© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   08.05.2018

Imieninowa symbolika poetycka w XVIII wieku

Gdy zestawimy imieninowe dekoracje okazjonalne z XVIII w. z poezją na tę uroczystość przygotowywaną, to dochodzimy do wniosku, że w owych dekoracjach panuje swoiste, niezmienne, okolicznościowe decorum wielkiego pana, podkreślające jego odrębny status społeczny i objęty prawem dziedziczenia stan posiadania, usankcjonowany tradycją rodową, heraldyczno-historyczną. W panegiryku imieninowym zaś następują zmiany zarówno w formie, jak i stylistyce związane z oświeceniową dyskusją teoretyczną wokół poezji panegirycznej i zjawiska panegiryzmu w ogóle. Do naszych czasów przetrwał niemal jednoznacznie negatywny obraz panegiryzmu (w tym poezji imieninowej) jako przesadnej pochwały danej osoby, utwory tworzone w tym duchu zaś, zwykle związane z okolicznościową muzą domową czy pisane na uroczystości publiczne, czytane są przez pryzmat współczesnych norm i wartości kulturowych. Musimy więc wejrzeć w kod kulturowy XVII i XVIII w., aby pokazać że owa epoka panegiryczna, jak określał ją Wilhelm Bruchnalski, w rzeczywistości nie była odbierana jednoznacznie negatywnie.

Wróćmy jednak do dekoracji okazjonalnej i uroczystości imieninowych, obchodzonych od początku XVIII w. nawet do tygodnia. Charakterystyczne fety trwały zwykle trzy dni. W zachowanych opisach zwracają uwagę relacje z obchodów świąt patronalnych Branickich, którzy według cudzoziemców świętowali iście po królewsku. Marcin Matuszewicz pisał, że w 1756 r. trzy dni obchodził imieniny Jana Klemensa Branickiego, które to odprawiły się, według corocznej praktyki, z wielką wspaniałością. Pamiętnikarz na obydwa festy pisał wiersze, podobnie jak wierszopiska Drużbacka, która na powinszowanie hetmanowi imienin i w kilka dni przypadającego dnia urodzenia samej hetmanowej wielkiej wiersze pisała(s. 661):

deputatów dwóch koronnego trybunału lubelskiego wysyłani od trybunału przyjechało z powinszowaniem hetmanowi imienin, jeden duchowny, a drugi świecki deputat, i obydwa mają do hetmana oracje. Za to zaś deputat duchowny bierze w prezencie tabakierę szczerozłotą, stem czerw. zł napakowaną, a deputat świecki szablę szczerozłotą i czerw. zł pięćdziesiąt. Tandem oprócz ognia dawania na powinszowanie z armat i ręcznej strzelby przez piechotę regimentową i Węgrów z janczarami, tudzież dragonii, podczas nabożeństwa także ogień kontynuowany. Kazanie, potem obiad solenny. Po obiedzie wina głównego (wybornego) w bród, kapela, a na wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późna porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak kilka godzin państwo tym się zabawia pływaniem. Potem wieczerza i tańce.

Na trzeci zaś dzień, to jest na dzień urodzenia samej hetmanowej, jadą wszyscy na obiad do Choroszczy, o dwie mile od Białegostoku, gdzie jest dziwnie piękny pałacyk i ogród z wielkimi kanałami i różnymi batami. Tam tedy obiad bywa solenny, także z biciem armat. Po obiedzie chodzą państwo po ogrodzie. Inni batami się wożą, gdyż tam na ten dzień przez różne kaskady woda z rzeki portowej Narwy wpuszczana bywa. Potem skoro zmierzchać zacznie, iluminacja nad kanałami i w dalekiej perspektywie będącej sali zapalana bywa. A potem kosztowny fejerwerk, co wszystko po wieczerzy bywa, a po fejerwerku następują tańce i aż do dnia trwają. A tak nic nie śpiąc powracają wszyscy do Białegostoku i tam aż do obiadu śpią, a nazajutrz po tym czwartym dniu niektórzy się goście rozjeżdżają.

