W roku 1674 Andrzej Olszowski został biskupem gnieźnieńskim, czyli prymasem królestwa polskiego. Niestety, 29 sierpnia 1677 roku, podczas wizyty w Gdańsku, dokąd towarzyszył parze królewskiej, prymas umarł nagle, po niespełna trzech latach sprawowania posługi. W zbiorach starodrucznych Biblioteki Gdańskiej PAN znajduje się krótki lecz bardzo ciekawy opis uroczystości pogrzebowych, które miały miejsce w Gdańsku po śmierci prymasa. Jak wyglądała ostatnia droga księcia kościoła?
Biskup Andrzej Olszowski umiera w 54. roku życia. Po śmierci jego ciało zostało zabalsamowane, a serce wyjeto i umieszczono w srebrnej urnie. Następnie ciało odziano w szaty biskupie, a głowę przyozdobiono infułą. Ręce odziano w białe rękawiczki, a na nogi nałożono białe buty. Trumnę z ciałem zmarłego ustawiono na katafalku przyozdobionym biało-czerwonym aksamitem. U góry katafalku, nad głową duchownego położono pastorał biskupi, a na dole katafalku, na stopniu, postawiono srebrną urnę z jego sercem. Natomiast wokół katafalku ustawiono palące się świece. Trumnę wystawiono na widok publiczny, by licznie zgromadzeni obywatele Gdańska i dostojnicy wraz z samym królem Janem III mogli uczestniczyć w modlitwach za duszę zmarłego. Modlitwy przy trumnie prymasa Polski odbywały się aż do piątego września. W tym dniu miały rozpocząć się uroczystości przeniesienia ciała zmarłego biskupa gnieźnieńskiego z Gdańska do ziem polskich. Zatem piątego września dostojnicy duchowni i świeccy zebrali się na Nowych Ogrodach, na dworze wojewody malborskiego, gdzie można było zobaczyć ciało zmarłego biskupa gnieźnieńskiego. O godzinie drugiej po południu uroczystości te rozpoczęły się od bicia w dzwony oraz od zaintonowania na wieży ratuszowej pieśni żałobnej. Długie, trwające prawie godzinę kazanie pogrzebowe oparte na tekście z objawienia św. Jana wygłosił jezuita P. Pelicano. Po skończonym kazaniu rozpoczęło sie odprowadzenie ciała zmarłego. Na czele orszaku pogrzebowego można było zobaczyć hejnalistę miejskiego na koniu, za nim jechał oddział kawalerii z bronią odwróconą do ziemi w geście żałoby po ważnym dostojniku duchownym. Za kawalerią szli rzeźnicy, który mieli przed sobą dobosza i dwóch trębaczy. Następnie maszerowały dwie kompanie muszkieterów z gwardii miejskiej pod dowództwem kapitana Hansa Kaspara Horchena. W dalszej kolejności szli w orszaku za trumną biskupa gnieźnieńskiego uczniowie gdańskich szkół w ustalonym porządku. Najpierw można było zobaczyć uczniów szkoły przy kościele św. Barbary, następnie szkół od św. Piotra, św. Bartłomieja, św. Katarzyny, św. Jana i na końcu ze szkoły mariackiej. Wraz z uczniami w orszaku tym uczestniczyli również nauczyciele i rektorzy wyżej wymienionych szkół, wszyscy odziani w długie płaszcze żałobne. Następnie szedł mężczyzna niosący w ręku wielki żałobny sztandar, za nim podążała grupa ludzi w czerwono- białych kapturach, a każdy z nich niósł płonącą świecę.
Następni w kolejności byli duchowni z klasztorów gdańskich i okolicznych. Jako pierwsi szli franciszkanie i zakonnicy z Chełma i Nowych Szkotów. Za nimi podążali karmelici, dominikanie i brygidki z klasztorów położonych w obrębie murów miejskich. Następnie ujrzeć można było cystersów z Oliwy i z Pelplina. Każdy z zakonników niósł w ręku palącą się świecę, a przed każdym zakonem niesiono krucyfiks.
Za zakonnikami podążał jeden dobosz i trzej królewscy trębacze, którzy na przemian grali żałobne utwory wraz z idącymi z nimi muzykantami. Następnie ujrzeć można było rzesze biskupów, opatów i prałatów, wszyscy oni odziani byli w żałobne stroje. Natomiast przy koniach szli parami jeden dostojnik świecki i jeden duchowny. W rękach nieśli laskę marszałkowską i duży srebrny krucyfiks. Na końcu orszaku można było wreszcie zobaczyć trumnę zmarłego na przygotowanym na tę okoliczność powozie. Nad powozem widoczna była aksamitna tkanina z herbem i wizerunkami przodków zmarłego. Tkanina ta była niesiona przez odzianych w czerwono-biały aksamit mężczyzn. Sam powóz ciągniony był przez sześć koni przyozdobionych czerwono-białym aksamitem z woźnicą odzianym podobnie. Trumna znajdowała się u góry na powozie. Była ona przyozdobiona czerwonym aksamitem, na którego końcach widoczne były złocisto-srebrne frędzle. Przy trumnie położone były infuła i srebrny pastorał, a u góry nad głową zmarłego zobaczyć można było wizerunek biskupa gnieźnieńskiego, a u jego stóp widoczny był jego herb rodowy. Zarówno sam wizerunek, jak i herb namalowane były na srebrnych paterach. Przy trumnie szli Mołdawianie z gwardii królewskiej i nieśli płonące świece. Za trumną szli wojewoda malborski, kasztelanie poznańscy i chełmińscy wraz z innymi zacnymi dostojnikami oraz władze miasta Gdańska, a za nimi podążali mieszczanie gdańscy i reprezentanci cechów, jak również biedota. Wszyscy oni odziani byli w czerwone szaty.
Orszak ten szedł przez Nowe Ogrody, Bramę Wyżynną i ulicę Długą do miejsca, gdzie zatrzymała się para królewska. Król wraz z królową ukazali się w oknie. Na dole pod bramą tryumfalną wygłosił swą piękną orację biskup i spowiednik P. Janowski po czym orszak udał się w stronę miejskiej bramy. Ciało wyniesiono poza bramy miasta Gdańska. Wtedy oddano dwanaście salw z miejskich bastionów, a orszak wrócił do miasta. Czcigodni duchowni udali się natomiast do dóbr jezuickich.
Po zakończonych uroczystościach pogrzebowych ciało prymasa zaniesiono do odległej o jedną milę od Gdańska osady Św. Wojciech i tam biskup został pochowany. Równiez wtedy dały się słyszeć salwy wystrzelone przez dwie kompanie muszkieterów miejskich. Tym akcentem zakończono uroczystości żałobne po śmierci Andrzeja Olszowskiego, biskupa gnieźnieńskiego i prymasa polskiego, który rozstał się z życiem w 1677 roku.