© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   23.09.2019

Staropolskie ogrody i kultura kolekcjonowania

Potop szwedzki rozdzielił historię barokowych ogrodów w Rzeczypospolitej na dwa okresy. W pierwszym dominowały wpływy włoskie, w drugim – francuskie, których najsilniejsze oddziaływanie przypadło na wiek XVIII, kiedy to kształtowała się klasyczna odmiana ogrodu barokowego. Renesansowa jeszcze w swych założeniach moda płynąca z Włoch da się odczytać w polskich realizacjach, w których wykorzystano regularność właściwą dla form wirydarzy. Widać kontynuację tych wzorców i ich przetwarzanie. Ogrody były raczej niewielkie, podzielone równo na kwadratowe, różnorako kształtowane kwatery: płaskie, tworzące parter, umieszczano przed pałacem lub w środku ogrodu, pozostałe miały charakter zadrzewiony. Już w tym okresie obserwuje się coraz wyraźniejsze otwieranie parku, rozszerzanie planów, wyjście poza ogrodzenie. Natomiast późniejsza, francuska idea ogrodu głosiła podporządkowanie przyrody człowiekowi. Polegało ono na przycinaniu drzew i krzewów owocowych, wprowadzaniu wysokich szpalerów oraz regularnych form parterów z bukszpanu. Francuzi byli przy tym specjalistami w hodowli drzew owocowych. Zgodnie z założeniami francuskich teoretyków ogrodów także w ogrodach Rzeczypospolitej dominowały układy trójdzielne: płaskie partery, szpalerowe boskiety – laski z salami i gabinetami – oraz wysokie, zwarte zadrzewienie boskietów pełnych. Wszystkie te realizacje powstawały wzdłuż wyraźnej osi kompozycyjnej.

Co w takim razie świadczyło o wyjątkowości staropolskiego ogrodu? Ma ona dwa źródła: naturę i kulturę. Warto tu nawiązać do treści pierwszego polskiego traktatu architektonicznego z 1659 roku – Krótkiej nauki budowniczej dworów, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego, który już w tytule podkreśla potrzebę zasygnalizowania polskiej specyfiki budownictwa. Wznoszenie budowli wiązało się także z opieką nad rozciągającym się wokół krajobrazem. Część otwierająca Krótką naukę budowniczą… – De situ, to jest o miejscu i położeniu sposobnym budynków – poświęcona jest właśnie temu zagadnieniu. Zawiera ona wzmiankę na temat stosownego położenia rezydencji i jej najbliższego otoczenia. Dla staropolskiego ogrodu znaczenia nabrał krajobraz – pojawiający się w tle czy też stanowiący domknięcie perspektywy. W ideał estetyczny poezji sielankowej i ziemiańskiej wpisane było właśnie wyobrażenie krajobrazu – wesołego, łagodnie urozmaiconego. Był to przede wszystkim harmonijny pejzaż wiejski, którego uroki bardzo sobie ceniono. Krajobraz pierwotny, dziki czy górski, dobrze komponował się jedynie jako widok odległy, obecny na dalszym planie.

„Niebo polskie” nastręczało jednak wielu trudności w realizacji obcej i modnej w XVII wieku sztuki ogrodowej. Polski klimat nie odpowiadał wielu roślinom, które popularne były w tym czasie w ogrodach europejskich. Trudno było zatem nadążyć za modą w tym względzie i niewątpliwie polskie ogrody, w porównaniu z innymi, zakładanymi w cieplejszych rejonach Europy, pozostawały w tyle. Sprowadzanie zamorskich roślin wiązało się z ryzykiem. Nie dość, że było to przedsięwzięcie kosztowne i trudne logistycznie, to jeszcze nie gwarantowało pożądanego efektu końcowego. Klimat Rzeczypospolitej nastręczał licznych problemów szczególnie w hodowli kwiatów i drzew owocowych. Modne cytrusy – zwłaszcza drzewa cytrynowe i pomarańczowe – nie rozwijały się bujnie i nie mogły stać się dumą fundatorów ogrodu i ozdobą ich roślinnej kolekcji: musiały rosnąć w donicach, we wnętrzach, i jedynie przez krótki czas letni mogły cieszyć oko zwiedzających. Kwiaty wieloletnie wymagały specjalnego zabezpieczenia od śniegu i przymrozków. W ich przypadku także częściej wybierano hodowlę w donicach, a nie w ramach ogrodowych kwater na rabatach. Partery kształtowane były najczęściej z bukszpanu, który akurat w polskim klimacie krzewił się dobrze. Podobnie przyjęły się aleje ozdabiane szpalerami wysokich drzew, których nie brakowało w Rzeczypospolitej: wiązów, grabów, buków i kasztanowców. Częściej też niż na południu lub zachodzie Europy wykorzystywane były do tworzenia roślinnej szaty ogrodowej drzewa iglaste, które mogą cieszyć niezmiennym wyglądem bez względu na porę roku.

Jeżeli zaś chodzi o kwestię „zwyczaju polskiego”, to niewątpliwie ważnym elementem był czytelny w sztuce ogrodowej tego okresu zwrot ku walorom praktycznym. Ogrody w Rzeczypospolitej zakładane były w dużej mierze w celu zapewnienia zaopatrzenia dla mieszkańców siedziby. Pod pojęciem ogrodu rozumiano przede wszystkim ogród warzywny. Często był on połączony z sadem. Jarzyn i owoców uprawiano w Rzeczypospolitej wiele i chętnie je jadano, zarówno w domach „pańskich”, jak i „chudopacholskich”. Zastanawiają charakterystyczne dla Rzeczypospolitej zabudowania ogrodowe. Po pierwsze: figarnie. Pawilony te były znane głównie w Polsce. Hodowano w nich drzewa cytrusowe jedynie ze względu na ich przeznaczenie spożywcze: dla samych owoców. Właściwie występują tu obydwa aspekty: i „niebo”, i „zwyczaj polski”. W figarniach bowiem udawało się zabezpieczyć rośliny egzotyczne przed surowym polskim klimatem, a jednocześnie można było w pełni korzystać z ich dobrodziejstw. Figarnie prezentowały zwycięstwo pierwiastka praktycznego nad estetycznym. Ozdobne rośliny cytrusowe – także granaty – ukrywane były przed wzrokiem gości ogrodu, ale mogły dawać owoce, po które chętnie sięgano.

Drugim charakterystycznym dla Rzeczypospolitej elementem architektury ogrodowej tego okresu była kaplica. Wznoszenie tych niewielkich budynków wskazywało na sakralny charakter ogrodu i potrzebę prywatnej modlitwy. Natura wzmacniała efekt odosobnienia, pozwalała się wyciszyć, a także otwierała drogę kontemplacji i prywatnej pobożności. Tak postrzegana religijność, o rysie indywidualnym i wewnętrznym, charakterystyczna była dla myślenia kontrreformacyjnego. W kulturze religijnej Rzeczypospolitej przyroda w sposób szczególny wiązała się z pierwiastkiem boskim.

Kolejnym wątkiem typowym dla „polskiego zwyczaju” jest widowiskowość kultury. W wyraźnym nawiązaniu do tradycji zachodnioeuropejskiej ogród polski łączył w sobie dwie funkcje: reprezentacyjną i intymną. W jego obrębie znajdowały się miejsca publiczne, w których kultywowano wszelkie zwyczaje związane z kulturą widowisk. Ogrody staropolskie wyposażone były w teatry, rozległe sale, dziedzińce i przestronne gazony. Jednocześnie nie brakowało przestrzeni zarezerwowanych do użytku osobistego, jak chociażby wspomniane kaplice, ale także gabinety, altany czy labirynty. Przestrzenie reprezentacyjne natomiast cechowały: otwartość, rozległość, nieskrępowany widok, niska roślinność. Wszystko po to, aby zaakcentować obecność przebywających w nich aktorów: uczestników wydarzeń, odtwórców kulturowych ról. W barokowym ogrodzie metafora ta zyskała także wymiar dosłowny. Do modnych przestrzeni ogrodowych należały teatry zwane zielonymi. Staropolskie teatry naśladowały skomponowane z drzew i krzewów obiekty zagraniczne: hiszpańskie, francuskie, austriackie, niemieckie, gdzie, w łagodniejszym klimacie, narodził się zwyczaj grywania spektakli w przestrzeni ogrodu.

Trudno zatem wyrokować, czy istniało pojęcie ogrodu sarmackiego. W zasadniczych kwestiach polska sztuka ogrodowa XVII wieku była bardzo bliska sztuce europejskiej. Właściwie tylko w kilku aspektach wprowadzanych koncepcji sztuki ogrodnictwa zaznaczyła się wyraźna różnica wynikająca z adaptacji europejskich – włoskich czy francuskich – założeń na gruncie polskim. Szczególnie wyraźne było ciągłe ścieranie się pierwiastka praktycznego i estetycznego, nawet w polskich ogrodach ozdobnych.

