© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   02.05.2018

Wilanów oczami cudzoziemców pod koniec XVIII wieku

Podróżujący po Polsce cudzoziemcy pod koniec XVIII w. obowiązkowo wybierali się na przejażdżki do Wilanowa, który interesował ich szczególnie ze względu na dziedzictwo po królu Janie III. Z pozostawionych relacji m.in. – Georga Forstera (Dziennik podróży po Polsce, 1784); Johanna Bernoullego (Podróż po Polsce, 1778); Nathaniela Williama Wraxalla (Wspomnienia z Polski, 1778); Williama Coxe’a (Podróż po Polsce, 1778) Fryderyka Schulza (Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793); Alhonse’a de Fortia de Piles i Pierre’a de Boisgelin de Kerdu (Podróż dwóch Francuzów... 1790–1792) czy Johanna Ericha Biestera (Kilka listów o Polsce pisanych latem 1791 roku) – zachował się obraz zarówno pałacu wilanowskiego, jak i otoczenia, szczególnie ogrodów.  

Podróżnicy zwykle podkreślali, że całą rezydencję zbudował i założył słynny w Europie król. Postrzeganie Wilanowa rysuje się poprzez przywoływanie zasług Sobieskiego, jego legendy, a także współczesnych opinii Polaków o dawnym „wybawcy Wiednia i pogromcy Turków”, jak większość odwiedzających nasz kraj wskazywała. Już sama droga do Wilanowa budziła podziw i zadziwienie peregrynantów, gdyż jednogłośnie podkreślali jej szerokość i wspaniałe obsadzenie wysokimi drzewami o rozległych koronach, które dają podróżującym wiele cienia. Johann Bernoulli zaznaczał: do Wilanowa prowadzi długa, stara wierzbowa aleja. Inni, np. Fryderyk Schulz, zwracali też uwagę: wieś ta [Wilanów] jest murowana i schludna, a większość wskazywała walory istniejącej nieopodal „zamku” bardzo ładnej gospody, serwującej przednie dania, która zawierała parę sal wielkich i wiele pokojów, opatrzona [była] we wszystko, czego do jedzenia i picia żądać można czy [Johann Erich Biester].

Pałac pamiętnikarze nazywali pawilonem, zamkiem czy wreszcie pałacem, zwracając uwagę na jego rozbudowę przez kolejnych właścicieli, Elżbietę Sieniawską czy Izabelę Lubomirską. Wszyscy cudzoziemcy zaznaczali, że król Jan III wybudował rezydencję wilanowską, znalazł w niej wytchnienie i bardzo lubił przebywać, w niej także zmarł w 1696 r.

W 1778 r. Johann Bernoulli zauważył nawet zmiany w architekturze po dobudowaniu przez Izabelę Lubomirską do głównego pałacu wokół dziedzińca budynków Kordegardy, Kuchni i Łazienki, podkreślając ich lepszy gust od dawnego, czyli wczesnoklasycystyczny:

Pałac zbudowany został przez wielkiego króla Jana Sobieskiego, który zmarł tu w roku 1696. Między dwoma bocznymi skrzydłami znajduje się obszerny dziedziniec. Pałac jest niewiarygodnie przeładowany pilastrami, wysokimi attykami, brzydkimi posągami, popiersiami i płaskorzeźbami; znajdujące się po obu stronach ogrodu kolumnady są dość ładne, kiepskie natomiast są malowidła al fresco o tematyce mitologicznej. W pałacu, któregośmy nie mogli odwiedzić z powodu nieobecności burgrabiego, ma być podobno kilka ładnych obrazów historycznych i wiele portretów; najciekawsze są wizerunki kochanek Augusta II. Do jednego ze skrzydeł księżna Lubomirska, marszałkowa wielka koronna, dziedziczka Wilanowa, kazała dobudować kilka przyzwoitych budynków w lepszym guście; w ten sam sposób zostanie kiedyś przedłużone drugie skrzydło [Bernoulli].

