© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   04.10.2016

Maria Karolina Sobieska, diuszesa de Bouillon

Maria Karolina (Charlotta), która w dokumentach spisanych ręką ojca nosi imiona: Maria Aleksandra Zofia Elżbieta Karolina Ludwika Jadwiga Katarzyna, urodziła się 26 listopada 1697 roku. Podczas najgorętszej walki politycznej, gdy całą rodzinę Sobieskich, a w szczególności królewicza Jakuba atakowano bez pardonu, królewiczowa nosiła pod sercem dziecko. Królowa Maria Kazimiera, pełna wiary w sukces syna, pisała do niej, że zostanie ono ukoronowane w łonie synowej. Jednak elekcja skończyła się klęską rodziny i jesienią Jadwiga Elżbieta wróciła do Oławy, gdzie na świat przyszła kolejna córka, choć wszyscy oczekiwali syna. Rodzicami chrzestnymi „królewnisi”, jak nazywano córkę królewicza, zostały cesarzowa Eleonora, Karolina z Piastów księżna holsztyńska, królewicz Konstanty i nowy król Polski August II.

Królowa pragnęła zobaczyć wnuczkę i proponowała, by Jadwiga Elżbieta przybyła wraz z nią na Ruś, a potem, gdy zaplanowano wyjazd Marii Kazimiery, ona sama chciała odwiedzić Oławę, by ujrzeć najmłodszą latorośl swego syna. Ostatecznie jednak do spotkania nie doszło, a babka i wnuczka nie zobaczyły się nigdy.

Maria Karolina rosła w Oławie wraz z młodszą o pięć lat Marią Klementyną. O ich wzajemnych relacjach wiadomo niewiele, choć korespondencja zamężnej już Marii Klementyny poświadcza, że była do obu starszych sióstr – Marii Kazimiery i Marii Karoliny – bardzo przywiązana. Średnia „królewnisia” wyrosła na osóbkę pełną uporu, niezależną i nieskłonną, by zabiegać o sympatię otoczenia, a zwłaszcza o uwagę surowego i pełnego dystansu ojca. Życia w Oławie z pewnością nie dało się porównać z atrakcjami, jakie stały się udziałem najstarszej siostry – Marii Kazimiery, która wraz z babką wyjechała do Rzymu. Natomiast Maria Karolina towarzyszyła matce w podróżach do Wiednia i Baden, gdzie miała okazję poznać swoich krewnych z rodziny cesarskiej – przede wszystkim ciotkę, cesarzową Eleonorę, a także rodzeństwo cioteczne, arcyksiężniczki i arcyksiążąt.

Gdy Maria Karolina weszła w wiek odpowiedni do małżeństwa, zaczęto szukać dla niej stosownych narzeczonych, z punktu widzenia politycznych aspiracji rodziny. Królewicz Jakub rozważał połączenie jednej z córek z samym królem szwedzkim Karolem XII lub synem Augusta II. W pewnym momencie pojawiły się projekty wydania jednej z Sobieskich za syna cara Piotra I. Gdy wieści o tym ostatnim kandydacie dotarły do królowej w Rzymie, Maria Kazimiera napisała do syna, że na zimną i daleką Syberię (sic!) może jechać Maria Karolina, bo taki związek byłyby poniżej godności jej pupilki – Marii Kazimiery. Jednak apelowała, by Jakub i Jadwiga Elżbieta dobrze zastanowili się, czy taki związek przyniesie córce szczęście. Choć podkreślała, że tego mariażu nie pochwala papież, to z korespondencji wynika, że carowi wysłano portret „królewnisi”.

Nieco później pojawił się kolejny kandydat do ręki Marii Karoliny, który jednak również nie spodobał się jej babce. Był to książę Ferdynand Kettler, który sprawował opiekę nad swym małoletnim bratankiem i dziedzicem Kurlandii. Książę bywał w Oławie, więc Maria Karolina z pewnością go znała; był starszy od królewicza Jakuba, z którym od dawna się przyjaźnił. Królowa uważała, że to wartościowy człowiek, który zawsze sprzyjał rodzinie królewskiej, ale pozbawiony suwerennego władztwa nie stanowił dobrej partii. Matka doradzała więc Jakubowi, by poczekał na lepszą propozycję, gdyż obawiała się, że wobec zainteresowań Szwecji i Rosji Inflantami może to być plan niebezpieczny dla wnuczki. Napisała też do księcia, odradzając mu mariaż z Marią Karoliną, na co ten poskarżył się w Oławie, a do małżeństwa ostatecznie nie doszło.

Maria Kazimiera sama rozglądała się za kandydatami na mężów dla wnuczek. Pojawili się wśród nich wygnany król Anglii Jakub Stuart, Ludwik Armand, książę de Conti lub syn księcia du Maine, a także Ludwik Aleksander hrabia Tuluzy. Dwaj ostatni to nieślubne potomstwo Ludwika XIV. Królowa, widząc malejące szanse rodziny na związki z wysoko uplasowanymi przedstawicielami rodów panujących lub z książętami krwi, uznała, że legitymowane potomstwo Króla Słońce, zajmujące na dworze francuskim bardzo wysoką pozycję, też będzie dla jej wnuczek odpowiednie. W Europie rozchodziły się plotki, że jedna z córek królewicza Jakuba poślubi syna diuka Orleanu, stojącego o krok od tronu francuskiego. Ogólnie jednak uważano, że Sobiescy mierzą zbyt wysoko.

Rozglądając się za narzeczonymi dla wnuczek, królowa uważała, że to cesarzowa powinna pomóc w ich mariażach. Tymczasem na dworze wiedeńskim zamyślano o związkach „królewniś” z książętami włoskimi. Jako kandydatów wymieniano książąt Modeny i Mantui, ale w Modenie domagano się jako posagu ogromnej kwoty 200 tysięcy florenów. Natomiast drugi z kandydatów – książę Guastalli Giuseppe Maria Gonzaga był chory i nie nadawał się do małżeństwa. Królowa dowiedziała się o zaburzeniach, które często zdarzały się w jego rodzie. Jej zdaniem było nie do przyjęcia, by skazywać dziecko na życie z szaleńcami i brutalami. Sama opowiadała się za małżeństwem jednej z wnuczek z księciem Parmy, choć wiedziała, że cesarz nie jest tym planem zachwycony. Mimo to zachęcała syna, by wskazał wielkość posagu, co stanowiło wstęp do dalszych rozmów matrymonialnych

Rozmowy z dworami w Modenie i Mantui przedłużały się. W połowie 1715 roku Maria Karolina miała wyjść za księcia Guastalli, ale królewicza martwiła konieczność wypłacenia dwóch posagów na raz, gdyż przygotowywał też ślub najstarszej córki w Modenie. Między królewiczem Jakubem a Marią Karoliną miało dojść wówczas do nieporozumień, gdyż „królewnisia” sprzeciwiała się małżeństwu z chorym księciem, którego jej przeznaczono. Sobieski zabiegał jednak o zebranie potrzebnych pieniędzy, choć skarżył się cesarzowej na przesadne żądania finansowe książąt Guastalli.

W tym czasie Maria Klementyna, mimo iż najmłodsza, wyszła za mąż. Był to wielki cios dla jej sióstr. W dodatku po jej ucieczce z więzienia cesarz zakazał dalszych rozmów matrymonialnych Marii Kazimiery i Marii Karoliny. Maria Klementyna błagała ojca, by nie odsyłał córek do klasztoru, a równocześnie Jakub Stuart zachęcał do poszukania kandydatów na mężów dla szwagierek w Niemczech lub we Francji, zapewniając, że książę Guastalli jest „pomieszany na ciele, duchu i umyśle”, zatem nie stanowiłby dobrej partii dla Marii Karoliny. Obiecywał nawet, że skłoni papieża do pomocy w sprawie zamążpójścia „królewniś”.

