© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   23.12.2022

Lazurowy jedwab i szare sukno. Kilka słów o tkaninach kupowanych przez młodych podróżników epoki baroku

We Lwowie XVII i XVIII wieku sklepy bławatne kusiły klientów ofertą różnorodnych tkanin. Szlachta i magnateria mogła znaleźć tam zarówno niezbędne na co dzień proste sukna wyrabiane na ziemiach Rzeczypospolitej, jak i lśniące luksusowe materiały sprowadzane z włoskich lub francuskich manufaktur i z Dalekiego Wschodu. W sklepie wywodzącego się ze znanego mieszczańskiego rodu Stanisława Wilczka we Lwowie w 1659 r. można było znaleźć tanie śląskie lub krakowskie płótno, droższe płótna szwabskie, adamaszkowe obrusy oraz szereg importowanych tkanin o wschodniej proweniencji jak bagazja, saja czy musułbas. Miejscowe elegantki kupowały tam koralowe i lazurowe pończochy. Odwiedzający skład Wilczka lwowianie mogli nabyć o wiele bardziej kosztowne zagraniczne towary takie jak francuskie rękawice i pończochy, mieniący się różnymi kolorami jedwab lub weneckie złote i srebrne nici oraz włoskie czarne plecionki niezbędne do wykończenia wyrafinowanych i lśniących od złota strojów. W epoce baroku podobnych sprawunków można było również dokonać w kramach Ormian, którzy zwozili do miasta bele luksusowych tkanin. W XVIII stuleciu we Lwowie działał choćby skład Nikorowiczów, który specjalizował się w prowadzonym na wielką skalę handlu wyrobami pochodzącymi ze Wschodu. Z wielkim zaangażowaniem kierował nim Ormianin, sekretarz królewski Grzegorz Nikorowicz, który w 1746 r. na zlecenie króla Augusta III odbył podróż do Persji, aby zakupić tamtejsze kosztowne tkaniny. Szlachta i magnateria, ceniąca sobie kolorowe żupany i kontusze, mogła tam wybierać wśród wielu kolorów atłasu. Wiosną 1764 r. kupiec wysłał do Warszawy między innymi atłas biały, porcelanowy, szafirowo-liliowy, zielono-biały, w złote kwiaty oraz papuzi – czyli w kolorze żółtozielonym – z dodatkiem bieli.

W tkaniny niezbędne do uszycia podróżnych strojów zaopatrywali się w podobnych składach szlachcice i magnaci wyruszający w epoce króla Jana III oraz w czasach saskich do Paryża lub Rzymu. Wyprawa taka niosła za sobą szereg wymogów co do ubioru, które wynikały z niebezpieczeństw grożących kiesie podróżnego. Wiele interesujących i barwnych wzmianek o pułapkach czyhających na klientów przy zakupie tkanin i sprawianiu odpowiednich strojów przynoszą źródła związane z podróżami edukacyjnymi, grand tour, młodych polskich szlachciców i magnatów, którzy wyruszali właśnie w tym czasie na zachód Europy. Zwykle jeszcze w Rzeczypospolitej podróżni zapobiegliwie kupowali zapas dobrego płótna, które mogli później wykorzystać do uszycia podstawowych elementów garderoby. Tak właśnie szlachcice zmierzający do Pragi lub Berlina i Drezna wykorzystywali choćby pobyt we Wrocławiu – był on okazją do zaopatrzenia się w dobrej jakości tamtejsze płótno i zamówienie u miejscowego krawca kilku lub kilkunastu koszul, co pozwalało oszczędzić na późniejszym etapie podróży. Już na samym początku wojażu niezbędne było choćby solidne okrycie wierzchnie, płaszcz stanowiący ochronę przed kurzem, zimnem i warunkami panującymi w niecieszących się zwykle dobrą opinią przydrożnych gospodach.

Przekroczenie granic wiązało się zazwyczaj ze zmianą narodowego polskiego stroju na ubiór zgodny z wymogami mody zachodnioeuropejskiej. Szlachcic odkładał więc barwny żupan i kontusz z ozdobnym, orientalnym pasem  i przywdziewał zestaw obowiązujący w akademiach i na dworach całej ówczesnej Europy – wykonany z kosztownych tkanin, zdobiony haftami szustokor (justaucorps), dopasowaną do niego wzorzystą kamizelę oraz wąskie, krótkie spodnie. Podróżny kufer musiał pomieścić również szereg niezbędnych akcesoriów każdego eleganta takich jak bujna peruka, koronkowy krawat, białe lub kolorowe pończochy oraz zdobione klamrą pantofle. Przybywający do Paryża Ludwika XIV młodzieńcy nieustannie uzupełniali paradne stroje, co wiązało się z kupowaniem najmodniejszych tkanin i regularnymi wizytami u paryskich krawców. Na podobne pokusy wystawieni byli zresztą nie tylko młodzieńcy nad Sekwaną. Młody podkomorzyc inowrocławski Jan Tuczyński, który studiował pod opieką księdza Kazimierza Steczewicza, w 1654 r. w niewielkim Ingolstadt kompletując swój strój, nabywał różnorodne tkaniny – lazurowy, pomarańczowy, czerwony i czarny jedwab, aksamit, tabin, kitajkę, barchan oraz płótno – a także guzy i guziki, haftki i galony niezbędne do obszycia sukien. Zaledwie kilkanaście lat wcześniej w tym samym mieście pod opieką Szymona Naruszewicza odbywał naukę Jan Ługowski, który zaopatrywał się w materiały takie jak jedwab, aksamit, adamaszek, kitajka, tercynela czy holenderskie płótno oraz dodatki – srebrne koronki i karmazynowe wstążki. Dla przebywającego pod koniec XVI wieku w kolegium jezuitów w Monachium młodego Stanisława Lubomirskiego kupowano zaś na paradne stroje, pomarańczowy, brunatny i czarny aksamit oraz ceglasty i goździkowy atłas.

Należy pamiętać, iż rezydujący w Paryżu lub Rzymie młodzi szlachcice i magnaci dbali o odpowiednie odzienie najętej na miejscu służby, co również wiązało się z zakupami i starannym dobieraniem tkanin. W 1682 r. hetman Stanisław Jabłonowski polecał guwernerowi wyjeżdżających właśnie w daleką podróż synów, aby sprawili „Lokajom i woźnicy czerwoną liberią z jedwabnym galonem czarnym, pomarańczowym i białym”. Już po przybyciu na miejsce i wynajęciu gospody zlecano także czasem odpowiednie przygotowanie reprezentacyjnego wnętrza na dłuższy postój, co oznaczało zakup tkanin i obicie nimi ścian. Tak właśnie postąpił opiekun młodego księcia Aleksandra Janusza Zasławskiego-Ostrogskiego, syna Władysława Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego i Katarzyny Sobieskiej 2o voto Radziwiłłowej, Kazimierz Jan Woysznarowicz, który w latach 1667–1669 sprawował opiekę nad podróżującym do Paryża i Rzymu młodzieńcem.

W latach 1693–1696 za granicami Rzeczypospolitej pobierał edukację młody starościc lwowski, Franciszek Cetner (1675–1732). Szczęśliwie zachowane spisy jego podróżnych wydatków pozwalają odtworzyć listę tkanin zakupionych dla młodzieńca oraz koszty związane z koniecznością dostosowania garderoby do najnowszej francuskiej mody. Już w drodze do Paryża, podczas krótkiego pobytu w Gdańsku, szlachcic nabył płótno, z którego krawiec uszył kilkanaście przydatnych w późniejszych miesiącach wojażu białych koszul oraz płaszcz. Dla młodzieńca sprawiono ponadto kilka ubiorów związanych z planowaną długą podróżą i jej niedogodnościami – podróżne trzewiki, buty i krawaty – a także zakupiono kilka łokci wytwornej francuskiej koronki. Po przybyciu do Paryża każdy młody szlachcic regularnie odwiedzał tamtejsze składy tkanin i dbał o skompletowanie odpowiednio paradnej garderoby, a kolejne takie zakupy miały nie tylko charakter utylitarny, lecz wynikały także z chęci i konieczności podążania za aktualnie panującą modą. Skomponowany z odpowiednich tkanin i dodatków strój podkreślał status i prestiż młodzieńca, z czego zdawali sobie sprawę kolejni podróżni, którzy przybywali nad Sekwanę i na dwór Ludwika XIV. Dla Franciszka Cetnera w Paryżu kupowano zatem czasem zwykłe, dobrej jakości szare sukno, ale w spisie jego wydatków figuruje również delikatny muślin, kosztowny adamaszek i wytworna włoska tafta. Na tle luksusowych tkanin doskonale musiały prezentować się inne ówczesne zakupy młodzieńca – złote guziki i nici, białe delikatne koronki czy efektowny galon oraz frędzle.

Wiele lat później, w latach 20. XVIII wieku w podobny edukacyjny wojaż po Europie wyruszył syn Franciszka, młody starosta kamionecki Jan Cetner, i towarzyszący mu kuzyn, kasztelanic wołyński, Antoni Józef Cetner. Młodzieńcy również pozostawili staranne spisy wydatków, które pozwalają na przybliżenie ich wizyt w sklepach bławatnych Paryża i Rzymu oraz typów tkanin nabywanych w trakcie całej podróży. Dla młodych szlachciców kupowano więc zarówno zwykłe sukno, bawełnę i flanelę, jak i muślin, drogiet, grodetur czy jedwab, z których wkrótce powstawały kolejne suknie. Warto dodać, iż zakupiono specjalny, zamykany na kłódki sepet, który miał pomieścić wykwintne stroje młodzieńców – nic dziwnego, skoro znalazła się wśród nich suknia zdobiona złotą hiszpańską koronką.

Nadążanie za modą było nie tylko kaprysem, lecz także koniecznością dla młodych bywalców europejskich dworów. Miewało jednak czasem groźne konsekwencje. U jednego ze znakomitych paryskich krawców zadłużył się znacznie przyrodni brat Elżbiety Sieniawskiej, późniejszy wojewoda czernihowski, Józef Lubomirski – nie powstrzymało go to jednak przed kolejnymi zakupami. Lubomirski nabywał nad Sekwaną jedwab, aksamit i dobrej jakości tkaniny wełniane, nie zapominał również o tuzinach złotych guzików do strojów, które miały wkrótce powstać. Podobne nabytki znacznie obciążały podróżne finanse, o czym przekonał się choćby młody starosta chełmski Seweryn Rzewuski, który zamarzył w Paryżu o szkarłatnej sukni zdobionej piękną hiszpańską koronką. Gdy nadchodził czas powrotu do Rzeczypospolitej, paryskie stroje, uszyte z lśniącego jedwabiu lub miękkiego aksamitu, starannie pakowano do podróżnych kufrów – z pewnością budziły one podziw na rodzinnym dworze. Echa dawnej świetności można dziś uchwycić jedynie dzięki zapiskom w inwentarzach i portretach dawnych podróżników; na powstałych w czasie pobytu nad Sekwaną lub Tybrem płótnach nadal miękko układają się i lśnią tkaniny zakupione w tamtejszych sklepach bławatnych.