Imieniny Pani Branickiej, jak widzimy, obchodzono z należną jej godności oprawą. W jednym z listów pisanych w 1760 r. z Białegostoku do Warszawy przez obecnego świadka, czytamy, iż gdy kasztelan krakowski, Klemens Branicki, dziedzic Białegostoku, dawał ucztę na dzień imienin swej małżonki (Elżbiety Poniatowskiej, siostry Stanisława, późniejszego króla): Stół był zastawiony w galerii na 200 osób, w tym stole wzdłuż był kanał napełniony winem tokajskim, co niby wyobrażało morze; po tym winie pływało 24 okręcików misternie zrobionych, a na nich były pistacje, wszelkie cukry, konfitury i rozmaite łakocie. Takowe okręty zatrzymywały się przed damami siedzącymi przy stole, które podług upodobania wybierały te przyjemne towary z okrętów. Po wetach przyniesiono ogromny puchar, który niegdyś był własnością Czarneckiego, a goście czerpali nim owe tokajskie morze, które to całe morze w przeciągu pół godziny zniszczone zostało. [„Kurier Warszawki” nr 299 z 16 XII 1823, cytat za: Sensacje z dawnych lat, wyszukał i skomentował Roman Kaleta, Wrocław 1974, s. 219].

Warto podkreślić, że owe magnackie fety imieninowe i wszelkie dekoracje okazjonalne nie promowały z założenia polityczno-konsumpcyjnej elitarności, ale miały ukazywać zwykle pierwszeństwo na dworze i w kolegium senatorskim oraz w posiadaniu dóbr i informacji. Uzasadniano je tytułem i pozycją rodu w dziejach Rzeczypospolitej, a o randze magnata czy magnatki w dekoracji okazjonalnej czy całym wydarzeniu rocznicowo-imieninowym decydowały oprócz urzędu: koligacje, majątek i świetność rezydencji, pozycja na dworze królewskim i dworach obcych oraz przyjaźnie familijne i sąsiedzkie (stąd wymienianie wszystkich gości uświetniających fety). Owe przyjaźnie prezentowane były w szlacheckim „kostiumie” rodu heraldycznego i ciała politycznego.

Zwróćmy jeszcze uwagę na opis imienin z 2. poł. XVIII w.

W „Gazecie Warszawskiej” przekazano także, w jaki sposób w Lublinie 20 maja 1786 r. obchodzono oktawę imienin pani [Aleksandry Katarzyny] z Engelhardów Branickiej, hetmanowej wielkiej koronnej:

najprzód setne z harmat uderzenie ogłosiło. Nastąpił po tym wspaniały obiad u J. Pana Podhorskiego deputata Czerniechowskiego, na osób więcej 200; a stoły bardzo duże cyframi i herbami JPani hetmanowej ozdobione były, której solenizantki zdrowie przy setnym z harmat biciu od wszystkich spełnione zostało. O godzinie 6 grana była opera „Agatka” na publicznym teatrum, do którego gratis wszystkie bilety przez JPana Czerniechowskiego rozdane były. Cała sala i loże iluminowane piękny czyniły widok, a przy końcu opery okazała się w głębi teatrum cyfra JPani hetmanowej wielkiej koronnej i wszyscy aktorowie śpiewali pieśni do okoliczności stosowne. Udali się po tym do pałacu pijarskiego, którego facjata kolorowemi ozdobiona lampami, miała na środku cyfrę JPani hetmanowej wielkiej koronnej kilką otoczona kolumnami, całe zaś błonie za pałacem iluminowane było w arkady i kolumny, między którymi były herby i cyfry państwa hetmaństwa w transpariencją wyrażone, z pięknymi w wierszach napisami. Zaczęły się po tym tańce w licznej kompanii, którą przyozdobiali bytnością swoją J. Ks. Prezydent i JPan Marszałek z całym trybunałem, księżna Jeymć Generalowa ziem podolskich, księżna wojewodzicowa Mścisławska, JJ. PP. Margrabstwo Wielopolscy, JJ. PP. Obozieństwo Witosławscy, JP. Grabiańczyna starościna liwska, JPan marszałek nadworny litewski z bratem swoim, książę Jmć generał artylerii litt., JJ. PP. Generalstwo Błędowscy, JPan działyński wojewodzic kaliski, JPan Chryniewiecki lubelski; Borzęcki podstoli koronny, Głuski starosta łukowski; generał Dzierżek; Wessel starosta liwartowski; Boreyko stolnik; Karczewski szambelan J.K. Mci; Kołątay starosta trześniowski; i kilkadziesiąt dam i kilkaset zacnych obywatelów, jednych z dawna w Lublinie bawiących się, drugich z umysłu dla tej uroczystości przybyłych. O godzinie 12 z północy okazała się nowa niemniej piękna jak i pierwsza iluminacja po odległości i przy niej fajerwerk z herbami i cyframi państwa hetmaństwa wielkich koronnych, który księżna Jeymć wojewodzicowa Mścisławska zapalała. Po fajerwerku nastąpiła wieczerza, gdzie stoły były pięknie ozdobione i zastawne, u tych zaś do 300 gości mieszczących się, przy odgłosie armat i kapeli spełniali tak jako i rano zdrowie solenizantki. Gdy się zakończyła wieczerza, zaczęto na nowo tańce, które nadzwyczajną wesołością trwały aż do godziny 6 z rana. [GW nr 42, suplement z 27 maja 1786 r.]

W kontekście takich uroczystości należy interpretować pojawiające się na nich imieninowe panegiryki, wpisujące się w „okolicznościowe” kreacje „wyższego stanu”, urządzające urodziny, imieniny, śluby, pogrzeby według podręczników praktycznej magnificentii czy obcych wzorców, np. obecnych w ikonografii Wetttinów wątków apoteozy najwyższej władzy. Stąd wyrazem poszukiwań nowych rozwiązań ikonograficznych i ideowych dla apologii polskich i litewskich magantów były realizacje okazjonalne, w których szlachecka virtus pozostawała w cieniu dworskiej władzy i kultury, a zajmowany urząd przekształcał się w symbol rodowego dziedzictwa.

Jednak XVIII-wieczna poezja panegiryczna była bardzo zróżnicowana, zarówno gatunkowo, jak i pod względem lekceważenia zasady decorum w zakresie stosowanego języka i wyboru osoby chwalonej. Podkreślano, zwłaszcza w połowie XVIII w., że obdarza się pochwałami osoby niegodne, a czyni się to za pomocą amplifikacji (rozszerzenia – figura retoryczna polegająca na zastąpieniu wyrazu obszernym, szczegółowym opisem, nagromadzeniu w zamian wielu bliskoznacznych określeń) oraz zbyt rozbudowanych metafor. Owa rozbudowana metaforyka była przedmiotem krytyki epok późniejszych, jak również oświeceniowych teoretyków literatury, którzy budowali swój stosunek do panegiryku i jego teoretycznych podstaw na zasadzie sprzeciwu wobec doświadczeń epoki poprzedniej. Stanisław Konarski, opracowując reformę szkół pijarskich, zalecał (w ramach retoryki) układanie mów pochwalnych na cześć królów, bohaterów, świętych i mężów sławnych w Rzeczypospolitej, ale przestrzegał przed ich nadmierną objętością i kwiecistością stylistyczną, ażeby to lubowanie się w pochwale nie wyrodziło się w panegiryk. Poza tym podkreślał:

Powinno się zupełnie zabronić w naszych szkołach pisania panegiryków na cześć osób, choćby najgodniejszych w Rzeczypospolitej w okazji małżeństwa, pogrzebów, imienin... itp, czy to prozą czy mową wiązaną. Roi się od tych bredni, nie przynoszących zaszczytów ni sławy ojczyźnie ani też chluby szkole. Płody tego rodzaju dowodzą upadku wymowy [panegiryk należał do wymowy genus demontrativum – przyp. A.R.], a uczonym i rozsądnym krytykom oraz cudzoziemcom dają słuszny powód do nagany i śmiechu. Podobne rzeczy wymagają bardzo długiego doświadczenia i wielkiej sztuki. Ci nawet, którzy by je pisać mogli, niech się lepiej zabiorą do spraw pożyteczniejszych dla Rzeczypospolitej, ponieważ dla tego rodzaju elukubracje [utwór literacki lub inny tekst pisany z wysiłkiem i bez talentu] są całkowicie zbędne i słusznie wszędzie spotykają się z jawna naganą.[Stanisław Konarski, Ordynacje wizytacji apostolskiej dla polskiej prowincji szkół pobożnych, 1752].

