Wojenne interludium: stosunki polsko-mołdawskie w latach 1676–1683
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Wojenne interludium: stosunki polsko-mołdawskie w latach 1676–1683 Dariusz Milewski
mapa_dorzecza_dunaju_cz_zachodnia_fot_m_golabek.JPG

W drugiej połowie panowania Jana Kazimierza (1648–1668) stosunki polsko-mołdawskie weszły w fazę pewnego „uśpienia”. Najazd  Jerzego II Rakoczego na Polskę w 1657 roku, a następnie osmańska pacyfikacja Siedmiogrodu i związanych z nim Mołdawii i Wołoszczyzny wykluczyły te kraje na dłuższy czas z aktywnej polityki międzynarodowej[1]. Rzeczpospolita – pozostająca w sojuszu z Krymem i zajęta wojną z Moskwą o panowanie na Ukrainie – również nie przejawiała większego zaangażowania w sprawy naddunajskie. Zmieniło się to dopiero podczas wojny polsko-tureckiej w latach 1672–1676, kiedy Mołdawia stała się przedmiotem ostrej rywalizacji polityczno-wojskowej obu potęg. Najbardziej znanym wydarzeniem z tego okresu jest przejście hospodara Stefana Petryczejki (rumuński – Ştefan Petriceicu) na stronę polską w czasie kampanii chocimskiej Jana Sobieskiego w 1673 roku. Świetne zwycięstwo nad Turkami dawało wówczas Polsce szansę na odzyskanie wpływów w Mołdawii, jednak działania podjęte zimą 1673 i 1674 roku okazały się niewystarczające, a Osmanowie wkrótce odzyskali kontrolę nad tym terytorium[2], o czym świadczyła zmiana hospodara. Propolskiego Petryczejkę zastąpił wskazany przez Portę Ottomańską Dymitr Cantacuzino jeszcze w 1673 roku, który faktyczną władzę zdobył dopiero rok później, po usunięciu Polaków z Mołdawii[3]. Pewnym pocieszeniem dla zdetronizowanego hospodara mógł być fakt, że jego następca również długo nie zagrzał miejsca w Jassach – Osmanowie pozbyli się go już w listopadzie 1675 roku, mimo czynionych przez Cantacuzina prób zachowania władzy. Najprawdopodobniej uznano go za nienadającego się do rządzenia w trudnym okresie wojny z Polską. Nowym hospodarem został Antoni Ruset, mający greckie korzenie[4]. Wkrótce okazało się, że on też nie spełnił oczekiwań Turków – o czym będziemy jeszcze mówić – więc ustąpił miejsca sprawdzonemu Jerzemu Duce, który już wcześniej kilka razy sprawował rządy w Mołdawii i na Wołoszczyźnie[5]. Faktyczny koniec wojny polsko-tureckiej jesienią 1676 roku i podpisanie porozumienia pod Żurawnem niczego w sprawach mołdawskich nie zmieniły. Rzeczpospolita nie była w stanie odzyskać Podola z Kamieńcem, a cóż dopiero Mołdawii.

Pokój, który trwał do czasu wznowienia działań wojennych w 1683 roku, nie oznaczał bynajmniej, że nic się w stosunkach polsko-mołdawskich nie działo. Przeciwnie, możemy wskazać kilka spraw, które absorbowały obie strony, więc warto je tutaj przybliżyć. Są to: poselstwo Jana Gnińskiego do Stambułu w latach 1677–1678, udział Mołdawian w kampanii czehryńskiej Kara Mustafy w 1678 roku, sprawa kupca lwowskiego Aleksandra Bałabana z wielkim wisternikiem (podskarbim) Jerzym Ursakim oraz pobyt w Polsce Stefana Petryczejki i plany jego powrotu do Mołdawii. Pomijamy tu natomiast – skądinąd bardzo interesującą – kwestię sprawowania rządów na Ukrainie przez hospodara Jerzego Dukę, któremu Osmanowie w 1681 roku powierzyli kontrolę nad kozacko-tureckim Prawobrzeżem. Jest to temat ściśle związany z dziejami Ukrainy i wymagałby osobnego omówienia.

Jeśli chodzi o zbadanie czterech wyżej wymienionych zagadnień, dysponujemy rozproszonym wprawdzie, ale wystarczającym materiałem źródłowym. Niezwykle cenna jest edycja dokumentów związanych z misją turecką Jana Gnińskiego, przygotowana przez Franciszka Pułaskiego. Znajdujemy tutaj zarówno relację z misji, złożoną przez samego posła na sejmie, jak i uzupełniający ją, częstokroć bogatszy w szczegóły diariusz poselstwa, prowadzony przez Samuela Proskiego[6]. Edycja zawiera ponadto korespondencję oraz spisany przez Samuela Proskiego diariusz wyprawy pod Czehryń, obejmujący wydarzenia od 17 czerwca do 6 listopada 1678 roku.[7] Drugim ważnym źródłem są zbiory korespondencji wydane w Rumunii – mamy tu na myśli edycje w serii Eudoxiu Hurmuzaki[8] oraz nowsze, sporządzone przez Ilie Corfusa i Vasile Matei[9]. Spośród archiwaliów na osobną wzmiankę zasługują materiały zgromadzone w Archiwum Skarbu Koronnego w warszawskim Archiwum Głównym Akt Dawnych, gdzie znajdziemy rozliczenia z hospodarem mołdawskim Stefanem Petryczejką[10].


Poselstwo Jana Gnińskiego do Turcji

Pierwszym z zagadnień, jakie winniśmy omówić, jest przebieg poselstwa wojewody chełmińskiego Jana Gnińskiego, wysłanego do Turcji wiosną 1677 roku w celu zatwierdzenia, a zarazem renegocjowania rozejmu żurawińskiego, tak aby uzyskać jak najlepsze warunki pokoju. Przedmiotem naszej analizy nie będzie wszakże samo poselstwo, już opisane w literaturze historycznej[11], ale mołdawskie wątki tej misji. Przyjrzymy się, jakie cele stawiała sobie polska dyplomacja wobec Mołdawii, będącej naturalnym pomostem między Rzecząpospolitą a Imperium Osmańskim. Zobaczymy też, jak wyglądało przyjęcie posła w Mołdawii i jakie sprawy poruszał on w rozmowach z partnerami mołdawskimi. Nie wolno zapominać, że poselstwo wojewody chełmińskiego zostało poprzedzone misją podczaszego sieradzkiego Andrzeja Modrzewskiego, który sondował u Turków możliwość zawarcia sojuszu przeciw Moskwie. Osmanowie, walczący z Rosjanami o Ukrainę, dobrze przyjęli polskie propozycje i poseł wielki oczekiwany był jako przedstawiciel państwa niemal sojuszniczego. Miało to bez wątpienia wpływ na przyjęcie posła w zależnej od Turcji Mołdawii.

Zadania posła dotyczące Mołdawii zostały określone w instrukcji wystawionej przez kancelarię królewską w Warszawie 7 maja 1677 roku[12]. Polecono mu zakomunikować swój przyjazd bejlerbejowi kamienieckiemu, Uzunowi Ibrahimowi paszy[13], a po dotarciu do Kamieńca zapowiedzieć się hospodarowi mołdawskiemu. Zalecono też dbać o godne przyjęcie w Mołdawii, jednak bez narażania się na nieprzyjemności, które mogłyby wyniknąć ze zbyt natarczywego żądania należnych posłowi honorów: „Tak w drodze, jako i na miejscu stanąwszy, wywiadować się ma o zwykłych ceremoniach i zwyczajach dawnych, któremi tak Turcy, jako i hospodar wołoski [mołdawski] zwykli przyjeżdżającego posła wielkiego przyjmować, raczej nie dopominać się tego, coby mu możono z wielką negare konfuzją; in reliquis nie tak się upornie zasadzać penes inania, żeby ex negativa większa nie rosła konfuzja, albo czas darmo się nie trawił”[14]. Wagę tego zastrzeżenia zrozumiemy, gdy przypomnimy sobie okoliczności przejazdu przez Mołdawię poprzedniego wielkiego posła polskiego, koniuszego koronnego Krzysztofa księcia Zbaraskiego, który miał zawrzeć pokój z Osmanami po zakończonej niedawno wojnie. W drodze do Stambułu w roku 1622 wszedł on w zatarg z hospodarem Stefanem Tomżą II, którego traktował niemal jak uzurpatora, i w konsekwencji musiał później zwalczać intrygi mołdawskie nad Bosforem. Nie ułatwiało to posłowi misji, więc tym razem zalecano ostrożność w stosunkach z Mołdawianami[15]. Przy okazji misji do Turków poseł miał też wystarać się u Antoniego Ruseta o korzystne rozstrzygnięcie sporu Aleksandra Bałabana z Jerzym Ursakim o towary leśne, jednocześnie zaznaczono, że kilkuletnia zwłoka w załatwieniu tej sprawy jest wynikiem braku decyzji hospodara[16].

Jan III Sobieski zadbał o przygotowanie dobrego przyjęcia w Mołdawii dla swojego posła, zwracając się osobnym pismem do hospodara już w dniu 8 maja 1677 roku, a więc na samym początku misji. Król zawiadamiał o wysłaniu posła i domagał się okazania mu wszelkiej życzliwości i pomocy wzorem poprzednich hospodarów[17]. Jan Gniński również nie omieszkał zapowiedzieć się hospodarowi, do którego napisał jeszcze ze Lwowa 30 maja. W liście tym poseł oznajmiał o swej misji i wyrażał nadzieję na otrzymanie pomocy w trakcie podróży. Informował też, że zastał listy hospodara do króla w sprawie Bałabana, w których Antoni Ruset zwoływał na Zielone Świątki komisję do Śniatynia dla rozstrzygnięcia sporu. Poseł wskazywał wszakże na spustoszenie tamtego przygranicznego rejonu i żądał wyznaczenia komisji w sprawie Bałabana nie w Śniatyniu, ale w Stanisławowie lub Kałuszu. Widzimy więc, że Gniński już w drodze do Mołdawii zaczął realizować jedno z powierzonych mu zadań dyplomatycznych względem hospodara. Do sprawy tej jeszcze wrócimy, tu jedynie ją sygnalizując[18].

Jan Gniński po przybyciu do Kamieńca Podolskiego i gościnie u bejlerbeja Uzuna Ibrahima paszy ruszył następnie ku Jassom, stolicy Mołdawii[19]. Konwój turecki prowadził go przez spustoszony kraj aż do pogranicznej wioski Pereryty, do której dotarł 22 czerwca. Tam oczekiwali go już Mołdawianie z trzema dostojnikami na czele – serdarem (dowódcą wojsk mołdawskich), stolnikiem Ifrimem Contăşą i pisarzem Wolfem. Mieli oni ze sobą prowiant, ale bardzo ubogi, o co gniewali się towarzyszący Gnińskiemu Turcy[20]. Mołdawianie przekazali posłowi list od hospodara, na który wojewoda chełmiński nie omieszkał od razu odpisać, ciesząc się z miłego przyjęcia[21]. Graniczny Dniestr poselstwo przeszło w bród, po czym ruszono ku Stepanowcom. Po dwóch dniach Gniński dotarł w pobliże Sasowego Rogu i w miejscowości Horczany otrzymał przyjazny list od hospodara. Antoni Ruset zapowiadał, że wyjedzie mu naprzeciw i powita go w polu przed Jassami. Prosił jednak, by przy powitaniu nie było Turków, gdyż chciał się na osobności rozmówić z posłem. Podobny list przyszedł od logofeta (kanclerza) mołdawskiego Mirona  Costina[22]. Miłą atmosferę popsuło niestety zachowanie się Turków: oto towarzyszący posłowi od Kamieńca janczar aga wpadł w złość i własnoręcznie obił kijem dwóch bojarów mołdawskich – stolnika Kontusza i pisarza Wolfa. Co więcej, rozkazał również swym ludziom, aby zbili tych Mołdawian, „że aż potem posinione plecy pokazował [ Contăş], deklarując, że więcej w ziemi wołoskiej mieszkać nie chce, (który przedtem pięć lat był logofetem, po naszemu kanclerzem)”[23]. Do zajścia doszło w Stepanowcach. Bezpośredniej przyczyny furii tureckiej nie znamy – być może było nią wzmiankowane wyżej niezadowolenie z jakości prowiantu – niemniej wskazuje ona na bezwzględną przewagę, jaką mieli wówczas Osmanowie nad Mołdawią.

