© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Jean Bodin – „wrodzona siła i moc ducha”

Na przełomie XVI i XVII w. w wielu krajach europejskich spierano się o to, który rodzaj rządów jest najlepszy – monarchia mieszana, w której władza jest sprawowana wspólnie przez króla i część poddanych, czy monarchia absolutna z teoretycznie nieograniczoną władzą królewską. Pytanie to interesowało szczególnie znawców państwa i prawa we Francji wstrząsanej w drugiej połowie XVI stulecia wojnami religijnymi na niespotykaną dotąd skalę. Najważniejszy głos należał do pochodzącego z Angers Jeana Bodina (1530–1596). W roku 1576 opublikował on dzieło Sześć ksiąg o Rzeczypospolitej, przy czym pod pojęciem „Rzeczpospolita” nie kryła się republika, lecz „prawo rządzenia wielu gospodarstwami rodzinnymi i tym, co jest im wspólne, z władzą suwerenną”. Mimo niezbyt przystępnej formy praca odniosła wielki sukces – do 1763 r. ukazało się 17 wydań francuskich, a do połowy XVII w. 10 wydań łacińskich, dzięki tym ostatnim dzieło mogło być czytane i komentowane w całej Europie.

W centrum uwagi Bodina znalazł się problem suwerenności, którą definiował jako „absolutną i nieustającą władzę rzeczypospolitej” czy też jako władzę „najwyższą i nie związaną prawami”. Za główny element władzy suwerennej, mieszczący w sobie wszystkie pozostałe, uznał wyłączność stanowienia prawa. Problem suwerenności połączył z rozważaniami na temat różnych ustrojów, aby pokazać, w którym z nich suwerenność jest zachowana w najdoskonalszy sposób. Analizując rządy demokratyczne, arystokratyczne i absolutne, odrzucił koncepcję rządu mieszanego, a za najlepszy uznał monarchię absolutną. Władcę określił jako wizerunek Boga, ale nie oznaczało to, że jego władza pochodziła od Boga. Była efektem przemocy, a poddani winni jej byli posłuszeństwo, nawet jeżeli uważali prawo stanowione przez monarchę za niesłuszne. Ale władza monarchy nie była nieograniczona czy – inaczej – nie była tyranią. Po pierwsze, król powinien przestrzegać zobowiązań, które na siebie przyjął, stanowiąc prawo, po drugie – powinien kierować się zasadami prawa boskiego określonego w Piśmie Świętym oraz prawa naturalnego, czyli prawa „wrodzonego każdemu z nas od początku rodzaju ludzkiego”. Koncepcje Bodina wywarły poważny wpływ na kształtowanie francuskiej monarchii absolutnej, ale warto podkreślić, że jego rozumienie pojęcia „suwerenność” zostało przyjęte także poza jej granicami, choć wykorzystano je jako uzasadnienie dla odmiennej formy rządów. W 1765 r. wybitny prawnik brytyjski William Blackstone w swoim wielkim dziele Commentaries on the Laws of England napisał: „Dopóki istnieje konstytucja angielska, możemy z całą mocą twierdzić, że władza parlamentu jest absolutna i niczym nieograniczona”.

Bodin wielokrotnie czynił odniesienia do państwa polsko-litewskiego. Niekiedy były to tylko drobne wzmianki, między innymi o obywatelstwie mieszkańców Wołoszczyzny, o którą Rzeczpospolita rywalizowała z Turcją, czy o przymierzu między szlachtą duńską a królem Zygmuntem Augustem i Lubeką wymierzonym we władcę duńskiego. Ale Rzeczpospolita – ze sprawami której Bodin zetknął się przy okazji wizyty w Paryżu posłów polskich zabiegających o objęcie tronu przez Henryka Walezego, kiedy to pełnił funkcję tłumacza z francuskiego na łacinę – służyła też jako przykład dla znacznie poważniejszych rozważań. Mieszkańców Rzeczypospolitej zaliczył – obok Szwedów, Norwegów, Duńczyków, Czechów, Węgrów, Tatarów i częściowo Anglików – do narodów północnych. Kryterium nie były oczywiście względy rasowe czy historyczne, lecz geograficzne i klimatyczne. Bodin uważał, że czynniki naturalne mają wielkie znaczenie dla kształtowania się charakteru narodowego, a przez to dla systemu politycznego poszczególnych państw. Przy okazji wierzył również, że poważny wpływ na ludzi mają gwiazdy. Nie on pierwszy i nie ostatni. „Narody północne” charakteryzowały się – jego zdaniem – wyjątkowym przywiązaniem do wolności, męstwem i wojowniczością a co za tym idzie – wytrzymałością fizyczną. Najwyżej spośród nich cenił Polaków, czyniąc następujące porównanie z Niemcami: „Polacy mówią łagodniej niż Niemcy, są też od nich bardziej cywilizowani i wytworni, choć nie oddzielają ich od siebie żadne góry”. Duże trudności sprawiła mu ocena systemu politycznego Rzeczypospolitej. Z jednej strony była królestwem, ale nie zaliczył jej do grona „prawdziwych monarchii”, takich jak Anglia, Francja czy Hiszpania. Z drugiej strony nie przypominała Danii czy Szwecji, gdzie pełnia władzy należała do arystokracji. Król polski był „pierwszym urzędnikiem rzeczypospolitej”, na co wskazywał między innymi następujący fragment przysięgi złożonej przez Henryka Walezego: „A gdybym złamał przysięgę (co oby nie nastąpiło), żaden mieszkaniec Królestwa nie będzie względem mnie zobowiązany do posłuszeństwa”. Za główne źródło ograniczenia władzy królewskiej uznał elekcyjny charakter monarchii. Po śmierci każdego monarchy suwerenność wracała do szlachty, a ta, korzystając z okazji, stopniowo odbierała królom ich uprawnienia, zostawiając tylko błyskotki w postaci monarszego splendoru.

Bodin nie był wyłącznie teoretykiem. Dostrzegł, iż Rzeczpospolita, mimo ustroju odległego od „ideału monarchii absolutnej”, nie tylko z powodzeniem odgrywała rolę mocarstwa w Europie Środkowej, ale też zapewniała swoim mieszkańcom to, czego nie był w stanie zapewnić swoim poddanym król Francji – spokój wewnętrzny. Uznał zatem, że monarchia elekcyjna jest dopuszczalna, ale pod warunkiem, że nowy władca zostanie wyposażony w pełnię suwerenności; radził także przyjęcie systemu desygnacji następcy tronu za życia króla. Nie miał natomiast problemów z określeniem suwerenności zewnętrznej Polski: „Niemniej jednak jest rzeczą bezsporną, że królowie Polski nigdy w niczym nie byli zależni od Cesarstwa. Toteż Niemcy nigdy do tego nie pretendowali, lecz przeciwnie, Polacy zdobyli część Śląska i suwerenność nad Prusami”.

Jeśli chodzi o interesujący wielu obcokrajowców ustrój społeczny Rzeczypospolitej, to oceniał go pozytywnie. Akceptował istnienie licznej warstwy szlacheckiej, ponieważ ograniczała ona dążenie władcy do tyranii. Także zależność chłopów od szlachty nie stanowiła dla niego problemu. „Lud” traktował jako element anarchistyczny, gotowy w każdej chwili zniszczyć porządek społeczno-polityczny. W takiej sytuacji kontrola nad nim była pożądaną rzeczą. Z uznaniem natomiast wyrażał się o pozycji prawnej Żydów: „Większe niż gdziekolwiek na świecie są przywileje Żydów w Polsce i na Litwie”. Końcowa ocena Rzeczypospolitej, podobnie jak „ludów Północy”, wypadła bardzo pozytywnie: „Posiadają [one] jakąś wrodzoną siłę i moc ducha, która nie zniosłaby tego rodzaju niewoli [tyranii], a mimo to królowie Anglii, Polski… mają o wiele więcej splendoru niż władcy Francji i Włoch i w znacznie większym stopniu niż nasi zachowują swój majestat”. Przypomnijmy, Polaków stawiał najwyżej spośród wszystkich „ludów Północy”. Trzeba będzie ponad 200 lat, Konstytucji 3 maja i geniuszu Edmunda Burke’a, aby Polacy znów przedstawiani byli jako wzór dla całej Europy.