W twórczości polskich poetów doby romantyzmu często można odnaleźć wątki traktujące o przyrodzie. Nie inaczej jest w przypadku dzieł Juliusza Słowackiego, jednego z naszych trzech (lub czterech – jeśli zaliczyć w ten poczet Norwida) wieszczów.
Poeta posiadał bowiem w wysokim stopniu rozwiniętą umiejętność obserwacji otaczającego świata, w tym, rzecz jasna, a może nawet przede wszystkim, przyrody. Zarówno w poezji, jak i w pismach filozoficznych wyraźnie uwidacznia się wrażliwość poety na rozmaite zjawiska natury, są w nich też obecne liczne motywy przyrodnicze. Spod jego pióra spływały piękne opisy pejzaży, potrafił zachwycić się lasem, poszczególnymi gatunkami drzew lub innych roślin. Wymienia je w swoich utworach i zwykle odgrywają w nich znaczącą rolę. Powstaje pytanie – gdzie Słowacki nauczył się „czytać z księgi natury”? Komu tę umiejętność zawdzięczał?
Co prawda, niektórzy badacze literatury krytycznie oceniają poziom kompetencji Słowackiego w dziedzinie przyrodoznawstwa, jak np. Jan Gwalbert Pawlikowski, który był zdania, że „wiadomości przyrodnicze Słowackiego nie przekraczają zakresu wiadomości przeciętnie wykształconego człowieka. A nawet w tym zakresie są powierzchowne; dowodzą tego liczne błędy i naiwności, z którymi spotykamy się w Genezis z ducha. O jakichś głębszych przyrodniczych studiach, na których oparłby Słowacki swoją naukę, nie ma mowy”. Trzeba jednak zaznaczyć, że ta dość surowa ocena Pawlikowskiego dotyczy twórczości mistycznej Słowackiego, z późniejszego okresu jego życia. Wtedy poeta starał się postawić na pierwszym miejscu poetyckie walory swej twórczości. Z tego powodu trudno określić poziom jego wiedzy przyrodniczej wyłącznie na podstawie dzieł owego okresu. Jednakże jeszcze nieco później przyznawał naukom przyrodniczym wysoką rangę. Dzięki temu zajęły one ważne miejsce w planowanych Dziełach o filozofii. Poświęcał im nawet osobne wykłady!
Pawlikowski nie analizował więc okresu młodzieńczego w twórczości poety i wpływu jakie na kształtowanie się przyrodniczej świadomości Słowackiego, wywarło naukowe środowisko wileńskie, a przede wszystkim uznany wówczas autorytet w dziedzinie przyrodoznawstwa, ksiądz Stanisław Bonifacy Jundziłł (1761-1847).
Naukowa działalność księdza profesora tkwi swymi korzeniami i wyrasta z okresu oświecenia, którego reprezentanci nie byli nazbyt przychylni romantyzmowi. A jednak romantycy z chęcią korzystali z dorobku naukowego tego okresu i Słowacki nie był w tym przypadku wyjątkiem.
W notatkach poety zachowały się lapidarne, chociaż wymowne adnotacje świadczące o młodzieńczych zainteresowaniach Słowackiego wiedzą przyrodniczą: „Myślałem o różnych żywotach, które ja przechodzić musiałem w dzieciństwie: pierwszy mój żywot był księdza, drugi rycerza, trzeci naturalisty, czwarty malarza...”
Tymczasem, prawdę mówiąc, poza rocznym kursem botaniki i dwuletnim kursem zoologii odbytym w gimnazjum, młody Juliusz nie zdobył innego wykształcenia w tej dziedzinie. Jednak, na podstawie nielicznych wprawdzie źródeł, można stwierdzić, że jako młodzieniec wykazywał dość znaczne zainteresowanie naukami przyrodniczymi (co było modne wśród ówczesnego młodego pokolenia).
O przyrodniczych upodobaniach Słowackiego we wczesnym okresie jego życia świadczy m.in. uwaga w Raptularzu, wskazująca na bezpośrednie kontakty początkującego poety z księdzem Jundziłłem, jako nauczycielem-wykładowcą. W zapiskach tych Słowacki bardzo dokładnie przytoczył szczegóły prawdopodobnie wysłuchanego przezeń wykładu uczonego, dotyczącego anatomii roślin. Pisał: „...Jundziłł mówił o nasionku dębu, że zamyka dąb ze wszystkiemi żołędziami i wszystkie dęby idące z tych żołędzi – nie znaczy to jednak, aby w nasionku już te dęby znajdowały się i mogły być przez mikroskop widziane owe lasy – nasionko ma tylko moc wydania najbliższej konsekwencji do jakiej duch nasionka przez naturę prowadzi”.
Niestety, poza tą adnotacją nie zachowały się inne relacje, potwierdzające bezpośrednie kontakty naukowe Słowackiego z Jundziłłem. Nie ma też, niestety, stuprocentowej pewności, że w Raptularzu powoływał się na słowa księdza Stanisława Jundziłła, gdyż w okresie studiów Słowackiego na uczelni wileńskiej nie był on już czynnym wykładowcą uniwersytetu. W 1824 r. katedrę botaniki objął Józef Jundziłł (1794-1877), kontynuator programu nauczania wielkiego poprzednika. To jego wykładów mógł słuchać Słowacki, studiując od 1825 r. na Wydziale Nauk Moralnych i Politycznych na Uniwersytecie w Wilnie. Wykłady z historii naturalnej nie wchodziły w zakres zajęć obowiązkowych Słowackiego, ale jest całkiem możliwe, iż uczęszczał na nie z własnej woli. To jednak tylko przypuszczenie, ponieważ nie ma na ten temat żadnych dokumentów.
Nie można także wykluczyć, że Słowacki mógł słuchać wykładów akademickich księdza Stanisława Jundziłła jeszcze jako uczeń szkoły średniej, kiedy od września 1819 r. pobierał nauki w gimnazjum, podlegającym Uniwersytetowi Wileńskiemu. Jest to tym bardziej możliwe, iż wykłady te przyciągały słuchaczy również spoza środowiska uniwersyteckiego. Ksiądz profesor nie tylko sam intensywnie się dokształcał, ale pragnął możliwie jak najszerzej popularyzować wiedzę botaniczną, prowadząc wykłady po polsku i pisząc w tym samym języku swoje książki. Jego działania w tym zakresie zwieńczyło wydanie w 1799 r. podręcznika pt. Botanika stosowana.
O bezpośrednich kontaktach Słowackiego i Jundziłła można tylko snuć przypuszczenia. Natomiast jest niemal pewne, że w owym gimnazjum przyszły wieszcz korzystał z podręczników zarówno botanicznych (np. wspomniana Botanika stosowana), jak i zoologicznych autorstwa litewskiego uczonego. Bowiem, w okręgu wileńskim podręczniki Jundziłła zostały zalecone wszystkim szkołom podległym Uniwersytetowi Wileńskiemu, a potem stały się obowiązkowe nawet na terenie Księstwa Warszawskiego. Książki Jundziłła miały w znacznym stopniu charakter kompilacyjny, w których korzystał z wyników badań ks. Krzysztofa Kluka (1739-1796), autora znakomitego Dykcyonarza roślinnego, ale ich niezaprzeczalną zaletą było to, że podawały treść w sposób jasny i przejrzysty, jak też – co było ważne wtedy (a i dzisiaj nie powinno być zaniedbywane) – zostały napisane pięknym językiem. Dzięki temu „nie tylko kształciły uczącą się młodzież, ale miały jeszcze szersze, kulturalne znaczenie”.
Słowacki, jako pilny uczeń, przyswoił sobie zapewne bez trudu zawartość podręczników, o czym ma świadczyć to, że – jak zauważył Pawlikowski – niektóre tzw. genezyjskie komentarze poety, zwłaszcza te niezwiązane z ideą ewolucjonizmu, a jedynie dotyczące anatomii i fizjologii roślin, są natury czysto przyrodniczej i można je znaleźć także w podręcznikach botaniki. Nie od rzeczy będzie bardzo skrótowo przypomnieć ogólne założenia owej doktryny genezyjskiej. Zakładała ona duchową istotę wszechrzeczy oraz stały rozwój oraz, między innymi, przekonanie, że Polska stoi na pierwszym miejscu w hierarchii państw, na czele ludzkości.
Być może, śladów wpływu lektury botanicznych dzieł Jundziłła można dopatrzyć się na przykład w drobnym na pozór fakcie, że Słowacki świerki nazywa jodłami. W ten sposób idzie za przykładem uczonego, który w Opisaniu roślin litewskich określał świerk mianem sosny jodły czyli Pinus abies (wymieniając go obok sosny pospolitej - Pinus sylvestris). Trzeba dodać, że jeszcze w 1830 r., Józef Jundziłł, następca księdza Stanisława, w swoim Opisaniu roślin w Litwie, na Wołyniu... także włącza świerk, jodłę i sosnę do jednego rodzaju – jodły czyli Pinus. Nie znaczy to jednak, że Słowacki nie rozpoznawał tego drzewa jako odrębnego gatunku, czego dowodzi choćby fragment z listu do matki, pisanego ze Szwajcarii (po wynajęciu mieszkania w Paquis, pod Genewą): „W ogrodzie najwięcej jodeł i sosen [...] Mam pokoik bardzo ładny [...] a przed oknami dwa świerki...Okna moje zwrócone na wschód, będę więc miał w lecie słońce [...] i zapach balsamiczny jodeł”.
Oto jeszcze inny przykład prawdopodobnego wpływu lektur botanicznych Jundziła na przyrodniczą świadomość Słowackiego. Topola była drzewem, która poecie mocno kojarzyła się z miejscem jego urodzin, Krzemieńcem. W jednym z listów do matki pisał: „...Słyszałem, jak po mszy Babunia wchodziła na wschodki domu, koło których rosły dwie topole” (podobno ścięto je dopiero pod koniec XIX w.). Zatem, być może nie przypadkiem, Kordian (w poemacie Słowackiego pod tym samym tytułem) przeczuwając zbliżającą się śmierć, zwraca się do Prezesa słowami: „Na grobie wsadzisz dwie rószczki topoli...”, co może być aluzją do wspomnianych dwóch topól krzemienieckich. Warto zauważyć, że Słowacki wykazał przy tym wiedzę praktyczną, kto wie, czy nie zaczerpniętą z Botaniki stosowanej Jundziłła, który zapewniał, iż topole rozmnaża się bez trudności przez rozsadzanie. Jest też wielce prawdopodobne, że wpływ dzieł Jundziłła przestudiowanych w czasach wileńskich a przy tym dobry zmysł obserwacji, pozwoliły Słowackiemu zaskakująco trafnie (jak na laika) dostrzec pewne prawidłowości w rozmieszczeniu buka na mijanych przez niego wniesieniach podczas podróży do Odessy, latem 1827 r. O podobnych prawidłowościach pisał także Jundził w Botanice stosowanej: „Drzewo to [buk]...rośnie w gruncie lekkim, ale górzystym, na pochyłościach gór raczej na północ i na wschód niż na południe wystawnych”.
Do spotkania ks. Jundziłła ze Słowackim mogło też dojść w Jaszunach, podwileńskim majątku Michała Balińskiego, ożenionego z Zofią Śniadecką, córką Jędrzeja Śniadeckiego i bratanicą Jana Śniadeckiego. Od tego czasu Jaszuny stały się ośrodkiem myśli naukowej i kultury polskiej. Gościli tam m.in. Tomasz Zan, Adam Mickiewicz (który sam o sobie mówił, iż służył pod chorągwią ks. Jundziłła), Antoni Edward Odyniec czy Wawrzyniec Puttkamer.
Bywał tam również, w czasie letnich wakacji, emerytowany już wówczas ks. Stanisław Jundziłł oraz Słowacki, który w Jaszunach przeżywał swą nieodwzajemnioną miłość do Ludwiki Śniadeckiej, córki Jędrzeja Śniadeckiego, a siostry Zofii Balińskiej. Wedle niektórych źródeł, w pałacu jaszuńskim jeszcze przed II wojną światową, znajdowały się zielniki sporządzone własnoręcznie przez Jundziłła.
Można więc stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że świadomość przyrodnicza Słowackiego ukształtowała się w Wilnie. To tam, po zapoznaniu się z zawartością podręczników botaniki i zoologii Jundziłła, nauczył się czytać „księgę natury”. Co więcej, Słowacki, mimo że jest typowym przedstawicielem romantyzmu, zawdzięczał księdzu Stanisławowi Jundziłowi (tkwiącemu przecież, jak wspomniano, w tradycji oświeceniowej), nie tylko zdobycie zasobu wiedzy o przyrodzie, ale – jak się wydaje – wykształcenie określonego modelu postawy względem otaczającego świata.