Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska (ok. 1669-1729), kasztelanowa krakowska, była kobietą niezwykłą. Jej polityczne ambicje i ekonomiczno-artystyczny geniusz stawiają ją w rzędzie wybitnych jednostek epoki saskiej. Edukacja, którą odebrała w politycznej szkole królewskiego dworu Marii Kazimiery i Jana III, pogłębiona obserwacją przedsięwzięć własnej rodziny, pozwoliła jej na realizację ambitnych pomysłów politycznych i planów artystycznych. Jako wnikliwa obserwatorka życia politycznego, mająca dzięki ojcu i stryjowi – marszałkowi wielkiemu koronnemu Stanisławowi Herakliuszowi i podskarbiemu koronnemu Hieronimowi Augustynowi Lubomirskim – wgląd w różne przedsięwzięcia i intrygi, wybierała zwykle własną drogę, niekiedy wręcz na przekór rodzinie i mężowi Adamowi Mikołajowi Sieniawskiemu (1666-1726), wojewodzie bełskiemu, a następnie hetmanowi wielkiemu koronnemu (1706) i kasztelanowi krakowskiemu (1710). Inteligencję, urodę i zmysł polityczny łączyła z rozległością stosunków towarzyskich i umiejętnością pozyskiwania przyjaciół, a dar dyplomacji czynił z niej pożądanego polityka. Koneksje rodzinne, fortuna i prestiż urzędu piastowanego przez małżonka otwierały przed kasztelanową krakowską drzwi niedostępne dla innych, ale to własnej pracy, uporowi i zainteresowaniom zawdzięczała pozycję, którą zajmowała w ówczesnej Rzeczypospolitej. Bez większych przeszkód potrafiła zjednać sobie obcych dyplomatów – francuskich, saskich, rosyjskich czy węgierskich – co zapewniło jej szeroki wpływ na wydarzenia w kraju. Utrzymywała bliskie kontakty z dworem Augusta II, czerpiąc z tego znaczne korzyści dla siebie, rodziny i swoich politycznych przyjaciół i klientów. Wykreowała wokół siebie silne środowisko klientalne, dzięki któremu wpływała na decyzje sądów i trybunałów, pozyskiwała przychylność przeciwników i zwalczała wrogów. „Tacy mi nie szkodzą” – chełpiła się przed małżonkiem po wygranych potyczkach. Wśród sobie współczesnych uchodziła za osobę nieprzeciętną, która skupiała w swoich rękach nici wielu intryg i przedsięwzięć politycznych, choć należy przyznać, że nie była wówczas jedyną kobietą o tak szerokich wpływach i ambicji. To jednak o Sieniawskiej pisano jako o „królowej bez korony”, dostrzegając jej niezwykły charakter i wielkość inicjatyw ekonomicznych i artystycznych, dodających jej prestiżu. Do niej też zwracano się z prośbami o łaskę i protekcję.
W politykę Elżbieta Sieniawska zaangażowała się dość wcześnie, co zawdzięczała zarówno swojemu ojcu, marszałkowi koronnemu Stanisławowi Herakliuszowi Lubomirskiemu, jak i możliwości pobytu w najbliższym otoczeniu królowej Marii Kazimiery. Jeszcze jako młoda kobieta wzbudzała zdumienie na dworze królowej, paląc tytoń w obecności tatarskiego posła i konwersując z francuskimi dyplomatami. Bezsprzecznie królowa wywarła ogromny wpływ na ukształtowanie charakteru marszałkówny Lubomirskiej i jej dalsze inicjatywy polityczne. Przywiązanie do królowej zaowocowało z pewnością profrancuskim stanowiskiem Elżbiety Sieniawskiej w polityce, co utrwaliły jeszcze żywe kontakty – wówczas wojewodziny bełskiej – z rodziną Ludwiki Marii z Morsztynów i Kazimierza Ludwika Bielińskich, marszałkowstwa wielkiego koronnego, znanych zwolenników Francji. O zaangażowanie Sieniawskiej w politykę królowej obawiali się nawet jej krewni, co podkreślał jej stryj Hieronim Augustyn Lubomirski, pisząc do jej męża – „Wiem, że królowa JMć pisuje do JM Pani wojewodziny i gdyby można, abyś WMM Pan miał sposób dowiedzenia się ze secretiorum dla naszej informacyi, byłaby rzecz bardzo dobra”. Nad samodzielnością wojewodziny ubolewał jej własny mąż, upominając ją i starając się ograniczyć jej działania, jak w 1699 roku, kiedy to nie zważając na jego groźby, wymknęła się na sejm do Warszawy – „daję tedy Dobrodziko do uwagi to naprzód, co by to świat cały mówił, że beze mnie przyjedziesz, kędy cała Polska będzie zgromadzona, o cenzora tam nie będzie trudno po tym. Ja, senator, siedzę w domu podczas sejmu, a WM Pani być chcesz, toć mój dyshonor, a za tym i WM Pani”. Sieniawska była jednak politykiem elastycznym, kierującym się przede wszystkim racją i interesem własnej rodziny. Polityczną wstrzemięźliwość zalecała też mężowi, przestrzegając go przed podejmowaniem pochopnych decyzji, a z drugiej strony zagrzewając do starań o ważne dla nich kwestie – sprawę przejęcia laski marszałkowskiej po śmierci ojca w 1702 roku czy urzędu hetmana polnego koronnego, za czym interweniował u Sieniawskiej jej stryj Hieronim Augustyn Lubomirski, podskarbi wielki koronny i hetman wielki koronny – „racz WM Pani zagrzać znowu siłami swemi JMci Pana wojewodę, aby chodził pilno około siebie”. Sieniawska widziała w tym szansę na szybki awans męża i ułatwienie mu dalszej kariery, ale często musiała się zmagać z jego oporem. Przestrzegała i zagrzewała do działania Adama Mikołaja – „Nie dawaj nikomu pierwszeństwa przed sobą!”.
Sprawą, która po raz pierwszy ukazała polityczną wrażliwość Sieniawskiej, była kwestia następstwa tronu w Rzeczypospolitej, kiedy to wbrew zobowiązaniom wobec królowej Marii Kazimiery, wojewodzina bełska wycofała się z popierania ks. Franciszka Ludwika de Conti, kiedy tylko okazało się, że ta kandydatura nie ma większych szans. Elżbieta Sieniawska szybko przeorientowała swoje sympatie polityczne i naciskała na męża, by szukał porozumienia z Fryderykiem Augustem koronowanym na króla polskiego 15 X 1697 roku jako August II. Bezkrólewie pokazało, że wojewodzina bełska jest w pełni świadomym politykiem, nastawionym przede wszystkim na budowanie potęgi własnego domu. Wyjazd Marii Kazimiery do Rzymu w 1698 roku spowodował osłabienie kontaktów królowej-wdowy z wierną dotąd przyjaciółką i mimo prób podtrzymywania tych relacji (zarząd dobrami królowej, starania o donum nupitale, wsparcie dla królewiczów Sobieskich), nie sposób było wrócić do dawnego zaufania. Sieniawska szybko nawiązała kontakty z ludźmi z kręgu króla Augusta II, czując w tym polityczną konieczność, co wskazuje na jej przezorność i perspektywiczne plany. Przyszłość pokazała, jak wielkiego znaczenia nabyła wojewodzina, stając się mediatorem między królem Augustem II, schorowanym i schodzącym z politycznej sceny ojcem i zachowawczym mężem. Dla Adama Mikołaja była wygodnym pośrednikiem w załatwieniu spraw z królem i jego saskimi ministrami. Sieniawski wyraźnie podkreślał swoją niemoc – „ja jestem [ten], co radbym królowi służył, jeno że związek zrobiony nie dopuszcza mi, więc tak cicho sobie siedząc, życzę prosić tedy króla, żeby dał ordynanse do Moskwy i Kozaków, aby moich nie zaczepiali dóbr”. Od tej pory małżonkowie Sieniawscy, mimo różnorodnych zawirowań w obrębie własnych relacji (domniemany romans Sieniawskiej z królewiczem Aleksandrem Sobieskim czy węgierskim księciem Franciszkiem II Rakoczym), tworzyli wspólnie klientalne struktury, kreując w ten sposób potężne zaplecze polityczne dla swoich przedsięwzięć. Mimo to Sieniawski często miał za złe żonie zbytnie zaangażowanie w politykę, które jakoby nie licowało z jej „białogłowskim stanem” i mogło ich narazić na niebezpieczeństwo. Ona zaś zuchwale zbywała mężowskie upomnienia – „Kto przed piekłem mieszka, do diabła w kumy prosi”.
Aktywność Elżbiety Sieniawskiej i jej małżonka wzrosła znacząco w pierwszym okresie wojny północnej. Kontakty Sieniawskich z Francją stawiały ich w rzędzie atrakcyjnych partnerów politycznych, a sama wojewodzina bełska zabiegała o wzmocnienie pozycji swojej rodziny, a przede wszystkim męża. Zaangażowanie w kontakty z dyplomacją francuską zaowocowało pod koniec 1701 roku poparciem powstania węgierskich kuruców i opowiedzeniem się po stronie opozycji antyhabsburskiej, przed czym wzdragał się jej nazbyt ostrożny mąż. Wydaje się, iż to właśnie wojewodzina była inicjatorem tej intrygi, którą zorganizowała w porozumieniu z przedstawicielami dyplomacji francuskiej (posłem Charlesem markizem du Héron). Wojewodzina włączyła się w pomoc dla Węgrów, kupowała broń, załatwiała paszporty dla uciekinierów, uczestniczyła w rozmowach i wymianie korespondencji z dyplomatami francuskimi, a przede wszystkim udzieliła schronienia przywódcy powstania ks. Franciszkowi II Rakoczemu w zamku w Brzeżanach i Skolim, co stało się przyczyną konfliktu w rodzinie Sieniawskich. Adam Mikołaj Sieniawski nieufnie i z wielką ostrożnością odnosił się do sprawy węgierskiej i udziału w niej swojej żony – „WMM P[ani] sama bez żadnego ze mną dołożenia się mnie, a[l]bo pokazania, że masz męża, rzeczy skrycie przede mną czynisz, wyprawujesz, gdzie się podoba, piszesz, a to rozumiem, że ja o tym wiem, co mi szko[dzi?]”. Przestrzegał Elżbietę, aby „ten człowiek teraz nic nie robił […], póki to jest jeszcze w ręku WM Pani […], racz perswadować […], to na mój kark by się wszystko obwaliło”.
Elżbieta Sieniawska zdystansowała się wówczas wobec króla Augusta II, ale nie na tyle, by wyrzec się lojalności wobec władcy. Z wielką precyzją i sprytem lawirowała pomiędzy różnymi stronnictwami, badając grunt pod ewentualną współpracę ze Szwedami i obozem stanisławowskim, na wypadek przegranej Augusta II. Jeszcze w 1704 roku oczekiwano na akces Sieniawskich do obozu szwedzkiego, co wyraźnie dawał do zrozumienia stryj Elżbiety, Hieronim Augustyn Lubomirski, sam gotów porzucić króla. „Elekcję jeszcze zatrzymujemy, czekając na wiadomość od WM Państwa” – pisał do Sieniawskiej w lipcu 1704 roku. Mimo lekceważącego stosunku do swojego kuzyna Stanisława Leszczyńskiego wojewodzina bełska próbowała się układać z jego ludźmi, co usiłowała wykorzystać dyplomacja francuska, by w 1705 i 1706 roku pogodzić konfederatów sandomierskich i warszawskich. Sieniawscy nie zamierzali jednak porzucić prawowitego króla. Przez wiele lat Elżbieta uchodziła też za najważniejszą orędowniczkę ks. Rakoczego, dopóki nie zaczął być wymieniany jako kandydat do korony polskiej. Niechętni Sieniawskim układali różne scenariusze, tłumacząc zaangażowanie wojewodziny w sprawę węgierską – „różnie tłumaczą Węgrowie, jedni dlatego, aby go namówiła, aby się podjął być królem [polskim], drudzy, aby jej męża na królestwie utrzymał”. Sprawa węgierska otworzyła Sieniawskim szerokie kontakty dyplomatyczne, zarówno z ludźmi Ludwika XIV (Marianną Boudet, Jeanem Luisem Bonnakiem, Pierrem des Alleursem, Jeanem Victorem de Besenval), jak i króla Augusta II oraz cara Piotra I, ale była tylko jednym z wielu kroków do celu ich politycznej kariery.
Wszelkie akcje wojewodziny bełskiej nie byłyby możliwe, gdyby nie pozycja jej męża, ojca (zm. 1702) i stryja (zm. 1706), co z jednej strony czyniło ją niezależną i nietykalną, a z drugiej pożądaną jako sprawnego i wytrawnego polityka. Ale Elżbieta Sieniawska dbała też o kondycje swoich majątków, które stanowiły podstawy ekonomiczne jej politycznej niezależności. Zabiegała wytrwale o ochronę swoich dóbr, co w obliczu toczącej się wojny było przedsięwzięciem niełatwym.
Rok 1706 przyniósł Sieniawskim upragniony awans. Śmierć stryja Sieniawskiej – Hieronima Augustyna Lubomirskiego – i przejęcie buławy wielkiej koronnej przez Adama Mikołaja Sieniawskiego otworzyło przed nimi ogromne możliwości polityczne. Hetmanowa zbliżyła się ponownie do króla, pośrednicząc w jego kontaktach z byłą kochanką, a swoją powinowatą Urszulą Katarzyną z Bokumów Lubomirską, księżną cieszyńską. Abdykacja króla w 1706 roku wzmocniła jeszcze bardziej pozycję Sieniawskich, a hetman stał się jednym z kandydatów do korony. Sieniawska od początku pośredniczyła na życzenie cara w rozmowach z dyplomatami francuskimi (Jeanem Victorem de Besenvalem, Jeanem Louisem de Bonnakiem, Pierre’em Puchotem, markizem Des Alleurs) i ludźmi Karola XII w 1707 roku, których celem miało być porozumienie szwedzko-rosyjskie. Król szwedzki odrzucił ostatecznie możliwość porozumienia, a ogłoszone w lipcu 1707 roku przez konfederatów sandomierskich bezkrólewie spowodowało, że Sieniawski znalazł się wśród kandydatów do tronu. Jego żona mocno działała na rzecz kariery męża, ale jej rozwaga i roztropność zmusiły go do odrzucenia myśli o koronie. Elżbiecie obca była jeszcze myśl o polskim tronie. Hetmanowa zdawała sobie chyba sprawę, że ich pozycja nie jest jeszcze na tyle silna, by zyskać poparcie szlachty, a nie chciała być „durakiem carskim” i uzależnić się od polityki Piotra I. Zalecała mężowi ostrożność i dystans do poczynań zwaśnionych stron. „Nie słuchajże tych gołodupców, bo oni nic nie stracą, potem się wyfiglują, a ty będziesz cierpiał” – radziła, jak zawsze rozsądna (maj 1708). Z kolei obóz przeciwny próbował przeciągnąć Sieniawskich na swoją stronę, co zakończyło się niepowodzeniem, ale Sieniawska doświadczyła nieprzyjemnej i niebezpiecznej sytuacji, kiedy to została aresztowana przez wojska szwedzkie i przetrzymywana przez kilka tygodni w areszcie. Była to prawdopodobnie próba wywarcia presji na nadmiernie aktywną hetmanową i jej małżonka, i nakłonienie ich do przejścia na stronę obozu szwedzko-stanisławowskiego. Sieniawska, mimo zaangażowania w rozmowy z różnymi środowiskami politycznymi, nie określała ostatecznie swojego stanowiska i wyczekiwała na rozwój sytuacji. Klęska armii szwedzkiej w 1709 roku w bitwie pod Połtawą i nowe koncepcje polityczne związane z polską koroną rychło uległy zmianie, gdyż już w 1710 roku na tron powrócił August II.
U schyłku pierwszej dekady XVIII wieku Sieniawska rozluźniła swoje związki z powstańcami węgierskimi i ograniczyła pomoc dla ks. Rakoczego. Nie ufała carowi Piotrowi I, którego zawsze się obawiała, mimo że wielokrotnie przyjmowała go w swoich dobrach i prowadziła z nim długie pogawędki. Nawiązała kontakty z królewiczem Konstantym Sobieskim, ale chyba daleka była od popierania jego kandydatury do tronu. Rozmowy z królewiczem były swego rodzaju manewrem politycznym w oczekiwaniu na Augusta II i monetą przetargową w rozmowach z królem. Powrót króla skłonił Sieniawskich do przemyślenia swojej polityki i powściągliwości w okazywaniu zamiarów. Ich pozycja była już wówczas wysoka. Ponowne uznanie króla przyniosło hetmanowi obiecaną niegdyś kasztelanię krakowską (1710). Jeszcze bowiem w 1706 roku po rozmowach z królem Elżbieta upewniła męża – „Kasztelanii krakowskiej jesteś WM Pan pewien, nie trzeba wątpić”. Kasztelanowa krakowska wiedziała już, że powrót Augusta II na tron w gruncie rzeczy osłabił pozycję władcy i uzależnił go jeszcze bardziej od cara. Mężowi radziła więc – „dosyć będzie, kiedy nim [tj. królem] będziesz rządził, na co się, widzę, dużo zbiera”. Czas ten kasztelanowa wykorzystała na własne sprawy – uregulowanie konfliktów majątkowych, wzmocnienie zaplecza klientalnego, nowe inwestycje budowlane i dbałość o ogromne majątki. Nadal jednak pilnie śledziła wydarzenia w kraju i w świecie, utrzymując opłacanych informatorów. Utrzymywała też bliskie relacje z ludźmi z otoczenia króla i samym Augustem II, zabiegając o różne urzędy dla politycznych przyjaciół i klientów.
Sprawy polityczne zaangażowały kasztelanową ponownie w 1716 roku, kiedy to zawiązana przez szlachtę konfederacja tarnogrodzka zagroziła nie tylko polityce króla Augusta II w Rzeczypospolitej, ale szlacheckie niezadowolenie skierowało się przeciwko jego urzędnikom, w tym hetmanowi Sieniawskiemu. Kasztelanowa wzięła na siebie ciężar pertraktacji z marszałkiem konfederacji Stanisławem Ledóchowskim w imieniu uwięzionego we Lwowie hetmana, starała się pozyskać szlachtę i otrzymać gwarancje nietykalności dla męża. Rozmawiała z carem i z królem, ale wszędzie zwodzono ją niejasnymi obietnicami. Konfederaci liczyli, że Sieniawscy opowiedzą się przeciwko Augustowi II. Jeden z jej klientów ostrzegał kasztelanową – „Wszystek widzę zamach nie tylko na osobę JO WM Pana krakowskiego WM Pana, ale i na sprawy samej WM Pani”. Mimo to Elżbieta zachowała się jak wytrawny polityk i oczekiwała na rozwój wydarzeń, które z czasem przybrały dla niej pozytywny obrót. Nie omieszkała przy tym wielokrotnie podkreślać w korespondencji z mężem, że wyłącznie jej inwencji i sprytowi zawdzięczał utrzymanie buławy, a może i życia.
Zejście ze sceny politycznej dawnych sojuszników i wrogów (śmierć Ludwika XIV, Marii Kazimiery, Karola XII, cara Piotra I) spowodowało powolne wycofywanie się Elżbiety Sieniawskiej z polityki, choć nigdy jej nie zaniechała. Niezwykła aktywność kasztelanowej coraz częściej powodowała, że Elżbieta niedomagała fizycznie. Dręczyły ją różne dolegliwości, co jednak nie skłoniło jej do zwolnienia tempa życia, a jedynie innego rozłożenia akcentów swojej działalności. Lata dwudzieste XVIII wieku to wzmożone działania kasztelanowej mające na celu finalizację jej polityki matrymonialnej i wydanie za mąż jedynej córki – Zofii Marii Sieniawskiej. Jak się okazało, nie było to łatwe przedsięwzięcie, gdyż i tym razem plany małżonków Sieniawskich były rozbieżne, a kasztelanowa musiała ustąpić presji męża. Kto wie jednak, czy jej upór i forsowanie kandydatury Michała Kazimierza „Rybeńki” Radziwiłła do ręki Zofii Marii, a później gwałtowne wycofanie się z tej polityki, nie były częścią jakiegoś szerszego planu. Niewątpliwie związek z tak znakomitym kandydatem mógł przynieść Sieniawskim znacznie więcej korzyści, niż zamążpójście kasztelanki krakowskiej za Stanisława Ernesta Denhoffa (1673-1728), wojewodę połockiego. Wydaje się jednak, że nie chodziło jedynie o wybór Adama Mikołaja, który sprzyjał wojewodzie połockiemu, a decyzja mogła mieć znacznie głębsze podłoże. W grę mogły tu wchodzić sprawy majątkowe. Stanisław Ernest Denhoff po śmierci swojej matki Konstancji ze Słuszków Denhoffowej, wojewodziny malborskiej, w 1723 roku oraz jej braci – Słuszków, którzy zeszli bezpotomnie – stał się jedynym dziedzicem potężnego spadku po Denhoffach i Słuszkach, co uczyniło go niezwykle atrakcyjną partią. Warto więc rozważyć, czy rezygnacja z małżeństwa córki z Radziwiłłem i konieczność rekompensaty kosztów konkurów i zaręczyn, rzeczywiście była porażką kasztelanowej krakowskiej, czy też wyborem lepszej opcji. Zawarte w 1724 roku małżeństwo Zofii Marii Sieniawskiej i Stanisława Ernesta Denhoffa okazało się krótkotrwałe, ale majątek, jaki przejęła, uczynił ją najbogatszą wdową w Rzeczypospolitej. Być może więc dalekowzroczność kasztelanowej krakowskiej po raz kolejny przyniosła rezultaty.
W tym czasie Elżbieta Sieniawska zrealizowała jeszcze jedno ważne polityczno-artystyczne przedsięwzięcie, a mianowicie w 1720 roku odkupiła od królewicza Konstantego Sobieskiego pałac w Wilanowie, realizując tym samym swoje królewskie wręcz ambicje. Kto wie, czy nie był to skutek przemyślanego planu, który miał przywieść w przyszłości Sieniawskich lub ich potomków do tronu. Z tej perspektywy małżeństwo Zofii Marii Sieniawskiej należałoby ocenić z innej perspektywy.
Działalność polityczna kasztelanowej krakowskiej to tylko jeden z filarów jej niezwykle pracowitego życia. Cele, które realizowała, tak polityczne, jak i jej wybitny mecenat artystyczny, były możliwe dzięki potężnym zasobom finansowym, które odziedziczyła i wypracowała. Polityka prestiżu realizowana w oparciu o silny dwór, potężny krąg klientów, rozliczne majątki i mecenat artystyczny czyniły z Elżbiety Sieniawskiej kobietę niezwykłą, pełną pasji i wewnętrznej siły, pracowitą i zaradną, nieprzeciętną zarówno w swojej epoce, jak i w ocenie jej współczesnych biografów.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem