© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   10.10.2016

Traktat w Buczaczu w 1672 roku

Traktat podpisany 18 października 1672 roku w Buczaczu, uznany za hańbę Rzeczypospolitej, nie powinien być zaskoczeniem dla najważniejszych urzędników w państwie. Rok 1671 kończył się bowiem niefortunnie.

Późną jesienią ponownie stracono kontrolę nad terenami na Ukrainie, zdobytymi kilka miesięcy wcześniej przez hetmana i marszałka wielkiego koronnego, Jana Sobieskiego. Już 10 grudnia oficjalny wysłannik sułtana osmańskiego Mehmeda IV dotarł do Warszawy z zapowiedzią wojny. W liście datowanym na 24 grudnia 1671 roku Jan Karwowski, poseł hetmana i marszałka wielkiego koronnego Jana Sobieskiego na Krym, donosił o zbierającej się ogromnej armii osmańskiej gotowej wyruszyć przeciw Rzeczypospolitej wraz z posiłkami tatarskimi i kozackimi dowodzonymi przez Petro Doroszenkę. Karwowski zrelacjonował też dokładnie swoją rozmowę z krymskim chanem Hadży Selimem III Girejem, który przyjął go w tajemnicy przed dowódcą osmańskim i miał stwierdzić: „i ja z duszy żałuję straty przyjaźni waszej (…) mam znajomość i przyjaźń wielką ze wszystkimi Waszymi Pany, a osobliwie z marszałkiem [Janem Sobieskim], z którym byłem tak długi czas na wojnie w Ukrainie. A cóż mam czynić? Nie moja wola, Cesarza [Mehmeda IV] Pana mego wola, z której łaski osiadłem na te tu państwo. A do tego, wierz mi coć powiem, tylko mnie nie wydawaj, że kiedy bym widział was tak mocnych, jakoście bywali przedtem, tedy bym stanął przy was, i rzekłbym stój Cesarzu, niewinni nic Polacy, są to przyjaciele nasi, dotrzymują nam i we złym i w dobrym. Tak bym rzekł i cały Krym, bo i oni wolności siła mają od Porty naruszonych. Ale kiedy słyszę i widzę was tak ubogich i słabych i niemających przyjaciół, cóż mam czynić? (…) Długo się Porta na Was gotowała i z dawna, ale albo my rozradzali, albośmy ich straszyli, żeście możni, żeście bogaci. Ale teraz, gdy się w Was wpatrzyli, cale Was sobie lekceważą, i mówią, że jednego roku po samą Warszawę i Kraków państwa wasze odbiorą”.

Król Michał Korybut Wiśniowiecki zdawał się jednak nie rozumieć grozy sytuacji. Podczas przygotowywania sejmu zaplanowanego na styczeń 1672 roku koncentrował się na kolejnym starciu ze swoimi przeciwnikami politycznymi, tzw. malkontentami, w których szeregach znajdowali się m.in. prymas Mikołaj Prażmowski, kanclerz wielki koronny Jan Leszczyński czy Jan Sobieski. Nic więc dziwnego, że w sytuacji głębokiego wewnętrznego konfliktu w Rzeczypospolitej armia turecka, która w sierpniu przekroczyła granicę, nie napotkała większego oporu. Po krótkim oblężeniu poddał się Kamieniec Podolski (26 sierpnia), wojska tureckie dotarły aż do Lwowa, a zagony tatarskie do Wisły, zagrażając nawet pozostającemu w Gołębiu Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu.

Po upadku twierdzy kamienieckiej król wysłał komisarzy do pertraktacji ze zwycięzcami. Ich pozycja w negocjacjach była niezwykle słaba, wzmocniła ją dopiero śmiała kampania Sobieskiego, przeprowadzona brawurowo na początku października na Lubelszczyźnie i Rusi Czerwonej. Dzięki tej interwencji Rzeczpospolita uzyskała trochę łagodniejsze warunki kapitulacji podpisanej 18 października w Buczaczu. Wciąż jednak prowadziły one do upadku prestiżu na arenie międzynarodowej. Rzeczpospolita miała uznać protektorat osmański nad Kozakami i zrezygnować z wpływów na Ukrainie. Komisarze polscy, czyli Franciszek Lubowicki, Gabriel Silnicki i Jan Szumowski, zgodzili się na ustąpienie imperium osmańskiemu Podola z Kamieńcem oraz wypłatę 22 000 talarów. Ostatecznie nazwano je „podarunkiem”, a nie – jak chciała z początku strona turecka – haraczem. Mniej obraźliwy dla Polaków termin nie zmieniał jednak faktu, że Rzeczpospolita stawała się jednym z państw wasalnych Porty, takim jak rządzone przez hospodarów Mołdawia czy Wołoszczyzna. Było to jasne i zrozumiałe dla współczesnych. Jeszcze podczas trwających negocjacji traktatu w Buczaczu Sobieski pisał we wrześniu do podkanclerzego Andrzeja Olszowskiego, że „jeżeli haracz pozwolemy, to już Turcy i samego króla Imci za hospodara mieć będą. Boć i Xsiążecia siedmiogrodzkiego Turcy królem zowią, a przecie nulla subiectionis [w żadnym poddaństwie] od Hospodarów differentia [nie są różni]”.

Traktat w Buczaczu sankcjonował tureckie panowanie na Podolu aż do 1699 roku. Nie zapewnił jednak równie długotrwałego pokoju w stosunkach polsko-osmańskich. W Rzeczypospolitej utrata Podola, konieczność płacenia rocznego „podarunku” Porcie, zrzeczenie się kontroli nad Kozakami, a w końcu napływ szlachty, uchodzącej z zajętych przez Turków ziem, sprawił, że szlachta uświadomiła sobie konsekwencję przegranej wojny. Co gorsza, Mehmed IV domagał się dalszych ustępstw i groził nową kampanią, która miałaby zniszczyć nawet Kraków. Zagrożenie i zniewaga doprowadziły finalnie do chłodnego pojednania między królem i malkontentami, a w konsekwencji do uchwalenia i zebrania podatków oraz innych środków na wojnę z imperium osmańskim. Ostatecznie, gdy w 1673 roku Sobieski ruszał na Ukrainę przeciw Porcie i jej sojusznikom, miał pod swoją komendą ponad 37 000 wojska i 65 dział.

Podstawowa bibliografia:

Pisma do wieku i spraw Jana Sobieskiego, t. 1, cz. 1, red. Franciszek Kluczycki, Kraków 1880.

Dariusz Kołodziejczyk, Ottoman-Polish Diplomatic Relations (15th–18th Century): An Annotated Editions of ‘Ahdnames and Other Documents, Leiden–Boston 2000.

Zbigniew Wójcik, Jan Sobieski, Warszawa 1983.