Właśnie wówczas Maria Karolina zakochała się. Do Oławy przyjechała Anna z Sanguszków Radziwiłłowa wraz z dwójką dzieci – Katarzyną i Michałem Kazimierzem. Młodzieniec, mimo iż planowano jego ożenek z Marią Zofią Sieniawską (córką hetmana wielkiego koronnego i najbogatszą dziedziczką w Polsce), zakochał się ze wzajemnością w Marii Karolinie. Jadwiga Elżbieta przychylała się do pomysłu wydania córki za Radziwiłła, który także pragnął tego związku, a nie był zainteresowany małżeństwem z Sieniawską.

Maria Karolina prosiła o wstawiennictwo królewicza Konstantego zaprzyjaźnionego z Sieniawską. Zwracała się też do Anny Radziwiłłowej z wielką nadzieją na ten związek. W tym okresie pisywała też czułe listy do Radziwiłła. W jakiś czas później Michał Kazimierz wyjechał w podróż zagraniczną i podczas wizyty w Wiedniu spotkał się z arcyksiężniczką Marią Elżbietą, która obiecała mu pomoc w staraniach o rękę Marii Karoliny. Jednak okazało się, że „królewnisia” była już zaręczona z innym.

W 1722 roku na dworze oławskim pojawił się wysłannik rodziny de La Tour d’Auvergne, której głową był Emanuel Teodor diuk de Bouillon. Rodzina ta liczyła na wielkie posagi i chciała z ich pomocą podreperować swą fatalną sytuację finansową. Najpierw zabiegano o rękę Marii Karoliny dla Fryderyka Maurycego Kazimierza księcia de Turenne, syna Emanuela Teodora. Wkrótce jednak owdowiały diuk rozpoczął starania o rękę Marii Kazimiery dla samego siebie. Tym samym starsza „królewnisia” stałaby się przyszywaną teściową własnej siostry. Nie wiadomo, czy to ten fakt, czy zaawansowany wiek diuka (niemal trzydzieści lat starszego od ewentualnej narzeczonej), czy obawa przed koniecznością wypłacenia podwójnego posagu, czy wreszcie zamiar, by nie wydawać za mąż Marii Kazimiery, a majątek po niej przekazać Marii Klementynie, kazały królewiczowi Jakubowi zwlekać z zezwoleniem na taki związek. Jednak nie on jeden miał zdecydować o przyszłości córek.

Zgodę na zamążpójście „królewniś” musiał wydać także cesarz, jako ich opiekun, a w Wiedniu zwlekano z decyzją. Nie wiadomo, czy była to zemsta za małżeństwo Marii Klementyny, czy zwykłe dla dworu cesarskiego odkładanie decyzji. Nie pomogły nawet starania księcia Eugeniusza Sabaudzkiego, brata ciotecznego diuka de Bouillon i wuja Jakuba Stuarta, o którego wstawiennictwo zabiegali Francuzi i obie „królewnisie”. O udzieleniu zgody na małżeństwo Marii Karoliny zadecydowała śmierć Marii Kazimiery. Gdy w maju 1723 roku najstarsza „królewnisia” zmarła, Maria Karolina napisała do cesarza list tak przepełniony żalem, że skruszył jego serce, choć mówiono też, iż na rzecz kuzynki interweniowała arcyksiężniczka Maria Elżbieta. Wysłannicy francuscy twierdzili jednak, że zwłoką obarczyć należy przede wszystkim królewicza Jakuba i jego niechęć do wydania córek za mąż.

„Królewnisi” nie udało się wzruszyć jedynie własnego ojca. Królewicz Jakub był oburzony testamentem Marii Kazimiery, która obok bogatych zapisów charytatywnych, wszystko, co posiadała, zapisała Marii Karolinie, a były to również pieniądze odziedziczone po babce. Zapadła więc decyzja, że o podpisanie kontraktu małżeńskiego Marii Karoliny ma zadbać królewicz Konstanty, bardzo jej zresztą przychylny, poczuwający się do swej pozycji stryja i chrzestnego. Poza tym królewicz Jakub odmówił córce błogosławieństwa. Przygotowaniem bogatej wyprawy „królewnisi” zajęto się w Wiedniu.

Maria Karolina, niezrażona postawą ojca, rozpoczęła przygotowania do ślubu. Udzielił go we własnym majątku w Nysie biskup wrocławski Franciszek Ludwik Von Pfalz-Neuburg, wuj „królewnisi”. Pana młodego miał reprezentować królewicz Konstanty, ale zły stan zdrowia uniemożliwił mu pojawienie się na tej uroczystości.

Po ślubie Maria Karolina podążyła do Francji. Z małżonkiem spotkała się w Strasburgu. Jadąc na spotkanie z żoną, książę de Turenne uległ poważnemu wypadkowi, spadając z konia. Gdy dotarł na miejsce, rozchorował się na ospę i zmarł. Rodzina de la Tour d’Auvergne starała się udowodnić, że małżeństwo zostało skonsumowane, by skorzystać z posagu. Później zrodził się też inny plan. Marię Karolinę postanowiono wydać za młodszego syna Karola Gotfryda, teraz dziedzica tytułu księcia de Turenne. Maria Karolina miała do wyboru zamknąć się w klasztorze lub przystać na tę propozycję. Wybrała ślub. Jednak, aby do niego doszło, należało zdobyć papieską dyspensę i znów rozglądano się za sojusznikami, którzy mogli pomóc. Czołową rolę w tej misji odegrać mieli Maria Klementyna i Jakub Stuart. Obawiając się oporu ze strony królewicza Jakuba, nawet nie zapytano go o zgodę. Poczuł się tym bardzo urażony i trudno się temu dziwić. Maria Karolina, nie mając odwagi zwrócić się do własnego ojca, korespondowała ze stryjem Konstantym, prosząc go o zgodę na małżeństwo i pomoc w przekonaniu ojca. Jednak najmłodszy królewicz nie zaryzykował gniewu brata.

Maria Klementyna również nie poinformowała ojca o całej sytuacji, czym mocno mu się naraziła. Jakub długo nie przebaczył ukochanej córce tego milczenia. Nieszczęśliwa Maria Klementyna postanowiła jednak nie tylko walczyć o powrót do łask ojca, ale występowała również w imieniu siostry. Jednak zdaniem królewicza owdowiała córka powinna była wrócić do domu. Maria Klementyna tłumaczyła ojcu, że nie było nadziei na znalezienie dla siostry innego narzeczonego, a powołania zakonnego Maria Karolina nie miała.

Maria Klementyna martwiła się stanem siostry, a bardziej jeszcze tym, że ojciec nie interesował się jej losem. Tymczasem Maria Karolina była chora. Ponoć jej teść, Emanuel Teodor diuk de Bouillon sprowadzał dla niej najlepszych lekarzy. Wiosną 1725 roku królewicz Jakub przebaczył Marii Klementynie, ale wobec Marii Karoliny podjął surowe kroki – nakazał wpisać do akt grodzkich, że pozbawia ją wszelkich praw do swojego majątku.

Stosunki Marii Karoliny z mężem również nie ułożyły się dobrze. Młodszy od niej Karol Gotfryd oddawał się wesołemu życiu, wydając pieniądze bez umiaru, mimo że posag jego małżonki okazał się dużo mniejszy, niż na początku zakładano, ponieważ Jakub Sobieski zapisywał córkom również długi wobec rodziny, ciążące na Rzeczypospolitej i Auguście II. Teść Marii Karoliny ożenił się po raz czwarty w 1725 roku z Ludwiką Henriettą Franciszką de Lorraine i nawet doczekał się z nią córki. Zmarł w 1730 roku, a wówczas owdowiała macocha nawiązała romans z Karolem Gotfrydem. Przy tej okazji należy wyraźnie powiedzieć, że po śmierci Emanuela Teodora, tytuł diuka de Bouillon przeszedł na jego syna – Karola Godfryda, ale diuszesy de Bouillon były dwie – wdowa, czyli Ludwika Henrietta Franciszka, i obecna żona diuka, czyli Maria Karolina. Ta pierwsza zasłynęła wieloma ekscesami (na przykład przypisuje się jej otrucie pewnej aktorki, o którą była zazdrosna), a jej burzliwe życie przypisywane jest często Marii Karolinie, ponieważ diuszesy są mylone.

