Polskie sejmiki bywały liczne, głośne i rzadko spokojne, co w końcu XVII w. piętnował satyryk Wacław Potocki: „Maluj, diable, sejmiki, gdzie siadłszy w kościele, / Sami nie wiedząc, przy czym, drze szlachta gardziele”, a blisko o wiek późniejszy pamiętnikarz, Jan Duklan Ochocki, dodawał: „Widywałem dawniejsze sejmiki, gdzie czasem, po dwóchset naraz występowało do boju, gdy się dobrze podpiło, obcinano wzajemnie nosy, ręce, uszy i po kilka trupów pozostawało na pobojowisku”.
Obrady takie – najczęściej burzliwe i gorszące – odbywały się przeważnie w kościołach ( z których wynoszono przezornie do zakrystii Przenajświętszy Sakrament), z uwagi na dużą i zamkniętą przestrzeń. Ale i ona nie starczała dla tłumów, chcących brać udział w sejmiku. W samej świątyni bywało tłoczno; kto się nie zmieścił, czekał na zewnątrz – na przykościelnym cmentarzu, na placu, wreszcie na ulicach miasteczka. W miarę, jak zwiększała się odległość od centrum obrad, przybywało szlacheckiej ciżby, zainteresowanej jedynie wrzaskiem, tumultem, dobrym jedzeniem i piciem. Bójki sejmikowe były więc częste, ponieważ tłum rozemocjonowanej szlachty o różnych temperamentach wymykał się spod kontroli, zwłaszcza że podstawowy powód do rozmaitych awantur dawała wrażliwość na punkcie honoru. Według zgodnej opinii zachodnioeuropejskich pamiętnikarzy, skarżących się na agresywność szlacheckich opojów, „byliśmy jednym z najkłótliwszych, najbardziej zawadiackich krajów Europy” (Janusz Tazbir). Zważywszy, że samo pojęcie honoru okazywało się mocno nieprecyzyjne (dotyczyło np. zarówno spłaty karcianego długu, jak i obrony kobiety, no i oczywiście ojczyzny), szable często szły w ruch. Czupurnych panów braci nie peszyło, iż sejmik odbywał się w kościele. Świątynie nieraz oblegano zbrojnie, a zwalczające się partie rąbały sobie głowy z zapałem. Na jednym z takich sejmików, aby nie dopuścić do rozlewu krwi, na polecenie marszałka, cichaczem poobcinano uczestnikom szable z rapciami. Za szczególnie niebezpieczną broń uznano czekan (pełniący też rolę laski), którego noszenia przy sobie w miejscach publicznych, pod karą 200 grzywien, zakazano aż trzema konstytucjami z lat 1578, 1601 i 1620.
Wydany we Frankfurcie nad Menem i w Lipsku w 1734 r. druk pt. Gedoppelter polnischer Sack – Spiegel oder merckwürdige Vorbildung des ehemahl – und dermohligen Zustandes in Pohlen (...), ilustruje zamieszczona przed kartą tytułową, anonimowa i dotąd niepublikowana akwaforta, przedstawiająca wadzących się zbrojnie szlachciców we wnętrzu kościoła. Na tle głównego ołtarza z krucyfiksem kapłan, szeroko rozłożywszy ramiona, daremnie wzywa do zaprzestania burdy. Mocno uwysmuklone postacie braci szlachty, o małych głowach, noszące umowne stroje potomków Sarmatów, powstały zapewne w wyobraźni artysty (wątpliwe, by ktoś na miejscu szkicował podobną scenę, na Norblina jeszcze za wcześnie), lecz opisana kompozycja chyba nie odbiegała wiele od rzeczywistości.