Wśród postaci kobiecych wiele jest takich osób, które rzadko trafiają na karty historii, mimo przynależności do znakomitych rodów, pozostając w cieniu swoich wybitnych małżonków, ojców czy matek. Jedną z nich jest Jadwiga z Jabłonowskich Woroniczowa (6 V 1719-22 III 1769), kasztelanowa kijowska. Woroniczowa przyszła na świat jako najmłodsze, późne już dziecko Teofili z Sieniawskich (1677-1754), wojewodzianki wołyńskiej, i Aleksandra Jana Jabłonowskiego (zm. 1723), chorążego wielkiego koronnego. Matka przyszłej kasztelanowej była najmłodszą siostrą Adama Mikołaja Sieniawskiego (1669-1726), kasztelana krakowskiego i hetmana wielkiego koronnego, męża słynnej Elżbiety z Lubomirskich (1669-1729). O Teofili mówiono, że „była to na ten czas partyja, która oczy najprzedniejszych w Polszcze na siebie obróciła była, dla awantażów wielkich i piękności onej, ale nic ją bardziej pociągnąć nie mogło nad jeden statek chorążego koronnego” (Arch. Sapiehów z Krasiczyna, f. 103, t. 151, cz. 4, k. 360). Ojciec Jadwigi Woroniczowej był synem silnie związanego z dworem Sobieskich hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jana Jabłonowskiego (zm. 1702) i Marianny z Kazanowskich, bratem pisarza i opozycjonisty Jana Stanisława Jabłonowskiego (zm. 1731), wojewody ruskiego. Starsza o jedenaście lata siostra Jadwigi – Marianna (1708-1765) była ulubienicą ojca, często też przebywała w otoczeniu wujostwa, kasztelanostwa krakowskiego, gdzie nabywała ogłady i czerpała wzorce postępowania, obserwując niezwykle aktywną wujenkę Elżbietę z Lubomirskich Sieniawską. Dość urodziwa, choć naznaczona ospą Marianna w 1733 roku wyszła za mąż za Jana Wielopolskiego (1701-1774), późniejszego wojewodę sandomierskiego, syna wojewody krakowskiego Franciszka Wielopolskiego (zm. 1732) i kanclerzanki koronnej Teresy Tarłówny. Do grona znaczących osób dołączył też brat kasztelanowej kijowskiej, chrześniak Elżbiety Sieniawskiej – hołubiony przez matkę Józef Aleksander Jabłonowski (1711-1777), wojewoda nowogródzki, człowiek wykształcony, choć pyszny, skupiony wyłącznie na sobie i swoich zainteresowaniach, bibliofil i historyk, założyciel Societas Jablonoviana działającego w Lipsku (od 1768). „Wychowany od Matki delikatnie, tejże kompleksyi przy urodzie pięknej był” – pisał o wojewodzie jego anonimowy biograf.
O wczesnych latach życia Jadwigi z Jabłonowskich nie mamy żadnych informacji. Osierocona przez ojca w wieku zaledwie czterech lat, pozostawała prawdopodobnie u boku matki, która przejęła na siebie nie tylko opiekę nad dziećmi, ale i wszelkie sprawy związane z zarządem majątków. Po śmierci męża, a wkrótce i brata Adama Mikołaja Sieniawskiego, zdana niemal wyłącznie na siebie Teofila prowadziła nieustanne spory z Jabłonowskimi o zachowanie schedy po mężu, co z pewnością odwracało jej uwagę od starannego wychowania najmłodszej córki. Jadwiga opanowała co prawda naukę czytania i pisania, ale jej korespondencja świadczy o sporych brakach w edukacji. Wiele lat później zresztą Woroniczowa wypomniała bratu ten fakt, ubolewając nad swoim życiowym nieprzygotowaniem i nierównym podziałem fortuny. Oburzona postępowaniem Józefa Aleksandra, pisała, że wojewoda nowogródzki nie pamięta tego „jak daleko nierównie wspanialszą miał swoją edukacyją, która kilkakroć sto tysięcy kosztowała sumę, najszacowniejsze ojczyste Domu Jabłonowskich klejnoty po JW. Chorążym wielkim koronnym, Ojcu i Dobrodzieju, pozostałe i wszystkie apartamenta pańskie i hetmańskie, ruchomości, tak ojczyste, jako i macierzyste dość kosztownie szacowane do rąk JO Ks. JMci wojewody nowogródzkiego dostały się”. Chłodne stosunki między młodszym rodzeństwem – Jadwigą i Józefem Aleksandrem – utrzymywały się do końca ich życia. Za to z Marianną Wielopolską i jej mężem Janem kasztelanowa kijowska utrzymywała serdeczne i zażyłe kontakty.
