© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   18.12.2017

Kawaler de Beaujeu o Janie Sobieskim

W 1698 r. ukazały się w Amsterdamie wspomnienia z Polski kawalera de Beaujeu (Memoires du Chevalier de Beaujeu), rok później zaś uszczypliwe Les Anectodes de Pologne […]. Być może napisała je ta sama osoba - François Paulin Dalairac, długoletni dworzanin u króla Jana III. Kwestii tej tutaj nie rozstrzygniemy, więc poprzestaniemy na przybliżeniu sylwetki Jana Sobieskiego takiego, jakim widział go kawaler de Beaujeu i jaki został przełożony na język polski. Jak sam podaje, autor wspomnień przybył do Polski w 1679 r. i zastał Jana III w toku poszukiwań sojusznika przeciw Osmanom. Swoje wspomnienia napisał jednak z perspektywy wielu lat i mógł dokonać oceny króla, często formułując całkiem trafne sądy o jego pozycji w państwie.

Francuz sporo uwagi poświęca instytucjom państwowym Rzeczypospolitej, chcąc przybliżyć rodakom funkcjonowanie tego dziwnego dla nich kraju. Chętnie zestawia też pozycję króla i dożywotnich urzędników, wskazując na ograniczenia władzy monarszej. Zestawiając kompetencje sądowe marszałka wielkiego koronnego i króla, przyznaje większą swobodę działania urzędnikowi. W tej sytuacji, pisząc o Janie Sobieskim i jego wyborze, stwierdza nawet: „Nic też dziwnego, że panujący obecnie król długo walczył ze sobą, zanim się na elekcję zgodził i ustąpił nareszcie po licznych prośbach i nastawaniach Rzeczypospolitej, popartych przełożeniami królowej. Był on poprzednio wielkim marszałkiem i wielkim hetmanem jednocześnie, a tym samym władcą wszechwładnym Królestwa, potężniejszym, aniżeli był nim następnie”.

Ciekawe to zdanie możemy zestawić z opisem sytuacji, której de Beaujeu był świadkiem, jak to król daremnie wzywał do swego boku marszałka wielkiego koronnego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Urzędnik ten – bądź jego zastępca, marszałek nadworny – powinien asystować królowi we wszelkich uroczystościach publicznych. Tymczasem opozycyjny wobec króla marszałek nie zjawił się przy boku pańskim w kościele na święto Bożego Ciała w 1680 r. Jak zanotował de Beaujeu, „na pierwsze wezwanie marszałek dał wymijającą odpowiedź, lecz na powtórne naleganie polecił odpowiedzieć królowi, aby sobie przypomniał, że będąc sam wielkim marszałkiem za panowania króla Michała, nie lepiej pełnił swą powinność”.

Na obu przykładach francuski pamiętnikarz doskonale zaprezentował pozycję dożywotnich urzędników Rzeczypospolitej wobec jej króla, którego mogli jawnie wręcz lekceważyć. Oczywiście nie możemy zgodzić się ze zdaniem, że Jan Sobieski wahał się przed przyjęciem korony – której rzeczywiście pożądał – ale też i nie zawadzi przypomnieć, że nie chcąc rozstawać się z władzą hetmańską, prawie dwa lata zwlekał z koronacją.

Niemniej, porównując ustrój polski do weneckiego, de Beaujeu stwierdza, że król ma większą władzę niż doża, jako że jest jedynym szafarzem wszelkich łask i beneficjów. Co więcej, otacza go wielki splendor, w którym Polacy bardzo się kochają. Jan Sobieski był nieodrodnym synem swego narodu i de Beaujeu zauważył towarzyszący mu przepych. Wspomniał nawet audiencję, jakiej jeszcze jako hetman udzielił Sobieski posłowi tureckiemu, zmierzającemu w 1673 r. do króla Michała. Przyjęty przez wodza polskiego w namiocie, w gronie licznych oficerów i asystującej w pobliżu husarii, Turek miał tak przerazić się świetnością i potęgą Polaków, że przeczuł już jakoby nadchodzącą klęskę.

De Beaujeu zauważył też, że już jako król Jan III zadbał dodatkowo o wzmocnienie świetności swego dworu, zaciągając na własny koszt cztery dodatkowe kompanie do gwardii królewskiej. Dwie z nich złożone były z Turków, Mołdawian i Wołochów, którzy bądź zdezerterowali, bądź dostawszy się do niewoli polskiej, przyjęli tutaj służbę. Kompanie te uzbrojone i umundurowane były na wzór janczarów, co nieco dziwiło czy nawet śmieszyło Francuza. Pisał on, iż miał król „kompanią janczarów, ubraną na wzór sułtańskiej w turbany białe, noszone podczas większych uroczystości, nadto w suknie zielone, obuwie tureckie i inne dziwactwa” (podobnie oceniał wygląd drugiej kompanii). Oprócz tego Jan III miał 30 Szwajcarów, wzorowanych na gwardii szwajcarskiej Ludwika XIV oraz kompanię rodowitych Węgrów.

W opisie cudzoziemskich jednostek gwardyjskich Jana III widzimy przede wszystkim zamiłowanie króla do wojska, jak też uleganie urokom Orientu. Śmieszące Francuza oddziały janczarów odpowiadały upodobaniom Sobieskiego i zapowiadały coraz większą orientalizację polskiego sarmatyzmu (której torowały drogę liczne łupy wojenne pozyskiwane przez Jana III i jego podkomendnych).

Skoro mowa o wojsku, to trzeba też zaznaczyć, iż kawaler de Beaujeu nie pominął militarnych talentów i sukcesów Jana III. Wspominał jeszcze jego czasy hetmańskie, kiedy to Sobieski powstrzymywał zapędy Turków, a nawet odniósł nad nimi znaczne zwycięstwo pod Chocimiem. Opisał przy tym sposób dowodzenia Sobieskiego, który zdecydował się odciąć Turkom drogę odwrotu i w przeddzień bitwy skłonił Mołdawian i Wołochów do porzucenia swych osmańskich zwierzchników. Samą bitwą kierował ze wzgórza, pilnując przebiegu walk. Co prawda błędnie dodał, że niedołęstwo króla i spory wewnętrzne zmarnowały to zwycięstwo i zmusiły Polskę do zawarcia niekorzystnego układu pokojowego, narzucającego nam haracz na rzecz sułtana. Doszło do tego oczywiście nie po, ale rok przed zwycięstwem chocimskim. Słusznie natomiast chwali późniejsze starania Jana III, który zmierzał do odzyskania strat. Francuz przypomina zimową kampanię 1674/1675 r., kiedy to król został z wojskiem na Ukrainie, a także zmagania pod Żurawnem. Zdaniem de Beaujeu przyniosły one sukces Polsce, zmuszając Turków do rezygnacji z haraczu (jakkolwiek niewiele więcej udało się uzyskać).

Nasz pamiętnikarz zwracał też uwagę na stałe dążenie króla do odzyskania reszty strat i jego poszukiwanie sojuszników do wszczęcia wojny przeciw Osmanom. Na ten temat miał wypowiedzieć się senat wiosną 1680 r., ale – jak zauważył de Beaujeu – spory i różne niesnaski tak pochłonęły senatorów, że nie zdołali oni zająć się głównym tematem obrad.

De Beaujeu ukazuje też Jana III na sejmie – zdążył m.in. przyjechać na zakończenie zerwanego sejmu w 1681 r. Słusznie pisząc o tym, iż król musiał być obecny cały czas w ciągu narad, dodał, że Jan III znalazł sposób na znalezienie chwili wytchnienia. Otóż zawieszał on obrady na kilka godzin, by móc zjeść obiad bądź odpocząć nieco w swoim gabinecie.

Z pamiętników de Beaujeu dowiadujemy się też o niechęci Jana III do przebywania w Warszawie. Wspomina o zakupieniu przez króla Wilanowa za pośrednictwem Marka Matczyńskiego (i przy okazji mówi o szybkiej karierze tego wiernego towarzysza Sobieskiego, do którego król miał pełne zaufanie). Jan III zdecydowanie najczęściej przebywał wszakże w swoich dobrach na Rusi, skąd przyjeżdżał na sejmy i ważne uroczystości do Warszawy. Podróż zimą 1680 r. dała Francuzowi możność zobaczyć, jak po spadnięciu śniegu cały dwór przesiadł się do sań. Przy okazji poznaliśmy też taktykę polityczną króla. Gdy ten zmierzał do Warszawy, w Górze Kalwarii oczekiwał go biskup poznański, życzący sobie awansu do Krakowa. Jako że Jan III nie chciał mu dać tej nominacji, ominął Kalwarię i przybył do Warszawy przed biskupem. Niestety ten odwdzięczył się, grzmiąc na radzie senatu przeciw królowi, iż sprzedaje urzędy i pragnie wprowadzenia dziedziczenia tronu. Jan III musiał się więc publicznie wyrzec ponownie wszelkich pomysłów godzących w wolną elekcję. Król został w Warszawie, gdyż żona urodziła mu właśnie kolejnego syna (Konstatnego – w maju 1680 r.) i przyjął przy okazji poselstwo moskiewskie. Gdy jednak tylko mógł, szybko wyjeżdżał znów na Ruś (jak po zerwanym sejmie 1681 r.).

Wspominając o dochodach i majątkach króla, de Beaujeu pisze, iż pochodził Jan III z rzędu bogatych rodów, mających swe główne majętności na Rusi – zaliczył tu również Koniecpolskich, Potockich i (nieco na wyrost) Jabłonowskich. Zauważył też, że szlachta pilnie dbała, by król nie miał żadnych posiadłości oprócz królewszczyzn, ale w przypadku Jana III i w uznaniu jego zasług pozwoliła mu nawet zatrzymać dochodowe starostwa, które dzierżył jeszcze przed elekcją. Do dochodów królewskich de Beaujeu zalicza również saliny, wspominając wszakże, że Jan III musiał co roku wydawać szlachcie 16 tys. beczek soli po cenie kosztu. Pozostałe wydobycie było wszakże źródłem niemałych przychodów monarchy.

Dodajmy na zakończenie ciekawą uwagę, jaką poczynił de Beaujeu o przodkach królewskich. Oczywiście wspomniał ich – w tym głównie hetmana Stanisława Żółkiewskiego i ojca króla, Jakuba Sobieskiego – ale z charakterystycznym komentarzem. Otóż zaznaczył, że wylicza ich z obowiązku, gdyż „osobiste zasługi czynią poznanie przodków jego obojętnym”. Interesujące to spostrzeżenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę zamiłowanie ludzi baroku do genealogii i podkreślania własnej świetności za pomocą rozległych i starodawnych koligacji rodzinnych.

Czytając wspomnienia kawalera de Beaujeu, musimy wyszukiwać uwag dotyczących Jana III wśród wielu bardzo ciekawych opisów ustroju i obyczajów polskich. Niemniej, trud się opłaca, gdyż francuski pamiętnikarz przekazał nam wiele cennych i z reguły sprawdzonych informacji na temat pogromcy Turków.

Omawiany tekst: Pamiętniki kawalera de Beaujeu, przeł. Alexander Kraushar, Kraków 1883.