Na okres sejmu roku 1776 przypada wielkie ożywienie politycznej działalności Stanisława Augusta. Na zakończonym w kwietniu roku poprzedniego sejmie rozbiorowym utracił on większość swych prerogatyw nominacyjnych i rozdawniczych, głównie na rzecz staropolskich ministrów i Rady Nieustającej. W roku następnym uzyskał jednak poparcie Rosji dla odbudowy swej politycznej pozycji poprzez swoisty zamach stanu, dokonany za zgodą Katarzyny II na skonfederowanym sejmie. Istotną częścią aktywności Stanisława Augusta w tym okresie stanowiły, jak się wydaje, działania propagandowe, podejmowane na łamach międzynarodowego czasopisma w języku francuskim – Gazety Lejdejskiej.
W przeddzień sejmików Gazeta Lejdejska powtarzała znane już obawy o ich spokojny przebieg, ale dawała wyraz nadziei przyjaciół pokoju na ich sukces, rozumiany tu jako wybór pożądanych przez dwór królewski posłów. Powtórzono tu też stwierdzenie o harmonii panującej między rosyjskim ambasadorem a polskim królem, co można było zaobserwować podczas wizyty tego ostatniego u wdowy Barbary z Duninów Sanguszkowej w Szymanowie.
Poniżej owego artykułu znajduje się następny, datowany z Warszawy 17 lipca, a więc w dwa dni po sejmikach. Na wstępie wraca tu jednak motyw wizyty Stanisława Augusta w Szymanowie. Z owej wizyty król powrócił do stolicy 12 lipca. Po drodze właściciele ziemscy zgromadzili młódź obojga płci, spieszącą okazać radość z widzenia monarchy tak drogiemu swemu ludowi. Na drogę podczas jego przejazdu rzucano kwiaty. Nastrój podróży królewskiej koresponduje w tym opisie z dalszym jego ciągiem, skąd dowiadujemy się o sejmiku warszawskim. Miał on być przejawem doskonałej jedności. Jego sukces byłby dziełem kasztelana wiskiego Tomasza Aleksandrowicza, cieszącego się szczególnym zaufaniem króla. Otworzył on sejmik w kościele augustianów w Warszawie mową, którą Gazeta Lejdejska zacytowała. W mowie tej pełnej uniżonych frazesów pod adresem Stanisława Augusta Aleksandrowicz zarekomendował wyborcom na marszałka sejmiku krajczego warszawskiego Stanisława Szamotę. Propozycję Aleksandrowicza przyjęto jednogłośnie. Kasztelan wiski wyznaczył następnie deputację do przyjęcia królewskiego wysłannika. Ten wygłosił stosowną mowę. Po czym Aleksandrowicz zaproponował kandydatów do poselstwa: generała-lejtnanta Jędrzeja Mokronowskiego oraz Macieja Sobolewskiego – pisarza ziemskiego warszawskiego. Propozycja ta przyjęta została powszechnym aplauzem, co wykluczyło konieczność głosowania. Wreszcie sejmik przystąpił do redakcji instrukcji dla swych posłów. Zgromadzenie zakończyło się wystawną wieczerzą u Mokronowskiego.
Kolejny numer Gazety Lejdejskiej przynosił więcej informacji o kampanii sejmikowej. Czytamy tu o zapobieżeniu starciom na sejmiku warszawskim i na sejmikach mazowieckich dzięki mądrym zarządzeniom i obecności znacznych sił rosyjskich. Wybór posłów w tej okolicy odbyć się miał bez opozycji, co wyraźnie dla autora korespondencji było zjawiskiem pozytywnym. Nie krył on jednak przed czytelnikami międzynarodowego czasopisma, że w innych rejonach kraju duch stronnictw dał znać o sobie w formie podwójnych wyborów. W Gnieźnie doszło do rozdwojenia sejmiku - jeden zebrał się w katedrze, drugi w ratuszu. W Lublinie jeden u dominikanów, drugi w kościele pojezuickim. Podobne rozdwojenie zaszło w Zakroczymiu. W odniesieniu do tej ostatniej sytuacji dziennikarz nie dostrzegł niekonsekwencji swoich twierdzeń. Twierdził przecież wyżej, że na Mazowszu wszystko odbywało się w pełnej harmonii. W Gnieźnie nie ograniczono się do konfrontacji werbalnej, ale doszło do przelewu krwi, bez jednak ofiar śmiertelnych. W Ciechanowie Polacy zaatakowali Rosjan. Według nie sprawdzonych, jak przyznawał autor doniesienia, informacji pozostało tam na placu 40 ludzi. Wyrażał też ponownie obawy, nie mając najwyraźniej jeszcze sprawdzonych wiadomości, co do przebiegu kampanii wyborczej na Litwie. Wspominał tylko, że w Kownie o mandaty ubiega się trzech kandydatów: Szymon Kossakowski, Ignacy Zabiełło i Meyer. Wyrażał jednak życzenie, aby z tych intryg wyniknął wybór tak szczęśliwy, jak w Warszawie. W tym miejscu dziennikarz znów oddawał głos Aleksandrowiczowi, cytując jego mowę wygłoszoną po jednogłośnym wyborze proponowanych przez niego kandydatów. Mowa ta pełna była pochlebstw pod adresem wyborców, a do nowo wybranych ich przedstawicieli skierowana była łacińska apostrofa: „Consulite non vobis sed bono publico. Prospicite Patriae.”
Do rzezi w Ciechanowie powracało holenderskie czasopismo w dopisku kończącym następny jego numer. Potwierdzano tu fakt krwawego starcia szlachty z Rosjanami. Oprócz Kazimierza Zielińskiego, życie straciło 31 Polaków, a 40 zostało rannych. Ranny szablą w głowę odniósł rosyjski dowódca i siedmiu jego żołnierzy. Zieliński został tu zidentyfikowany jako ten, który zyskał sławę w stronnictwie panującym na poprzednim sejmie. Chodzi więc o grupę Ponińskiego, władającą konfederacją sejmową w latach 1773-1775. Pojawia się tu też Florian Drewnowski, sekretarz owej konfederacji, zawiedziony obecnie w swych staraniach o poselstwo. Miał on wyrzucić przez okno przedstawiciela przeciwnego sobie stronnictwa, co spowodowało u ofiary złamanie nogi lub dwu żeber.
Obszerne sprawozdanie z sejmików poselskich przynosi artykuł w tym samym numerze czasopisma, ale datowany z Lejdy 8 sierpnia 1776 r. Jak wskazuje nagłówek, artykuł ten jest wynikiem redakcyjnej obróbki kilku różnych tekstów, różnej też przypuszczalnie proweniencji. Redakcja przyznawała, że obraz kampanii wyborczej w Rzeczypospolitej jest bardzo niejednolity. Na jednych sejmikach wybrano szybko i jednogłośnie kandydatów Stanisława Augusta, zatwierdzonych przez Rosjan. Na innych sukces wyborczy osiągnęła partia przeciwna. Na jeszcze innych wreszcie doszło do debat, wyciągania szabel, podziałów, podwójnych wyborów, a nawet nie obyło się bez rannych i zabitych. W ten sposób, podsumowywał pesymistycznie lejdejski komentator, w narodzie polskim zwycięża zamęt, który prowadzi go do ruiny całkowitej i nieuniknionej, podczas gdy przeszłe wypadki powinny go przekonać, że jedność i zgoda są jedynymi środkami zdolnymi przywrócić mu dawną świetność. Po tym ogólnym acz pesymistycznym raczej w wymowie wstępie, czytamy o przykładnym spokoju i porządku podczas sejmiku w Słonimiu. Tamtejsi wyborcy w obawie, by broń nie została użyta, na sejmiku pojawili się bez niej, będąc jednocześnie przekonani o jej bezużyteczności w kraju, gdzie prawo chroni obywatela. Wybrano tam jednogłośnie generała artylerii litewskiej Kazimierza Nestora Sapiehę i Leona Świejkowskiego. Podobna harmonia dała się zaobserwować w Rawie, gdzie wybrano Jana Rzeszotarskiego i Ignacego Świdzińskiego. W innych jednak miejscach taka zgodność nie wystąpiła. Zamiast dwu-czterech posłów, wybrano dziesięciu lub dwunastu. W Krakowie wybór padł na ośmiu. Podobnie stało się na wielu sejmikach mazowieckich mimo, że tu najłatwiej było podjąć środki, aby takim podziałom zapobiec. Gazeta Lejdejska wyrażała w związku z tym obawy, aby podziały te nie okazały się w jeszcze większej liczbie w dalej położonych województwach. W Zakroczymiu zbierano się dwukrotnie, a większość głosów oddano na sekretarza koronnego Jacka Ogrodzkiego. Oczekiwano niecierpliwie wieści z Litwy – wylęgarni obecnego niezadowolenia. Docierają już stamtąd wiadomości o burzliwych sejmikach, ale są one jeszcze niepewne i nie sposób wyciągać na ich podstawie jakiś wniosków, twierdził holenderski komentator. Dotyczy to sejmiku brzeskiego, który nie doszedł do skutku. W Brześciu narzucić swój wybór usiłował Adam Kazimierz Czartoryski, ale partia przeciwna wspierała kogoś innego. Miejscowa szlachta protestować miała przeciwko gwałceniu wolności tego zgromadzenia. Według innych sprawozdawanych tu wiadomości, Czartoryski zrezygnować miał z posłowania, by nie czynić sobie kłopotu w razie jego przyjęcia. Antoni Pułaski, syn i brat sławnych marszałków konfederacji, który powrócił z Rosji i został mianowany generałem-majorem, obiecał nie starać się o wybór. Tymczasem za pomocą intryg i spisków wybrano go na posła w Czersku razem z miejscowym starostą Franciszkiem Bielińskim. Do tego stopnia, malował dalej panoramę sejmikową holenderski redaktor, wzniósł się w Rzeczypospolitej duch stronnictw, a środki powzięte, aby zmniejszyć jego skutki, przyczyniły się tylko do jego rozjątrzenia. Do każdego okręgu wyborczego wysłano rosyjskiego oficera ze stosownym oddziałem. Oddziały te otrzymały rozkaz zupełnego nie mieszania się do wyborów, pozostania poza miejscowościami, gdzie odbywały się sejmiki i nie wkraczania do nich, jak tylko po to, aby przewrócić spokój. Dowódca rosyjski miał jedynie rozkaz złożyć szlachcie na sejmiku list od imperatorowej. Katarzyna II wzywała w nim szlachtę, aby nie słuchała zagranicznych podszeptów, nie ulegała głosowi swego osobistego interesu, ale dla dobra kraju szła za programem króla, wyłożonym w jego uniwersale. Te zbawienne rady zostały jednak w wielu miejscach źle przyjęte. W niektórych z nich nie chciano rosyjskiego oficera przyjąć, a w innych posunięto się nawet do jego znieważenia. W Ciechanowie kapitan Kastrow był proszony o przybycie jeszcze w trakcie trwania zgromadzenia. Niestety, wyrażał żal autor doniesienia, znalazł szlachtę już przy stole, rozgrzaną pod wpływem posiłku. Jeden z uczestników biesiady, Zieliński, ruszył na kapitana Kastrowa i zdzielił go w głowę i twarz szablą. Inni zaatakowali pięciu żołnierzy towarzyszących kapitanowi. Zaatakowani bronili się, a im na pomoc ruszyła reszta zaalarmowanego strzałami oddziału. Potyczka była poważna, bowiem w Ciechanowie znajdowało się wówczas około 800 szlachty. Zieliński stracił w tym starciu życie. W tym miejscu Gazeta Lejdejska cytowała list z Polski, gdzie napisano, że Zieliński otrzymał zapłatę, na która od dawna zasłużył. W rzeczywistości, rozwijał tę myśl lejdejski komentator, pamięta się, że Zieliński należał do świty Ponińskiego na sejmie rozbiorowym i był jednym z największych wichrzycieli jego konfederacji. Furia Zielińskiego skierowała się przeciwko kapitanowi Kastrowowi, gdyż to on właśnie podczas ostatniego sejmu aresztował go za jakieś wybryki. Za nim wyzionął ducha, Zieliński poprosił Kastrowa o wybaczenie i przyznał, że go zaatakował z rozkazu jakiś dwóch znaczniejszych panów. Na dowód dał rosyjskiemu oficerowi list z instrukcjami od nich. Powraca tu postać Drewnowskiego, faworyzowanego, jak przypomina redakcja w Lejdzie, przez Ponińskiego. Gazeta Lejdejska cytuje tu fragment artykułu „Gazety Warszawskiej”, gdzie czytamy, że dawny sekretarz sejmu i konfederacji odnowił przypadek defenestracji praskiej. Drewnowski miał w Łomży z resztkami swojej partii pocieszać się po wyborczym niepowodzeniu, gdy wszedł tam przedstawiciel stronnictwa przeciwnego. Drewnowski nakazał swoim ludziom wyrzucić go przez okno. „Gazeta Warszawska” także nie była pewna rodzaju obrażeń odniesionych przez ofiarę. Zapowiadała natomiast pociągniecie do odpowiedzialności sprawcy, który nie powinien czuć się ponad prawem, znanym mu szczególnie dobrze jako redaktorowi dwóch olbrzymich tomów in folio konstytucji ostatniego sejmu. W ostatnim zdaniu wyczuwa się niewątpliwie sarkazm „Gazety Warszawskiej”, a za nią cytującej ją lejdejskiej. Dalej wypomniano Drewnowskiemu pogwałcenie dwóch dawnych praw – równości i nietykalności osobistej. Czytamy tu też o osamotnieniu w ostatnim czasie dawnego sekretarza sejmu i konfederacji, co, jak prognozował holenderski dziennikarz, może się jeszcze pogłębić. Całość wywodu podsumowuje stwierdzenie: „Takich to miała Polska prawodawców dwa lata temu”.