Maria Karolina urodziła dwoje dzieci. Maria Ludwika Henrietta Joanna przyszła na świat w 1725 roku, a jej młodszy brat Gotfryd Karol Henryk trzy lata później.

W 1735 roku Maria Klementyna zmarła, a wówczas Maria Karolina, pozostająca w jak najgorszych stosunkach z mężem, postanowiła wyjechać do Polski. Jej celem było uniknięcie dalszych upokorzeń, jakich nie szczędził jej małżonek, zmiękczenie ojcowskiego serca i zapewnienie sobie schedy po nim.

Jej pojawienie się w Polsce zaniepokoiło kilka osób liczących na przejęcie majątków Sobieskich. Byli wśród nich Maria Józefa z Wesslów, wdowa po królewiczu Konstantym oraz Radziwiłłowie. Jednak diuszesa, początkowo nie mając odwagi, by pojechać na Ruś, zatrzymała się w Pilicy właśnie u Marii Józefy, która podjęła się mediacji między nią a ojcem. Wzbudziło to niezadowolenie Sobieskiego, a gdy jego córka podążyła do Żółkwi, ojciec nie okazał jej łaski. Niechętnie widziana przezeń diuszesa zamieszkała na pewien czas w Jarosławiu. W tym czasie poważnie zapadła na zdrowiu; cierpiała na suchoty, a choroba niebezpiecznie się rozwijała. Do Żółkwi Maria Karolina przeprowadziła się dopiero w początkach 1736 roku. Za szwagierką ujął się Jakub Stuart, tłumacząc królewiczowi, że Maria Karolina pragnie załatwić swoje interesy w Polsce, a on i jego nieżyjąca małżonka zawsze opowiadali się za utrzymaniem zgody w rodzinie. Doradzał teściowi sprzedaż majątku i sprawiedliwe rozdzielenie pieniędzy między spadkobierców. Podtrzymywał też na duchu Marię Karolinę, zachęcając do wytrwania u boku niełatwego ojca.

Królewicz pragnął zobaczyć swe francuskie wnuki i zapadła decyzja, że wnuczka przyjedzie do Polski. Maria Ludwika przybyła więc na Ruś, by skłonić dziadka do wybaczenia dawnych przewin jej matce i przejąć prawo do majątków Sobieskich przez małżeństwo z przedstawicielem polskiej magnaterii. Rozważano jej mariaż z synem Augusta III, ale dwór saski nie wyraził zainteresowania tym projektem. Królewicz bezskutecznie szukał kandydata do ręki wnuczki. Zrodził się również pomysł, by wydać Marię Ludwikę za jednego ze Stuartów. Projekt ten spodobał się królewiczowi Jakubowi, ale został odrzucony przez Jakuba Stuarta, który zasłonił się zbyt młodym wiekiem synów. Ostatecznie ojciec zażądał, by Maria Ludwika powróciła do Francji, gdzie rozpoczęto starania o jej zamęście.

W miarę jak następowało zbliżenie między Marią Karoliną a jej ojcem, narastały nieporozumienia między nią a mężem. Diuk obawiał się, że małżonka chce zagarnąć całą schedę po przodkach dla siebie, a Maria Karolina z kolei obawiała się, że ojciec zapisze cały majątek tylko jej córce wydanej za mąż w Polsce. Sytuacja diuszesy byłaby wówczas nie do pozazdroszczenia. Nie miała po co wracać do Paryża, gdzie mąż czekał jedynie na jej pieniądze, nie posiadała też żadnego oparcia finansowego w Polsce.

W 1737 roku zmarł królewicz Jakub, a Maria Karolina gospodarowała w jego mocno zadłużonych majątkach, zaciągając nowe długi, gdyż zupełnie pozbawiona była gotówki. W 1739 roku postanowiła sprzedać dobra rodzinne najbliższemu krewnemu, czyli Michałowi Kazimierzowi Radziwiłłowi, swemu dawnemu ukochanemu. Transakcję zrealizowano, a 8 maja 1740 roku Maria Karolina zmarła. Pochowano ją w ufundowanym przez królową Marię Kazimierę kościele sakramentek w Warszawie, a jej serce spoczęło w kolegiacie w Żółkwi.