Konwersacje społeczności dworskiej w okresie nowożytnym podlegały ustalonym zasadom ceremoniału i grzeczności. Do starannego wypowiadania się i uszanowania rozmówcy przywiązywano dużą wagę, ponieważ człowieka poznawano po tym, co mówił i jak się wyrażał. W jaki sposób przypodobać się innym w rozmowach, opisał Julius Bernhard von Rohr, radząc młodym kawalerom, aby szukali kontaktu zwłaszcza do osób o wyższej randze, których przychylność przekładała się na karierę i inne przywileje. Autor zwracał się wielokrotnie do „mądrego człowieka”, podkreślając, że prowadzenie stosownej rozmowy według zasad przyzwoitości było ze względu na społeczne korzyści rzeczą rozsądną.
Umiejętność prowadzenia konwersacji stanowiła w XVII i XVIII wieku wyznacznik statusu, dlatego wystrzegano się wszystkiego, co kojarzono z plebsem w tym: przekleństw, składania przysięgi, używania prostych wyrażeń zaczerpniętych z mowy ludu, niedorzecznych przysłów, prostackich historyjek czy przesądów. Aby nie zostać uznanym za człowieka grubiańskiego, nie należało sprzeciwiać się innym, chyba że wymagał tego obowiązek lub sumienie. Dotyczyło to również poprawiania wypowiedzi osób o wyższej randze. Szlachcic ośmieszał się wtrącając obcojęzyczne rzekome ozdobniki, gdy nie władał biegle danym językiem. Stosując takie określenia zwłaszcza francuskie trzeba było mieć pewność, że pojęcia są dla rozmówcy jasne i nie prowadzą do nieporozumień.
Aby rozmowa nie przypominała handlowania się na targowisku, musiała być ułożona według dobrego porządku. Nadrzędną zasadą konwersacji było uszanowanie drugiej osoby, dlatego w trakcie rozmowy z dostojnikami nie przystało odwracać się i dyskutować z innymi. Należało przynajmniej udawać, że się słucha wypowiedzi, aby nie urazić dostojnika: „Mądry stara się w swoich mowach odnaleźć umiarkowanie i dobre tempo, pokazuje, że wie, kiedy trzeba mówić, a kiedy milczeć, gdyż na obie rzeczy jest swój czas”. W rozmowach należało sprawiać przyjemność rozmówcy i nie przekazywać przykrych wiadomości: „Konwersację trzeba potraktować jak wolny handel, który każdemu pozwala wyłożyć złe, ale też i lepsze towary”. Szlachcic słysząc kolejny raz tę samą opowieść, nie powinien przerywać i dawać do zrozumienia, że temat rozmowy nie wnosi nic nowego. Wysłuchując cierpliwie powtarzane historie, jak gdyby słyszało się je po raz pierwszy, szlachcic mógł zaskarbić sobie łaskę swojego rozmówcy.
Inicjowanie konwersacji regulowała zasada pierwszeństwa, dlatego wyminę poglądów rozpoczynała osoba o najwyższej randze: „Poza tym jest najbezpieczniej, aby rozpocząć rozmowę od niewinnych spraw, przy czym wyświechtaną dyskusję o pogodzie (…) można sobie podarować”. Rozmowy dostosowywano do osób, miejsca i sytuacji: „Przy stole trzeba powstrzymać się od wypowiadani tego, co mogłoby zmniejszyć apetyt”, a o królach i innych wysoko urodzonych należało wypowiadać się z szacunkiem. Żartowanie z religii, jakby nie miało się dla niej szacunku, uznawano za rzecz niestosowną. Nieprzyzwoitym Także było szeptać w towarzystwie do ucha.
Opowiadając o własnych sprawach młody szlachcic musiał być powściągliwy, aby zyskał opinii człowieka szukającego wyłącznie poklasku i wynoszącego się ponad innych. Nie przystało mu nikogo obrażać, wypowiadając wszystko, co przyszło mu na myśl lub zadając nieprzemyślane pytania. Zwłaszcza wobec ciekawskich, którzy odwiedzają innych tylko po to, by innych szpiegować, należało być ostrożnym, ujawniając wyłącznie rzeczy konieczne. Rozsądny człowiek nie szukał tematów, które potwierdzały jego sławę i dopasowywał treść rozmowy do poziomu swoich rozmówców. Niestosownym było opowiadać o nauce wobec osób, które nie miały tak szerokich horyzontów. Zdarzało się, że zacniejsi zadawali młodym kawalerom pytania, aby sprawdzić zgodność ich czynów z nauką Boską. Zwracali przy tym uwagę, w jaki sposób młodzieniec odpowie oraz czy okaże większy szacunek dla spraw boskich, czy wykaże się umiejętnością argumentowania, mądrością i skromnością.
Rozsądny człowiek musiał również zwracać uwagę na ton swojej wypowiedzi, żeby nie narazić się na ośmieszenie. Nie przystało szlachcicowi mówić akcentem, jakiego używał pospolity lud: „W zwyczajnej rozmowie nie musi mówić patetycznie czy w sposób oratorski, który to błąd stwierdza się u niektórych duchownych, którzy z ambony wygłaszają dobre kazania, a w powszechnej dyskusji wypowiadają słowa w takim tonie, jak by stali na ambonie. Nie może mówić za cicho, jak by był w pokoju chorego, jakby nie chciał przeszkadzać śpiącemu w jego spokoju, również nie może krzyczeć jak dentysta. Musi unikać tonu zbyt wysokiego, ale też zbyt niskiego i mówić niezbyt szybko, ale też nie za wolno, lecz raczej wolniej niż szybko”. Opowiadając różne historie szlachcic miał wszytko wyrażać słowami. Niestosowne było naśladowanie zwierząt czy innych dźwięków. Również przesadny śmiech, który powodował, że rozmówca nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa był uznany za nieprzyzwoity, a opowiadający potraktowany jak dentysta, który odwracał uwagę swoich pacjentów.
Przebywając na dworach młody kawaler musiał wiedzieć jak rozmawiać z upartymi: „Wobec upartych ludzi, którzy chcą mieć rację, trzeba się zachowywać ostrożnie. Milczeniem można u takich ludzi osiągną o wiele więcej, niż najmocniejszym sprzeciwem”. Umiar należało zachować w wypowiadaniu pochwał: „Nie służy to zawsze naszej renomie, kiedy się wszystkim zbytnio schlebia, stwarzając pozór, jakby największe pochlebstwa dla nas były największą przysługą”. Chwalić należało wszystkich równo a nie tylko tych, od których spodziewano się korzyści. „Na końcu należy także jeszcze to uznać za bardzo brzydkie przyzwyczajenie, że niektórzy tak się zachowują, że gdy rozmawiają z innymi tak bardzo przybliżają się do nich, że plują im w twarz i odstraszają w ten sposób innych od siebie lub przekręcają im w pedantyczny sposób guziki przy sukni lub kamizelce”.