© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   19.02.2016

Tajemnicza fundatorka z poznańskiej fary

W poznańskiej kolegiacie farnej pod wezwaniem Św. Stanisława Biskupa (wzniesionej w latach 1651 – 1705) zwracają uwagę organy wbudowane w pierwsze przęsło nawy głównej. Wykonał je w latach 1872 – 1876 słynny niemiecki organmistrz Friedrich Ladegast z Weissenfels w Saksonii, zaś widoczną część drewnianej obudowy, stanowiącej wraz z piszczałkami prospekt organowy – poznańska firma Józefa Zeylanda w 1875 r. Te mechaniczne organy, liczące 8,5 metra szerokości i 7 metrów wysokości, zawierają 2579 cynowych piszczałek, z których najdłuższe mają 6 metrów długości. W przeciągu minionych 125 lat instrument był kilkakrotnie remontowany - w latach 1898, 1904, 1927 – 1928 i 1950. Także i ostatnio (2000 – 2001) poddano go gruntownej renowacji.

Wiadomo, że organy kosztowały 24 tysiące marek. Połowę tej sumy ofiarowała nieznana starsza dama, zastrzegając sobie całkowitą anonimowość, stąd nikt do dziś nie zna jej nazwiska. Ale jej duch odwiedza farę, tak jak niedawno, zapewne w związku z restauracją instrumentu. Oto relacja organmistrza farnego, spisana przez dziennikarkę „Gazety Poznańskiej”, Elżbietę Podolską: „Na początku listopada [2000 roku] nagrywaliśmy wraz z Radiem Merkury kasetę z utworami organowymi. Aby nikt nam nie przeszkadzał, robiliśmy to nocą. Wszystkie światła były pogaszone, pozamykałem drzwi na klucz. Tylko jedne, boczne, były zamknięte jedynie na klamkę. Nie podejrzewałem jednak, że ktokolwiek będzie próbował tamtędy wejść. Drzwi bowiem są bardzo ciężkie i nawet mężczyźnie trudno je otworzyć... Stałem przy organach. Na schodach do nich prowadzących panowały egipskie ciemności. Za dnia jest tam trudno wdrapać się starszym osobom, a co dopiero nocą. Nagle, jakby znikąd, pojawiła się starsza, ubrana na czarno kobieta. Nogi się pode mną ugięły. Wrażenie było niesamowite. Pokazałem jej tylko, że ma być cicho. Stanęła sztywno z boku. Była bardzo stara. Przygarbiona, trzęsąca się, wspierała się na lasce. Gdy nagranie się skończyło, podszedłem do niej i zapytałem, co tutaj robi? „Przyszłam do fary” – powiedziała. Dała sprowadzić się na dół. Chciałem ją nawet odprowadzić do domu, ale nie chciała, powiedziała, że mieszka niedaleko. Potem nagle, jakby zniknęła. Była 1.00 w nocy (...). Po paru dniach opowiadałem o tym wydarzeniu pani, która bardzo często grywa w farze na organach... Schodziliśmy po krętych schodach z chóru. Było po 23.00. Patrzyła na mnie z lekkim niedowierzaniem: „Gdyby powiedział to ktoś inny, nie uwierzyłabym" – powiedziała. Nagle zza zakrętu schodów wyszła ta sama kobieta. Kolana nam zadrżały. Pytałem potem księży, czy nie znają takiej kobiety w swojej parafii. Nikt nie wiedział, o kogo chodzi”.

Tajemniczą zjawę przed wielu laty widział także jeden z mężczyzn pracujących wówczas w kościele. Może owa starsza dama – współfundatorka przybywa z zaświatów, by nacieszyć się tym wspaniałym instrumentem, a może i po to, by doglądnąć gospodarskim  okiem jego kolejne renowacje? Nie wiadomo.