Zdecydowanie ostrzej wypowiadał się na temat panegiryzmu Franciszek Ksawery Dmochowski, który w Sztuce rymotwórczej w 1788 r., odmawiał utworom tego typu miana ody (czyli poezji wysokiej) i pisał:

Precz stąd niech owe drżące rymopisy idą,
Co z hańbą Apollina, z Parnasu ohydą
Prawie nie znają w pieniach ogniem się zapalić!
Czyliż można te pisma nikczemnie pochwalić,
Gdzie nic prócz słów nie widzę i nazwiska ody:
Owe suchych rozumów jeszcze suchsze płody,
Co w wierszach swoich zwykły głosić imieniny,
Ślubne związki wychwalać, śpiewać urodziny?
Największe ich ozdoby, najpiękniejsze kwiaty,
Że z ojczystych herbarzów liczą antenaty
I zmężnego Jakuba, z nadobnej Krystyny

Wielkie na wsparcie kraju obiecują syny (s. 378–379)Podobnie wypowiadał się Tomasz Kajetan Węgierki w Liście do wierszopisów, zwracając uwagę na wynaturzenia i przekraczanie granic moralnych i zasady decorum w utworach panegirycznych:

Wszędzie nudnymi rymy jestem zarzucony:
Ten człek bez sumienia poczciwym być głosi,
Ten przedawcę ojczyny w niebiosa wynosi,
Ten, że kto za pieniądze urzędu nabędzie,
Wielbi i w zasłużonych chce go mieścić rzędzie.
Wiersz episzą, byleby czyje imieniny,
Wiersze znowu, byleby czyje urodziny,
Jeszcze wiersze, byle kto, sprzykrzywszy sam w domu,
Ślubował przy ołtarzu kaci wiedzą komu!

W podobnym tonie zabierali głos również w 2. poł. XVIII w. Franciszek Dionizy Kniaźnin, Ignacy Krasicki czy Adam Naruszewicz, podkreślając upadek twórczości panegirycznej poprzez opiewanie osób absolutnie tego niegodnych w imię doraźnych interesów piszącego. W „Monitorze” Krasicki piętnuje nie tyle sam panegiryk, ile jego stylistyczne wynaturzenie: pompatyczność, koncepta, aluzje, chronostychy, akrostychy i inne podobne często czczo żywej imaginacji płody. Wyraża więc sceptycyzm wobec barokowej tradycji panegirycznej. Ów sceptycyzm nie oznaczał jednak teoretycznoliterackiej niechęci wobec utworów pochwalnych. Stanisław Kostka Potocki i Filip Neriusz Golański próbowali w swoich traktatach dokonać swoistego normatywnego uregulowania twórczości panegirycznej, wskazując na aksjologiczną, moralną i dydaktyczną przydatność tego typu utworów. Postulowali zachowanie reguł dobrego smaku, dzięki którym utwór nie będzie kojarzony z niegodziwym pustosłowiem, a ze szlachetnym opiewaniem osób o doniosłych zasługach. Jednak mowy nie było już o herbowych antenatach, którzy (w 1. poł. XVIII w.) stanowili trzon konstrukcyjny tekstu panegirycznego, w tym imieninowego, sam zaś bohater uwidaczniał się przy tym jako ich najświatlejszy i najgodniejszy następca i przedstawiciel.

Marcin Fijałkowski w rozważaniach O geniuszu, guście, wymowie i tłumaczeniu (1790) za Antoine’em L. Thomasem wymagał od panegirysty gruntownej wiedzy na temat opisywanej osoby, a także umiejętności wartościowania ludzi. Ganił hipotezy i przypuszczenia, a dopuszczał jedynie fakty interpretowane, usytuowane we właściwym kontekście historycznym, kulturowym, społecznym i politycznym. Tak skonstruowany panegiryk nobilituje nie tylko osobę, której jest poświęcony, ale też mówcę rzetelnie przygotowanego do jego wygłoszenia. Fijałkowski pisał:

zastanawiając się nad tym, jakby pochwały wielkich ludzi pisane być miały, czy sposobem historyków lub filozofów, czyli też sposobem mówców, przywiódłszy pierwej na tę i ową stronę przyczyny, radzi, aby pisane były sposobem mówców. [...]piszący pochwałę wiedzieć naprzód dobrze powinien, jakie są powinności wodza, prawodawcy, ministra, monarchy, jakie własności filozofa, poety itd., jakie interesa publiczne narodów, ich charakter, oświecenie wieku, stan kunsztów, umiejętności, praw, rządu, co jest tylko systematem, a co stwierdziło doświadczenie i skutek; pilnie ma poznać duszę i geniusz tego, którego chwalił; pozbierać i przeniknąć przymioty jemu właściwe, wynaleźć łańcuch wiążący jego sprawy, wynalazki i myśli, rozeznać, co przejął od swojego wieku, a co do niego przydał; uważać, co czynił z nałogu, co z bojaźni nienarażenia się współczesnym; a zwłaszcza usiłować mu potrzeba wydobyć ową to myśl jego pierwotną i jedyną, jakoby zasadę wszystkich innych, które służyły do jej wyłuszczenia.

Czy te wszystkie rozważania i zalecenia teoretycznoliterackie wpłynęły na ukształtowanie panegiryku sarmackiego w XVIII w., czy jedynie pozostały w sferze pobożnych życzeń. Wszak twórczość panegiryczna rozwijała się znakomicie, w tym poezja imieninowa, która w 2. poł. XVIII w. przeżywała swój wielki rozkwit, a jeszcze w 2. poł. XVII w. była rzadkością. To dzięki upowszechniającemu się zwyczajowi wydawania imieninowych powinszowań, a zwłaszcza drukowania ich na łamach prasy – czasy oświecenia można uznać za przełomowe w tego typu twórczości. Wśród 60 tekstów poetyckich poświęconych lub dedykowanych Adamowi Kazimierzowi Czartoryskiemu aż 15 to utwory imieninowe. Na łamach „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych” w ciągu siedmiu lat (1770–1777) ukazało się ponad 40 wierszy upamiętniających imieniny w większości znanych osobistości. Nacechowane laudacyjnie utwory komponowane były w formie ody, listu i biletu poetyckiego i stanowiły szkołę nowego gustu okolicznościowej i panegirycznej muzy domowej. Miały jednak zupełnie inną symbolikę.

Znany jeszcze w XVII w. panegiryk sarmacki niósł przede wszystkim przekaz genealogiczno-historyczny. Pojawiał się przy okazji chrzcin, wesel, pogrzebów, wjazdów, towarzyszył drukom, stanowiąc część ich ramy wydawniczej. Do początku drugiej połowy XVIII w. zwyczajowo druki wyposażone były w stemmata [stemmat – kompozycja zbudowana z ryciny wyobrażającej herb oraz umieszczonego poniżej wiersza, który na różne sposoby nawiązuje do heraldycznego przedstawienia. Stemmata najczęściej zamieszczano na odwrocie stron tytułowych dawnych druków i przeważnie kierowane były do osób, które w jakiś sposób przyczyniły się do wydrukowania danej książki. Z reguły byli to patroni autora bądź możni opiekunowie drukarza i jego oficyny] oraz wierszowane lub prozatorskie dedykacje, odwołujące się do dominującej pozycji stanu szlacheckiego i istniejącej w jego obrębie nieformalnej hierarchii. Genealogia, heraldyka, prywatna historia poszczególnych rodzin pojawiały się w nich obowiązkowo, informując o statusie bohatera panegiryku. Jeszcze w latach 40. pisarze panegiryczni wykazywali dużą aktywność, a do rozwoju panegirycznej poezji sarmackiej przyczyniło się wydawanie kompendiów w postaci takich zbiorów jak Swada polska Jana Daneykowicza-Ostrowskiego czy Polak sensat w liście... Wojciecha Bystrzonowskiego, kodyfikujące oratorską formę wypowiedzi okolicznościowych. Natomiast publikacja Korony Polskiej Kaspra Niesieckiego w latach 1728–1743 z pewnością wpłynęła na spopularyzowanie i udostępnienie wiedzy na temat znaków herbowych i pochodzenia szlachty, a zwłaszcza elementów tarczy heraldycznej, będącej podstawowym źródłem inwencji dla konceptystycznych panegiryków czasów saskich. Nic więc dziwnego, że stemmatu nie zabrakło w wydanym w 1752 r. Zbiorze rytmów... Elżbiety Drużbackiej. Zbiór rytmów polskich Józefa Epifaniego Minasowicza z lat 1755–1756 poprzedzała genealogiczna pochwała, bazująca na herbie i historii rodu Kończyców-Mniszchów, a prozatorskie panegiryki genealogiczno-heraldyczne były nadal popularne, o czym świadczy trzykrotne wydanie Refleksji duchownych Karola Michała Juniewicza z 1753 r. Edycje te zaopatrzone były w wiersz stemmatyczny oraz w osobne laudacje skierowane do możnych protektorów, jak Michała Radziwiłła „Rybeńki”, Jana Platera i Heleny Ogińskiej.

Jednak tradycyjny panegiryk sarmacki w 2. poł. XVIII w. przestał istnieć, zniknął z twórczości poetów stanisławowskich, podobnie jak z druków usuwano – wcześniej obowiązkowe – wiersze stemmatyczne i panegiryczne listy dedykacyjne posiłkujące się topiką genealogiczną. Czy miała na to wpływ przedstawiona wcześniej dyskusja teoretycznoliteracka, krytycznie odnosząca się do nadużywania często legendarnego pochodzenia przodków rodów magnackich i symboliki heraldycznej? Sławomir Baczewski wskazuje, że w latach 70. klasyczny panegiryk sarmacki skoncentrowany na genealogii, heraldyce i historii rodu zniknął z szerszego obiegu społecznego, zwłaszcza w odmianie wierszowanej. Nieco żywotniejszy okazał się panegiryk prozą, który najwytrwalej utrzymywał się w postaci kazania pogrzebowego, np. kazanie na pogrzebie księżnej Jabłonowskiej z 1767 r. Podobnie jeszcze w wierszach imieninowych w latach 60. pojawia się delikatna symbolika heraldyczna, ale prawie całkowicie zanika w latach 70. na rzecz symboliki kwietnej, wyrażającej przymioty i cnoty wiązanego czy wiązanej bukietem bohaterki. Rodzi się nowy gatunek panegiryku imieninowego przejęty przez Adama Naruszewicza z literatury francuskiej (rokokowej) nazywany bukietem i wiązany z wierszowanym powinszowaniem z okazji imienin lub urodzin. Marmontel wskazywał, że bukiet to najczęściej madrygał lub piosenka. Cechą tego rodzaju poezji jest delikatność i wesoły ton. Ckliwość nie jest najbardziej pożądaną kategorią, ale jest jednak typowa dla poezji pochwalnej.

Według Sławomira Baczewskiego zanik klasycznego panegiryku sarmackiego opartego na genealogii, heraldyce i historii rodu, należy wiązać z tryumfem poetyki klasycystycznej, ale też z całkowitą kompromitacją świata ideałów mas szlacheckich w latach 17671774. Zawarte w utworach panegirycznych długie wywody o zasługach dla Rzeczypospolitej, przewagach wojennych, cnotach szlacheckich, znamienitych przodkach i mistycznych znaczeniach herbów stały się niestosowne w przestrzeni publicznej [...] wobec warszawskiej elekcji sterowanej z Petersburga, która otwarła długą i bolesną agonię Rzeczypospolitej szlacheckiej, zapoczątkowaną przez całkowite podeptanie jej ideologii.

