczał profesorowi Michałowi Szubertowi, założycielowi warszawskiego ogrodu botanicznego, który zachęcał swych studentów do poznawania flory krajowej w terenie.

Waga lubił wycieczki, podczas których z zapałem badał florę i gromadził okazy zielnikowe. Te właśnie obserwacje terenowe i bogate zbiory zielnikowe posłużyły mu do stworzenia dzieła życia, wspomnianej Flory Polski. W rzeczywistości, jak wcześnie powiedziano, obszar objęty badaniami obejmował następujące województwa Królestwa Kongresowego: augustowskie, płockie, mazowieckie, kaliskie, podlaskie, sandomierskie, krakowskie i lubelskie. Tytuł dzieła jest, dawnym zwyczajem, o wiele dłuższy. Oto jego część w języku polskim (jest też odpowiadający mu tytuł łaciński): „Flora Polska jawnokwiatowych rodzajów oraz botaniczne opisy tak dzikich jako i hodowanych pod otwartém niebem jawnokwiatowych Królestwa Polskiego roślin...” W dwóch tomach autor opisał 1061 gatunków roślin naczyniowych, ułożonych według systemu Linneusza w gromady (na podstawie liczby i ułożenia pręcików) i w rzędy (na podstawie liczby i ułożenia  słupków). Gromada I - to jednopręcikowe, a gromada XII, to rozdzielnokwiatowe. Każdy rodzaj ma polski opis. Natomiast gatunki posiadają nazwę łacińską i polską, diagnozę po łacinie („wszelkie dyagnozy...brałem albo z systematu, albo też z monografii jakiegoś znakomitego pisarza, wybierając zawsze...najtrafniejszą, to jest najdobitniej charaktery gatunkowe określającą”) oraz odnośniki do literatury, w której gatunek wcześniej wymieniano. Potem następuje wykaz miejsc (w przypadku roślin najrzadszych Waga często zamieszcza dokładną lokalizację) i warunki występowania. Podane są też pory kwitnienia i wreszcie opis gatunku, niejednokrotnie z uwagami autora, dotyczącymi np. krytycznych cech, czy błędów zauważonych w innych opracowaniach. Co ciekawe, Waga nie zamieścił żadnych rycin roślin, uzasadniając to następująco: „Ścisłem ich opisaniem pragnąłem niejako zastąpić brak wizerunków, wiedząc zwłaszcza z doświadczenia, że więcej nauczyć i wątpliwość wyjaśnić może wierny opis, jak miernie wykonana rycina”.

Dzieło powstawało przez blisko 10 lat, a informacje o roślinach były gromadzone podczas wielu wycieczek terenowych zarówno przez samego autora, jak też współpracujących z nim przyrodników, a zwłaszcza brata Antoniego i kolegę ze studiów uniwersyteckich, Wojciecha Jastrzębowskiego. Warto wspomnieć, że w latach 1833-1839 Waga zorganizował i poprowadził 60 wycieczek botanicznych, głównie w okolice Łomży, dla uczniów Gimnazjum, w którym nauczał przyrody.

Historia powstania i wydania Flory obfituje w liczne momenty dramatyczne. Trudno było znaleźć mecenasa, a pierwszy kosztorys (zachował się list z drukarni jeszcze z roku 1842) dotyczący druku opiewał na kwotę ponad 5700 rubli! W tym zbożnym dziele od początku wspierał autora jego brat – Antoni. Będąc w swoim czasie wychowawcą u Branickich, znalazł mecenasów Flory w osobach Leona hr. Łubieńskiego i Aleksandra Kurza, którzy wydali obydwa tomy własnym sumptem. Im też Jakub Waga dzieło swoje zadedykował. Jednakże na tym nie skończyły się perypetie autora. W maju 1846 r. podpisana została umowa ze Spółką Wydawniczą i ustalono honorarium autorskie na kwotę 1500 złotych polskich. Niespodziewanie, w lipcu tegoż roku, Spółka zmieniła należność pieniężną na...100 egzemplarzy dla autora. Oczywiście ich sprzedaż natrafiała na ogromne trudności, szczególnie z powodu braku kupieckich zdolności samego Wagi. Niemniej, po zakończeniu dzieła Jakub podziękował swemu bratu „za starania i trudy podjęte w wydaniu tej długiej bazgraniny, która jeśli nie zadowoli biegłych botaników, to przynajmniej dla początkujących zwolenników flory krajowej jakąkolwiek przynieść będzie mogła korzyść, a dla mnie miłą pamiątką owych chwil błogich, tak przyjemnie na łąkach, polach, w lasach, zaroślach i kniejach spędzanych” (z listu do Antoniego z 1848 r.).

W swej daleko posuniętej pokorze i skromności profesor Waga nie docenił znaczącego wkładu, jaki wniósł do poznania krajowej flory. Przecież z jego dzieła korzystali i nadal korzystają polscy botanicy (szczególnie floryści, geografowie roślin) przy różnego rodzaju zestawieniach porównawczych i analizach zmian jakie zachodzą w naszej florze. Zatem, słusznie uczynili mieszkańcy Łomży, którzy dumni ze swego zasłużonego obywatela, uczcili jego pamięć wystawieniem w parku pomnika, patronującego temu miastu od wielu już lat.