Podróżujący w tym samym roku do Wilanowa William Coxe podobnie wskazywał, że pałac zbudowany został przez Jana Sobieskiego i była to ulubiona rezydencja tego wielkiego monarchy; w niej głównie przebywał, jeśli go nie wzywała potrzeba wojenna, tam również zakończył życie. Pałac sprzedany po jego śmierci, przeszedł dzięki związkowi małżeńskiemu do rodziny Czartoryskich. Przez pewien czas zajmował go August II, który go znacznie powiększył. Zewnętrzna jego strona zdobna jest w ornamenty i płaskorzeźby przedstawiające główne zwycięstwa Jana Sobieskiego. Prawdopodobnie są to już dodatki Augusta, Sobieski bowiem był skromny i prosty, aby mógł wznosić pomniki ku swej chwale [Coxe].

W 1778 r. odwiedził Wilanów również Nathaniel William Wraxall, który podkreślał, że wyjazd ten sprawił mu więcej przyjemności niż zwiedzanie innych rezydencji, zwłaszcza że mógł zobaczyć pałac wielkiego Jana III, w którym ów zakończył swe życie. Pisał:

Wilanów położony jest na równinie blisko brzegu Wisły, mniej więcej dwie mile od Warszawy. Zbudowany za czasów Jana Sobieskiego przez Włocha [Augustyna Locciego Młodszego], odznacza się architekturą elegancką i w wielkim stylu. Dziś należy do księcia Czartoryskiego, który utrzymuje go w doskonałym stanie. [Wraxall].

Podobnie wspomina Coxe zasługi Augusta Czartoryskiego, przez którego został przyjęty, gdy spędził cały dzień w Wilanowie (6 sierpnia 1779 r.). Opisywał go tak:

Jest to piękny, stary mężczyzna, mający blisko osiemdziesiąt lat, którego dom prowadzony jest w duchu prawdziwej, starodawnej gościnności. [...] Książę prowadzi dom otwarty; do jego stołu rzadko kiedy zasiada mniej niż dwadzieścia lub trzydzieści osób. Dochody jego są ogromne, sięgają niemal 100 tysięcy funtów szterlingów rocznie, toteż i jego stopa życiowa odpowiada tym olbrzymim funduszom [Coxe].

Wydaje się, że wiele informacji na temat rezydencji wilanowskiej pochodzi właśnie z owych rozmów prowadzonych podczas wskazywanych otwartych przyjęć, podczas których cudzoziemcy z zainteresowaniem notowali wszelkie wiadomości dotyczące zwłaszcza legendarnego Jana III. Dlatego w wielu wspomnieniach mamy świadectwa owej legendy, jak również zdziwienia peregrynantów, że nie wszyscy Polacy wciąż pielęgnują chwałę i cześć wielkiego króla, co budziło szczególne rozczarowanie, zwłaszcza Wraxalla.

Niemało zdziwił mnie fakt, że nie spotkałem u Polaków tej czci i uwielbienia dla pamięci i charakteru Jana Sobieskiego, jakiej się spodziewałem. Być może, że jako jego rodacy, znając go bliżej, mogli wyrobić sobie o wiele sprawiedliwszą ocenę jego zasług jako króla, a w szczególności jako króla Polski, niż ta którą mają cudzoziemcy. Twierdzą oni, że rządy Sobieskiego były skażone powszechnie znanymi błędami i przywarami, wśród których za najgorsze uważają skąpstwo i chciwość, równie niemal drobiazgowe jak u Wespazjana. Jego ślepa miłość do żony stała się nawet w końcowym okresie jego panowania tematem licznych satyr i zabawnych karykatur. Przy czym – zdaniem Polaków – charakter królowej, znanej z gwałtowności i nieumiarkowania, co stało się przyczyną ruiny jej starszego syna, bynajmniej nie usprawiedliwiał uczuć, jakie żywił do niej król. Co więcej, oskarżają go o to, że nad żywotne i prawdziwe interesy swych poddanych przekładał interesy własnej rodziny, której utrzymanie na tronie było głównym celem jego zabiegów, niejednokrotnie gwałcących prawa Rzeczypospolitej lub sprzecznych z nimi [Wraxall].

Jak widzimy, Nathaniel William Wraxall, brytyjski dyplomata i agent handlowy, rejestrował zasłyszane krytyczne głosy na temat zasług Sobieskiego. W latach 1777–1779 podróżował po stolicach Europy Środkowej i Wschodniej, zbierając informacje o stanie gospodarki tych krajów dla króla w Londynie. Prawdopodobnie cenne informacje w Warszawie zdobywał dla niego sam ambasador Jerzego III – Thomas Wroughton.  Nic więc dziwnego, że obserwacje Wraxalla mają bardziej krytyczny charakter niż innych cudzoziemców, zwłaszcza że powstałe Memoirs of the Courts of Berlin, Dresden, Warsaw and Wienna, in the Years 1777, 1778, and 1779 stanowią do dzisiaj cenne źródło historyczne zarówno dla historyków gospodarki, jak i historyków zajmujących się życiem dworskim. Możliwe też, że owe spostrzeżenia zasłyszane były i pochodzą od historyka oraz polskiego biskupa Jana Albertrandiego, który w Dziejach Królestwa Polskiego zostawił taką charakterystykę Sobieskiego:

Ten Król był nadobny i postaci wspaniałej aż do kilku lat przed śmiercią, kiedy stał się zbyt otyłym. Co się tyczy obyczajów, z Wespazjanem go pospolicie, co do cnót, jak i niedoskonałości równają. Do tronu równie jak on przez usługi wojenne przyszedł, wiele języków umiał, kochał się w naukach i rozrywkach i wieku swego był bohaterem. Jak Wespazjan, tak on nieco większe, niż należało, do skarbów swoich miał przywiązanie. Przyznać też trzeba, iż za panowania tego Króla zbyt sobie w rządach państwa pozwalała, która łaski królewskie rozdawała, dusza negocjacji była i sejmów obradami kierowała, a zwycięzca Turków żony swojej był niewolnikiem [Albertrandi].

Warto przytoczyć też inne spostrzeżenia Wraxalla dotyczące ówczesnej opinii polskiej na temat wybawcy Wiednia i pogromcy Turków, jak był nazywany Jan III przez wielu cudzoziemców:

Nawet jego czyn najbłyskotliwszy, który zapewnił mu nieśmiertelność, a mianowicie pomoc, z jaką osobiście pośpieszył cesarzowi Leopoldowi w czasie oblężenia Wiednia przez kara Mustafę w 1683 roku, jest surowo oceniany przez Polaków. Zgadzają się oni, że czyn ten był błogosławieństwem dla dworu austryjackiego, jednocześnie jednak utrzymują, że sam w sobie był szkodliwym dla Polski błędem politycznym [Wraxall].

Zastanawiające jest, czy porównanie Sobieskiego do Wespazjana, słynącego z chciwości i skąpstwa oraz uwagi na temat stosunku Marii Kazimiery do najstarszego syna, królewicza Jakuba, którego po śmierci Jana III nie popierała, a wręcz zwalczała jego kandydaturę w czasie bezkrólewia, były faktycznie głosem Polaków. Z pewnością nie wszystkich, skoro inni cudzoziemcy odnotowują raczej przychylny stosunek do słynnego króla. Fryderyk Schulz, na początku lat 90. XVIII w. w swoich wspomnieniach szczególnie podkreśla poszanowanie pamięci i chlubę z rycerskich czynów Sobieskiego, które zaświadczać miały wilanowskie rzeźby upamiętniające tego wielkiego władcę. Pisał:

Pałac wilanowski, należący do właścicielki Mokotowa (księżna marszałkowa Lubomirska), bardzo się pięknie oczom przedstawia. Pobudowany w półokrąg, zamyka obszerny, trawnikiem okryty podwórzec. Czoło jego zdobią wypukłe rzeźby przedstawiające czyny rycerskie króla Jana III. Wiadomo, iż pałac ten zbudowany został przez niego i ogrody też przyległe on założył. Najmilej mu tu mieszkać było i tu też umarł, a następcy jego, przez poszanowanie dla pamięci tej chluby narodu, pozostawili nietknięte pokoje, w których zamieszkiwał. Nawet łoże, na którym król zmarł, stoi nie poruszone w tym samym miejscu, z ta samą kotarą, która je okryła, gdy bohater tu ducha wyzionął. Inne pokoje i ich umeblowanie, nowszego smaku, utrzymują się mimo niebytności dziedziczki w jak najlepszym porządku [Schulz].

Ową pamięć o królu Janie III pod koniec XVIII w. podkreślają też inni cudzoziemcy podróżujący po Polsce. Georg Forster, polsko-niemiecki przyrodnik szkockiego pochodzenia, etnolog, podróżnik, zachwycał się posągiem króla na koniu, a szczególnie urządzeniem wnętrz pałacu:

Wilanów należał przedtem do Jana Sobieskiego, który tam umarł. Jest to ładny pawilon jednopiętrowy z dwiema bramami i dwoma skrzydłami, a teraz przybyły jeszcze trzy małe pawilony. Główna budowla ma wszędzie nisze z posągami, a ponadto popiersia. Posąg króla na koniu ustawiony jest z boku w ogrodzie. Pokoje są podobno wspaniale umeblowane, a szczególnie łazienka [Forster].

Na temat łazienki wypowiedział się również Schulz, który pisał:

Z pałacem łączy się mały ogródek zawierający łazienkę, opatrzoną w co tylko można wymyślić najwyszukańszego. W tym rodzaju jest to jedna z najpiękniejszych łazienek, jaką widzieć można w świecie [Schulz].

Wnętrza interesowały większość podróżników. Johann Erich Biester, niemiecki dziennikarz i popularyzator wiedzy, podkreślał: wnętrze pałacu jest ładnie przyozdobione częściowo w starym, częściowo w nowym guście, a wielu pokojów, zwłaszcza łazienki, nie powstydziłaby się żadna królewska rezydencja [Biester]. Poza tym zwracał uwagę na kult Sobieckiego, wyrażający się tym, że gościom pałacu z głębokim szacunkiem pokazują tu śmiertelne łoże tego pod wieloma względami wielkiego króla, jak również wyobrażające go posągi i rzeźby [Biester].

Fortia de Piles i Boiseglin de Kerdu podobnie wskazywali na konieczność odwiedzenia „zamku” w Wilanowie, który ze względu na to, że należał do Sobieskiego, a teraz do księżnej Lubomirskiej, należy obejrzeć szczegółowo

Cudzoziemcy zauważali też kościół w Wilanowie, który według nich jest nowy i ładnie zbudowany. Jednak największym zainteresowaniem cieszyła się znajdująca się wewnątrz kościoła, na łańcuchu kość udowa monstrualnej wielkości [Bernoulli]. Peregrynanci podkreślali, że podobne znaleziska znajdują się również w innych kościołach.

Jednak najwięcej miejsca w swoich zapisach peregrynanci poświęcili wilanowskim ogrodom, których piękno zawsze zarejestrowali, rysując nawet słowny obraz całej przestrzeni parkowo-ogrodowej.

Ogród położony jest w zatoce wiślanej. Zanim Wisła wyżłobiła sobie łożysko dalej na wschód, tędy płynął główny nurt rzeki nazywany Starą Wisłą. W niewielkiej stąd odległości majestatyczne drzewa utworzyły z liści nad podziw wysokie i piękne sklepienia i szpalery. Jest tu oranżeria niezwykłej wprost długości [Biester].

Szczególnie zachwyciły mnie ogrody, które choć utrzymane w stylu antycznym, mają charakter wielkoksiążęcy; pełno w nich starych, czcigodnych drzew rzucających cień na aleje [Wraxall].

Najciekawszy i najbardziej szczegółowy opis znajdziemy w relacji Schulza:

Ogród ze trzech stron opasujący pałac wielą się odznacza pięknościami. Wchodząc naprzód spostrzega się długą wspaniała oranżerię i cieplarnie, które po drezdeńskim Zwingrze z przyjemnością się ogląda, szczególniej wspomniawszy na klimat tutejszy i trudności a koszta, z jakimi urządzenie było połączone. Miejsce przed cieplarniami zajmują wielkiego rodzaju kwieciste rabaty, na sposób francuski narysowane. Na wszelkiego rodzaju posągach nie zbywa, alem nie znalazł żadnego, który by mógł się nazwać prawdziwie pięknym. Reszta ogrodu w sposób bardzo różnorodny zużytkowana. W części przecinają go aleje starych kasztanów, w części labirynty zajmują żywymi płotami opasane; w niektórych miejscach porobiono tarasy, pokopano stawy, pozasadzano warzywa i kwiaty. Grupy nadzwyczaj wysokich i grubych drzew, w których pniach gdzieniegdzie porobiono siedzenia, otaczają wielki staw, po nim pływają gondole, a z brzegów jego roztacza się widok szeroki na okolicę, którą Wisła przepływa. W bliskości jego znajduje się piękna sklepiona grota, w której liczne towarzystwa mogą zasiąść do stołu, nie doznając zwykłych grotom podobnych nieprzyjemności, wilgotnego powietrza i wilgotnej pod nogami ziemi. Dalej wznosi się sypane sztucznie wzgórze, okryte najpiękniejszym trawnikiem, z którego z drugiej strony widok na okolicę. To wszystko z dodatkiem sadów owocowych, altan, parterów [kwietników, wirydarzy], lasków, stanowi w tym miejscu przyjemnym rozmaitość, jakiej się po nim nikt nie spodziewa [Schulz].

Jak widzimy, jedynie posągi ogrodowe nie zachwycają pamiętnikarza. Podobnie inni cudzoziemcy zwracają uwagę na niezbyt estetyczne kamienne figury w stylu antycznym:

Ogród, obszerny i ładny, aczkolwiek utrzymany w dawnym stylu, zeszpecony jest nieładnymi posągami, będącymi częściowo kopiami włoskich oryginałów. Składa się z dwóch płaszczyzn, z których jedna, niższa, leży na odnodze Wisły zwanej starą Wisłą i pokryta jest miłym gaikiem. Najbardziej podobało mi się śliczne échappées de vue [wycięte dla ładnego widoku wąskie alejki] przeprowadzone przez niektóre małe aleje zarówno w górnym, jak dolnym ogrodzie [Bernoulli].

Obejrzałem jedynie park, którego holenderskie wirydarze zeszpecone są gęsto rozstawionymi małymi, brzydkimi kamiennymi figurami młodzieńców, bogów i bogiń, częściowo już się chwiejącymi. Na dole ładny topolowy i lipowy las z alejami spacerowymi. Drzewa są ładne [Forster].

Z przytoczonych relacji podróżniczych można zauważyć, że park wilanowski zachwycał jeszcze pod koniec XVIII w., zwłaszcza że powstał wówczas znajdujący się na południe od pałacu ogród angielsko-chiński, skomponowany przez Szymona Bogumiła Zuga na polecenie Izabeli Lubomirskiej. Na terenie owego ogrodu angielsko-chińskiego znajdowały się cenne drzewa, nie zawsze rozpoznawane przez cudzoziemców (zwykle nazywane lipowymi, topolowymi) oraz sztucznie stworzone jezioro (pochodzące jeszcze z czasów Jana III). A to dopiero początek rozbudowy i ponownej aranżacji przestrzeni parkowo-ogrodowej, która na początku XIX w. zyskała nową jakość, nadaną przez Stanisława Kostkę Potockiego, który stworzył nad brzegiem jeziorka (od północnej strony) ogród angielski, opadający łagodnie w kierunku wody. Jednak te pejzaże utrwalili już późniejsi peregrynanci.