Niewątpliwie można znaleźć jeszcze jedną rozbieżność, kiedy przeanalizuje się specyfikę zbiorów gromadzonych w ogrodach Rzeczypospolitej. Co takiego kolekcjonowano w polskich ogrodach? W Ziemiańskiej generalnej oekonomice, traktacie gospodarskim Jakuba Kazimierza Haura, znajduje się fragment zatytułowany: Herbarz o kwiatach i ziołach, zawarty w Części XIV poświęconej sadom oraz ogrodowi włoskiemu. „Herbarz” to tyle co zielnik. W wielu miejscach tej partii tekstu autor dotyka kwestii estetycznych związanych z poszczególnymi roślinami, wskazuje na ich wyjątkowość, urodę, i przedstawia rozmaite konteksty kulturowe ich występowania: medyczne, spożywcze, rytualne. Każdy gatunek potraktowany został indywidualnie i znalazł swoje odrębne miejsce w wizji ogrodu idealnego.

Autor traktatu wymienia szczegółowo rośliny zielne i kwiaty, które można było spotkać w polskich barokowych ogrodach. Co istotne, ta prezentacja nie ma formy wykazu obiektów, ale raczej postać rozbudowanego katalogu. Każdą z roślin Haur interpretuje w dwóch porządkach: moralno-symbolicznym oraz leczniczym. Podaje także wiele informacji związanych z prawidłową hodowlą. Jednak nie są one w tej strukturze najważniejsze. Można zatem uznać tę perspektywę opisu właściwie za perspektywę muzealną. Czytając każdą z prezentacji danej rośliny, mamy wrażenie, że obcujemy z ciekawą i wyczerpującą merytorycznie kartą katalogową obiektu.

Co ważne, na wstępie Haur przyznaje, iż korzystał ze znanych już publikacji i to ich autorom, „największym świata tego Filozofom”, należy się uznanie za te wiadomości. Kompilacyjny i erudycyjny charakter opisu tym mocniej wskazuje na przywiązanie autora Herbarza o kwiatach i ziołach do świata kultury i, co ważne, nauki. Rośliny stają się eksponatami tego ogrodu, tworzą zachwycającą kolekcję, która wymaga prawidłowego, naukowego opisu. W traktacie Haura czytelne jest przemieszanie porządków, charakterystyczne dla publikacji botanicznych XVII wieku. Z jednej strony pojawiają się tu liczne wskazówki praktyczne, często rady dotyczące codziennej pielęgnacji roślin, a z drugiej widoczne są elementy zainteresowania naukowego i eksperymentalne podejście do hodowli oparte na wzorcach europejskich i najnowszych odkryciach dotyczących szczepienia czy rozsadzania.

Roślinna kolekcja oddziałuje na autora traktatu także przez pryzmat doświadczenia estetycznego. Herbarz o kwiatach i ziołach jest między innymi zapisem tego, co zarejestrowały zmysł wzroku i zmysł węchu. Kolory i wonie tworzą obraz wspaniałego ogrodu. Haur wylicza następujące kwiaty i opisuje ich wartości chromatyczne: lilia może być biała lub czerwona, róże występują w staropolskich ogrodach w czterech kolorach: czerwonym, cielistym (dziś pewnie nazwalibyśmy ten odcień herbacianym), białym lub żółtym, fiałki (czyli fiołki lub bratki) mogą mieć barwę brunatną (bordową), białą albo żółtą.

W dalszej części katalogu kolekcji roślin wymienione zostały zioła: rozmaryn, lawenda, cyprys, piołun, melisa, bylica, opich, barszcz, oman, piwonia, rumianek, goździki, tulipany, ślaz – prawoślaz, maron, rzeżucha, trybula, cząber, lubczyk, ruta, szałwia, mięta, izop, boże drzewko. Intrygujące jest to, że w tym otoczeniu – wśród ziół – znalazł się tulipan. Nie zyskał także osobnej karty katalogu, jak pozostałe kwitnące rośliny ozdobne, które miały zarazem zastosowania kulinarne i medyczne. Tulipany były bodaj najbardziej pożądanymi kwiatami na rynku XVII-wiecznej Europy. Spekulacja ich cenami i inwestowanie w hodowlę coraz to nowych odmian doprowadziły do sytuacji, w której tulipan stał się synonimem zbytku i jawnego trwonienia pieniędzy. Był najcenniejszym eksponatem roślinnej kolekcji. Tulipan przedstawia dość krótka nota w dziele Jakuba Kazimierza Haura: „Te kwiaty kwatery, albo zagony Ogrodzie ozdabiają, a oczy tylko ludzkie delektują, i w oknach się prezentują. Cybulki albo nasienia, tych kwiatków, kiedy je wsadzi, abo poruszy i na inne miejsce przesadzi, z niej nie obaczy tak prętko kwiatka do tego im najdłużej w jednym miejscu to nasienie leży w ziemi, tym też dla pozoru piękniejszy się kwiat w farbach swoich zakrzewia, i poleruje” (s. 78).

