Już w tomie Emblematum libellus, którym Andrea Alciato w 1531 r. położył fundamenty pod nowy gatunek literacki – emblemat, Kupidynowi przyznane zostało eksponowane miejsce. Prawdziwy wysyp zbiorów emblematów, w których bożek miłości był głównym bohaterem, rozpoczął się jednak dopiero na początku XVII stulecia w Niderlandach. Zaczęło się od wydanego w Amsterdamie około 1601 r. zbioru 24 emblematów, którego twórcą był najpewniej lejdejski profesor poetyki i greki, Daniel Heinsius (1580–1655). Jego wznowienie pt. Emblemata amatoria stało się wzorem dla szeregu naśladownictw i kontynuacji, z których większość posiadała wielojęzyczne subskrypcje (np. Amorum emblemata Vaeniusa ukazało się jednocześnie w czterech wersjach językowych, obok łacińskich zawierających subskrypcje holenderskie i francuskie, francuskie i włoskie, hiszpańskie i włoskie oraz angielskie i włoskie). Dzięki tej innowacji emblematyczne tomiki o tematyce erotycznej w narodowym języku przemówiły również do dziewcząt, zostały bowiem pomyślane jako książki dla zakochanych. Stąd frontyspis na karcie tytułowej części z nich zawierał wolne miejsca na wpisanie personaliów pana i panny młodej, którym można było ofiarować tomik jako ślubny prezent (badacze holenderscy łączą wysyp emblematów erotycznych z okresem prosperity w latach 1600–1620 i z wyraźnie zwiększoną wówczas np. w Amsterdamie liczbą zawieranych małżeństw!).
Zbiory te również w dawnej Polsce cieszyły się sporym zainteresowaniem. Posiadali je niemal wszyscy zasobniejsi miłośnicy tego typu literatury. Tytułem przykładu warto wspomnieć wojewodę krakowskiego Aleksandra Michała Lubomirskiego (1614–1677) czy słynącą z pobożności siostrę Jana III, Katarzynę z Sobieskich Radziwiłłową (1634–1694), ale też literat, nauczyciel i wychowawca młodych Radziwiłłów, Salomon Rysiński (1565-1625). Do obcowania z miłosnymi emblematami nie była wcale niezbędna zachodnia książka, najdalej w połowie XVII stulecia weszły one do ikonosfery życia codziennego. Wzorowane na nich stiuki zdobiły zarówno dostępną elicie salę ujazdowskiej Łazienki Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, jak i widoczny dla wszystkich fryz na lubelskim pałacu Suchorabskich. Najlepszym przykładem ich „zbłądzenia pod strzechy” są choćby zachowane kufle dekorowane według wzorów zaczerpniętych z Emblemata amatoria – roboty gdańskich złotników Ernsta Kadaua starszego (1618–1679) i młodszego (czynny 1674-1690) czy artysty toruńskiego z połowy XVII w., Jana Christiana Bierpfaffa.
Ale choć w dawnej Polsce doskonale znane były i zbiory, i zawarte w nich emblematy, którym patronował Amorek, tylko wyjątkowo pisano podobne utwory. Powodów takiego stanu rzeczy łatwo się domyślić. Kiedy Benedykt Chmielowski w połowie XVIII w. odkurzał dla czytelników swego kompendium erotyczny zbiór Vaeniusa, czynił to z jakże wymownym zastrzeżeniem: „Tak Otto Venius Batavo-Lugduńczyk emblemata miłości bardzo dowcipnie zinwentował, z których niektóre – nie na to, abym do amorów świat zapalił, ale je obrzydził – tu położę”. By zamieścić zdawkowy opis zaledwie dwunastu emblematów z Amorkiem w roli głównej, twórca Nowych Aten musiał je wziąć w gruby moralistyczny nawias.
Nic dziwnego zatem, że choć chętnie tłumaczono emblematyczne zbory, którym patronował Amor Boży, jego rozwiązły krewniak nie miał powodzenia wśród staropolskich literatów. Do wyjątków należą wierszowane inskrypcje i subskrypcje dopisane przez czytelnika na kartach emblematycznej książki Jacoba Catsa Silenus Alcibiadis sive Proteus oraz poetycki cykl Hieroglifiki albo Wizerunki Amoris Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Oba cykle łączy jednak coś więcej niż tylko emblematyczny charakter i erotyczny temat. Polskie wersje emblematów Catsa zostały zapisane na marginesie prywatnej książki autora. Z kolei Lubomirski, który zadbał o wydanie wraz z kosztownymi miedziorytami innego swego dzieła emblematycznego, zbioru Adverbia moralia – moralne inaczej Hieroglifiki albo Wizerunki Amoris kolportował wyłącznie w odpisach w kręgu najbliższych znajomych. Dopóki emblematyczne wizerunki Amora zachowywały ściśle prywatny charakter, nie dostrzegano w nich nic zdrożnego. Upowszechnienie ich drukiem było możliwe tylko z takim zastrzeżeniem, jakie poczynił Chmielowski, a i to dopiero w połowie XVIII stulecia.
Stąd ciekawy jest nieznany dotąd zbiór kilkudziesięciu krótkich emblematów erotycznych zebranych pod tytułem Flores symbolici applausui nuptiarum servientes (Symboliczne kwiaty służące pochwale małżeństwa) z XVII w. Tym razem emblematy z Kupidynem uniknęły cenzora ze względu na swój charakter, przypisane bowiem zostały tematyce weselnej, za którą w literaturze odpowiada epitalamium – gatunek, któremu znacznie więcej uchodziło na sucho, jeśli idzie o Amora i jego sprawki. Krótkie, czterowersowe subskrypcje nieznanego autorstwa pełną garścią korzystały z dorobku zachodniej emblematyki erotycznej, nigdy jednak nie przekraczając granic stosowności. Oto typowy emblemat cyklu. Wizerunkowi: „Bożek miłości trzyma serce złapane na haczyk” towarzyszy tu inskrypcja łacińska Hamat amatque simul (Łowi i kocha zarazem) i rymowana subskrypcja o Amorze-wędkarzu:
Biegły rybitw, Miłość, wszędy
W życia morzu rzuca wędy.
Które serce ma na wędzie,
To statecznie kochać będzie.
A nawet tak niewinny cykl zachował się jedynie w obiegu rękopiśmiennym.