Herb był czymś wyjątkowym, bo wyróżniał szlachtę spośród innych warstw społeczeństwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jednak mimo formalnej równości szlacheckiej z czasem panowie bracia zaczęli ścigać się w udowadnianiu jak najdawniejszego pochodzenia, bo to ono miało zwiększać prestiż danego rodu czy konkretnej rodziny. Na ambicje polityczno-społeczne nakładało się uwielbienie antyku – głównie rzymskiego – przez staropolską szlachtę. Szczególny sentyment do starożytności i chęć sprostania wyimaginowanemu obrazowi Rzeczypospolitej jako kontynuatorki Rzymu wynikały przede wszystkim z edukacji historycznej. Od najmłodszych lat bowiem, najpierw w domu, potem dzięki naukom pobieranym w szkołach, ale też dzięki Kościołowi i kulturze retorycznej szlachta szukała swych związków z antykiem. Z czasem powiązania duchowe nie wystarczyły, próbowano więc znaleźć także więzy krwi.
W każdym kolejno wydanym herbarzu (od drugiej połowy XVI wieku do końca XVIII wieku) heraldycy umieszczali coraz więcej (dziś już wiadomo, że tylko rzekomych) antycznych protoplastów szlachty i magnaterii z terenów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, którym zawdzięczano taki a nie inny symbol szlachectwa. Wśród najważniejszych herbarzy drukowanych, które też mocno wpływały na opisy herbów znajdujące się w szlacheckich księgach silva rerum, należy wymienić: „Gniazdo cnoty” (1578) i „Herby rycerstwa polskiego” (1584) Bartłomieja (Bartosza) Paprockiego, „Orbis Polonus” (1641–1643) Szymona Okolskiego, „Koronę polską” (1728–1743) Kaspra Niesieckiego, „Herbarz wielu domów Korony Polskiej i W.X. Litewskiego” (1757) Stanisława Duńczewskiego. Warto jednak pamiętać, że herby opisywali też autorzy, którzy dziś kojarzą nam się bardziej z innymi dokonaniami, jak choćby poeta Wacław Potocki („Poczet herbów szlachty Korony Polskiey i Wielkiego Xięstwa Litewskiego”, 1696) i autor encyklopedii „Nowe Ateny”, Benedykt Chmielowski („Zbiór krótki herbów polskich…”, 1763).
W kolejno wydawanych herbarzach zmieniała się nie tylko ogólna liczba istniejących herbów, lecz także opisy pochodzenia konkretnych symboli szlachectwa. W każdym kolejnym stuleciu liczba herbów mających pochodzić z czasów antycznych powiększała się, zmieniały się też legendy herbowe, czyli opowieści o okolicznościach zdobycia herbu, często decydujące o jego wyglądzie.
Tworzący w XVI wieku Bartłomiej Paprocki wśród ponad 200 herbów wymienił tylko cztery, które według niego miały antyczne pochodzenie: Ślepowron, Korwin, Paparona (Gąska, Budzisz), Róża (Poraj). Co ciekawe, heraldyk nie przytoczył żadnej legendy mówiącej o tym, w jaki sposób miał powstać herb Róża. Uznał tylko, że istniał on już „w narodzie szlacheckim rzymskim, gdy jeszcze poganie byli”[1]. Szymon Okolski powiększył liczbę herbów w ogóle (do niecałych 300), ale także dopisał kolejne osiem herbów mających mieć pochodzenie rzymskie: Hippocentaurus, Kot, Mikulińscy, Mohyła, Słoń, Strzemię, Trach, Zaremba. W kolejnym, XVIII stuleciu uważany za krytycznego heraldyka Kasper Niesiecki podał już ponad 500 herbów oraz kolejne herby rzymskie: Ciołek, Kos, Kolumna, Łabędź, Nałęcz i Scipio. Wkrótce później, w połowie XVIII wieku Stanisław Duńczewski dopisał następne: Jelita (Koźle Rogi), Sieniuta, Rawicz.
Szlachta miała przychylny stosunek do antycznego Rzymu, ale nie zapominała o swoim własnym micie pochodzenia – od starożytnych Sarmatów. W miarę rozwoju popularności mitu sarmackiego pojawiały się w herbarzach także herby o proweniencji sarmackiej lub będące połączeniem rzymsko-sarmackich historii. Pierwsze z nich pojawiły się w okresie baroku – czasach dużej kreatywności na temat przeszłości szlachty Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Szymon Okolski odnotował tylko dwa takie herby: Prawdzic oraz Zienowicz (Deszpot), jednak „krytyczny” Niesiecki dodał aż dziesięć kolejnych: Grzymała (Odwaga), Kietlicz, Kopasina, Korab, Łada, Pomian, Świnka, Wieniawa, Wąż, Zadora. Zwiększenie się liczby herbów sarmackich w herbarzu Niesieckiego należy tłumaczyć tym, że skrupulatnie korzystał on z dzieł heraldyków tworzących w XVII wieku, między innymi jezuity Pawła Franciszka Parisiusa. O narastającej modzie na wymyślne antyczne genealogie niech świadczy herbarz Duńczewskiego, który stawiał sobie za cel „poprawienie błędów” Niesieckiego, co najczęściej oznaczało sprzyjanie magnaterii i bogatszej szlachcie „zranionej” przez tego heraldyka zbyt krótkim pochodzeniem.
W jaki sposób nawiązywano do Rzymian lub Sarmatów? Istniało kilka metod, jednak to przede wszystkim godło herbowe pobudzało kreatywność w wymyślaniu legendy przedstawiającej okoliczności powstania herbu. Przykładem może być herb Ślepowron (Korwin), który w godle ma czarnego kruka (łac. corvus). Legenda herbowa dotyczy walki Rzymianina Marka Waleriusza z pewnym Galem w 349 roku, którą opisał Tytus Liwiusz – historyk, którego „Dzieje Rzymu od założenia miasta” staropolska szlachta doskonale znała. Dzięki autorytetowi antycznego uczonego legenda herbowa zyskała precyzyjne umiejscowienie w przeszłości, co miało wpływać na jej wiarygodność. Znajdujący się w godle herbu kruk miał przypominać tego ptaka, który w czasie walki najpierw usiadł rzymskiemu wodzowi na szyszaku, a następnie – podobnie jak Marek Waleriusz – zaatakował Gala. Dzięki temu rzymski dowódca otrzymał przydomek Corvus lub Corvinus, po polsku zaś Korwin. W jaki sposób jednak ten rzymski herb miał trafić na ziemie państwa polskiego? Paprocki twierdził, że jeden z potomków Marka Waleriusza – Valerius Messala Corvinus w czasach panowania Tyberiusza podbił plemiona zajmujące Panonię (to między innymi tereny dzisiejszych Węgier), a nawet szukał sławy wojennej za Dunajem. Herb przedostał się na ziemie polskie, a jedna z gałęzi rodu połączyła się z rodziną herbu Pobóg i odtąd zaczęła określać się Ślepowronami.
W podobny sposób skonstruowano legendę herbu Paparona (Gąska, Budzisz), w którego godle znajduje się gęś. Połączono ten symbol z opowieścią o gęsiach kapitolińskich poświęconych bogini Junonie, które swoim głośnym gęganiem miały kilkukrotnie ostrzegać serce Rzymu – Kapitol przed atakiem wrogich wojsk. Z pomocą w uprawdopodobnieniu legendy przyszedł Tytus Liwiusz, który w swoim dziele przekazał informację o ocaleniu Rzymu przed Galami w 390 roku przed naszą erą. Podobnie jak w legendzie herbu Ślepowron także w tym przypadku herb został przyniesiony na ziemie państwa polskiego „przez rycerza jednego chciwego dobrej sławy za onych królów […], którzy godne męże hojnie opatrowali”[2]. Za innymi źródłami Paprocki przytoczył, że ów włoski rycerz miał się nazywać Maffiolus, jednak pierwsza znana na ziemiach polskich osoba o takim imieniu to Maffiolus de Lampugnano, krewny papieża Bonifacego IX, który pod koniec XIV wieku został przez niego mianowany biskupem płockim, a potem krakowskim. Heraldyk nie uznawał tego duchownego za owego rycerza mającego przynieść herb do Polski, bo według Paprockiego herb Paparona był już wcześniej używany na ziemiach polskich.