Wydaje się, że autor Ziemiańskiej generalnej oekonomiki potraktował tę roślinę inaczej niż pozostałe ze względu na jej przeznaczenie. Tulipan, jak można wnioskować z przywołanej informacji, nie ma właściwości leczniczych ani spożywczych. Nie da się przyrządzić z niego deseru ani skutecznego medykamentu. Autor zwrócił uwagę przede wszystkim na walor estetyczny tulipanów i dał wskazówki w odniesieniu do hodowli, aby tym mocniej podkreślić główną cechę tych kwiatów – piękny kolor. Roślina ta jednak nie odpowiadała wymogom i potrzebom staropolskiego ogrodu łączącego walor praktyczny z estetycznym. Nie pojawiała się w staropolskich zielnikach, gdyż nie przedstawiała wartości leczniczych. Niewątpliwie jednak stanowiła cenny i modny element roślinnej kolekcji. Ozdobne tulipany były wyrazem statusu majątkowego fundatora ogrodu i oznaką jego wytrawnego smaku. Zdaniem Haura nie były jednak wystarczająco atrakcyjne pod względem ich zastosowania.

Ostatnią grupą roślin spisanych w ramach Części XIV Ziemiańskiej generalnej oekonomiki były drzewa owocowe: jabłoń, grusza, śliwa, brzoskwinia, morela, orzech włoski, leszczyna, wiśnia, pigwa, morwa, jałowiec. Wydaje się, że choć graficznie nie zaznaczono wyraźnej granicy, jest to już inny inwentarz. Herbarz bowiem dotyczy wyłącznie kwiatów i ziół. Drzewa zostały zaprezentowane zaraz po nim, gdyż już w tytule całej Części XIV ogród ozdobny, nazwany włoskim, i sad zostały ze sobą zestawione. Rzeczywiście, w praktyce te dwa typy założeń ogrodowych często bywały łączone lub płynnie się przenikały. W Rzeczypospolitej sztuka ogrodowa opierała się zawsze na umiejętnym komponowaniu ogrodów użytecznych – sadów, warzywników, zwierzyńców – z ogrodami o przeznaczeniu wyłącznie ozdobnym. Zwraca uwagę, że wśród drzew owocowych wymienione zostały tylko te, które z powodzeniem można było uprawiać w polskim klimacie. Nie znajdziemy w Ziemiańskiej generalnej oekonomice informacji o uprawie drzew cytrusowych.

Nie tylko rośliny były przedmiotem kolekcjonerskim. Gromadzono także zwierzęta. Pojawiające się na zachodzie Europy menażerie były bardzo popularne również w ogrodach Rzeczypospolitej. Jakub Kazimierz Haur w Ziemiańskiej generalnej oekonomice zamieszcza opis zwierzyńca, gdzie hodowano zwierzynę łowną także po to, aby można było ją podziwiać i podpatrywać jej zwyczaje.

Żywe eksponaty fauny i flory stanowiły istotną egzemplifikację panującej w XVII wieku idei kolekcjonowania. Tak tworzyły się wysmakowane zbiory eksponatów natury, które znaleźć można było w barokowych ogrodach Rzeczypospolitej. Idea ta wiąże się także ze wzrostem zainteresowania badawczego i ze zwrotem w naukach przyrodniczych. Również w Polsce przybywało naukowców, botaników i zoologów, którzy zajmowali się z jednej strony gromadzeniem i kolekcjonowaniem, z drugiej – opisywaniem poszczególnych eksponatów. Wciąż jednak ważny jest charakterystyczny dla Rzeczypospolitej rys praktyczny. Katalogowemu opisowi sporządzonemu według najnowszych norm systematyki biologicznej zawsze towarzyszyła stosowna doza rad i użytecznych wskazówek, które można było wykorzystać w życiu codziennym.