© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   22.04.2011

Na zbój

Zbójnictwo to specyficzna forma przestępczości, jaka wykształciła się u podnóża Karpat i w Górach Świętokrzyskich na przełomie XVI i XVII w. Niezależne watahy grabiły kupców ciągnących szlakami handlowymi z Węgier i ze Śląska, napadały na dwory szlacheckie i zamożniejsze gospodarstwa chłopskie. Aby zadośćuczynić grzesznemu życiu, zdarzało się, że zbójnicy fundowali przydrożne kapliczki, a nawet niewielkie kościoły. Nie przeszkadzało im to napadać na plebanie i parafie, choć celem o wiele bardziej atrakcyjnym były zazwyczaj żydowskie karczmy i zajazdy. Zbójnicy nie gardzili żywnością, za którą jednak mieli zwyczaj płacić, i to odróżniało ich od zwykłych przestępców. Łupami dzielono się sprawiedliwie, a część otrzymywali nawet ci, którzy z powodu ran lub choroby nie brali osobiście udziału w napadzie.

Zbójnictwo, u którego podstaw – prócz żądzy zysku – leżał sprzeciw wobec pańszczyzny, nędza, ucieczka przed poborem do wojska itp., wykształciło specyficzny folklor, będący mieszaniną obyczajów polskich, węgierskich, wołoskich i kozackich, wyrażający tęsknotę za wolnością i sprawiedliwością. Działalności zbójników, szczególnie śląskich i podhalańskich, przypisywano niekiedy pobudki patriotyczne. Prawdą jest, że podczas wojen ze Szwedami bandy opryszków bezlitośnie łupiły najeźdźców z Północy, choć nie była to walka z okupantem, a jedynie próba zabezpieczenia wpływów ze zbójeckiego procederu. Zbójników otaczały legendy, byli bohaterami pieśni. Powszechnie mniemano, że „zabierają bogatym, by rozdawać biednym” (stąd mogli liczyć na pomoc mieszkańców podgórskich wiosek). Niektórzy historycy dopatrywali się w tym pierwocin „walki klasowej”. Sławę najbardziej znanych harnasiów utrwaliła w XIX w. muzyka i literatura.

Na szeroką skalę zbójnictwo rozwinęło się w Karpatach (aż po Huculszczyznę, gdzie działał słynny Jura Ożenyk). Na czele grupy stał harnaś, zwany też hetmanem, jako jedyny wódz sprawujący władzę niemal absolutną. Wcześniej musiał złożyć przysięgę na pistolety i krzyż: „Przysiengom ci Matko Boska, Panie Jezu, św. Józefie, św. Michale i wy wszystcy świonci, że nikogo nie wyzdradze”. Zbójnicy, uzbrojeni w ciupagi, specjalnie preparowane pałki i pistolety, ruszali na rabunek, który był podstawowym źródłem ich utrzymania. „Chodzenie na zbój” różniło się od zwykłej działalności przestępczej, było bowiem zjawiskiem zawierającym elementy góralskiej tradycji oraz ludowej magii. Często sięgano po pomoc sił nadprzyrodzonych, a dzięki tajemnym obrzędom można było skutecznie unieszkodliwić przeciwnika. Aby zachować tężyznę fizyczną, zbójnicy stosowali specjalną dietę, której podstawowym składnikiem była odpowiednio przygotowana baranina, gotowana z szafranem, ziołami i śmietaną, a także wyroby z owczego mleka. Ważnym elementem zbójnickiego życia były kobiety, zwane w gwarze „frajerkami”. Ale rzadko przynosiły harnasiom szczęście, częściej doprowadzały do ich ujęcia – przez kobiety w ręce sprawiedliwości dostali się Janosik i Martyn Portasz. Bogaty w romanse był żywot Ondraszka, który zbójowanie rozpoczął po nieudanej próbie uwiedzenia mieszkającej na zamku hrabiny.

Problem był poważny. W roku 1620 w konstytucjach sejmowych czytamy: Namnożyło się w księstwach oświęcimskim i zatorskim zbójców i gwałtowników tak wiele, że nie tylko po drogach, ale we wsiach, miasteczkach i dworach szlacheckich obywatele księstw tych bezpieczeństwa mieć nie mogą. Państwo próbowało przeciwstawić się narastającej fali przestępczości, stosując drakońskie kary. W podkarpackim Bieczu istniała szkoła dla katów, którzy na zbójnickich karkach doskonalili swe rzemiosło. Nie zmniejszało to rozmiarów zjawiska, za to zbójnicka legenda była dodatkowo wzbogacana opowieściami o dzielnej postawie podczas kaźni. Kary były niezwykle surowe: ćwiartowanie, łamanie kołem, wbijanie na pal, wieszanie za żebro, i bardzo skrupulatnie wymierzane. Najwięksi spośród harnasiów umierali w okrutny sposób. Grasującego na terenie Spisza i Orawy Janosika powieszono w 1713 za żebro, a słynny z dokonań na Żywiecczyźnie Martyn Portasz, zanim zginął podobnie, został poddany torturom – specjalnie w tym celu sprowadzony z Krakowa kat zdarł z niego pasy i obciął mu ręce. Słynny śląski zbój Sebastian Bury zginął poćwiartowany. Faktyczny kres zbójnictwu położyło w XIX w. zniesienie pańszczyzny i unowocześnienie państwowego aparatu ścigania.