Kontrakt na sady żółkiewskie
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Kontrakt na sady żółkiewskie Przemysław Gawron, Krzysztof Kossarzecki
karol_radziwiłł_panie_kochanku.jpg

W drugiej połowie XVIII stulecia Żółkiew już dawno miała za sobą czasy swojej świetności. Skończyły się one, gdy zszedł z tego świata król Jan III, który uważał ją za swoją ulubioną rezydencję. Kolejne lata upływały pod znakiem niszczących wojen i słabej troski królewiczów Sobieskich o miasto, zamek i włości żółkiewskie. Od 1740 roku Żółkwią władali Radziwiłłowie. W hierarchii ich wielkich dóbr nie zajmowała ona jakiejś szczególnej pozycji. Powoli spadała do rangi prowincjonalnego miasteczka, a po pierwszym rozbiorze Polski stała się peryferyjną mieściną w monarchii austriackiej. W końcu z powodu zadłużenia dobra żółkiewskie zostały zlicytowane i rozsprzedane.

Pomimo ciężkich czasów w dobrach żółkiewskich nie brakowało ludzi przedsiębiorczych. W roku 1777, gdy ich panem był kontrowersyjny książę Karol Stanisław Radziwiłł „Panie Kochanku”, do zarządzającego nimi ekonoma, pana Rymińskiego, zgłosiły się dwie kobiety: Helena Kostrzyńska oraz Marianna Pietkiewiczowa. Obie były mu znane. Kostrzyńska w przeszłości zajmowała się ogrodem zamkowym, a Pietkiewiczowa była jej córką. Wyraziły chęć wzięcia w roczną arendę sadów owocowych przynależnych do zamku żółkiewskiego. Rymiński miał zwyczaj każdego roku puszczać te sady w roczne arendy. W roku 1777 w dniu 23 czerwca zawarł taki kontrakt z wymienionymi wyżej kobietami.

Treść krótkiej umowy dostarcza ciekawych informacji na temat rezydencji Jana III w 80 lat po jego śmierci, a także wprowadza nas w szczegóły takich kontraktów. Okazuje się, że były trzy sady: jeden za zamkiem, drugi za łaźniami, zapewne tymi zbudowanymi z polecenia królewicza Konstantyna, a trzeci na Horaju, czyli na zalesionym wzgórzu, położonym na południe od zamku żółkiewskiego. Było to niegdyś ulubione miejsce wypoczynku króla Jana III.

Aby wejść w arendę tych sadów, obie panie musiały zapłacić z góry 1460 zł. Gdy już wpłaty dokonały, otrzymały pozwolenie na pełne korzystanie z owoców owych sadów „bez namnieyszej od Skarbu przeszkody”. A sady były pełne drzew rodzących jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, ponadto morele i brzoskwinie. Co ciekawe, z treści umowy dowiadujemy się, że na Horaju uprawiano także winną latorośl i pigwy. Nasłonecznione stoki tego wzniesienia najwidoczniej sprzyjały uprawie krzewów winnych. Za zamkiem znajdowała się oranżeria, w której hodowano pomarańcze i cytryny, obok niej była także figarnia, gdzie rosły figowce. Świadczyć to może, że trudne czasy wcale nie przeszkadzały dalszemu funkcjonowaniu bardziej wysublimowanych upraw. Niestety winorośl i pigwy na Horaju, a także oranżeria i figarnia zostały wyłączone z umowy i pani Kostrzyńska z córką nie miały pozwolenia na korzystanie z ich owoców.

Najwięcej pracy przypadało na czas zbiorów owoców. Owoce musiały być zebrane i zagospodarowane. Być może Rymiński, znając dobrze obie kobiety, tak sporządził umowę, by zapewnić im jak największą pomoc ze swojej strony. Zobowiązywał się do udzielenia im pomocy podczas zbiorów, przydzielając im do pracy 20 ludzi. Ponadto obiecał wyremontować suszarnię potrzebną do suszenia owoców i przydzielić opał do niej. Zapewniał także dostarczenie na każde wezwanie wozów, transportujących plony do magazynów w Żółkwi i Lwowie, gdzie sprzedawano zarówno owoce świeże, jak i suszone.

Także kobiety musiały wziąć na siebie konkretne zobowiązania. Owoce musiały być zebrane do dnia Świętego Michała, czyli do 29 września. Inaczej przepadały. Ponadto musiały pilnować, by podczas zbiorów żadne z drzew nie zostało uszkodzone. Gdyby do tego doszło, to za każde drzewo musiałyby zapłacić 8 talarów. Niestety brakuje umów z innych lat na arendę tychże sadów. Porównanie umów zawieranych z innymi osobami pozwoliłoby z całą pewnością odpowiedzieć na pytanie, czy Rymiński dawał szczególnie korzystne warunki pani Kostrzyńskiej i jej córce, czy też była to standardowa umowa. Być może brakowało chętnych do podjęcia arendy, a tak wielka pomoc oferowana przez ekonoma miała do niej każdego zainteresowanego zachęcać. Dość późna, jak na termin zbioru niektórych owoców, data podpisania umowy z Kostrzyńską i jej córką, także może świadczyć o tym, że z werbunkiem arendarza do zagospodarowania owoców mogło bywać ciężko.

W każdym razie sady zamkowe w Żółkwi jeszcze pod koniec XVIII wieku stanowiły źródło dochodów w gospodarce żółkiewskiej, którym trudno było pogardzić. Opłacało się więc pójść na rękę arendarzowi, by tym łatwiej zarobić w roku następnym.

NGAB, F. 694, op. 4, nr 998

[k.13, 14v] Kontrakt na Sad Skarbowy w Roku 1677, w Dworze Żółkiewskim 23 VI 1777

„Czynię wiadomo tym Kontraktem z władzy Ekonomiczney danym. Paniom Helenie Kostrzyńskiej ogrodnikowej bywszej zamkowej i Mariannie Pietkiewiczowej córce onej, na tą iż według zwyczaju Sady Fruktowe w arędę corocznie chodzące puszczam onym w roku nieniejszym tysiecznym siedemsetnym siedymdziesiątym siódmym, to jest sadów trzy rodzajnych: jeden za Zamkiem, drugi za Łaźniami, trzeci na Horaju, z wszelkiemi owocami, jabłkami, gruszkami, śliwkami, wiszniami, morelami, brzoskwiniami, wyłączając na Horaju wino, pigwy, za Zamkiem arężerią z pomarańczami y cytrynami, takoż i figi w figarni. Podług ugody puszczam wyż. wyrażonym osobom za złotych polskich tysiąc cztyrysta sześćdziesiąt No 1460 podług teraźniejszej kurencyi, które te takowe pieniądze z góry odebrałem do Skarbu i do rąk swoich odliczyłem. Wolny tedy używać Ichmsc Sadu, wstęp czynić, frukta obierać, i one przedawać bez namnieyszej od Skarbu przeszkody. Owszem daniem pomocy, czasu dojścia owoców mam dać ludzi dwudziestu do obierania owoców, struża jednego, wyreperowaniem suszarni, wystawieniem budy, do suszarni drew fur sześć, podwód do zwiezienia fruktów do sklepu Żółkiewskiego dwie, do Lwowa zaś podwód dwie parokonnych czasu potrzeby za odezwą od tychże Jmci Pań dano będzie.

Cavetur co wyż mienione osoby wszelką zachować ostrożność, bez naymnieyszey uczynienia w drzewie szkody czasu otrzęsywania owocu, co jeśliby nastąpić miało za słusznym dowodem dla uniknienia skarbowej wynikającej w przeszły czas szkody sowicie według taxy wartość drzewa jednego a talarów ośm zapłacić obligowani będą. Także frukt na drzewie aby dłużej nie był jak do Świąt Michała bo inaczej pod przepadkiem tego fruktu, co dalej będzie się znajdował na drzewie. Który to takowy kontrakt dla lepszej wiary, wagi i pewności z przyciśnieniem pieczęci mojej ręką mą własna stwierdzam. Datum w Dworze Żółkiewskim die 23 Juni 1777 An.”.

[Mało wyraźny podpis: „Rymiński”, czerwona sygnetowa pieczęć w laku]. 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:

Logo MKiDN

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem