Początek lat 60. XVII w. przyniósł wzrost zagrożenia Rzeczpospolitej ze strony imperium osmańskiego. Niepowodzenia w wojnie z Rosją, osłabienie wewnętrzne spowodowane wojną domową, problemy na Ukrainie z Kozaczyzną dawały Turcji nadzieję łatwej zdobyczy kosztem państwa polsko-litewskiego. Zbiegło się to w czasie ze wzrostem aktywności militarnej Turcji, związanej z próbami wzmocnienia państwa przez wezyrów z roku Köprülü. Bezpośrednim pretekstem do podjęcia przez Turków ekspansji na Rzeczpospolitą było z jednej strony zawarcie rozejmu z Rosją w Andruszowie (1667 r.) i późniejszego antytureckiego i antytatarskiego sojuszu polsko-rosyjskiego oraz poddanie się pod protekcję sułtana hetmana kozackiego Piotra Doroszenki (początek negocjacji w 1667 r.).
Obawy wynikające z zagrożenia agresją ze strony Turcji skłoniły dwór królewski do podjęcia akcji dyplomatycznych. Pierwsza misja, prowadzona przez Hieronima Radziejowskiego w 1667 r., zakończyła się jedynie odsunięciem zagrożenia w czasie, ze względu na równoległe zaangażowanie imperium osmańskiego w konflikt o Kretę. Potwierdzono wtedy pokój między Rzeczpospolitą i Turcją, ale zasadniczej kwestii – sprawy kozackiej – ostatecznie nie uregulowano, co sprawiało, że zawarte porozumienie nie mogło być trwałe. Na charakter stosunków polsko-tureckich istotny wpływ miała bowiem postawa Piotra Doroszenki, hetmana kozackiego walczącego o zjednoczenie Ukrainy podzielonej traktatem andruszowskim między Polskę a Rosję i zbudowanie niepodległego państwa. Gdy więc Doroszenko zwrócił się do sułtana z ponowną prośbą o przyjęcie Kozaków pod turecką protekcję, postanowiono skorzystać z tej okazji. Wojna z Wenecją o Kretę została już zakończona (1669 r.) i można było skierować wojska sułtańskie na północ Europy. Głównym kierunkiem ekspansji tureckiej były Węgry, ale związanie się nowego króla polskiego, Michała Korybuta Wiśniowieckiego z dworem cesarskim mogło prowadzić do udzielenia przez Rzeczpospolitą wsparcia Austrii w walce z Osmanami. Zatem zwrócenie się Kozaków z prośbą o pomoc do Stambułu dało nie tylko powód do wojny z Rzeczpospolitą, ale także stwarzało znakomitą okazję do poszerzenia terytorium Turcji z pomocą bitnego i zdeterminowanego wojska kozackiego.
Rzeczpospolita ponownie podjęła próbę załagodzenia stosunków z Turcją na drodze dyplomatycznej. W połowie listopada 1669 r. postanowiono wysłać z misją do sułtana Franciszka Wysockiego, który brał udział w poselstwie sprzed trzech lat i kończył rozmowy zamiast Radziejowskiego, posła zmarłego w czasie trwania misji. Wysocki miał oficjalnie powiadomić dwór sułtański o wstąpieniu na tron króla Michała I oraz zabiegać o odnowienie zawartych traktatów. Polecono mu również w odpowiednio niekorzystnym świetle przedstawić działania Piotra Doroszenki, aby doprowadzić do zerwania związków Kozaków z Turkami oraz podkopać autorytet hetmana kozackiego w Turcji.
Na dworze sułtańskim potraktowano Wysockiego bardzo źle. Nie uzyskał audiencji u samego padyszacha, a przyjęty przez kajmakana swoje poselstwo musiał sprawować na stojąco. Dość poważnym błędem ze strony dworu polskiego było wysłanie posła bez zwyczajowych podarunków dla sułtana i jego doradców. Turcy potraktowali to jako obrazę i zaczęli traktować posła z lekceważeniem. Wysocki popełnił też mnóstwo błędów obrażając wielkiego wezyra i kilku innych wpływowych urzędników, w tym bardzo wpływowego Nicussiosa Panaiottiego. Mimo to podczas spotkaniem z wielkim wezyrem udało się ustalić warunki porozumienia, będącego w zasadzie powtórzeniem układu z 1667 r., za wyjątkiem sprawy kozackiej. Ahmed Köprülü stwierdził bowiem, że Kozacy już poddali się sułtanowi, w związku z czym należy teraz zmienić przebieg granicy polsko-tureckiej. Od spełnienia tego warunku zależały dalsze układy. Rozmowa skończyła się niczym. W kolejnych dniach polski poseł nie podjął żadnych działań zmierzających do skłócenia Kozaków z Turkami, zapewne z powodu całkowitego odcięcia od wiadomości z kraju i tego co dzieje się na sułtańskim dworze. Nie wykorzystał w swojej misji nawet tak dobrze znanych mu faktów, jak podjęcie przez Doroszenkę negocjacji z Rzeczpospolitą w 1670 r. (tzw. komisja ostrogska), choć upowszechnienie wiedzy o nich mogło popsuć stosunki kozacko-tureckie.
Wydawało się, że rozmowy nie doprowadzą do szczęśliwego dla strony polskiej finału, gdyż głównym warunkiem podnoszonym przez stronę turecką było albo uznanie niepodległości Ukrainy rządzonej przez Doroszenkę, albo uznanie faktu, że ta część ziem Rzeczpospolitej stała się częścią Turcji. W kwietniu 1671 r. pojawił się promyk nadziei na uniknięcie konfliktu, oto bowiem Wysocki na jednym ze spotkań z przedstawicielem sułtana usłyszał propozycję neutralności Ukrainy, co było ze strony tureckiej przejściem na stanowisko ugodowe. Co prawda w praktyce oznaczało to uznanie niepodległości Ukrainy, ale niezależnej nie tylko od Polski, ale też i od Turcji. Była to cena za pokój, tymczasem polski poseł stanowczo się temu sprzeciwił i zażądał zgody na powrót do króla. Odmowę dyskusji na ten temat ze strony polskiego wysłannika uznać należy za brak realizmu politycznego. Turcy szybko usztywnili swoje stanowisko, tym bardziej że niedługo potem ostatecznie sfinalizowali układy z Doroszenką. Sytuacja stawała się bardzo napięta, bo dochodziło już do coraz częstszych zadrażnień wywoływanych przez niedyplomatyczne zachowanie Wysockiego. Turcy wprost pisali, że rozmowy tkwią w martwym punkcie z powodu nieudolności polskiego posła, którego nieodpowiedzialne zachowanie urażało nie tylko Osmanów, ale także rezydujących w Stambule dyplomatów państw chrześcijańskich.
Gdyby w Stambule zamiast Franciszka Wysockiego pojawił się inny przedstawiciel królewski, być może zdołano by nakłonić sułtana do odłożenia wojny – przecież Turcy dopiero co zakończyli jeden długi, trudny i krwawy konflikt. Przez krótką chwilę wydawało się, że potęga osmańska skieruje się na Węgry, gdzie nastroje antyhabsburskie były bardzo silne, ostatecznie jednak sułtan zdecydował się uderzyć na Rzeczpospolitą. Czas rozmów z Wysockim Turcy wykorzystali na przygotowania do wojny; zdetronizowano chana Aadil Gireja za jego propolskie nastawienie i sfinalizowano układy z Doroszenką.
Ceną za uniknięcie najazdu tureckiego na Rzeczpospolitą w 1672 r. było zrzeczenie się Ukrainy, ale była to cena, której państwo polskie płacić nie chciało. Latem 1672 roku na Rzeczpospolitą runęła potęga osmańska. Padł Kamieniec, a w ręce tureckie dostało się Podole, bracławszczyzna i południowa część województwa kijowskiego. Rozpoczął się trwający prawie trzy dekady okres niszczących wojen polsko-tureckich.