Najczęściej brakowało dokładnych relacji i w godle herbu dość dowolnie doszukiwano się jakichś nawiązań do rzymskich czasów. Tak było z wizerunkami zwierząt – jeśli używano takich samych, jak te z doby antycznej, uznawano, że i te herby musiały pochodzić ze starożytności. Kreatywnością wykazali się heraldycy XVII wieku, szukający analogii do rzymskiego pochodzenia herbu Nałęcz. Na jego czerwonym polu znajduje się srebrna związana chusta, a w klejnocie (zwieńczeniu herbu) między rogami jeleni umieszczona jest panna w czerwonej sukni z białą przepaską na głowie. Na kreatywność Parisiusa powoływał się Kasper Niesiecki, stwierdzając, że „dawni Rzymianie y Monarchowie różnych Narodów […], Starzy Sarmatów Monarchowie, z dawna bindami [opaskami] głowę wiązali”[3]. Chusta użyta w herbie Nałęcz oraz panna z przepaską na głowie musiała więc także – według heraldyków – pochodzić z czasów antycznych, na dodatek używali jej ówcześni możni, więc to tym bardziej nobilitowało polską szlachtę pieczętującą się tym herbem. Inwencją wykazał się też Okolski, który uznał za możliwe antyczne pochodzenie herbu Strzemię, bo już Rzymianie używali strzemion podczas jazdy konnej, czego heraldyk miał się dopatrzeć na rzymskich posągach. Strzemiona jednak pojawiły się w Europie Zachodniej dopiero w średniowieczu, upowszechniając się około roku 1000.
W swym herbarzu Okolski zawarł zresztą inne rzekome nawiązania do antycznego Rzymu. Poszukując starożytnych korzeni herbu Słoń, znalazł odwołanie do samego Juliusza Cezara, który pieczętował się podobizną słonia. Z kolei według Niesieckiego cesarz Marek Aureliusz używał pieczęci z najeżoną głową lwa, co było symbolem herbu Zadora. Umocniona relacjami Niesieckiego szlachta z Rzeczypospolitej mogła się więc szczycić powiązaniami z samymi władcami Rzymu.
Czasem wystarczył element herbu, innym razem zaś dźwiękowe podobieństwo nazwy herbu do nazwiska znanego z czasów rzymskiego imperium. Przykładem może być herb Scipio, który miał się wywodzić od patrycjuszowskiego rodu Korneliuszów z przełomu III i II wieku przed naszą erą. Jego przedstawiciele często przyjmowali przydomek „Scypion”. Byli wśród nich przede wszystkim konsulowie, ale też wodzowie z czasów wojen punickich (Scypion Afrykański Starszy czy Scypion Afrykański Młodszy). Szlachcie mogło podobać się to odniesienie nie tylko ze względu na dawność pochodzenia, lecz także dlatego, że potwierdzało ono (przekazywaną we krwi) zdolność do pełnienia ważnych funkcji publicznych w państwie oraz podejmowania walki w obronie ojczyzny.
Gdy jednak brakowało elementów herbu i podobieństwa fonetycznego do antycznych herbów, puszczano po prostu wodze fantazji, co widać w legendzie herbu Prawdzic (Lew z Muru). Jej główny bohater – Androd był dackim niewolnikiem prokonsula Afryki. Uciekł na pustynię, gdzie zaprzyjaźnił się z lwem; oswoił zwierzę, opatrując mu chorą nogę. Po kilku latach Androd udał się do Rzymu, gdzie jednak jako zbieg został szybko pochwycony i skazany na pożarcie przez dzikie zwierzęta, na cyrkowej arenie. Jedną z bestii wybraną do zgładzenia niewolnika okazał się znany mu lew z Afryki. Mamy do czynienia z legendą, zatem możemy się spodziewać szczęśliwego rozwiązania: „zaprzyjaźniony” lew uratował Androda przed atakującym go lampartem. Obywatele rzymscy, doszukując się w Androdzie nadzwyczajnego daru oswajania dzikich zwierząt, darowali mu karę i przywrócili wolność, a na pamiątką w jego herbie znalazł się lew. Androd połączył się z etruską rodziną Maeninich, która z kolei na tarczy herbowej miała mur, a dzięki temu mariażowi powstał nowy herb – Lew za Murem. Potomkowie tych rodzin mieli przybyć do Polski w czasach Bolesława Krzywoustego. Wizerunek na tarczy herbowej pozostał, ale nazwa Prawdzic ukształtowała się, gdy jeden z potomków przybyszy z Rzymu ożenił się z córką Jana Prawdy.
Wiele podobieństw można odnaleźć w legendzie herbu Świnka. W tym przypadku jednak na arenie występowała znajdująca się w rzymskiej niewoli pewna „sarmacka Amazonka”. Walczyła tam z dzikiem, ale łatwo uporała się ze zwierzęciem, w nagrodę otrzymując wolność i herb. Niesiecki tłumaczył, że walki kobiet na arenach są poświadczone chociażby w dziełach Tacyta czy Swetoniusza, uznanych historyków rzymskich. Stąd inspiracja, by w polu herbu Świnka umieszczony został dzik, a w koronie kobieta w czerwonej sukni.
Legendy herbowe ewoluowały na przestrzeni stuleci, a heraldycy ustalali ostateczną ich wersję. Tak było z herbem Ciołek – wraz z upływem czasu, w kolejnych herbarzach proweniencja herbu okazywała się coraz starsza. Wreszcie, dzięki Niesieckiemu, stał się on w pełni antyczny. Heraldyk ten uznał, że Ciołek (łac. Vitellius) pochodzi od rzymskiego rodu Vitellich, których nazwisko z czasem zmieniło się na Vitellini. Przywołał też przedstawiciela tego rodu, którym miał być Lucjusz Witeliusz – brat cesarza Aulusa Witeliusza z 69 roku, co utwierdziło go w przekonaniu o istniejącym znamienitym połączeniu z antycznym Rzymem.
Osobną kwestią było szukanie nawiązań w mitologii greckiej lub rzymskiej, głównie w ich symbolice. Przykładem może być herb Łodzia (Korab), w przypadku którego heraldycy poszukiwali odwołań do Heraklesa, Tezeusza, przede wszystkim do Jazona żeglującego do Kolchidy po złote runo.
Celem tworzenia wyimaginowanych legend herbowych było potwierdzenie antycznego pochodzenia. Nawet gdy brakowało odwołania w herbie, to można było wykorzystać taką legendę i popisać się zdolnościami oratorskimi w czasie uroczystości rodowych. Stanisław Herakliusz Lubomirski (herbu Szreniawa bez Krzyża) w mowie ułożonej dla swojej córki Elżbiety wspominał, że Lubomirscy pochodzą od italskiego Janusa, a jednym ogniwem owego rodu byli Druzusowie, spokrewnieni z Juliuszem Cezarem i Oktawianem Augustem. Jeden z Druzusów mieszkający w Dalmacji w czasie najazdu Hunów schronił się w Polsce – w miejscowości Lubomir, skąd nazwę wziął ród Lubomirskich.
Nie można zapominać o jeszcze jednym aspekcie wymyślania antycznych herbów – rywalizacji polsko-litewskiej. Litwini bowiem, odwołując się do swojego ojca założyciela – Rzymianina Palemona (Publiusa Libona) i jego towarzyszy, mieli szczycić się pochodzeniem starożytnym. Mit o rzymski pochodzeniu Litwinów był już znany, gdy ukazał się pierwszy herbarz na ziemiach polsko-litewskich. W dobie baroku proces powstawania wymyślnych legend herbowych narastał, w miarę jak rosła rywalizacja polityczna magnaterii z terenów litewskich i z Korony. Kreatywność w tworzeniu opowieści o tradycji herbów i udowadnianiu dawności szlachectwa przynosiła coraz to bardziej fantazyjne efekty.
[1] B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1858, s. 455.
[2] Tamże, s. 571.
[3] K. Niesiecki, Korona polska […], t. 1, cz. 2, Lwów 1728, s. 350.
Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.