Na szczęście dalej sprawy potoczyły się lepiej. 26 czerwca poseł zbliżył się do stolicy mołdawskiej. Na milę przed Jassami, już za przeprawą przez rzekę Żiżeję powitał go w imieniu hospodara logofet Miron Costin w otoczeniu bojarów[24]. Pół mili dalej czekał na Jana Gnińskiego sam Antoni Ruset na czele kilku tysięcy żołnierzy[25]. Dodajmy od razu, że hospodar musiał w tym przypadku uporać się z pewną trudnością proceduralną – otóż wychodząc z wojskiem w pole, powinien był wziąć chorągiew turecką, czego jednak wobec posła polskiego nie chciał uczynić. Udało mu się w końcu uzyskać zgodę seraskiera na wyjazd bez tej chorągwi[26]. Doszło zatem do osobistego spotkania posła polskiego z hospodarem, który ruszył mu naprzeciw w kilkanaście koni. Ruset i Gniński objęli się serdecznie, życząc sobie zdrowia. Poseł dziękował hospodarowi za miłe przyjęcie, a ten podał Gnińskiemu prawą rękę i poprowadził go do miasta. Pochód uformował się w ten sposób, że wokół hospodara i posła skupili się dworzanie mołdawscy i bojarzy, za którymi postępowała polska dragonia z muzyką. Przygrywała również muzyka mołdawska, a wzdłuż trasy przemierzanej przez orszak ustawiły się wojska mołdawskie. W czasie przejazdu przez Jassy biły dzwony w mijanych monasterach, jednak hospodar nie pozwolił posłowi, by ten odprowadził go do zamku. Przeciwnie, sam wyjechał wraz z Polakami ćwierć mili za miasto do namiotów, gdzie poselstwo miało się zatrzymać. Namioty zostały rozstawione – jak zanotował autor Diariusza – „pod monasterem, który hospodar teraźniejszy multański Duka dość ozdobny zmurował w ćwierć mili od miasta”[27]. Obiekt ten możemy bez wątpienia zidentyfikować jako monaster Cetăţuia, wybudowany w latach 1669–1672 w czasie drugiego panowania Jerzego Duki w Mołdawii, usytuowany około pięciu kilometrów na południe od dzisiejszego centrum miasta. Informacja ta pozwala nam zlokalizować precyzyjnie miejsce zatrzymania się poselstwa[28]. Po dotarciu do klasztoru hospodar i poseł razem zsiedli z koni i Ruset wprowadził Gnińskiego do namiotu. Ceremonię przyjęcia posła przez hospodara sami Polacy określili jako „honory dawno nie praktykowane”[29].

Dodajmy, że dobrej atmosfery nie zepsuła nawet dżdżysta pogoda. Chociaż lało niemiłosiernie, wszyscy byli zadowoleni. Tę niezwykłą radość zawdzięczamy poprzedzającej deszcze dotkliwej suszy. Jej zakończenie uznano powszechnie za dowód łaski Bożej, a ponieważ deszcz szedł w ślad za Polakami, tym serdeczniej byli oni przyjmowani[30].

Następnego dnia, 27 czerwca, hospodar zaprosił posła na ucztę do zamku, przysyłając cztery konie dla najznaczniejszych członków polskiej delegacji. Z zaproszeniem przyjechali bojarzy i synowie Mirona Costina, z których starszy powitał posła łacińską oracją. Polacy udali się zatem do Jass, gdzie najpierw zaszli do kościoła katolickiego na nabożeństwo. Odprawiono je – jak zanotował Jan Gniński – „cum summa solennitate publicznej procesyi”, jednak sam kościół ocenił jako „bardzo lichy”[31].

Z kościoła Polacy skierowali się do zamku, witani przed bramą i na dziedzińcu przez bojarów, na schodach zaś przez samego hospodara. Antoni Ruset podjął posła i jego towarzyszy konfiturami i gorzałką, przy czym – rzecz charakterystyczna – siedziano po turecku na dywanie przy niskim stole. Jan Gniński skorzystał z okazji i poprosił hospodara o prywatną audiencję, którą natychmiast otrzymał. Oddał wówczas poseł hospodarowi list od króla Jana III i wysłuchał poufnych informacji od Ruseta, dotyczących działań osmańskich na Ukrainie – na przykład planów zakreślenia jej granic aż po Horyń i Dymir, co było między innymi wynikiem poczynań Kozaka Astamatego, działającego wówczas u Turków[32]. Gniński dowiedział się też o wyjeździe z Jass byłego rotmistrza polskiego Tadeusza Daniela Boubonombeka, który był z pochodzenia Persem i po redukcji wojska opuścił Rzeczpospolitą, obawiając się ciążących na nim wyroków, niebawem zaś miał nawiązać współpracę z członkami polskiego poselstwa[33]. Przekazanie tych wiadomości świadczyło o przychylnym stosunku hospodara do Polski. Sam poseł przystąpił również do omawiania spraw, z jakimi przyjechał. Przede wszystkim uzgodniono tryb przesyłania korespondencji między posłem a Polską przez Mołdawię – listy miały trafiać do pogranicznego polskiego Śniatynia, do rąk rotmistrza Andrzeja Dymideckiego. Z uwagi na znaczenie i poufność poczty dyplomatycznej należy uznać tę umowę za sukces strony polskiej, ale także za kolejny objaw życzliwości hospodara mołdawskiego[34]. Poseł wracał zresztą do tej sprawy już po wyjeździe z Jass, precyzując w listach do hospodara i logofeta sposób przekazywania cotygodniowej korespondencji ze Stambułu do Śniatynia[35]. W późniejszym okresie zdarzyło mu się narzekać na jej działanie i postulować przesyłanie listów przez Siedmiogród, niemniej jednak częstotliwość wysyłanej ze Stambułu do Polski korespondencji świadczy o tym, że uzgodniony z Mołdawianami system sprawdzał się w praktyce[36].

Oprócz sposobu przekazywania listów poseł ustalił z hospodarem na prywatnej audiencji kilka innych rzeczy. Antoni Ruset zgodził się mianowicie zapewnić żywność oraz konwój do Śniatynia dla polskich jeńców, wypuszczonych przez Tatarów. Zobowiązał się też uwolnić trzech polskich puszkarzy wziętych do niewoli w twierdzy Neamţ i zagwarantował bezpieczeństwo przebywającym w Mołdawii jezuitom, a także restaurację kościoła katolickiego. Nie zgodził się natomiast na przeniesienie komisji w sprawie sporu Bałabana z Ursakim do Stanisławowa, powołując się na opinię swoich bojarów. Odmówił wydania dwóch czterofuntowych dział litewskich, gdyż – jak zaznaczył – zastał je w Mołdawii, obejmując hospodarstwo, i zwrot ich zaszkodziłby mu w oczach Turków. Obiecał za to odnaleźć i oddać poselstwu konie, których kilka skradziono w Mołdawii[37].

Możemy zatem stwierdzić, że audiencja u hospodara przebiegła pomyślnie dla polskiego posła. Zapewne też z przyjemnością wrócił on na bankiet, trwający aż do wieczora. Do swej kwatery przyjechał z powrotem karetą, odprowadzany przez mołdawskich dworzan i przechodniów, uświetniających przejazd strzelaniem i muzyką „aż do uprzykrzenia szkatuły”, jak zaznaczył Samuel Proski. Wschodnim obyczajem trzeba się było za towarzystwo i świadczone uprzejmości odwdzięczać drobnymi datkami[38].

Następnego dnia, 28 czerwca, poseł pożegnał hospodara za pośrednictwem swoich synów – Jana i Władysława[39] – co było rewanżem za wcześniejsze powitanie posła przez syna hospodara i synów logofeta[40], po czym ruszył ku Prutowi do miejscowości Tomeşti[41]. Odprowadzili go tam logofet mołdawski Miron Costin, hetman Gavril Costachi z asystą wojskową i inni bojarzy, w tym wielki dwornik Ziemi Dolnej Ilie Sturza[42]. To uroczyste pożegnanie zakończyło bezpośrednie kontakty posła polskiego z Mołdawianami w czasie jego misji do Stambułu. Nie zaniedbywał jednak korespondencji, w której starał się promować umówione z hospodarem sprawy. Wyruszywszy z Tomeşti na południowy wschód, 29 czerwca Jan Gniński dotarł do Grozeşti i wysłał stamąd list do Antoniego Ruseta. Oprócz wspomnianej sprawy dostarczania poczty dyplomatycznej poseł wrócił do wszystkich niemal tematów, poruszanych dwa dni wcześniej na prywatnej audiencji. Ponawiał prośbę o odnowienie kościoła katolickiego w Jassach i wstawiał się za jezuitami („Nie nasycisz się W. Hospodarska Mość dosyć konwersacyją z nimi, gdy ich poznać raczysz”); dopominał się o wyżywienie i konwój do Śniatynia dla brańców polskich, których wódz klanu Szirinów dostawił do Jass; prosił o uwolnienie trzech puszkarzy polskich – Prozewskiego, Gadomskiego i Łukasza, a także o przeniesienie komisji w sprawie między Bałabanem a wisternikiem Ursakim do Stanisławowa, gdyż na pustym pograniczu grożą lewenci[43]. Z Grozeşti poseł ruszył wzdłuż Prutu na południe, docierając 3 lipca do Oancea, by 6 lipca dojechać do obozu wojsk osmańskich, zmierzających na Ukrainę, i spotkać się z bejlerbejem oczakowskim Ibrahimem Szejtanem paszą, seraskierem wojsk tureckich, znanym Polakom dobrze z kampanii 1676 roku i porozumienia pod Żurawnem[44].

Jan Gniński w drodze do Stambułu podtrzymywał kontakty listowne z hospodarem i logofetem, pisząc do obu między innymi 5 lipca. Dziękował za opiekę i starania przystawów, ale także skarżył się na uciążliwości, jakich poselstwo doznało w drodze z Jass „od ludzi złośliwych”. W liście do hospodara obiecywał puścić je w niepamięć z uwagi na zadzierzgniętą z nim przyjaźń. Od logofeta jednak domagał się ukarania sprawców[45]. Po spotkaniu z seraskierem informował hospadara, że zabiegał u wodza osmańskiego o zwolnienie Ruseta z obowiązku uczestniczenia w wyprawie na Ukrainę. Ibrahim Szejtan pasza odmówił jednak, twierdząc, że nie może zmienić rozkazu sułtana. Poseł zadeklarował zatem powrócenie do tej sprawy w Stambule[46]. Jak widać, Jan Gniński był jeszcze wtedy dobrej myśli co do skutków swego poselstwa i ufał, że zdoła wytargować coś u Osmanów również dla hospodara. Po życzliwym przyjęciu u serskiera spodziewał się pomyślnego przebiegu poselstwa i życzył sobie, by rozmowy nie były trudne i zakończyły się sukcesem. Nie omieszkał podzielić się swoimi przypuszczeniami z logofetem mołdawskim[47]. Widząc, że droga nad Bosfor zajmuje mu dużo czasu, już w połowie lipca prosił hospodara o interwencję w Stambule, by nie przetrzymywano tam zbyt długo poselstwa. Jan Gniński obawiał się wówczas, że z powodu przeciągającej się podróży do stolicy Osmanów skończy rozmowy późną jesienią, a wolał nie wracać do Polski[48] o tej porze roku. Nie przyszło mu wtedy jeszcze na myśl, że spędzi nad Bosforem ponad rok, doznając wielu przykrości i nie uzyskując pozytywnego rezultatu negocjacji. Misja się nie powiodła, ponieważ dwór warszawski mylnie zakładał, że w związku z trwającą wojną turecko-moskiewską Wysoka Porta będzie skłonna do ustępstw. Turcy jednak widząc, że Polacy, zamiast oferować sojusz przeciwko Moskwie, żądają cesji terytoriów na Podolu i Ukrainie, zmienili całkowicie podejście do legacji i traktowali posła bez zbytniej uprzejmości[49].

Polsko-tureckie negocjacje w Stambule nie są przedmiotem niniejszego studium, warto jednak wspomnieć pokrótce, co poseł starał się uzyskać w sprawach mołdawskich. Otóż jeszcze w listopadzie 1677 roku Gniński skierował memoriał do wielkiego wezyra Kara Mustafy, w którym prosił o wyznaczenie i zabezpieczenie drogi powrotnej dla polskiego orszaku przez Bukareszt i Śniatyń[50]. Szersze plany nakreślił poseł w lutowym memoriale dla chana Murada Gereja, o którego pośrednictwo zabiegał w trudnych rozmowach z Osmanami. Gniński postulował w memoriale wydawanie jeńców polskich przez Mołdawian i Wołochów, a także sojusz z oboma hospodarstwami[51]. Na konferencji z reis efendim Telkhissizade Mustafą w dniu 11 marca 1678 roku poseł przedstawił projekt układu, którego jedenasty punkt przewidywał zachowanie przyjaźni z księciem Siedmiogrodu i hospodarami Mołdawii i Wołoszczyzny. Nie było to właściwie nic nowego. Konkretnym postulatem był natomiast punkt 29. proponowanego układu, w którym Osmanowie mieli zobowiązać hospodara mołdawskiego do wymierzenia sprawiedliwości w sporze Bałabana z Ursakim[52].

Ten ostatni punkt Turcy zaakceptowali. Na konferencji, odbytej z reis efendim 23 marca, poseł otrzymał obietnicę wydania rozkazu w sprawie Bałabana, a także w kwestii przywrócenia Kościołowi katolickiemu w Mołdawii świątyń i dóbr oraz zapewnienia funduszy i bezpieczeństwa jezuitom w Jassach i Kotnarze[53]. Turcy żądali natomiast od posła, by zgodził się na odsyłanie Osmanom zbiegłych hospodarów, co godziło przede wszystkim w zdeklarowanego zwolennika Rzeczypospolitej, Stefana Petryczejkę. Jan Gniński nie poszedł na takie ustępstwo[54]. Tureckie obietnice w sprawach Bałabana, bezpieczeństwa wyznania katolickiego w Mołdawii oraz jezuitów w Jassach i Kotnarze nie zostały włączone do traktatu pokojowego. Osmanowie obiecali uregulować je osobnymi edyktami, zapewne po to – jak podejrzewał Gniński – aby dokonać w nich pewnych zmian. Możemy wszakże być pewni, że sułtan uważał, iż sprawy Mołdawii leżą wyłącznie w jego gestii, i chociaż na prośbę posła polskiego zgodził się na pewne ustępstwa, nie chciał ich jednak włączać do traktatu międzypaństwowego[55]. Sułtan rzeczywiście szybko wydał odpowiedni rozkaz hospodarowi mołdawskiemu, zlecając mu dopilnować – na żądanie posła polskiego, co podkreślono – aby zakonnicy katoliccy w Kotnarze i całej Mołdawii spokojnie korzystali z kościołów i należących do nich dóbr, jak to było przed wojną[56]. Co do stosunków polsko-mołdawskich, Turcy w traktacie zobowiązali obie strony do utrzymywania między sobą przyjaznych stosunków, zabronili Mołdawianom wyrządzać szkody w Polsce, a Polakom nakazali wydawać w przyszłości zbiegów z Mołdawii, Wołoszczyzny i Siedmiogrodu[57].

Kończąc omawianie spraw polsko-mołdawskich w kontekście misji Jana Gnińskiego, zaznaczmy jeszcze, iż powrót posła przez Mołdawię przypadł na koniec listopada i początek grudnia 1678 roku, już po usunięciu Antoniego Ruseta. Na tron w Jassach został wyznaczony ponownie Jerzy III Duka, więc poseł tym razem nie mógł korzystać z przyjaznej znajomości, jaką zawarł z Rusetem. Jan Gniński pisał do Duki 17 listopada, kiedy ten był jeszcze hospodarem wołoskim, w sprawie swojego przejazdu przez Wo łoszczyznę i odzyskania kilkuset czerwonych złotych, zdeponowanych tam dwa lata wcześniej przez posłańca polskiego Jana Karwowskiego. Nie otrzymał jednak pozytywnej odpowiedzi. Hospodar odpisał uprzejmie, że rad by gościć posła u siebie, ale ponieważ wracał inną drogą, więc do spotkania nie dojdzie. Co do zdeponowanych przez Karwowskiego pieniędzy hospodar oddalił żądanie posła, oświadczając, że porozumiał się już w tej sprawie z zainteresowanym[58].

Istotnie, powrót przez Mołdawię odbywał się w niezbyt szczęśliwym czasie, kiedy Antoni Ruset już nie był hospodarem, a Jerzy Duka jeszcze nie zdążył przejąć rządów. Poseł przeprawił się przez Dunaj pod Gałaczem 27 listopada 1678 roku i, jadąc przez Berład (Bârlad), po pięciu dniach dotarł do Jass. Tu przywitali go bojarzy mołdawscy na czele ze zwolennikiem Jerzego Duki, Alexandru Buhuşem, który po detronizacji Antoniego Ruseta wrócił do łask. W mieście poseł zastał janczarów i wojsko skierowane do Kamieńca, aby zmienić tamtejszy garnizon. On sam, uzyskawszy podwody, opuścił stolicę Mołdawii 6 grudnia. Bojarzy odprowadzili go na ćwierć mili od miasta – zapewne do miejsca, gdzie półtora roku wcześniej witał posła Antoni Ruset. Tym razem Jan Gniński nie obrał drogi przez Kamieniec Podolski, mimo że chciał dopilnować zwrotu katolikom kościoła świętej Katarzyny w tym mieście, bał się jednak ponownego przetrzymywania go przez Turków. Sprawy dotyczące Kamieńca załatwił listownie z nowym bejlerbejem Chalilem paszą, a sam ruszył przez Suczawę do Śniatynia. W podróży poczynił smętne uwagi na temat niedawnego obrabowania Suczawy przez opryszków oraz spustoszenia całej okolicy. Wreszcie szczęśliwie dotarł do Śniatynia, gdzie powitała go miejscowa szlachta[59].


Udział Mołdawian w kampanii czehryńskiej Kara Mustafy 1678 roku

Nieudana wyprawa ukraińska Ibrahima Szejtana paszy w 1677 roku nie zniechęciła bynajmniej Turków do walki o dominację w tym regionie, ani też – wbrew polskim przewidywaniom – nie zmiękczyła ich stanowiska wobec żądań poselstwa Jana Gnińskiego. W 1678 roku Osmanowie podjęli kolejną wyprawę, na której czele stanął sam wielki wezyr Kara Mustafa. Przebieg kampanii został w historiografii opisany, nie ma więc potrzeby ponownie go analizować[60]. Wystarczy poprzestać na stwierdzeniu, że tym razem wyprawa zakończyła się sukcesem i Osmanowie zdobyli Czehryń, wypierając Rosjan na Zadnieprze. Dla nas istotne jest to, że w kampanii wzięli udział obaj hospodarowie: mołdawski – Antoni Ruset i wołoski – Jerzy Duka. Ich uczestnictwo jest o tyle ważne z punktu widzenia stosunków z Rzecząpospolitą, że Kara Mustafa w tej wyprawie zbrojnie wytyczał granice osmańskich posiadłości, wynegocjowane uprzednio z Janem Gnińskim. Sam poseł musiał zresztą czekać w Sylistrii, aż wielki wezyr powróci z kampanii, co opóźniło z kolei powrót Gnińskiego do kraju. Wojskom osmańskim towarzyszył członek polskiego poselstwa, Samuel Proski, który pozostawił interesujący diariusz, skąd czerpiemy wiadomości także o sprawach mołdawskich[61].

Turcy rozpoczęli kampanię 30 kwietnia 1678 roku, natomiast Samuel Proski wyruszył do ich obozu w charakterze rezydenta polskiego 17 czerwca. Już następnego dnia dogonił on armię turecką, wolno maszerującą przez Budziak[62]. 23 czerwca Turcy dotarli do Benderów, położonych nad Dniestrem tuż przy granicy mołdawskiej. Mieli tam zatrzymać się na piętnaście dni, aby zaczekać na Tatarów, Mołdawian, Wołochów i dwóch paszów[63].

Turcy jeszcze na początku kampanii zażądali od obu hospodarów zaopatrzenia wojska w zboże i inną żywność[64]. Wymagali też posiłków wojskowych. Mołdawianie brali udział w poprzedniej wyprawie[65] i w tej również podporządkowali się rozkazom sułtana. Jak pamiętamy, posłowi polskiemu nie udało się przekonać hospodara, by tego nie robił. Hospodar musiał pójść na wyprawę, choć jego kraj był wyniszczony przez ciągłe wojny i cierpiał głód[66]. Wojsko mołdawskie pojawiło się w obozie tureckim za Dniestrem 28 czerwca. Samuel Proski zostawił szczegółowy opis wjazdu Mołdawian, który możemy tutaj streścić. Weszło zatem do obozu za Dniestrem dwustu konnych żołnierzy mołdawskich wraz z hospodarem Antonim Rusetem. Na czele pochodu niesiono znaczek turecki, przed którym postępowało trzydziestu Turków. Za nimi jechało dwunastu bojarów mołdawskich, za którymi niesiono dwa buńczuki. Dalej szli muzykanci: czterech trębaczy polskich z kotłami husarskimi. Następnie prowadzono cztery konie, o których Samuel Proski napisał, że były „mierne, jednak dość bogato ubrane”: jeden po kozacku, drugi pod dekiem czerwonym, trzeci po turecku, czwarty z polska po husarsku. Wreszcie jechał sam hospodar na koniu dzielnym i bogato przybranym; koło niego szło czterech paików bogato ubranych z berdyszami, za hospodarem zaś jechało dwóch młodzieńców. Pochód zamykali muzykanci tureccy i dwie chorągwie jazdy. Przybywszy na audiencję do wielkiego wezyra, hospodar otrzymał kaftan na znak przyjaźni, po czym odjechał do własnego obozu, umieszczonego o dwie mile przed wojskami tureckimi. Jak zanotował autor diariusza, w obozie mówiono o ośmiu tysiącach Mołdawian, ale nie można ich było zliczyć, bo wchodzili grupami. Ogółem Samuel Proski ocenił wojska mołdawskie na trzydzieści dwie chorągwie i nieco ponad dwa tysiące ludzi, ale „bardzo nużnych, więcej z koszami i inszym do mostów i przepraw robienia rynsztunkiem”[67]. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż wojska mołdawskie dawno straciły swą sporą niegdyś wartość bojową, a Osmanowie, nie bardzo im ufając, woleli używać ich właśnie do różnego rodzaju działań pomocniczych czy inżynieryjnych[68].

Przebieg kampanii, tym razem zwycięskiej dla Osmanów, potwierdził słuszność niskiej oceny wojsk mołdawskich. Nie wykazały się one niczym szczególnym, jeśli nie liczyć wysłania ich 19 lipca w przedniej straży dla osaczenia Czehrynia. Jednak i wówczas wojska mołdawskie nie działały samodzielnie, ale wespół z wydzielonym korpusem tureckim, Tatarami i Wołochami[69]. Z kolei 27 sierpnia właśnie wojskom obu hospodarów zlecono dokończenie zniszczenia zdobytej twierdzy czehryńskiej[70]. Udział Mołdawian w tej wyprawie jest istotny dla relacji polsko-mołdawskich, gdyż zaowocował zmianą hospodara. Rzeczpospolita utraciła dość przychylnego sąsiada w osobie Antoniego Ruseta na rzecz niechętnego jej Jerzego Duki.

Detronizacja Antoniego Ruseta dokonała się tuż po zakończeniu kampanii. 21 października powracające z Ukrainy wojska osmańskie przyszły do Kiszyniowa. Tam w czasie dwudniowego postoju Kara Mustafa zwolnił wojsko mołdawskie, a hospodara Antoniego Ruseta aresztował i pozbawił tronu[71]. Potraktowano go zupełnie inaczej niż Jerzego Dukę, którego Turcy na znak swojej łaski obdarowali kaftanami, podobnie jak kilkunastu bojarów, i puścili go z wojskiem do domu[72].

Czym hospodar mołdawski zasłużył sobie na taki los? Samuel Proski podał trzy powody. Pierwszym była skarga bojarów mołdawskich. Nie znamy szczegółów, lecz trzeba przyznać, że Osmanowie chętnie wykorzystywali wewnętrzne nieporozumienia w łonie elity mołdawskiej do pozbywania się niewygodnych hospodarów. Pretekst był doskonały, ponieważ hospodar winien się troszczyć o powierzony mu kraj. Niezadowoleni zaś zawsze i wszędzie – jak wiadomo – się znajdą[73].

Drugim powodem miał być fatalny stan koni w armii osmańskiej – wynędzniałych i głodnych, ponieważ spalono trawy – podczas jej marszu do mołdawskiej Soroki. Istotnie, jak zaświadcza Proski, Turcy „wlekli” się do Soroki spod Ładyżyna niemal tydzień, od 4 do 10 października[74]. Trudno jednak winić hospodara o celowe zniszczenie trawy czy też niedopilnowanie upraw. Samuel Proski przyznawał, że to oskarżenie również było tylko pretekstem.

Trzeci i najważniejszy powód – według naszego świadka – to przedwczesne powiadomienie Stambułu przez Antoniego Ruseta o zwycięstwie moskiewskim. Nie mamy potwierdzenia tego faktu, choć wydaje się on prawdopodobny, zwłaszcza że początkowo Kozacy i Rosjanie skutecznie bronili Czehrynia. Klęska poprzedniej wyprawy osmańskiej na Ukrainę zakończyła się dymisją Ibrahima Szejtana paszy. Nie wiemy, czy podobny los mógłby spotkać wielkiego wezyra, niemniej Kara Mustafa z pewnością nie był zachwycony rozpowszechnieniem wiadomości o jego rzekomej klęsce. Taki krok hospodara mógł więc wywołać gniew wielkiego wezyra i zaowocować decyzją o usunięciu Antoniego Ruseta.

5 listopada, kiedy wojska osmańskie wkroczyły do Dobrudży i zbliżyły się do Babadagu, zdetronizowany hospodar próbował przekupić wielkiego wezyra, aby ten go uwolnił i być może odwołał swoją decyzję o zmianie władcy w Mołdawii. Próba ta jednak zakończyła się niepowodzeniem. Antoni Ruset definitywnie rozstał się z władzą w Jassach[75]. Jego następca okazał się wiernym lennikiem sułtana, co paradoksalnie przyczyniło się do jego upadku. Tym razem stało się to za sprawą Polaków, którzy po odsieczy wiedeńskiej powrócili do aktywnej polityki w strefie naddunajskiej. Widzimy zatem, jak niepewna była sytuacja hospodarów mołdawskich, „wciśniętych” niejako pomiędzy Polskę a Turcję. W omawianym przez nas okresie przewaga Osmanów, uzyskana na polach czehryńskich i w negocjacjach z Polską, zaowocowała usunięciem z Mołdawii Antoniego Ruseta, któremu Turcy nie ufali, więc zastąpili go swoim faworytem.


 Sprawa Aleksandra Bałabana z wisternikiem Jerzym Ursakim

Spór kupca lwowskiego Aleksandra Bałabana z wisternikiem mołdawskim Jerzym Ursakim (Gheorghe Ursachi)[76] może nie był najdłuższą crime story w dziejach stosunków polsko-mołdawskich (szczęśliwie obyło się bez rozlewu krwi, ale nie brakowało więzień i rujnujących wyroków), lecz zaprzątał uwagę najwyższych władz obu krajów i został rozstrzygnięty w omawianym przez nas okresie międzywojennym. Warto zatem poświęcić mu trochę miejsca w niniejszym studium[77].

Początek sprawy sięga lat 60. XVII wieku, kiedy Aleksander Bałaban i Jerzy Ursaki założyli spółkę, mającą wytwarzać i sprzedawać potaż. Wytwórnie znajdowały się w lasach orchejowskich w Mołdawii, skąd Bałaban wywoził towary leśne do Gdańska. Niestety, wkrótce wspólnicy zaczęli się spierać o rachunki: Ursaki oskarżał Bałabana, że nie wywiązuje się z przyjętych na siebie zobowiązań[78]. Sprawa już w 1671 roku trafiła przed sąd komisarski, w którym wielkiego wisternika reprezentowali bojar mołdawski Jan Mazaraki oraz Piotr Affendik, a kupca lwowskiego – Jerzy Papara i Jerzy Mikołaj[79]. Sąd nakazał wtedy Ursakiemu, aby wypłacił Bałabanowi kwotę 87 547 złotych i 21 groszy dobrą monetą za odzyskanie 270,5 beczki potażu oraz 123,5 łaszta szmelcugi (rodzaj potażu z drzew liściastych), znajdujących się w Gdańsku. Dodatkowo Ursaki winien zapłacić 6298,5 talara lewkowego z tytułu innych należności (między innymi rocznej opłaty dla hospodara za las oraz za 30 skonfiskowanych beczek potażu), a także zwrócić 369 złotych i 18 groszy z sumy zrabowanej przez zbójców. Obie strony zobowiązały się uszanować wyrok pod wadium 30 tysięcy czerwonych złotych[80].

Decyzja sądu nie zadowoliła jednak Bałabana, który próbował ją odwołać, wykorzystując misję Jana Gnińskiego. Jak pamiętamy z wcześniejszych rozważań, król poparł lwowskiego kupca i włączył jego sprawę do instrukcji poselskiej. Bliskie prawdy wydaje się przypuszczenie, że zainteresowanie króla można wiązać z uzyskaniem przez Bałabana nobilitacji na sejmie koronacyjnym w 1676 roku i złożoną przez kupca obietnicą, iż wpłaci do skarbu Rzeczypospolitej 20 tysięcy złotych[81]. Aby przekonać hospodara, aresztowano w Samborze – jako swego rodzaju zakładników – kupców mołdawskich. Jan Gniński omawiał spór Bałabana i Ursakiego zarówno z hospodarem Antonim Rusetem, jak i z Osmanami, uzyskując przychylne deklaracje. Wprawdzie skierowana do hospodara prośba o przeniesienie komisji do Stanisławowa lub Kałusza nie została uwzględniona, jednak komisja doszła do skutku i w lipcu 1677 roku przedstawiciele obu stron zjechali do Śniatynia. Polskę reprezentowali ksiądz kanonik lwowski Mikołaj Żychini, sekretarz królewski Tomasz Gordon oraz Jan Mazaraki, natomiast stronę mołdawską – logofet wielki Miron Costin, drugi logofet Gabriel Nencu i hetman Alexandru Buhuş. Ponieważ Mołdawianie zostali przed ukończeniem sprawy wezwani przez seraskiera na wyprawę moskiewską, poprzestano tymczasem na kompromisowym rozwiązaniu: Bałaban mógł wywieźć towary z Mołdawii (między innymi 130 beczek potażu i 48,5 łaszta szmelcugi), a kupcy mołdawscy, aresztowani w Samborze, mieli zostać zwolnieni. To oświadczenie komisarzy Aleksander Bałaban oblatował w aktach grodzkich lwowskich 7 grudnia 1677 roku.[82]

Jak się jednak okazało, nie był to jeszcze koniec sprawy. W dniu 18 grudnia 1679 roku Aleksander Bałaban pokwitował odbiór 128 beczek potażu i 38 łasztów szmelcugi[83], ale już 17 października 1680 roku uzyskał korzystny dla siebie dekret hospodara mołdawskiego Jerzego Duki, nakazujący wypłacenie Bałabanowi przez Ursakiego 75 066 talarów lewkowych. Hospodar wydał takie postanowienie, rozpatrzywszy sprawę na żądanie sułtana, co z kolei mogło być skutkiem polskich zabiegów w czasie misji Gnińskiego[84].

Aleksander Bałaban latem 1681 roku pośpieszył do Mołdawii, aby wyegzekwować swą należność. Oczekując w Jassach na powrót hospodara ze Stambułu, służył królowi – przekazywał informacje dyplomatyczne i pośredniczył w dostarczaniu korespondencji znad Bosforu[85]. Jerzy Duka po swoim przyjeździe przyjął Bałabana na audiencji, na której kupiec przedstawił hospodarowi list królewski, popierający jego sprawę, i uzyskał obietnicę rychłego jej załatwienia[86].

Niestety, okazało się, że suma, jaką Ursaki miał zgodnie z dekretem wypłacić Bałabanowi, przekraczała jego możliwości finansowe. Hospodar wtrącił Ursakiego do więzienia i pozwolił Bałabanowi poszukiwać mienia byłego wielkiego wisternika[87]. Ostateczny wyrok w tej sprawie zapadł 10 grudnia 1682 roku. Hospodar Jerzy Duka nakazał wypłacić Bałabanowi 140 tysięcy talarów lewkowych, z czego Ursaki uiścił tylko 11 tysięcy. Ponieważ były wielki wisternik nie miał środków, aby zapłacić resztę, hospodar przekazał Bałabanowi majętności Ursakiego – między innymi 25 wsi, 8 pasiek, 4 winogrady w Kotnarach i w Jassach oraz dwa dwory – tudzież wszystkie długi i sumy pieniężne, srebro, złoto, klejnoty, bydło, konie, owce, zboże, towary, wino, miody i inne rzeczy, o których by się Bałaban dowiedział[88]. W ten sposób, mając silne poparcie dyplomatyczne strony polskiej, kupiec lwowski pokonał w sądzie i ostatecznie pognębił swego mołdawskiego wspólnika.

Dodajmy, że Jan III Sobieski, wspierający Bałabana w jego mołdawskich bojach, nieoczekiwanie sam stał się po latach beneficjentem tej sprawy. Oto bowiem w swoim testamencie pod datą 8 kwietnia 1689 roku Aleksander Bałaban zapisał przejęty od Ursakiego majątek Janowi III: „Majętności zaś w ziemi wołoskiej, które mam przez sąd niegdy hospodara JMci Dukę ad rationem długu 140 tys. talarów likwidowanego sobie przysądzone, te wszystkie według regestrów, z których jest jeden u JKMci PMM przez ręce p. Muratowicza w Żółkwi podane, a drugi w pismach takiż znajduje się, za tak znaczne łaski i dobrodziejstwa, którem je niegodny z rąk JKMci PMM często odbierał, jego Pańskiej miłości i najjaśniejszemu potomstwu jego leguję, daję, daruję czasy wiecznemi, pokornie upraszając, aby po śmierci mojej nie raczył zapominać duszy; wyłączywszy jednak z nich cztery wsie i winograd jeden w Kotnarach, których dwie mają się obrócić do monasteru Suczewica nazwanego, a drugie dwie i winograd panu Szymonowi Muratowiczowi za jego trudy i prace, które dla mnie podejmował”[89].

Janowi III nie udało się realnie objąć w posiadanie przyznanych mu majętności, jednak Sobiescy pretendowali do ich ekwiwalentu pieniężnego, szacowanego w 1699 roku na 129 tysięcy talarów. Ówczesny wielki wezyr Amdżazade Husejn pasza Köprülü nakazał hospodarowi mołdawskiemu Antiochowi Cantemirowi wypłacenie tych pieniędzy synom króla. Jako pełnomocnik Sobieskich wyjechał w 1700 roku do Mołdawii niejaki Dzięciołowski, zaopatrzony dodatkowo w list hetmana Stanisława Jana Jabłonowskiego do hospodara. Niestety wysłannik zmarł, nie załatwiwszy sprawy. Późniejsze wojenne zamieszanie w Rzeczypospolitej, zalanej przez Szwedów i Rosjan, ostatecznie przeszkodziło Sobieskim w wyegzekwowaniu należności[90]. Niemniej cała ta sprawa pokazuje, że za rządów Jana III upór i przewaga strony polskiej – przynajmniej na gruncie sporów cywilnoprawnych między poddanymi Rzeczypospolitej i Mołdawii – przynosiły pożądany rezultat.


 Stefan Petryczejko i jego pobyt w Polsce

Jednym z istotnych zagadnień w stosunkach polsko-mołdawskich (a poniekąd i polsko-osmańskich) w okresie 1676–1683 był pobyt w Rzeczypospolitej Stefana Petryczejki. Jak pamiętamy, ów były hospodar mołdawski, który w 1672 roku zastąpił Jerzego Dukę, w czasie kampanii chocimskiej 1673 roku jawnie przeszedł na stronę polską, co – mimo pomocy wojsk koronnych – ostatecznie doprowadziło do zdetronizowania Petryczejki przez Turków.

Utrata władzy w Mołdawii skazała Stefana Petryczejkę na los emigranta, który znalazł schronienie w Rzeczypospolitej. Towarzyszyła mu liczna grupa żołnierzy, bojarów, członków rodziny i politycznych adherentów, którzy spaliwszy za sobą mosty, nie mogli marzyć o powrocie pod zwierzchnictwo osmańskie. Ogólną liczbę uchodźców ocenia się na tysiąc osób[91]. Nowy król Polski, Jan III Sobieski, który jeszcze jako hetman dbał o mołdawskich sprzymierzeńców uciekających przed Turkami[92], także i tym razem nie omieszkał zatroszczyć się o los nowej fali uciekinierów. Leżało to zresztą w dobrze pojętym interesie Rzeczypospolitej, która nie zrezygnowała bynajmniej z prób oddziaływania na zdominowaną przez Turków Mołdawię.

Przebywający w Polsce Mołdawianie mieli być wykorzystani do odzyskania wpływów polskich w Mołdawii, do czego rzeczywiście doszło po wznowieniu wojny polsko-tureckiej w 1683 roku. Tymczasem należało im jednak zapewnić odpowiednie utrzymanie, by przyciśnięci biedą nie pomyśleli przypadkiem o pogodzeniu się z sułtanem. W tym celu – a także by wynagrodzić Mołdawianom ich dotychczasowe zasługi dla Rzeczypospolitej – król postarał się o polski indygenat dla Stefana Petryczejki i najważniejszych osób z jego otoczenia. Dopuszczenie do szlachectwa nie tylko nadałoby Mołdawianom odpowiedni status w społeczeństwie Rzeczypospolitej, ale pozwoliłoby im także nabywać dobra ziemskie, będące podstawą godnej egzystencji.

Wojna z Osmanami jeszcze trwała, ale Rzeczpospolita już w 1675 roku przeszła do działań defensywnych i nie można było liczyć na „wyprowadzenie” Mołdawian do ich ojczyzny. Obdarzenie indygenatem było więc sprawą pilną, dlatego król wniósł ją pod obrady pierwszego za jego panowania sejmu, czyli sejmu koronacyjnego w Krakowie w lutym 1676 roku. Prośba monarchy spotkała się ze zrozumieniem posłów i uchwalono odpowiednią konstytucję. Na jej mocy szlachectwo polskie otrzymali Stefan Petryczejko i jego siostrzeńcy:  Ion (Jan) i Nicolae ( Mikołaj) Hăjdău, a także Apostoł Catargi, Grigore (Grzegorz) Hăbăşescu i Jakub Chalipiński, dworzanin królewski[93]. Byli to ludzie związani z Petryczejką i współpracujący już wcześniej z Polską. Apostoł Catargi był szwagrem hospodara, a przed ucieczką do Polski pełnił w Mołdawii funkcję postelnika (marszałka)[94]. Z kolei Grigore Hăbăşescu – wielki dwornik Ziemi Górnej, czyli sędzia generalny północnej Mołdawii – był jednym z głównych zwolenników propolskiego powstania na przełomie lat 1671 i 1672, współpracował wtedy z ojcem braci Nicolae i Iona Hăjdău, perkułabem chocimskim Stefanem[95]. W poczynaniach Jana III Sobieskiego widać więc konsekwencję, każącą mu dbać o propolsko nastawionych bojarów mołdawskich.

Dodajmy, że król nie ograniczył się do nadania indygenatu byłemu hospodarowi, ale w tej samej konstytucji uzyskał też zgodę sejmu na przyznanie Stefanowi Petryczejce rocznej pensji w wysokości 20 tysięcy złotych, wypłacanej ze skarbu królewskiego. Pensja miała być przeznaczona na utrzymanie byłego hospodara i jego bojarów do czasu nadania im jakiegoś wakansu. Ponadto Jan III zezwolił Mołdawianom osiedlić się w ekonomiach królewskich[96]. Stefan Petryczejko osiadł w województwie ruskim, gdzie w ziemiach lwowskiej i przemyskiej zakupił bądź dzierżawił szereg wsi, jak Zarajskie, Koniuszek czy Mościska[97].

Jan III dość szybko spełnił obietnicę nadania Stefanowi Petryczejce wakansu – już 30 kwietnia 1676 roku mianował go starostą zwoleńskim[98]. Zdecydowanie trudniej było królowi wywiązać się z przyznanej Petryczejce pensji. Skarb Rzeczypospolitej nieustannie miał bowiem problemy z wypłacalnością, a rozliczenia z byłym hospodarem mołdawskim w pełni obrazują tę sytuację. Pieniądze miały być płacone w rocznych ratach od 1 lipca do 30 czerwca następnego roku. I tak oto jeszcze w 1676 roku Petryczejko otrzymał 10 tysięcy złotych, które musiały mu wystarczyć na następne pięć lat. Dopiero w 1681 roku wypłacono mu 21 184 złote, a w roku 1685 – już w trakcie nowej wojny tureckiej, gdy Petryczejko był polskim kandydatem na tron mołdawski – 3 tysiące złotych. Rok później odbyła się wyprawa mołdawska Jana III i Petryczejko otrzymał ze skarbu nieco ponad 67 tysięcy złotych. Po czym znów nastała „posucha” i dopiero w 1690 roku wypłacono byłemu hospodarowi 5,5 tysiąca złotych. Wreszcie dwa lata później skarb królewski uiścił zaległą kwotę w wysokości 173 231 złotych i 29/12 groszy, dzięki czemu rachunek z Petryczejką za lata 1676–1690 został zamknięty okrągłą sumą 280 tysięcy złotych[99].

Oczywiście taki stan finansów zmuszał Petryczejkę do zabiegania o należne mu uposażenie. Były hospodar podjął stosowne kroki na sejmiku województwa ruskiego, który już w 1678 roku poparł jego prośbę w swym laudum[100]. Petryczejko szukał też wsparcia u marszałka wielkiego litewskiego Stanisława Kazimierza Radziwiłła, skarżąc się, że dla Polski postradał fortunę, honor i ojczyznę[101]. Jak wiemy, nie przyniosło to rezultatu i na sejmiku wiszeńskim w 1680 roku Petryczejko znów musiał kołatać o wstawiennictwo, tym razem skutecznie[102]. W roku 1685 interweniował u marszałka wielkiego koronnego Stanisława Lubomirskiego[103]. Wreszcie obywatele województwa ruskiego po raz ostatni wsparli prośbę Petryczejki w 1689 roku i rychłe uregulowanie zaległych rachunków zamknęło sprawę[104]. Bez wątpienia ostateczne wydobycie ze skarbu koronnego przyznanych należności Stefan Petryczejko zawdzięczał temu, że był polskim szlachcicem i miał poparcie braci herbowej, ale także – swojej roli, jaką odgrywał w polityce mołdawskiej Jana III Sobieskiego.

Dodajmy, że obecność Stefana Petryczejki w Polsce była negatywnie odbierana przez Osmanów, którzy zdawali sobie sprawę z politycznego znaczenia tego faktu. Jan III wykorzystywał to w swoich stosunkach z Turkami, domagając się jeszcze w czasie wojny amnestii dla Petryczejki oraz byłego hospodara wołoskiego Konstantego Şerbana, przywrócenia ich obu do władzy i oddania dóbr popierającym ich bojarom[105]. Postulatów tych oczywiście nie udało się spełnić, ale i Turcy na próżno żądali od posła polskiego wydania zbiegłych hospodarów – Rzeczpospolita nie zamierzała tracić takiego atutu[106]. Miał on się przydać już niebawem, gdy w 1683 roku wznowiono wojnę z Osmanami. Stefan Petryczejko raz jeszcze objął wtedy tron mołdawski, z którego Polacy usunęli Jerzego Dukę[107]. To wydarzenie otwiera nowy etap w dziejach stosunków polsko-mołdawskich, znaczony pochodami Jana III nad Dunaj i próbami opanowania Mołdawii.

Podsumowując nasze rozważania o relacjach polsko-mołdawskich w okresie między obiema wojnami tureckimi (1676–1683), możemy zaryzykować twierdzenie, iż mimo widocznego osłabienia bezpośrednich związków, wynikającego z przyznania Porcie Ottomańskiej supremacji nad Mołdawią, Rzeczpospolita i jej król nie zrezygnowali całkowicie z podtrzymywania swoich wpływów w hospodarstwie. Widać to zarówno na płaszczyźnie wielkiej polityki (misja Jana Gnińskiego czy też zgubne dla hospodara Antoniego Ruseta skutki zbytniej przyjaźni z Rzecząpospolitą), jak i w sferze kontaktów prywatnych. Król nie wahał się wystąpić jako protektor interesów lwowskiego kupca, który na gruncie mołdawskim wygrał spór z miejscowym wysokim urzędnikiem. Rzeczpospolita zadbała też o to, by utrzymać przy sobie byłego hospodara mołdawskiego i wykorzystać go w odpowiednim momencie w próbach wyrwania Mołdawii spod skrzydeł osmańskich. Wszystko to każe nam pozytywnie ocenić ówczesną mołdawską politykę Jana III, która – choć realizowana w niesprzyjających warunkach i przy braku odpowiednich środków finansowych – dzięki swej konsekwencji pozwoliła Rzeczypospolitej od roku 1683 czynnie angażować się w sprawy Mołdawii.


Artykuł pochodzi z książki Król Jan III Sobieski i Rzeczpospolita w latach 1674-1683, red. Dariusz Milewski, Warszawa 2016, seria Silva Rerum. Książka jest dostępna w sprzedaży w księgarni muzealnej i w e-sklepie.



[1] M. Costin, Latopis Ziemi Mołdawskiej, [w:] M. Costin, Latopis Ziemi Mołdawskiej i inne utwory historyczne, wyd. I. Czamańska, Poznań 1998, s. 234–255; P. Zahariuc, Ţara Moldovei în vremea lui Gheorghe Ştefan voievod (1653–1658), Iaşi 2003, s. 371–383.

[2] M. Wagner, Działania wojenne na obszarach mołdawskich, podolskich i ukraińskich wiosną 1674 roku, „Studia Historyczno-Wojskowe”, 2008, t. 2, s. 163–166.

[3] Vademecum bałkanisty, red. I. Czamańska, Z. Pentek, Poznań 2009, s. 187.

[4] O zmianie hospodara i nominacji Antoniego Ruseta informował bailo wenecki – G. Morosini do doży weneckiego Nicolò Sagredo, Pera, 20 XI 1675 r., [w:] Documente privitoare la istoria Românilor culese de Eudoxiu de Hurmuzaki [dalej: E. Hurmuzaki, Documente…], t. 9, cz. 1, Bucuresci 1897, nr CCCCXIV, s. 288–289.

[5] Jerzy III Duca rządził Mołdawią w latach: 1665–1666; listopad 1668 – sierpień 1672; 1678–1683. Pod imieniem Jerzego II panował na Wołoszczyźnie w latach 1673–1678.

[6] Na temat autora zob. A. Przyboś, Proski Samuel (1636–1710), PSB, t. 28, 1984–1985, s. 511–513.

[7] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego wojewody chełmińskiego do Turcyi w latach 1677–1678, wyd. F. Pułaski, Warszawa 1907. W tymże wydawnictwie odpowiednio: Relacja legacji tureckiej JW Jana Gnińskiego […] czyniona na sejmie w Grodnie dnia 8 miesiąca Februarii Roku Pańskiego 1679; s. 1–196; Diariusz legacyi tureckiej JW. Jana Gnińskiego, wdy chełmińskiego do Mehmet sułtana, cesarza konstantynopolskiego, w roku 1677, s. 1–168 (drukowany pod kreską równolegle z Relacją jako jej uzupełnienie); korespondencja (od s. 199), zawierająca pod numerem 129 spisany przez S. Proskiego diariusz wyprawy tureckiej (s. 359–378).

[8] Oprócz wymienionego wcześniej tomu 9. cz. 1 najciekawsze materiały zawierają: Documente privitóre la Istoria Românilor. Documente culese din arhive şi biblioteci polone, supl. 2, t. 3, wyd. I. Bogdan, Bucuresci 1900 (archiwalia polskie); Documente privitóre la Istoria Românilor urmare la colecţiunea lui Eudoxiu Hurmuzaki, supl. 1, t. 1, wyd. G.G. Tocilescu, A.I. Odobescu, Bucuresci 1886 (raporty ambasadorów francuskich w Stambule) i Documente privit óre la Istoria Românilor. Volumul XV al colecţiei „ Hurmuzaki”. Acte şi scrisori din arhivele oraşelor ardelene, wyd. N. Iorga, t. 15, cz. 2, Bucureşti 1913 (korespondencja z Siedmiogrodem).

[9] Documente privitoare la istoria României culese din arhivele polone, t. 2, Secolul al XVII-lea, wyd. I. Corfus, Bucure şti 1983; Documente privitoare la istoria României culese din arhivele polone. Secolele al XVI-lea şi al XVII-lea, wyd. V. Matei, Bucureşti 2001.

[10] Rozliczenia ze Stefanem Petryczejką, AGAD, ASK, Dział III – rachunki nadworne 1388–1826, sygn. 7, lata 1673–1690:, k. 1094–1097v.

[11] W sposób syntetyczny przedstawił przebieg poselstwa Z. Wójcik, Dyplomacja polska w okresie wojen drugiej połowy XVII w. (1648–1699), [w:] Historia dyplomacji polskiej (połowa X – XX w.), red. G. Labuda, t. 2, Wroc ław 1982, s. 229–230 i szerzej D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim. Ejalet Kamieniecki 1672–1699, Warszawa 1994,s. 86–96.

[12] Instrukcja Janowi Gnińskiemu od króla i stanów Rzeczypospolitej, Warszawa, 7 V 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 5, s. 201–205.

[13] Uzun Ibrahim pasza był bejlerbejem kamienieckim do jesieni 1677 r. – zob. D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 87 i 150.

[14] Instrukcja Janowi Gnińskiemu…, s. 202.

[15] Na temat misji K. Zbaraskiego w kontekście jego zatargów ze Stefanem Tomżą II zob. D. Milewski, Polskie oczekiwania i polityka wobec obsady tronu mołdawskiego w okresie pochocimskim 1621–1624, „Saeculum Christianum”, 2013, t. 20, s. 103–104.

[16] Instrukcja Janowi Gnińskiemu…, s. 205.

[17] Jan III Sobieski do Antoniego Ruseta, Warszawa, 8 V 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 181, s. 442. Informowanie hospodarów mołdawskich przez królów polskich o wysyłaniu posłów do Turcji było zwykłą praktyką dyplomatyczną.

[18] J. Gniński do Antoniego Ruseta, Lwów, 30 V 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 194, s. 445 –446. Dodajmy, że poseł pisał zapewne jeszcze wcześniej do hospodara, jako że wspomniał o takim liście podczaszemu sieradzkiemu – nie udało mi się jednak odnaleźć tego pisma. Zob. J. Gniński do A. Modrzewskiego, Warszawa, 4 V 1677 r., ibidem, nr 1, s. 199.

[19] Na temat pobytu posła w Kamieńcu Podolskim zob. D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 87–89. Jan Gniński dotarł do Kamieńca 16 VI 1677 r.

[20] Relacja legacji tureckiej…, s. 8; Diariusz legacyi tureckiej…, s. 8. O Pererycie zob. Słownik georgraficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. B. Chlebowski, t. 8, Warszawa 1887, s. 6. Stolnik Contăş zwany jest w źródłach polskich Kontuszem. Zob. N. Stoicescu, Dicţionar al marilor dregători din Ţara Românească şi Moldova, sec. XIV-XVII, Bucureşti 1971, s. 380.

[21] „Dziękuję tedy wielce W. Hospodarskiej Mości za tę ludzkość i ofiarowaną sobie ochotę. Dziękuję wielce i za tę hojność, którą na Pererycie zastałem, skąd jako mogę śpieszę do miłego W. Hospodarskiej Mości powitania, po którego dalszym afekcie obiecuję sobie, że dalszą drogę moją, dla świętego pokoju i spólnego dobra podjętą, ułatwiać z afektu swego zechcesz, co i u Najjaśniejszej Porty i Najjaśniejszemu Majestatowi JKMci PMM. zalecać będę umiał” – J. Gniński do Antoniego Ruseta, Pereryta, 22 VI 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 19, s. 219.

[22] Relacja legacji tureckiej…, s. 9; Diariusz legacyi tureckiej…, s. 9.

[23] Diariusz legacyi tureckiej…, s. 9.

[24] Autor Diariusza… pisze o rzeczce Dzieży – chodzi bez wątpienia o Żiżeję (rum. Jijia), która przepływa w odległości ok. 16 km na północ od Jass. Poselstwo polskie, posuwając się traktem ze Stepanowiec do Jass, musiało przekroczyć Żiżeję w rejonie miejscowości Popricani i w połowie drogi stamtąd do Jass najpewniej doszło do spotkania z logofetem mołdawskim (zakładam, że autor ma na myśli wielką milę polską, liczącą 7810 m – zob. J. Szymański, Nauki pomocnicze historii, Warszawa 2001, s. 164).

[25] „Chorągwie konne wołoskie jednym szeregiem blisko Jass pole zastąpiły, których było 20, chorągwi semeńskich było 6, piechoty także chorągwi 6” – Diariusz legacyi tureckiej…, s. 10.

[26] Ibidem, s. 12.

[27] Ibidem, s. 10.

[28] Dodajmy, że cerkiew i monaster były zwyczajem mołdawskim otoczone murem, wewnątrz którego chronił się także wygodny dwór, przeznaczony na potrzeby hospodara. Obecnie monaster leży w granicach Jass, przy ul. Cetăţuia. Zob. N. Grigoraş, Le monastère de Cetăţuia, Bucarest 1966, passim.

[29] Relacja legacji tureckiej…, s. 10; Diariusz legacyi tureckiej…, s. 9–10.

[30] „Ruszyliśmy się tedy niemieszkanie tym splendorem i porządkiem co i do Kamieńca z wielkim dla obłoków zawieszonych wkoło od deszczu strachem, który okolicznie z wielkimi grzmotami lał, a środkiem, którymeśmy wjeżdżali, folgował, nawet na miejscu roztaszować się pogodą i splendory pochować nie bez cudu i osobliwej łaski Bożej pozwolił, potem zaś z srogim grzmotem niezmierny deszcz nastąpił. Brali pro omine felici negocjacyi przyszłej panowie wołoscy ten cud i łaskę Bożą (a niemniej, że srogą suszą P. Bóg ich był nawiedził), że dopiero deszcze poczęły, jakośmy do Wołoch wjechali, o czem do p. posła p. logofet witając go na ostatnim przed Jassami noclegu pisał” – ibidem, s. 9.

[31] Relacja legacji tureckiej…, s. 11. Drewniany kościół katolicki w Jassach nie zachował się do naszych czasów. Pierwszy kościół murowany wybudowano dopiero w latach 80. XVIII w.

[32] D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 91.

[33] Boubonombek służył posłowi jako tłumacz i pośredniczył w wykupie jeńców polskich (T. Boubonombek do J. Gnińskiego, Stambuł, 14 XI 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 206, s. 449). Na temat współpracy Persa z poselstwem polskim zob. M. Nagielski, Tadeusz Daniel Boubonombek Pers w służbie króla i Rzeczypospolitej, [w:] Afryka, Orient, Polska. Prace ofiarowane prof. Andrzejowi Dziubińskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, red. S.K. Kuczyński, A. Rachuba, M. Tymowski, Warszawa 2007, s. 212–215.

[34] Tak też ocenia tę sprawę I. Czamańska, Wstęp, [w:] M.  Costin, Latopis Ziemi Mołdawskiej…, s. 30–31. Na temat rotmistrza Dymideckiego zob. M. Wagner, Słownik biograficzny oficerów polskich drugiej połowy XVII wieku, t. 1, Oświęcim 2013, s. 77–79, hasło: Dymidecki Stefan Andrzej.

[35] J. Gniński do Antoniego Ruseta, Grozeszte, 29 VI 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 26, s. 222–223 i tenże do M.  Costina, Wikulany, 2 VII 1677 r., ibidem, nr 27, s. 223.

[36] Utyskiwania posła polskiego pochodzą z października 1677 r. – zob. Jan Gniński do Jana III i Stanisława Jabłonowskiego, Stambuł, 17 X 1677 r., nr 58, s. 253 i tenże do tychże, Stambuł, 27 X 1677 r., nr 59, s. 255. W pierwszym liście poseł donosił, że listy do Jass nie dochodzą; prosił o wysłanie korespondencji przez Siedmiogród, Wiedeń i Wenecję. Dziesięć dni później żalił się na przejmowanie listów przez Turków od Mołdawian.

[37] Relacja legacji tureckiej…, s. 11; Diariusz legacyi tureckiej…, s. 10–11.

[38] Diariusz legacyi tureckiej…, s. 11. Wymuszanie drobnych datków przez ochotniczą asystę posła było praktyką powszechnie stosowaną w Imperium Osmańskim i doświadczali tego wszyscy legaci polscy – zob. J. Kobus, Po konie i kaftany. Przyczynek do opisu ceremonialno-majątkowego aspektu poselstw do Wysokiej Porty, [w:] Rzeczpospolita wobec Orientu w epoce nowożytnej, red. D. Milewski, Zabrze 2011, s. 124–125.

[39] Jan Gniński miał trzech synów: Jana Chryzostoma, późniejszego biskupa kamienieckiego, Jana, późniejszego wojewodę pomorskiego i Władysława, starostę grodeckiego. W poselstwie do Turcji brali udział wraz z ojcem dwaj ostatni synowie – zob. A. Przyboś, Gniński Jan, PSB, t. 8, 1959–1960, s. 151; A. Przyboś, J. Woliński, Gniński Jan (ok. 1655–1703), ibidem, s. 152 i J. Perdenia, Gniński Jan Chryzostom, ibidem, s. 152–153.

[40] Synem hospodara był Draco Alexandru Ruset (N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 435–436). Miron  Costin miał trzech synów: Iona, Nicolae i Pătraşka (ibidem, s. 388). Możliwe, że wszyscy oni uczestniczyli w pożegnaniu posła.

[41] W źródłach polskich zapisane jako Temeszte. Miejscowość oddalona ok. 10 km na południowy wschód od centrum współczesnych Jass.

[42] N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 445. Wielki dwornik Ziemi Dolnej był sędzią generalnym południowej Mołdawii i zarazem członkiem rady hospodara – zob. D. Milewski, Rywalizacja polsko-kozacka o Mołdawię w dobie powstania Bohdana Chmielnickiego (1648–1653), Zabrze 2011, s. 293. Wspomnianym bez podania nazwiska hetmanem mógł być Gavril Costachi, który objął oficjalnie urząd 1 VII 1677 r. Jego poprzednik, Alexandru Buhuş, stracił urząd 29 III 1677 r., a że był przeciwnikiem Antoniego Ruseta i Polaków, trudno spodziewać się, by brał udział w podejmowaniu poselstwa Jana Gnińskiego – zob. N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 358–359 (hasło: Buhuş Alexandru) i 380–381 (hasło: Costachi Gavril). Dziękuję p. dr. Valentinowi Constantinovowi za konsultację w tej sprawie.

[43] J. Gniński do Antoniego Ruseta, Grozeşti, 29 VI 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 26, s. 222. Miejscowość, skąd poseł datował swój list, w źródłach polskich pisana jest Grozeszte. Leży ona ok. 30 km na południowy wschód od Tomeşti.

[44] Oancea (u S. Proskiego – Oncze), ok. 120 km na południe od Grozeşti. Przebytą trasę szczegółowo i barwnie opisał S. Proski – Diariusz legacyi tureckiej…, s. 12–14.

[45] „A że w tym od Jass trakcie żadną (które i przed Jassami doznaliśmy) od swawoli folgą niemałe zaszły dla zaszkodzenia od ludzi złośliwych trudności, jakom hospodarowi JMci krótko o tem nadmienił, tak i WMMMPana zalecam łasce, abyś curam pokarania huius temeritatis wziąć przed się raczył” – J. Gniński do M.  Costina, pod Greczeste, 5 VII 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 30, s. 225; tenże do Antoniego Ruseta, pod Greczeste, 5 VII 1677 r., ibidem, nr 29, s. 225. Jednym z przystawów, których chwalił poseł, był wielki medelniczar Ilie Moţoc, zwany w źródłach polskich podstolim Moczochem – zob. N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 420.

[46] J. Gniński do Antoniego Ruseta, nad Dunajem, 8 VII 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 34, s. 228. Przy okazji poseł dziękował za przesłanie swych listów do króla pocztą na Śniatyń, o czym dowiedział się z listu hospodara.

[47] J. Gniński do Mirona  Costina, Babadag, 12 VII 1677 r., ibidem, nr 37, s. 230.

[48] J. Gniński do Antoniego Ruseta, Bazardżyk, 17 VII 1677 r., ibidem, nr 38, s. 230–231.

[49] Z. Wójcik, Dyplomacja polska…, s. 229–230.

[50] Memoriał J. Gnińskiego dla wielkiego wezyra Kara Mustafy, Stambuł, 18–23 XI 1677 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 68, s. 265–266.

[51] Memoriał Jana Gnińskiego dla chana Murada Gereja, Stambuł, 19 II 1678 r., Relacja legacji tureckiej…, s. 75.

[52] Ibidem, s. 92–93.

[53] Ibidem, s. 118.

[54] Rozmowy w tej sprawie toczono 6 IV 1678 r. – ibidem, s. 131.

[55] Ibidem, s. 131. Traktat polsko-turecki w postaci listu przymiernego (`ahdname) sułtana dla króla zawarto w kwietniu 1678 r. (datacja listu na dekadę 4–13 IV) – zob. Ottoman-Polish Diplomatic Relations (15th18th Century). An Annotated Edition of Ahdnames and Other Documents, wyd. D. Kołodziejczyk, Leiden-Boston-Köln 2000, nr 55, s. 528–544 i idem, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 92–94.

[56] Mehmed IV do Antoniego Ruseta, Stambuł, 23 IV – 2 V 1678 r., [w:] I. Corfus, Documente privitoare…, nr 190, s. 301.

[57] `Ahdname Mehmeda IV dla Jana III, Stambuł, 4–13 IV 1678 r., [w:] D. Kołodziejczyk, Ottoman-Polish…, nr 55, s. 541–542.

[58] J. Gniński do Jerzego Duki, Bazardżyk, 17 XI 1678 r., [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 154, s. 405; Jerzy Duka do J. Gnińskiego, Bukareszt, 25 XI 1678 r., AGAD, Zbiór Dokumentów Papierowych, sygn. 3975 (druk: I. Corfus, Documente privitoare…, nr 191, s. 302–303). Jerzy Duka podpisał się na tym liście jeszcze jako hospodar wołoski.

[59] Przejazd posła przez Mołdawię zob. Relacja legacji tureckiej…, s. 193–194. Chalil pasza był pierwszym bejlerbejem kamienieckim w 1672 r. Powrócił na ten urząd na trzy lata w 1677 r., zastępując Uzuna Ibrahima paszę – zob. D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 149–150.

[60] D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim…, s. 94–96; W. Morawski, S. Szawłowska, Wojny rosyjsko-tureckie od XVII do XX wieku, Warszawa 2006, s. 18–19.

[61] Zob. przypis 7.

[62] S. Proski, Diariusz wyprawy pod Czehryń, [w:] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, nr 129, s. 359–360.

[63] Ibidem, s. 362–363; Duperrier do ambasadora Sagcha, bm., 24 VI 1678 r., fragment, [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 1, t. 1, nr CDI, s. 270.

[64] NN. do NN., Stambuł, 7 V 1678 r. (załącznik do raportu Ascanio Giustiniana z 12 VI 1678 r. z Medling), [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, t. 9, cz. 1, nr CCCCXXI, s. 298. Mołdawianie już w marcu prosili Turków o zmniejszenie wymiaru kontyngentu żywnościowego – 16 tys. osmaczek jęczmienia i 20 tys. baranów – o czym wiedział poseł polski: zob. Relacja legacji tureckiej…, s. 97.

[65] A. Giustinian do doży weneckiego Alvise Contariniego, Wiedeń, 31 X 1677 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, t. 9, cz. 1, nr CCCCXX, s. 298.

[66] M. Diacul do mieszczan Bystrzycy, Jassy, 20 III 1678 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, t. 15, cz. 2, nr MMDX, s. 1370–1371.

[67] S. Proski, Diariusz wyprawy…, s. 365. Dodajmy, że dwa dni później prezentował się wielkiemu wezyrowi hospodar wołoski Jerzy Duka na czele swych wojsk i wypadł zdecydowanie lepiej. Jak zanotował S. Proski, hospodar szedł na czele 4 tys. ludzi, dobrze uzbrojonych i umundurowanych. Było tam ok. 2 tys. żołnierzy na wzór dragonów; 500 petyhorców, 200 jazdy z dzidami i w pancerzach, dwie chorągwie Tatarów Lipków i dużo Polaków. Obserwator zauważył na wszystkich chorągwiach krzyże, a na dwóch przed hospodarem wizerunki św. Jerzego i św. Michała. Każda chorągiew miała muzykę polską, a za samym hospodarem szli muzykanci tureccy – ibidem, s. 365–366.

[68] O. Górka, Dymitr Kantemir o wojsku i sztuce wojennej Mołdawian, SMHW, 1956, t. 3, s. 265–272.

[69] S. Proski, Diariusz wyprawy…, s. 368.

[70]  Ibidem, s. 374.

[71] S. Proski, Diariusz wyprawy…, s. 377.

[72] Odprawienie wojsk wołoskich odbyło się 15 X 1678 r. – ibidem, s. 377.

[73] Dla przykładu, skarga bojarów posłużyła Turkom za pretekst do detronizacji hospodara Bogdana IV Lăpuşneanu w 1572 r., zaś prowadzone w Stambule intrygi wrogów hospodara Mirona Barnowskiego doprowadziły do jego uwięzienia i ścięcia w 1633 r. Zob. odpowiednio D. Milewski, Walka o tron mołdawski w 1572 roku, [w:] Z dziejów wojskowości polskiej. Epoka staropolska, czasy zaborów, czasy najnowsze, red. D. Milewski, Kraków 2011, s. 33–35 i M.  Costin, Latopis…, s. 160–162.

[74] S. Proski, Diariusz wyprawy…, s. 376.

[75] Okoliczności detronizacji hospodara mołdawskiego i powody, dla jakich to się stało, podaje S. Proski, Diariusz wyprawy…, s. 377.

[76] Jerzy Ursaki sprawował urząd wielkiego wisternika w latach 1666–1669 i 1674–1678 – N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 453–454.

[77] Temat ten był poruszany ostatnio w historiografii rumuńskiej, jednak jej ustalenia wciąż są niemal nieznane w Polsce – zob. V. Constantinov, Noi informaţii privitoare la conflictul dintre Balaban şi Gheorghe Ursachi, „Acta Bacoviensia. Anuarul Arhivelor Naţionale Bacău”, 2010, t. 5, s. 57–80.

[78] „Aleksander Bałaban, według kontraktu i pisma na się danego, co rok do Jass dla oddania rachunku z każdej towarów moich w Gdańsku sprzedaży, jako się był obligował, do mnie nie zjeżdżał, ani też plenipotentów moich Michała Maniow i Ginie, zupełną moc odbierania rachunków ode mnie mających, a IchMMPP bojarów ziemie mołdawskiej atestacyją aprobowanych, do słusznego i skutecznego porachowania nie przypuszczał” – Pozwolenie od p. Ursakiego na kompromisarza, Jassy, 13 VII 1671 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr CIII, s. 185.

[79] Asekuracja hospodara Jerzego Duki w sprawie sądu komisarskiego, Jassy, 13 VII 1671 r., ibidem, nr CIII, s. 187–188; V. Constantinov, Noi informaţii…, s. 61.

[80] Kompromis między p. Bałabanem i Ursakim, Lwów, 3 VIII 1671 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr CIII, s. 190–197; zob. też Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, przypis 76, s. 465–466; V. Constantinov, Noi informaţii…, s. 61–64.

[81] Na finansowy wkład A. Bałabana w wojnę z Osmanami jako powód nobilitacji wyraźnie wskazuje sama konstytucja – zob. konstytucja „Nobilitacja urodzonego Aleksandra Bałabana”, [w:] VL, t. 5, s. 202. B. Trelińska, Album armorum nobilium Regni Poloniae XV-XVIII saec. Herby nobilitacji i indygenatów XV–XVIII w., Lublin 2001, nr 1139, s. 405.

[82] Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego…, przypis 76, s. 466.

[83] Skrypt z 18 XII 1679 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr CIII, s. 208.

[84] Dekret Jerzego Duki, bm. [Jassy?], 17 X 1680 r., ibidem, nr CIII, s. 209.

[85] A. Bałaban do M. Matczyńskiego, Jassy, 11 VIII 1681 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr LXXI, s. 137; idem do Jana III Sobieskiego, Jassy, 11 VIII 1681 r., ibidem, nr LXXII, s. 138–139. Bałaban w obu listach donosił m.in. o powierzeniu hospodarowi przez Turków zarządu nad Ukrainą.

[86] A. Bałaban do Jana III Sobieskiego, Jassy, 20 IX 1681 r., [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr LXXIII, s. 140–141.

[87] Uniwersał Jerzego Duki w sprawie uwięzienia Jerzego Ursakiego, bm., 21 VI 1681 r., ibidem, nr CIII, s. 210; uniwersał Jerzego Duki w sprawie zezwolenia A. Bałabanowi na poszukiwanie i konfiskatę majątku J. Ursakiego na poczet przysądzonej należności, Postruga, 31 X 1682 r., ibidem, nr CIII, s. 212; analogiczny uniwersał wielkiego logofeta Mirona  Costina, hetmana Alexandru Buhuşa i wisternika wielkiego Teodora Iordache Cantacuzino, bm., 1682 r., ibidem, nr CIII, s. 211. Zob. N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 364–365.

[88] Dekret Jerzego Duki, Jassy, 10 XII 1682 r., AGAD, Zbiór Dokumentów Papierowych, sygn. 3973; druk [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr CIII, s. 212–213. Wyrok oblatował w aktach Metryki Koronnej 13 IV 1689 r. skarbnik zakroczymski Samuel Brochocki – zob. AGAD, MK, Księgi Wpisów, sygn. 239, k. 33–33v.

[89] AGAD, MK, Księgi Wpisów, sygn. 239, k. 32–32v; edycja [w:] E. Hurmuzaki, Documente…, supl. 2, t. 3, nr CIII, s. 225–227.

[90] Zob. rejestr dokumentów, związanych z dobrami mołdawskimi Bałabana, sporządzony w Żółkwi w 1732 r. wraz z informacją o stanie sprawy: V. Constantinov, Noi informaţii…, aneks 1, s. 69–74.

[91] I. Czamańska, Rumuńska imigracja polityczna w Polsce XVII wieku, „Balcanica Posnaniensia. Acta et Studia”, 1993, t. 6, s. 18.

[92] Jan Sobieski zapewnił utrzymanie Mołdawianom, zaangażowanym w antyturecką rewoltę na przełomie 1671 i 1672 r. – zob. D. Milewski, Hospodarowie, żołnierze i dyplomaci – związki mołdawsko-polskie u progu wojny z Turcją (1671–1672), [w:] Marszałek i hetman koronny Jan Sobieski, red. D. Milewski, Warszawa 2014, s. 229–230.

[93] „Życząc należytą wdzięczność naszę oświadczyć Wielmożnemu Stefanowi Petru wojewodzie i hospodarowi Ziem Mołdawskich, który in ipso fervore wojny z Portą Ottomańską, z wrodzonej życzliwości ku wierze chrześcijańskiej i ku osobie naszej, postradawszy państw i fortun swoich partes Reipublicae secutus, wiary i stateczności swej znaczne pokazuje dokumenta i w niej dotąd perseverat, za zdaniem Panów Rady, zgodą Posłów Ziemskich na teraźniejszy sejm koronacji naszej zgromadzonych, indygenat jemu i potomkom jego konferujemy, i onego pro cive Korony Polskiej deklarujemy; także urodzonego Apostoła Katardży, Mikołaja i Jankuła Hizdeu, siestrzeńców rodzonych i sukcesorów sanguinis najbliższych hospodarskich, Jakuba Chalipińskiego dworzanina pokojowego naszego i Hrehorego Chabaszesku do takowego przypuszczamy indygenatu” – konstytucja „Indygenat wielmożnego hospodara wołoskiego”, [w:] VL, t. 5, Petersburg 1860, s. 198. K. Niesiecki, Herbarz polski, wyd. J.N. Bobrowicz, t. 7, Lipsk 1841, s. 275. Indygenat dla Petryczejki obwarowany był m.in. obowiązkiem nabycia przezeń dóbr ziemskich w Koronie, nieprzyjmowaniem obcych posłów i niewysyłaniem własnych posłów bez wiedzy króla i Rzeczypospolitej oraz informowaniem o możliwych niebezpieczeństwach dla państwa – zob. B. Trelińska, Album armorum…, nr 1256, s. 431–432. W tymże opracowaniu informacje o pozostałych uszlachconych Mołdawianach.

[94] N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 371.

[95] D. Milewski, Hospodarowie, żołnierze i dyplomaci…, s. 226–227. Na temat Grigore Hăbăşescu zob. N. Stoicescu, Dicţionar…, s. 405–406.

[96] Konstytucja „Indygenat wielmożnego hospodara wołoskiego”, [w:] VL, t. 5, s. 198.

[97] I. Czamańska, Rumuńska imigracja…, s. 18.

[98] Dyplom nadania przez Jana III Stefanowi Petryczejce starostwa zwoleńskiego, Kraków, 30 IV 1676 r., [w:] V. Matei, Documente privitoare…, nr 156, s. 304–305. Starostwo obejmowało wsie Bartodzieje i Tczów, a jego cesja dokonała się za zgodą Anny Kozickiej, wdowy po Janie Rzepeckim, dotychczasowym tenutariuszu. Jana Rzepeckiego wspomina K. Niesiecki, Herbarz polski, t. 8, Lipsk 1841, s. 216.

[99] Rozliczenia ze Stefanem Petryczejką, AGAD, ASK, Dział III, sygn. 7, k. 1094–1097v.

[100] „Wnosił instancyją do sejmiku naszego JMP hospodar mołdawski, że pensja od Rzeczypospolitej naznaczona ze skarbu koronnego nie dochodzi go; upomną się IchMMPP posłowie nasi, aby quotannis dochodziła” – instrukcja sejmiku ruskiego dla posłów na sejm, Wisznia, 7 XI 1678 r., [w:] AGZ, t. 22, nr 42, s. 104.

[101] Stefan Petryczejko do S.K. Radziwiłła, Tczów, 29 XII 1678 r., [w:] V. Matei, Documente privitoare…, nr 157, s. 306.

[102] Szlachta ruska i wtedy nie odmówiła mu swego poparcia, zapisując w swym laudum: „Światu całemu constat, jako JMP wojewoda ziem mołdawskich nie respektując na fortuny w państwie swoim, to co civem bonum concernit in conflictu potencyjej ottomańskiej pod Chocimem życzliwą przysługę swoją wojsku wyświadczył, nagradzając to JMci Rzeczpospolita per legem publicam na sejmie coronationis pewną pensją doroczną skarbu swego pozwoliła, która że iuxta mentem constitutionis JMci nie dochodzi, curabunt IchMMPP posłowie, aby JMP wojewoda ukontentowanie w naznaczonej pensyjej odniósł, albo na to miejsce starostwo ex primis vacantibus konferowane JMci było” – instrukcja sejmiku ruskiego dla posłów na sejm, Wisznia, 30 XII 1680 r., [w:] AGZ, t. 22, nr 51, s. 133.

[103] Stefan Petryczejko do S. Lubomirskiego, Tczów, 7 IV 1685 r., AGAD, Zbiór Dokumentów Papierowych, sygn. 3970.

[104] „Hospodar JM wołoski, który z wojskami swemi secutus fortunam Rzeczypospolitej pod Chocimem, aby był zalecony przez IchMMPP posłów naszych, aby te sumy, które mu Rzeczpospolita naznaczyła, skarb koronny wypłacił” – instrukcja sejmiku ruskiego na sejm, Wisznia, 5 XII 1689 r., [w:] AGZ, t. 22, nr 81, s. 228. Zob. też I. Czamańska, Rumuńska imigracja…, s. 18.

[105] Instrukcja Stefanowi Bidzińskiemu, strażnikowi koronnemu i Krzysztofowi Koryckiemu, podkomorzemu chełmińskiemu i generał majorowi na rozmowy z Turcją za pośrednictwem chana Selima I Gereja, bm. [kancelaria królewska], 15 VI 1675 r., [w:] V. Matei, Documente privitoare…, nr 155, s. 302. Konstanty Şerban władał na Wołoszczyźnie w latach 1654–1658 i został usunięty przez Turków w czasie ich walki z  Jerzym II Rakoczym i jego sprzymierzeńcami. W czasie wojny z Turcją służył na czele własnej chorągwi w wojsku polskim – zob. Z. Hundert, Chorągiew jazdy hospodara multańskiego (wołoskiego) Konstantego Şerbana w wojsku koronnym w latach 1673–1676, [w:] Conferinţa ştiinţifică internaţională: „200 de ani de la geneza problemei Besarabiei. Aspecte social-politice, economice şi culturale”, red. Ş. Levinţa, L. Moşanu, V. Constantinov, V. Harabara, Chişinău 2012, s. 79–85.

[106] Relacja legacji tureckiej…, s. 131.

[107] Dodajmy, że chociaż Turcy przepędzili propolskiego hospodara na wiosnę 1684 r., osadzając w Jassach ponownie Dumitraszka Cantacuzina, to w przeddzień kampanii żwanieckiej Petryczejko nadal odgrywał ważną rolę polityczną, biorąc udział w królewskich przygotowaniach do wyprawy – zob. M. Wagner, Kampania żwaniecka 1684 roku, Warszawa 2013, s. 105–109, 131–135.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem