Dwudziestoletni Węgier Marton Csombor w 1616 r. udał się do gdańskiego gimnazjum. Przejeżdżając przez Zakroczym, tak notował swoje wrażenia z podróży: „ Druga rzecz o tym mieście warta wzmianki to to, że dla rozrywki licznie tu stojących przejezdnych każda ulica roi się od wszetecznic, które niemal siłą ciągną człowieka do bezbożnych postępków”.
Skoro były „wszetecznice” (zwane w pismach urzędowych XVII i XVIII wieku dziewkami lub białogłowami nierządnymi, a nieoficjalnie małpami i przechodkami, a to tylko niektóre określenia), musiały istnieć także domy publiczne, „nierządne”, funkcjonujące również pod mianem zamtuzów, burdelów i lupanarów. Nie były one wielkie, lokowano je na przedmieściach, w podmiejskich dworkach lub w miejskich kamienicach. W dużych miastach wyznaczano pewne ulice lub nawet całe dzielnice pod lokalizację podobnych przybytków. W Warszawie mieściły się one w XVII w. w okolicach Podwala i ulicy Rycerskiej, „poza murami miejskimi – jak utrzymywał Jan Stanisław Bystroń – służąc przede wszystkim potrzebom szlachty, która sejmiki odprawiała w pobliskim klasztorze augustiańskim”. W XVIII w. zasłynęły na tym polu Nalewki oraz Grzybów (Tomasz Kajetan Węgierski stwierdzał: „Niektórzy inną sobie umieją dać radę / Gdy worek wypróżniony na ciekawsze dziewki / Zrzuciwszy pychę z serca, rzucają paradę / Idą taniej na Grzybów albo na Nalewki”). W Gdańsku domy publiczne zainstalowały się przy ulicach Zbytki i Różanej. W praktyce „panienki” zamieszkiwały różne ulice i dzielnice, przez okres letni działając nawet na wsiach położonych w pobliżu dużych miast.
Właścicielami zamtuzów były przeważnie ciemne indywidua: jacyś ex-lokaje, ex-fryzjerzy, cudzoziemskie obieżyświaty, a w XVII w. często kat. Urządzenie i wyposażenie owych domów, nastawionych raczej na niezamożnych i mało wybrednych klientów, było prymitywne. Znajdowały się one nie tylko w dużych miastach, lecz także w mniejszych, w których okresowo skupiało się życie polityczne w kraju (Łowicz, Piotrków, Grodno, Dubno, Radom). Ożywiały się zwłaszcza podczas zjazdów szlacheckich, posiedzeń sejmów, trybunałów, obrad różnych komisji.
W burdelach uprawiano nie tylko nierząd; spędzano tam czas na hałaśliwych zabawach, pito, ucztowano, tańczono, hulano, na co skarżyli się okoliczni mieszkańcy. Jeden z lokatorów, zeznający jako świadek w sprawie w 1671 r. relacjonował: „wielkie niewczasy, hałasy i niebezpieczeństwa zażywać musimy, a to wszystko dla pani Blasikowej, która w wielkim żyjąc nierządzie, niepoczciwości, ludzi po kilkanaście na złe uczynki puszcza do siebie, gdzie (...) taniec czynią przez całą noc, potem muzykę wypędziwszy, bez względu i bojaźni Bożej nierządy pełnią”. W innym, kaliskim zamtuzie (1616) w największe święta całe noce pito, „huczano” i strzelano.
„Domy nierządne” nie należały do tematów chętnie poruszanych, zwłaszcza w towarzystwie, stąd rozciągano zwykle nad nimi kurtynę milczenia.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem