Nad ranem 27 lutego 1759 roku w Gdańsku umiera sekretarz tamtejszej rady miejskiej Jacob Theodor Klein – jeden z ojców-założycieli gdańskiego Towarzystwa Przyrodniczego działającego pod patronatem rady miejskiej od roku 1743. Dzień później w XV tomie (rękopiśmiennych) „Acta Societatis Physicae Experimentalis” pojawia się notatka, iż podczas posiedzenia Towarzystwa jego prezydent doktor Christian Daniel Sendel ogłosił zgromadzonym, iż siedemdziesięcioczteroletni Klein umarł.
Sendel mówił, jak notowano w sprawozdaniu z zebrania, iż pan sekretarz „był wielkim uczonym i badaczem natury […] członkiem Rosyjskiej Cesarskiej Akademii w Petersburgu oraz Towarzystwa Królewskiego w Londynie, Instytutu w Bolonii oraz Niemieckiego Towarzystwa w Jenie”. Był także członkiem i jednym z twórców Towarzystwa Przyrodniczego w Gdańsku, które darzył bezbrzeżną miłością i takąż estymą. Stąd „wspierał je tak jak tylko mógł i na wszelkie sposoby, oraz mimo zaawansowanego wieku i chorób często wizytował” jego siedzibę; ponadto regularnie wygłaszał wykłady w trakcie zebrań towarzystwa oraz ogłaszał drukiem artykuły w wydawanym przezeń czasopiśmie zatytułowanym „Versuche und Abhandlungen der naturforschenden Gesellschaft in Dantzig”. Wspierał je także poprzez to, że darował do jego zbiorów swą kolekcję minerałów, zasuszonych roślin, muszli oraz innych preparatów (mokrych i suchych) – w tym zbiór zakonserwowanych ptaków. Podarował do jego biblioteki również tablice z wizerunkami awifauny, usystematyzowane ze względu na kształt zwierzęcych łap i główek[1]. Śmierć Kleina była zatem niepowetowana stratą dla Towarzystwa Przyrodniczego, nad którą ubolewali wszyscy jego członkowie[2].
Trzy miesiące później, 30 maja, Sendel wygłosił długą mowę pochwalną na cześć zmarłego, którą niebawem ogłoszono drukiem[3].
Dyrektor wspominał, iż Klein urodził się w Królewcu 1685 roku, 15 sierpnia, o trzeciej nad ranem. Wśród jego przodków znaleźli się m.in. uczeń Marcina Lutra Simon Klein, pierwszy luterański kaznodzieja w Kwidzynie, Johann Klein – burmistrz Iławy, oraz Clemens Klein – pastor w Pasłęku. Ojcem zmarłego był zaś Jacob Klein – rajca w Knipawie, później zaś wysoki rangą urzędnik na dworze królewieckim. Rodzina matki, Dorothei z domu Munkenbeckisch, pochodziła z kolei z Brabancji, którą opuściła – zresztą tak jak gdańscy Breyne’owie – po konflikcie niderlandzko-hiszpańskim, i przez Antwerpię udała się do Królewca. Podobno dalekim krewnym pani Kleinowej był sam biskup samlandzki i reformator Joachim Mörlin. Jak zatem widać, wśród przodków Jacoba Theodora Kleine’a znalazło się wiele ważnych osobistości.
Rodzice Jacoba Theodora początkowo zatrudniali prywatnych nauczycieli, by kształcili syna w ich własnym domu, później zaś zapisywali go do szkół lokalnych. Sam Klein był zaś tak zdolnym uczniem, że już jako szesnastolatek wstąpił na uniwersytet w swym rodzinnym mieście, co stało się za rektora Johanna Christopha Boltzena. Wówczas skupił się na prawie oraz historii i matematyce. Niemniej kochał także poezję i muzykę oraz interesował się historią naturalną.
Po zakończeniu studiów młody Klein – jak wielu jego współczesnych – wyjechał w kilkuletnią podróż edukacyjną. Odwiedzał wówczas liczne uniwersytety i ludzi uczonych, bywał również na dworach królewskich i książęcych. Gościł między innymi w krajach niemieckojęzycznych, w Niderlandach i Anglii (gdzie spędził pół roku i w 1707 roku wziął udział – jako widz – w pierwszym posiedzeniu Parlamentu Królestwa Wielkiej Brytanii). Odwiedził również Alpy Tyrolskie, jednak z uwagi na toczącą się wówczas wojnę nie udało mu się wjechać – tak jak pragnął – do Francji. Pojechał zatem niebawem do Hagi, był także na dworze Kurfirsta Palatynatu Johanna Wilhelma. W 1711 roku, po pięciu latach nieobecności, powrócił do Królewca, gdzie niedawno zmarł jego ojciec.
W kwietniu 1712 roku dwudziestosiedmiolatek wyjechał zatem do Gdańska, by tam ułożyć sobie życie. W 1713 roku wysłano go z misją do Szwecji, skąd w sierpniu przez Pilawę i Królewiec wjechał z powrotem nad Motławę. 20 grudnia 1713 roku został sekretarzem rady miejskiej, a urząd ten miał pełnić przez następne czterdzieści pięć lat. W maju 1714 został wysłany jako rezydent przy dworze do Drezna – i wrócił do Gdańska w marcu 1716 roku. Stamtąd posłano go niemal z dnia na dzień do cara Piotra I do Królewca, gdyż car miał niebawem przyjechać nad Motławę. Później podróżował z rosyjskim władcą do Szczecina, Berlina, Hamburga, Pyrmontu, Rostocku i Danii. Następnie zaś przez Hanower i Berlin wrócił w grudniu do Gdańska. Jego ostatnia dłuższa wizyta dyplomatyczna odbyła się w 1737 roku, gdy we wrześniu wysłano go ponownie do Drezna.
W 1721 roku Klein został zatrudniony w archiwum radzieckim, w 1722 roku – w podkancelarii, natomiast w 1731 roku prowadził m.in. księgi spadkowe. Niebawem zwolniono go jednak z tych obowiązków – i odtąd mógł całkowicie oddać się swoim pasjom.
Bo rzeczywiście, Klein bardzo wcześnie poczuł w sobie chęć studiowania natury i uczenia się o jej historii. Już w trakcie studiów uniwersyteckich, o czym wspomniano, historia naturalis stała się jego wielką miłością. Zajmowało go zgłębianie tajemnic królestwa roślin, zwierząt i minerałów, a także poznawanie rozmaitych gatunków i rodzajów przynależących do nich istot.
W 1718 roku Klein założył ogród z licznymi roślinami egzotycznymi (il. 3). O swoich plantae pisał z wieloma miłośnikami i znawcami świata roślin z całej Europy. Podobno w 1725 roku do sekretarza list z Lejdy wysłał sam profesor Hermann Boerhaave, stwierdzając: „Zasługujesz na to, Panie, aby [wszyscy] miłośnicy botaniki cieszyli się z tego, co [nam ciągle] dajesz”. W zbiorach Kleina znalazły się liczne preparaty i rysunki, które dokumentowały bogactwa jego ogrodu. Świadczą o nim również drukowane katalogi, inwentaryzujące wszystkie plantae z Hortus Kleini.
We wspomnianym ogrodzie Klein kazał także pobudować domek, w którym umieścił swoje muzeum (il. 1): znalazły się w nim nie tylko obiekty ze świata natury, lecz również różne dzieła rąk ludzkich. Sekretarz mnie szczędził przy tym wysiłków i kosztów, żeby pomnożyć swą piękną kolekcję, która – obok kolekcji przyrodniczej Johanna Philippa Breyne’a – była najprzedniejsza w całej Rzeczypospolitej.
Co interesujące, kolekcję przyrodniczą Kleina przez wiele lat wzbogacały zakupy dokonywane przez profesora Christiana Gabriela Fischera, pełniącego funkcję perceptora pasierba sekretarza, młodego Gerlacha. Fischer w Niderlandach, Anglii, Francji, Italii i krajach niemieckojęzycznych nie tylko opiekował się młodzieńcem i dbał o jego wszechstronną edukację; w międzyczasie kupował dla swego mocodawcy i zarazem mecenasa również ciekawe obiekty z trzech królestw natury. I tak, dla przykładu, nabył dlań w Amsterdamie kolekcję muszli podczas aukcji musaeum burmistrza Nicolaesa Witsena[4]. Sam J. T. Klein sprowadził zaś z Gotlandii nad Motławę liczne skamieniałości, kupował też bursztyny i zwierzęta (żywe oraz martwe, lecz zakonserwowane).
Gdańskie muzeum Kleina odwiedzało wiele osób, które podziwiały smak i znawstwo właściciela. Wśród nich znaleźli się liczni polscy magnaci, tureccy posłowie oraz koronowane głowy – m.in. król Stanisław Leszczyński i król Prus Fryderyk Wilhelm, który wizytował Kleinowskie muzeum i ogród w roku 1740.
Gdańszczanin wyprzedawał jednak regularnie swoje zbiory, monetyzując kolekcję. Przykładowo część cennych bursztynów sprzedał do muzeum królewskiego w Dreźnie, a za owe sukcynity zapłacono mu nie tylko gotówką, ale i niezwykle cennym serwisem z… porcelany miśnieńskiej.
W 1740 sprzedał z kolei do Bayreuth cały kabinet przyrodniczy wraz z jego rękopiśmiennym inwentarzem oraz ilustracjami ukazującymi zwierzęta czworonożne, ryby i ptaki. W zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Norymberdze-Erlangen zachowało się kilka tomów pierwotnego katalogu ‘Musei Kleiniani’, a na dołączonych do tekstu barwnych ilustracjach można do dziś podziwiać niektóre z obiektów (il. 2), jakie trafiły na południe Niemiec.
„W ten sposób Klein” – jak stwierdził Sendel, – „nie trzymał tego cennego zbioru li tylko dla swojej chwały, nie tylko dla [własnych] oczu, lecz [tworzył go] dla nauki oraz rozumu; budował go na chwałę Natury i ku chwale swego Stwórcy” – oraz dla wszystkich, którzy tak jak on kochali historia naturalis.
Kolekcja Kleina stanowiła dlań także repozytorium obiektów, które z zapałem mógł studiować w trakcie licznych badań: obserwować je, porównywać oraz szukać między nimi podobieństw i różnic. Podczas takich studiów sekretarz czytał pasjami również liczne książki, które znajdowały się w jego przepastnej bibliotece prywatnej. Wśród nich były prace opisywane jako „rzadkie i niezwykle cenne”, które gdańszczanin pozyskiwał wysokim nakładem środków. Część z owych ksiąg – m.in. dzieła Georga Everharda Rumpha czy Martina Listera – ich właściciel jednak… niszczył! A działo się tak dlatego, że wycinał z nich karty z rycinami, aby móc je porównywać z rzeczywistymi obiektami przyrodniczymi i innymi reprezentacjami ikonograficznymi, które posiadał – i w ten sposób budować systematykę i taksonomię obiektów naturalnych.
Jeśli wierzyć Ch. Sendelowi, Kleina interesowała także anatomia, choć nie miał formalnego wykształcenia medycznego. Stąd w swych badaniach anatomicznych potrzebował pomocy profesjonalistów. I tak, w jego studiach nad budową wewnętrzną ciał ludzi i zwierząt pomagali mu gdańscy lekarze – doktorzy Kulmusowie i Heinrich Jacob de la Motte – oraz profesor anatomii Johann Christoph Bohlius z uniwersytetu w Królewcu, którego uczony nazywał swoim bardzo bliskim przyjacielem: „mihi conjunctissimus Amicus”.
Jacob Theodor Klein był bez wątpienia postacią nietuzinkową; uczonym-amatorem, który korespondował z najwybitniejszymi przyrodoznawcami z kontynentu i Wysp Brytyjskich; człowiekiem, który napisał wiele prac naukowych (z których część pozostała po dziś dzień niewydana i wciąż czeka na swych edytorów w zbiorach archiwalnych oraz bibliotecznych); był także człowiekiem, który oponował przeciwko systematyce Linneusza, proponując własne rozwiązania klasyfikacyjne. I choć dziś jego „rozwiązania taksonomiczne” trącą myszka oraz mogą irytować osoby studiujące biologię, to tym bardziej będzie on fascynować szerokie grono miłośników świata roślin, zwierząt i minerałów; ciekawych, jak myślano i pisano o przyrodzie w minionych stuleciach.
[1] Na temat tych ilustracji zob. np.: LINK
[2] https://pbc.gda.pl/dlibra/publication/24899/edition/20459/content (w przeglądarce s. 119 z 233)
[3] https://pbc.gda.pl/dlibra/publication/24899/edition/20459/content (w przeglądarce s. 188 z 233)
[4] Nathanael Jacob Gerlach i Christian Gabriel Fischer w Północnych Niderlandach: zapomniane źródło do dziejów medycyny i przyrodoznawstwa w Zjednoczonych Prowincjach późnych lat 20. XVIII w. – część II, "Medycyna Nowozytna” 2021, T. 27, nr 1, s. 90-92, DOI:10.4467/12311960MN.20.016.13358
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem