© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   11.12.2013

Lisowczycy – fakty i mity. Sława elearów

W kwestiach oceny lisowczyków rzadko przytacza się ich własny punkt widzenia, warto zatem rozpocząć od oddania głosu tym, o których mowa. Można zatem w tym miejscu zacytować mowę, którą w 1620 r. przed wyjściem na Śląsk wygłosił pułkownik Jarosz Kleczkowski, dokonując prezentacji lisowczyków. Przedstawił w niej swych podkomendnych w społecznych realiach Rzeczypospolitej jako specyficznych najemników, których podstawą utrzymania jest wojna. Żalił się, że mimo licznych trudów, ojczyzna zabroniła im wytchnienia, przypomniał zasługi oddane w czasie dymitriad i wyprawy pod Humienne, za którą to wojsko nie dostało obiecywanej zapłaty. Ciekawy sąd Kleczkowski wypowiedział na temat szlachty i jej postawy: A upominającym się [lisowczykom o zapłatę] wojskom świeżym, na obronę granic ojczystych zebranym, położywszy jeszcze nad to pospolite ruszenie uchwalają, które na ostatni tylko upadek zachowuje sobie Ojczyzna, jakoby jakich wyrodków z Ojczyzny wychodzić przymuszają. Nie nowina to wprawdzie, że ludzie rycerscy, lubo to z przyrodzenia pokoju nie cierpiący, chlebów sobie dostawają szablą, ale to dziwna, gdy bracia, jednej Matki synowie wzajem się znosić usiłują. W głodny rok pies psa kąsa. Według słów swego wodza lisowczycy nie chcieli rozlewu bratniej krwi. Nie mając się czym żywić i nie znajdując wdzięczności w ojczyźnie, postanowili więc wyjść na służbę cesarza.

Wielkim piewcą czynów wojennych lisowczyków był ich kapelan Wojciech z Konojad Dębołęcki, autor dzieła Przewagi elearów polskich, co ich niegdy lisowczykami zwano. Ukazał on lisowczyków jako bezinteresownych obrońców wiary katolickiej, którzy w jej obronie walczyli zarówno z prawosławną Moskwą, jak i protestantami na Śląsku i w Rzeszy.

Z wielkim uznaniem o dowódcach lisowczyków wypowiadał się również Szymon Starowolski, który w swoich Wojownikach sarmackich wymienił: Aleksandra Lisowskiego, Walentego Rogawskiego, Jarosza Kleczkowskiego, Stanisława Rusinowskiego, Stanisława Strojnowskiego, Idziego Kalinowskiego i Mikołaja Moczarskiego (Mocarskiego). Wszyscy oni przedstawieni są jako wyśmienici i odważni żołnierze, a także zdolni dowódcy prowadzący do walki świetnie przygotowaną i wyszkoloną formację.

Z okresu kampanii Albrechta Wallensteina z lat 1631–1632 zachowały się listy, w których cesarski generalissimus pisze, że do podjęcia dalszych działań lekka jazda z Polski jest mu niezbędna. Podkreślał rolę lisowczyków (zwanych po niemiecku: die Cosacken) w prowadzeniu rozpoznania, szarpaniu sił przeciwnika i zdobywaniu aprowizacji dla własnych wojsk, przy jednoczesnym utrudnianiu jej nieprzyjacielowi. Zwłaszcza w okresach jesienno-zimowych, kiedy działania głównych wojsk zamierały, tego typu inicjatywa dawała faktycznie armii cesarskiej sporą przewagę.    

Nie brakło również i druków ulotnych sławiących wkład lisowczyków w dzieło rekatolizacji krajów cesarskich w dobie wojny trzydziestoletniej. Stanowią one przykład sowizdrzalskiej literatury o zabarwieniu propagandowym. Jako takie musiały jednak wywierać wpływ na wyobraźnię ówczesnych. Były to: Nowe nowiny z Czech, z Tatar y z Węgier przy tym rewokacja Xiążęcia Saskiego autorstwa Jana Zrzenczyckiego wydane trzykrotnie w latach 1619–1620 oraz jeszcze popularniejsza, anonimowa Pieśń O cnych Lisowskich Kozakach Abo Pogrom Czechów i Kalwinistów przez Lisowczyki Roku Pańskiego 1620. Jeszcze bardziej dobitnie do gustu prostego ludu przemawiał zaś: List o Lisowczykach. Do D.[oktror] Martyn Luter od Śląskich i Czeskich Efangelikow przez Xiąd (sic!) Nikiel Habsbert Minister ferii Dei Zboru Wrocławskiego z Niemieckiego na Polskiego przełożony. Jest to typowa literatura sowizdrzalska. Napisany wierszem, w tonie paszkwilanckim, niestroniący od wulgaryzmów tekst jest niby-skargą luterańskiego ministra z Wrocławia do Marcina Lutra na brutalne postępki, których lisowczycy dopuszczali się wobec różnowierców na Śląsku. Anonimowy autor, w którym część badaczy widzi jakiegoś jezuickiego polemistę, opisuje wydarzenie, które miało miejsce we Wrocławiu, gdzie lisowczycy: fnet list do Doktor nasz Her Martyn Luter napisali y w pludra mu [ministrowi] za tym okazyem przesłania listu włożyli: Lisowczykofie potym procha zapalili, nasz prost z listem do nieba iak Heliasz na ognistego woza wleciał.

Sława czy niesława, jak była udziałem lisowczyków, jest niezwykle barwna. A nie od dziś przecież wiadomo, że barwne osobowości zawsze budzić będą kontrowersje.