Nie wiadomo, czym było spowodowane tak późne zamążpójście chorążanki koronnej, która dopiero jako trzydziestodwuletnia kobieta poślubiła w 1751 roku w Teofilpolu „świeżego” wdowca Nikodema Kazimierza Woronicza (29 V 1690-1762), kasztelana kijowskiego. Związek z Woroniczem nie należał do szczególnie prestiżowych, chociaż kasztelan służył w wojsku w randze pułkownika, występował na sejmikach, uczestniczył w konfederacji dzikowskiej w 1734 roku jako marszałek województwa kijowskiego, a w 1750 roku otrzymał nawet Order Orła Białego, nie zyskał jednak większego uznania w oczach jej brata. Mimo to Józef Aleksander Jabłonowski wraz z matką podpisał 24 września 1751 roku intercyzę ślubną w imieniu Jadwigi, która miała otrzymać 200 tys. zł posagu. Być może decyzję o jej zamęściu podjęła sama Teofila Jabłonowska, obawiając się o los starzejącej się córki, a może brat, który przewidział, że kasztelan kijowski zadowoli się niewielkim posagiem. Jadwiga Woroniczowa była przekonana, że Józef Aleksander jako starszy brat wiedział o wszelkich posunięciach Teofili Jabłonowskiej, „bo matka nic bez jego woli i wiedzy nie uczyniła”. Istotna była też zapewne postawa samego Nikodema Kazimierza Woronicza, którego bezpotomna śmierć pierwszej małżonki – Joanny z Potockich 1v. Piaseczyńskiej – skłoniła do szybkiego ożenku z nadzieją na potomstwo w nowym związku.
Śmierć chorążyny koronnej Teofili Jabłonowskiej w 1754 roku skłóciła rodzeństwo i odsłoniła rodzinne problemy. Siostry – Marianna Wielopolska i Jadwiga Woroniczowa – wystąpiły wobec brata, dziedzica rodzinnej fortuny, z żądaniem melioracji posagów. Nikodem Kazimierz Woronicz, „lubo dobrze przejrzał” i podpisał warunki intercyzy, podkreślał, że Teofila Jabłonowska uznała co prawda „nieproporcyją naznaczonego posagu”, ale nie zmieniła warunków intercyzy, co zmusiło jej córkę do wstąpienia na drogę sądową. Po latach urzędowych sporów rodzeństwo doszło do porozumienia i wojewoda nowogródzki obiecał zaspokoić siostry w ich żądaniach i wypłacić im po 200 tys. zł sum posagowych.
Wydaje się, że jedenastoletni zaledwie związek Jadwigi z Jabłonowskich i Nikodema Kazimierza Woronicza należał do bardzo udanych. Kasztelan w oficjalnych dokumentach i korespondencji nazywał Jadwigę „ukochaną Małżonką”, zaś Jadwiga odwdzięczała się mężowi, tytułując go swoim „ślicznym aniołkiem i Dobrodziejem” i zwracała się do niego czule – „w życiu sercem i duszą najukochańszy Mężuniu, najosobliwszy Dobrodzieju”. Nikodem Kazimierz, chociaż deklarował się jako człowiek łagodny i nietolerujący ludzi porywczych, „brawurów, poprzańców”, sprawy domowe i zarząd majątków trzymał silną ręką, rzadko tylko powierzając małżonce jakieś zadania. Dbał także o odpowiedni skład dworu i zasobność rezydencji, w których przyszło mieszkać kasztelaństwu. Konieczność odzyskania utraconych majątków, podniesienia dochodowości dóbr i organizacja produkcji metalurgicznej wymagały stałej uwagi i troski kasztelana, który przez lata skupował i odbierał utracone przez przodków majątki. Nie sprzyjał tej działalności niespokojny czas, spadały zyski z produkcji i handlu, nasilały się bunty hajdamackie, a w sąsiedztwie ich dóbr stacjonowały wojska rosyjskie. Mimo to kasztelan kijowski zakładał rudnice, hamernie i kuźnie, wznosił karczmy, młyny i groble, pogłębiał i oczyszczał stawy rybne, zlecał produkcję potażu, mydła i szkła w swoich dobrach, pędził gorzałkę i spławiał zboże. W celu podniesienia dochodów prowadził uprawę roślin przemysłowych – tytoniu, chmielu, konopi i lnu, zakładał ogrody warzywne i owocowe. W majątkach Woroniczów hodowano zwierzęta z przeznaczeniem na ubój i sprzedaż, handlowano skórami, miodem i produktami spożywczymi. Spore dochody przynosiła produkcja metalurgiczna zlokalizowana w dobrach trojanowskich i sprzedaż rozmaitych produktów żelaznych i miedzianych. Kasztelan nie wzbraniał się też przed udzielaniem pożyczek na wysoki procent, kredytując krewnych żony i sąsiadów. Zapewne wspólnie z małżonką upiększał swoje siedziby, o czym świadczą zachowane regestry majętności – spisy cennych przedmiotów, biżuterii, naczyń, obrazów o różnej wartości artystycznej (portretów rodzinnych, obrazów o tematyce religijnej, landszaftów), 130 książek przechowywanych w pałacu w Piławcach „różnych autorów i w różnej oprawie” i tak modnej wówczas chińszczyzny, w której lubowała się Jadwiga. Rozproszona kolekcja Woroniczów zdeponowana była w pałacach w Kozłowie koło Lwowa, Trojanowie i Piławcach.
