Po Hieronimie Radziejowskim, zdrajcy, który sprzymierzył się ze Szwecją przeciw Janowi Kazimierzowi, pozostała nie tylko zła sława. Niektóre ze zrabowanych przez niego przedmiotów, pochodzących z królewskich zbiorów, przeszły na własność syna, Michała Stefana Radziejowskiego.
Ile było takich przedmiotów – trudno dziś stwierdzić. Co do niektórych mamy pewność, że pochodziły z rabunku. Dwie flasze z herbami Polski i Litwy, wykonane przez Georga (Jerga) Langa ok. 1600 roku w Augsburgu, stanowiły część kolekcji Zygmunta III Wazy. W 1702 roku prymas Radziejowski podarował je kolegiacie łowickiej, pozbywając się problemu.
Zagadkę stanowi podstawa relikwiarza św. Andrzeja, przechowywanego w Kurii Archidiecezjalnej w Olsztynie. Złotą figurę męczennika prymas zamówił w Rzymie, osadził ją jednak na wczesnobarokowym, wykonanym być może w południowych Niemczech, postumencie. Zachowane na podstawie herby i napisy świadczą, że pierwotnie był to relikwiarz św. Jerzego. Historykom sztuki wystarczy rzut oka, by uznać go za typowy przykład surowego, lubującego się w czerni, baroku Wazów. Jak relikwiarz znalazł się w rękach prymasa? Najprostsza, i bardzo prawdopodobna hipoteza znów prowadzi nas w stronę rabunkowej działalności Hieronima Radziejowskiego podczas potopu. Czy zatem, wstydząc się czynu ojca, prymas wtórnie wykorzystał dzieło jako podstawę pod figurę św. Andrzeja? „Nowy” relikwiarz podarował następnie do katedry we Fromborku.
W skarbcu katedry na Wawelu znajduje się siedem gobelinów, przedstawiających starotestamentową historię Jakuba. Wiemy, że należały one (wraz z ósmym, niezachowanym do dziś) do prymasa Radziejowskiego. Zostały wykonane ok. 1650 roku w Brukseli, w warsztacie Jakuba van Zeunen. Zapewne zdobiły rodową rezydencję w Radziejowicach. W 1694 roku prymas sprzedał je krakowskiemu biskupowi Janowi Małachowskiemu za 2 tysiące talarów. Suma ta była znacznym wydatkiem dla biskupa, niewielkim zaś – biorąc pod uwagę wartość innych przedmiotów, będących w jego posiadaniu – dla prymasa. Czemu je sprzedał? Być może nie pasowały do wystroju przebudowanej rezydencji. Ale prawdopodobne jest, że jako kłopotliwa pamiątka po działalności ojca, zbyt kłuły w oczy prymasa Radziejowskiego.
Konsekwentnie więc Michał Stefan Radziejowski „pozbywał” się spadku po ojcu. Niekiedy czekał z tym dość długo (flasze podarował kolegiacie w Łowiczu 3 lata przed śmiercią). Przykład gobelinów pokazuje jednak, że nie powodowała nim chęć zysku. Pomysł z przekształceniem wcześniejszego relikwiarza w podstawę nowego, każe poważnie zastanowić się, czy motywacją działań prymasa nie była też próba zadośćuczynienia za grzechy ojca. Wytrwałe dążenie do sławy i prestiżu przez Michała Stefana Radziejowskiego mogło być podyktowane właśnie chęcią zmazania plamy na honorze rodu i przyćmienia własną osobą postaci nieszczęsnego zdrajcy Hieronima.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem