© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

To król na ziemi, co słońce na niebie

Król Jan III Sobieski nie był jedynym panującym, który w dekoracji swej rezydencji nawiązywał do siedziby słonecznego Apollina obdarzanego przydomkiem Feba – świetlistego. Słońce od dawna było symbolem władzy. Kult Atona, czyli światła tarczy słonecznej, wprowadził egipski faraon Echnaton. Aleksander Macedoński pragnął panować nad światem jak słońce. Z niego siłę czerpali Aztekowie. Nazywanie panującego słońcem było powszechne w XVII stuleciu. Najsławniejszym władcą, który odwoływał się do tej symboliki, był Ludwik XIV zwany Królem Słońce. Gdy władca ten ukazywał poddanym swe oblicze, jego korona musiała zawsze lśnić blaskiem i roztaczać promienie. Nic więc dziwnego, że także Jan III chciał być porównywany ze słońcem, a jego rezydencja miała swym wyglądem przypominać siedzibę świetlistego boga. „Jako słońce na niebie będąc, rządzi dniem i czasami, tak król siedząc na stolicy swojej, rozgania wszystko złe oczyma swemi” – głosił Daniel Kałaj w kazaniu opublikowanym w roku elekcji Sobieskiego na króla Polski. Gdy goście zaproszeni na urodziny króla zbliżali się wczesnym słonecznym popołudniem 17 sierpnia do pałacu w Wilanowie, już z daleka dostrzegali nieziemski blask. Patrząc na rozświetlony pałac, mieli wrażenie, że to rezydencja samego Słońca, której opis pamiętali z dzieła Owidiusza.

Na wyniosłych kolumnach wznosił się pałac Słońca, połyskujący złotem, siejący ognie blach miedzianych. Jaśnieją sklepienia z kości słoniowej. Dwuskrzydłe bramy lśnią kute ze srebra.

Owidiusz, Metamorfozy

Jeżeli królewscy goście mieli szczęście i król zechciał oprowadzić ich osobiście po galerii od strony ogrodu, to mogli się przekonać, że pałac wilanowski był nie tylko siedzibą Apollina (Feba), którego posąg podziwiali na frontonie pałacu od strony ogrodu, lecz także dworem Amora. W nim przebywała bowiem królewna Psyche, o której losach król tak chętnie opowiadał, pokazując freski zdobiące otwarte niegdyś na ogród galerie. A była to opowieść iście magiczna i czarodziejska. Król prawił, jak to młoda żona, zachęcona przez zazdrosne siostry, zapragnęła zobaczyć tajemniczego męża, który przychodził do niej tylko nocą. Gdy to uczyniła, utraciła ukochanego. Aby odpokutować swą winę, Psyche musiała długo wędrować i błądzić. Po wielu przygodach odnalazła wreszcie ukochanego, którym okazał się sam Amor – syn Wenery – i połączyła się z nim na zawsze. Z ich związku zrodziła się dziewczynka zwana Rozkoszą.

Od wejścia już samego poznasz łacno, że patrzysz na zajazd rozkoszny i świetny boga jakowegoś. Bo oto kolumny złote dźwigają stropy drzewem cytrynowym i kością słoniową – aż dziw! – wykładane. (...) A i inne części pałacu ogromnego i szeroko rozłożonego bezcenną mają cenę; calutkie tam ściany, złote na wskroś, własnym połyskują światłem, że – gdyby słońce zawiodło – pałac sam światła dziennego dostarczyłby sobie: tak się tam jarzą sypialnie, portyki, podwoje nawet. A temu przepychowi pałacu godnie odpowiadają i wszelkie inne jego dostatki, że, zaiste, nie bez kozery pomyślałbyś, iż niebiański dwór ten wielkiemu chyba zbudowany Jowiszowi na jego z ludźmi spotkania.

Apulejusz, Metamorfozy albo złoty osioł

Czy pałac wilanowski nie przypominał tak pięknie opisanej przez Apulejusza siedziby Amora?