Odsunięcie od żywotnych spraw domowych powodowało, że kasztelanowa kijowska słabo orientowała się w sprawach majątkowych, spędzając czas na towarzyskich wizytach, pielgrzymkach i wspólnych z małżonkiem podróżach po okolicznych siedzibach. Chętnie przebywali w ulubionym Kozłowie, Trojanowie i Hulowcach, rzadziej odwiedzali należący do Józefa Aleksandra Jabłonowskiego Busk, Teofilpol i Lachowice. Dość liczny dwór, który pozostawał na utrzymaniu kasztelana kijowskiego, zaspakajał większość oczekiwań i zachcianek jego małżonki i pozwalał żyć na stosownym do ich pozycji towarzyskiej poziomie.
Sprawą, która z pewnością mąciła spokój obojga małżonków, był brak potomka, co skłaniało kasztelana kijowskiego do przekazania swojego majątku obranemu przez siebie spadkobiercy, którego widział w Ignacym Woroniczu (zm. 1780), mieczniku owruckim, a następnie stolniku żytomierskim. Z czasem i Jadwiga Woroniczowa w nim właśnie zaczęła upatrywać spadkobiercę męża i swojego powiernika, kierując do miecznika rozpaczliwe listy z prośbą o pomoc i wsparcie – bo „mu wielkim rozumem swoim w interesach dopomożesz i w melankoli uczynisz folgę, przez co i mię w moim błędnym i zmartwionym rozumie dasz folgę”. Kasztelanowa z upływem lat zaczęła dostrzegać postępującą słabość małżonka, który mimo podjętych środków zaradczych coraz częściej zapadał na zdrowiu. Zdesperowana złożyła nawet wotum do słynącego cudami wizerunku Jezusa Ukrzyżowanego do Milatyna. Nikodem Kazimierz Woronicz tracił pamięć, popadał w melancholię i chwilowe odrętwienie, ze starczą skrupulatnością przeliczał i notował zgromadzone przez siebie skarby, ale z trudnością przychodziło mu rozwiązywanie spraw domowych. Kasztelanowa kijowska usiłowała ratować męża, powierzając jego zdrowie opiece doktora Szyllera ze Zbaraża, jedynego, któremu ufała, ale kuracje przynosiły tylko chwilową poprawę. Śmierć małżonka, która nastąpiła w marcu 1762 roku Jadwiga Woroniczowa odczuła bardzo boleśnie. Osamotnienie i nieznajomość spraw gospodarczych („jako błędna owca we mgle pozostaję”) były dla niej przytłaczające. Często narzekała na swoją niewiedzę, problemy z okradającymi ją zarządcami i buntującymi się poddanymi. Mimo to kasztelanowa była zmuszona wzorem innych kobiet zająć się najpilniejszymi sprawami – organizacją pochówku, regulacją rozliczeń ze służbą, zabezpieczeniem majątków i umów z dzierżawcami. Oprawa ceremonii pogrzebowej zmarłego kasztelana kijowskiego była kosztowana. Trzeba było opłacić odpowiednich ludzi, wyrównać rachunki ze służbą, lekarzem Szyllerem i aptekarzem Behmem, kucharzami, ogrodnikami i księżmi. Kilka tysięcy złotych kosztowało samo srebro na portret trumienny i ćwieki do jego przytwierdzenia. Katafalk z trumną zmarłego Nikodema Kazimierza Woronicza stanął w lwowskim kościele Karmelitów bosych, gdzie odbył się jego pogrzeb. Malarsko-snycerską oprawę pogrzebu (castrum doloris) przygotował znany artysta lwowski – Antoni Osiński (ok. 1720-1764). Na usługach Woroniczów już wcześniej pozostawał ekonom Antoni Osiński, nie wiadomo jednak czy można go utożsamiać ze wspomnianym artystą.
Po śmierci męża obowiązek zarządu i finansowania dworu spadł na Jadwigę Woroniczową, która musiała poradzić sobie jednocześnie z gospodarowaniem rozległym kompleksem dóbr, rozrzuconych w różnych województwach (kijowskim, ruskim, bełskim). Wspierał ją swoją radą marszałek dworu, nieznany z imienia Zatwarnicki, który pozostał przy kasztelanowej aż do jej śmierci. Przede wszystkim jednak kasztelanowa kijowska musiała poświęcić swoją uwagę zabezpieczeniu dóbr, o które zaczęli się upominać sąsiedzi i krewni zmarłego Woronicza – „Ichmość P. sąsiedzi i wszyscy źle robią, że się nie znam i że nie będę umiała dać odpór, poniekąd oni i zgadli, tylko o tem niech nie wiedzą”. Toczyła więc procesy sądowe, wynajmowała plenipotentów do trybunału, mianowała nowych zarządców i ekonomów w majątkach, którzy mieli strzec jej interesów. Komisarzy upominała o terminową wypłatę świadczeń, przestrzegając jednocześnie przed nadmiernym nękaniem jej poddanych, którzy „skwierczeli” z powodu ich zdzierstw. Dbała o interesy ludności żydowskiej osiadłej licznie w jej dobrach, powierzając Żydom arendę kuźnic i rudnic, karczem i młynów, czym wzbudzała niechęć ekonomów. Wystarała się o fundację Bractwa Trójcy Świętej i wprowadzenie go do kościoła trojanowskiego. Wspierała też działający przy kościele trojanowskim szpital dla ubogich. Podjęła nawet próbę odnowienia pałacu w Kozłowie, zlecając w 1764 roku remont pałacowych wież. Starała się też utrzymywać kontakty towarzyskie. „Ja tu jak podczas wojny mam kompanię, wszystkie białogłowy u stołu…” – chwaliła się miecznikowi.
Jednak produkcja w dobrach kasztelanowej spadała, dochody malały, a świetne niegdyś rezydencje popadały w ruinę. Woroniczowa wielokrotnie podkreślała, że nie zna się na sprawach gospodarczych, chociaż nie brakowało jej chęci. „JP komisarz podobno rozumie, że ja się nie znam, a ja przy wielkim zdaniu WM Pana, na które się spuszczam, dam poznać, że się znam” – pisała do Ignacego Woronicza, licząc na jego pomoc. Nie uniknęła jednak oszustw i malwersacji ze strony zatrudnianych przez siebie ludzi, przed którymi nie potrafiła ukryć braku przygotowania do prowadzenia interesów gospodarczych. Kary, które wymierzała nieuczciwym zarządcom nie odstraszały innych.
Coraz częściej też kasztelanowa niedomagała. Ciosem była dla niej śmierć siostry Marianny Wielopolskiej, która zmarła w 1765 roku. Słabość zdrowia i pogłębiające się problemy majątkowe skłaniały kasztelanową kijowską do ucieczki w zacisze okolicznych klasztorów i szukanie ulgi w kuracjach medycznych doktora Szyllera, którego obsypywała prezentami, byle tylko poświęcał jej uwagę. Szyller wzbraniał się przed wizytami u kasztelanowej i odmawiał przyjmowania kosztownych upominków, które wzbudzały zainteresowanie, a z czasem podejrzenia krewnych kasztelanowej. Zaniedbywane posiadłości stawały się łatwym łupem nieuczciwych zarządców, którzy defraudowali dochody, zawierali niekorzystne umowy z najemcami, narażając skarb kasztelanowej na znaczne straty. Ostatnie dni życia kasztelanowa kijowska spędziła być może w Kozłowie lub pobliskim Lwowie, za czym przemawia najwcześniej sporządzony regestr pośmiertny. Zachowany inwentarz pałacu kozłowskiego spisany prawdopodobnie w dniu śmierci Jadwigi z Jabłonowskich Woroniczowej – 22 marca 1769 roku – ukazał szereg zaniedbań i opłakany stan pałacowych włości. Zrujnowany pałac, zniszczona kaplica pałacowa i zabudowania gospodarcze, przetrzebione, zarośnięte chwastami i zielskiem ogrody wyraźnie wskazywały na niezaradność kasztelanowej kijowskiej w ostatnich latach życia. Jej śmierć otworzyła kolejny etap zaciekłych sporów o schedę po Woroniczach.
Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem