© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
   |   13.11.2019

Tam, gdzie topią się konie

Bitwa pod Konotopem to chyba najbardziej zapomniana z wielkich batalii XVII wieku. Straszliwa to była klęska Moskali.

Konflikt Rzeczypospolitej z Kozaczyzną datuje się od powstania tej drugiej, czyli od końca XVI wieku. W roku 1562 Zygmunt August mianował niejakiego Jana Badowskiego, szlachcica, starszym nad Kozakami i powierzył mu dowództwo 300-osobowego oddziału Zaporożców. (Nazwa „Zaporoże” – dla porządku – pochodzi od Dnieprowych porohów: to kraina za porohami. Inaczej – „Niż”, najbardziej na południowy wschód wysunięty fragment Rzeczypospolitej). I niemal od razu zaczęła się rozróba: ataman Iwan Podkowa za swe wybryki mołdawskie (został nawet hospodarem) został ścięty na prośbę sułtana. Później przyszły krwawe bunty Kosińskiego, Nalewajki czy Pawluka, kończące się nieodmiennie klęską Zaporożców.

Koleje losu odmieniły się stanowczo za sprawą Bohdana Zenobiego Chmielnickiego, który „pisał się” polskim szlachcicem, a po klęsce cecorskiej dostał się nawet do tatarskiej niewoli. W roku 1648 stanął na czele Kozaczyzny i zawiązał – przeciw Polsce – sojusz z Tatarami. W tym samym roku pobił wojska koronne nad Żółtymi Wodami i pod Korsuniem. Dołożył do tego Piławce, gdzie armia polska po prostu uciekła, ale w straszliwej batalii pod Beresteczkiem (28–30 czerwca 1651) dołożyli mu Polacy. Jednakże niemal dokładnie rok później (1–2 czerwca 1652) odkuł się pod Batohem, a 3,5 tys. polskich jeńców przekazał Tatarom, którzy z lubością wyścinali ich na majdanie. W 1654 roku na tzw. radzie perejasławskiej oddał Ukrainę Moskwie. Doszło wtedy do „kryzysu przysięgowego”, gdyż Kozacy zażądali, aby – w imieniu swego władcy – układ zaprzysiągł carski poseł. Ten osłupiał, bo u samodzierżawców takowe przysięgi nie były w zwyczaju, ale hetman dał sobie jakoś radę. Był to najgłupszy z czynów wielkiego przywódcy: przecież oddał Ukrainę państwu daleko silniejszemu niż Polska. Taras Szewczenko, największy w dziejach poeta ukraiński, gorzko skomentował to w swym wierszu o mogile Chmielnickiego w Subotowie:

Tam to Bohdan śni
W swej cerkwi
Modlitewnym szlakiem
O podziale wspólnej doli Moskala z Kozakiem
Pokój duszy twej Bohdanie!
Przez twych żądz tęsknotę
Zatraciłeś, nieszczęśliwy
Macierz nam – sierotę.
Na toś oddał im Zenobi
Ten twój naród hardy
By dziś nad nim Katarzyny
Miały moc bastardy…
(przekł. Jerzy Pogonowski)

Zdaje mi się, że w tej mogile trupa Chmielnickiego już nie było, gdyż w trakcie którejś tam wojny kozacko-polskiej Stefan Czarniecki kazał wyrzucić z grobu ciało hetmana. Chmielnicki zmarł w 1657 roku – szkoda, że nie troszkę wcześniej, przynajmniej przed radą perejasławską. Troszkę też wcześniej trzeba było uchwalić zawarcie unii hadziackiej, na mocy której Ukraina stawała się trzecim narodem Rzeczypospolitej.

Po krótkim okresie zamętu władzę pochwycił, mimo mocnej opozycji, Iwan Wyhowski, najbliższy współpracownik zmarłego hetmana. Był to polski szlachcic wzięty do niewoli pod Żółtymi Wodami, którego Chmielnicki wykupił od Tatarów i któremu umożliwił kolejne awanse. Skłaniał się on raczej ku Polsce, co w 1659 roku spowodowało najazd rosyjski pod dowództwem księcia Trubeckiego, bardzo nieudanego wodza. Rzecz rozstrzygnęła się pod miastem Konotop, które dziś rozrosło się niemal do 90 tys. mieszkańców. Poza bitwą najbardziej ekspresywnym momentem w jego dziejach było założenie cegielni w roku 1913.

Trzeba też wiedzieć, że miejscowości o nazwie Konotop (rozumiem, że to miejsce słabo przejezdne, w którym topią się konie) są na Ukrainie jeszcze trzy, jedna na Białorusi i trzy u nas – wszystko wsie. Wystawia to ówczesnej komunikacji w Europie Wschodniej osobliwe i niezbyt zachęcające świadectwo.

Fuszer Trubecki rozpoczął kampanię od długiego i nieskutecznego oblężenia mocno ufortyfikowanego Konotopa, co dało Wyhowskiemu czas na pozbieranie sił; z pomocą przybiegli też Tatarzy, współautorzy licznych zwycięstw na Polakami. Ile tego w sumie było? Swoim zwyczajem historycy wojskowości w swych sklepach ze starzyzną oferują nam duże widełki: Wyhowski miał zebrać od 32 do 48 tys. ludzi (w tym od 15 do 25 tys. Tatarów), a Trubecki prowadził jakieś 28 tys. Rosjan i 6,6 tys. Kozaków. Liczby górne są z pewnością mocno zawyżone, ale dolne dość prawdopodobne. Armii koronnej właściwie nie było, bo walczyła wtedy ze Szwedami, ale jakieś półtora tysiąca jej żołnierzy znalazło się w wojsku hetmana.

Do ostatecznej rozgrywki doszło 8 lipca 1659 nad rzeką Sosnówką. Kozacy wytrzymali atak Moskali w centrum, a później sami przeszli do ofensywy, zaś Tatarzy wyjechali na tyły wroga i Rosjan zapakowano w worek. Reszta uciekła w przeraźliwym popłochu.

Los jeńców nie był bardzo dobry: jakieś 5 tys. pościnali Tatarzy – zupełnie tak jak pod Batohem. Dla Wyhowskiego los też okazał się nieprzychylny: w roku 1664 rzucono nań oskarżenie o knowania z Rosją i rozstrzelano go. No, ale miłe złego początki.