© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   17.02.2016

Królewna z Golubia – Dobrzynia

Zamek w Golubiu – Dobrzyniu, leżący na szlaku na Toruń i Brodnicę, ongiś strzegł granicy państwa krzyżackiego od strony Ziemi Dobrzyńskiej i Mazowsza. Wielokrotnie przebudowywany i remontowany, zachował niespotykane gdzie indziej detale, jak np. końskie schody, dzięki którym rycerze mogli wjeżdżać w pełnych zbrojach bezpośrednio do budynku i dzięki odpowiedniemu urządzeniu (dźwigowi) wygodnie zsiadać z koni i na nie wsiadać.

Nad zamkiem sprawuje stałą pieczę duch dobrotliwy, życzliwy ludziom, pojawiający się na krużgankach, murach i w ogrodzie. Jest to zjawa królewny Anny Wazówny (1568 – 1625), infantki Szwecji i Polski, córki Katarzyny Jagiellonki i siostry Zygmunta III Wazy. Ukazuje się nocą, w białej luźnej szacie przybranej perłami, w królewskim diademie na głowie, snując się po komnatach (w których otwiera okna i spogląda w dal), spacerując po krużgankach, wreszcie odwiedzając ogród niczym troskliwy ogrodnik. Odnosi się wrażenie, jakby okiem gospodarza doglądała zamku i sprawdzała jego stan.

Królewska siostra objęła nadane jej przez Zygmunta III starostwa – brodnickie (1604) i golubskie (1611) – wraz z tamtejszymi zamkami, w których spędziła wiele lat, prowadząc tam działalność budowlaną. Zamek golubski z krzyżackiej warowni przebudowano na wspaniałą  renesansową rezydencję, której uroku dodawały piękne włoskie ogrody, założone przez Wazównę. Ta luterańska królewna, choć nie brakowało jej urody ani osobistego czaru, za mąż jednak nie wyszła, lecz pasjonowała się nauką i szerzeniem wiedzy. Starannie wykształcona (znała pięć języków: polski, szwedzki, niemiecki, francuski i łacinę), wybitnie inteligentna i utalentowana, oddała się poważnym studiom i badaniom przyrodniczym. Podobne pasje (nieobce Jagiellonom i polskim Wazom) miały swoje głębokie uzasadnienie w nieuleczalnej i ciężkiej chorobie królewny (wrodzone wgniecenie podstawy czaszki): Anna, szukając niejako dla siebie ratunku, założyła w Golubiu ogród botaniczny, gdzie hodowała rzadkie lecznicze rośliny, ułożyła zielnik, wsparła finansowo pośmiertne wydanie herbarza Szymona Syreniusza oraz edycję katalogu roślin Gabriela Joannicego (obaj autorzy zadedykowali swe dzieła oczywiście królewnie). Wazówna sama, po żmudnych doświadczeniach, przygotowywała lekarstwa (warzyła ziołowe odwary i ucierała maści), a jej apteka stała się słynna. Według współczesnych świadectw „tu zioła lecznicze stały otworem dla chorego, żywność dla głodnego... Mała izba, składnica środków leczniczych, każdy zapas żywności... były publiczne”.

Dobra i miłosierna dla swych poddanych pani, po śmierci także czuwała nad swoim zamkiem i jego mieszkańcami. Podobno to ona wyprowadziła tajnymi lochami, korytarzem wydrążonym pod rzeką Drwęcą, ludzi niewinnie uwięzionych przez Szwedów podczas „Potopu”. Po ucieczce więźniów loch zawalił się, grzebiąc wielu żołnierzy szwedzkich. Być może, to ona wielokrotnie płoszyła rabusiów, ograbiających niszczejące, zdewastowane przez najeźdźców  zamczysko...