© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   31.05.2015

Georg Seger i Barbara Urslerin, albo o tym, co wynikło ze spotkania w Kopenhadze

W XVII wieku powszechnie wierzono, że monstra ludzkie nie mają duszy. „Gdzie dusza rozumna urzędu swego odprawować nie może, tam nie mieszka, nie tam jej Bóg tworzy. I dlatego w tych monstrach, które przynajmniej do spraw przedniejszych ludzkich odprawowania nie mają, czego potrzeba, dusze nie masz ludzkiej, a jeśli jakie poruszenie mają, tedy jest dusza bestialska”, pisał Wojciech Tylkowski. O monstrach mówiono także, że są bezpłodne: „każda [istota] niedoskonała, albo monstrum jest niepłodne; muł zaś jest monstrum, bo się rodzi z natur mieszanych, toż o innych mieszanych zwierzach, bo płodność jest doskonałość, która takim nie należy”. Twierdzono wreszcie, że kobiety nie mają bród, gdyż „mają więcej wilgoci niż mężczyźni, których dymy grubsze, na dole zostają, a lżejsze do głowy zaszedłwszy we włosy się obracają, i dlatego większe włosy mają niż mężczyźni, ale też że nie mają tak mocnego mózgu ani ciepła, któreby onych dymów część odbijało ku dołowi, to jest twarzy, dlatego im broda nie rośnie”.

Niewiastę, która swoim istnieniem przeczyła wszystkim przytoczonym sądom, spotkał w 1655 roku przyszły toruński lekarz miejski Georg Seger, który przebywał w Kopenhadze. Seger studiował wówczas medycynę u Thomasa Bartholina, jednego z najwybitniejszych medyków epoki. W opublikowanym w czasopiśmie „Miscellanea curiosa sive ephemeridum medico-physicarum Germanicarum Academiæ” case study doktor Seger opisał swoje spostrzeżenia poczynione w trakcie spotkania z Barbarą Urslerin, córką Baltazara i Anny, chłopów spod Augsburga.

Urslerin, jedna z najsłynniejszych brodatych kobiet XVII stulecia, miała podówczas dwadzieścia dwa lata i odbywała wielką podróż po Europie, podczas której pokazywała się za opłatą żądnym sensacji miłośnikom kuriozów: nie tylko przedstawicielom pospólstwa i mieszczaństwa, lecz także uczonym, biskupom, książętom czy królom.

Urslerin, jak podawał Seger, miała miękkie blond kręcone włosy, które pokrywały jej twarz i ciało. Złote pukle wyrastały także z kształtnych uszu, opadając swobodnie na ramiona i plecy. Co się zaś tyczy gęstej brody, będącej jej największa ozdobą, ta spływała aż do pasa. Zgodnie z doniesieniami lekarza, kobieta była mężatką i nie miała dzieci, choć z innych relacji wiadomo, że zdążyła już urodzić syna Johannowi Michaelowi van Beckowi.

Przed Segerem Barbarę oglądali, rzecz jasna, także i inni medycy. W 1632 roku jako trzyletnią dziewczynkę badał ją lekarz żydowskiego pochodzenia Zacutus Lusitianus. Trzy lata później Urslerin stała się obiektem namysłu mistrza Segera, T. Bartholina. Dziewczynka przebywała wówczas z rodzicami na przemian raz w Belgii, raz w Danii. Jej prawdziwe imię, Augusta, właśnie wtedy zastąpiono imieniem Barbara (od łac. barbata – brodata).

Także dalsze losy Barbary były ciekawe. W dorosłym życiu regularnie odwiedzała z mężem Anglię, Francję, Danię i Szkocję, stając się bohaterką niemal wszystkich ówczesnych prac o osobliwościach ze świata natury. Po raz ostatni widziano ją w Londynie w 1668 roku, a relację z tego spotkania przedstawił na łamach „Acta Medica et Philosophica Hafniensia” duński lekarz i naturalista Oliger Jacobaeus, prywatnie zięć Bartholina.

*** 

W „Miscellaneach”, flagowej gazecie miłośników tajemnic natury, pojawiały się także doniesienia o innych brodatych niewiastach żyjących w XVII oraz XVIII wieku. Jospeph Lanzoni opisał brodatą kobietę imieniem Antonia, którą widział w maju 1684 roku. W 1731 roku kobietę z brodą, Rozynę Małgorzatę Mueller, spotkał w Dreźnie Doktor Teofil Michaelis. O jeszcze innej „muliere barbata” opowiadał uczonym czytelnikom „Miscellaneów” Doktor Georg Hoyer.