Nic więc dziwnego, że jeszcze w 1753 r. Elżbieta Drużbacka pisze wiersze uświetniających obchody imieniny Branickich w starym stylu. Wiersz na wiązanie JW Jejmości Pani Izabeli z Poniatowskich Branickiej wojewodzinie krakowskiej, hetmanowej wielkiej koronnej jest panegirykiem liczącym 27 strof sekstynowych o erudycyjnym, podniosłym charakterze, wykorzystującym znajomość koligacji, herbów, mitologii. W utworze tym Jan Klemens Branicki jest Hektorem, Branicka zaś cudną Belloną, która z herbu Europę posiada wiedziona przez parę delfinów jak bogini do swojej rezydencji po uspokojonych przez Neptuna wodach. Po rozbudowanych, w wysokim tonie, poetyckich opisach koligacji i pochodzenia solenizantki, stawianej na piedestale chwały i sławy na równi z antycznymi bogami, następują życzenia skromnej poetki:

Teraz z bojaźnią domu twego progi
Nawiedzam oraz odpuszczenia proszę,
Że się tam mieszczę, gdzie mieszkają bogi.
Proste wiązanie Elżbiecie przynoszę.
Styl staroświecki gdzie głowę zamąci,
Dobroć go twoja nogą nie odtrąci,
Kiedy ci życzę Wielka Hetmanowa
Żyj z mężem swoim wesoła i zdrowa.
Niech się wam szczęści w komorze, w oborze,
Niech tysiąc pługów wasze grunta orze,
A ja poznawszy dobrze Izabelę
Z podłym wiązaniem do nóg się ścielę.

Podobne w metaforyce antyczno-heraldycznej są wierszowane życzenia (z 1753 r.) przeznaczone dla hetmana Klemensa, choć w swym kształcie artystycznym o wiele skromniejsze. Drużbacka w kompozycji utworu wykorzystuje etymologię imienia solenizanta: Klemens to znaczy: łaskawy i łagodny, antyczne muzy zaś pomagają jej opisać chwałę i wielkość patrona, który godny korony odbiera od Boga niezliczone łaski i życzenia od wiernej poetki:

Niech Bóg, ile kropel jest w oceanie,
Tyle łask złoży w Klemensie i Janie!
Niech póty żyje, póki płyną wody,
Póki na łąkach kwitnąc będą kwiaty,
Niech tarczą będzie Sarmatów swobody,
Niech mu czerstwości nie ubywa z laty,
Nich silnym grzbietem ojczyznę podpiera,
Niech zawsze żyje, nigdy nie umiera!

Dla porównania warto przypomnieć wiersz Franciszka Karpińskiego, napisany przed 19 listopada 1785 r., czyli dniem, w którym Izabela Branicka obchodziła swoje patronalne święto. Wiersz zatytułowany Do Pani Elżbiety z książąt Poniatowskich Branickiej, kasztelanowej krakowskiej, hetmanowej wielkiej koronnej, w dzień imienin jej Obraz Cnoty ma nowy typ obrazowania i zawiera inną symbolikę. Branicka jako ucieleśnienie Cnoty poprzez przypomnienie jej przymiotów staje się córką szczęśliwego Nieba, obdarowującą ziemski padół swoim mieszkaniem. Upostaciowione Zazdrość i Potwarz nie są w stanie zaszkodzić jej Losowi. Poeta odwołuje się do teraźniejszości, a nie do przeszłości (jak w panegirykach z 1. poł. XVIII w.) i pochodzenia bohaterki i eksponuje wyłącznie jej przymioty duchowe i wartości życia, imieniny Izabeli przypominają zaś poecie obraz jej Cnoty i skłaniają do wystosowania poetyckiego komplementu:

Pani! Imienin twoich przypomnienie
Przypomniało mi razem obraz Cnoty!
Nie masz w nim sztuki, tylko dobre chcenie –
Lepiej go twoje malują przymioty.