Przestrzegania tajemnicy korespondencji przez panujących władców budziło zawsze wiele emocji. W nowożytnej Rzeczypospolitej kwestia ta była traktowana niezwykle poważnie, a na zachowanie tajemnicy listowej, zarówno przesyłek państwowych, jak i prywatnych, zwracano szczególną uwagę. W dokumentach z epoki znajdujemy zapisy sporów na ten temat między szlachtą a panującymi. Na sejmie 1746 roku wybuchła nawet wielka afera: szlachta żądała pozbawienia funkcji dyrektora poczty Marschalla hrabiego de Bibersteina i obłożenia poczty kontyngentem na wojsko. Zarzucano Bibersteinowi przeglądanie dla celów politycznych korespondencji szlachty pozostającej w opozycji do dworu królewskiego oraz sporządzanie z tychże przesyłek wyciągów, a następnie przekazywanie ich do archiwum drezdeńskiego. Na sesji sejmu odbywającej się 25 października 1746 roku poseł rawski, niejaki Granowski, wygłosił płomienne przemówienie, które było de facto wymierzone w koncepcję powierzania funkcji urzędniczych, w tym pocztmistrzów, cudzoziemcom. Granowski zapewne optował za odwoływaniem obcokrajowców z tak ważnych urzędów. Ostatecznie nie dowiedziono Bibersteinowi zarzucanych mu czynów i pozostał on na swym stanowisku aż do 1775 roku, niemniej cała sytuacja wyczuliła ówczesną opinię publiczną na kwestię tajemnicy korespondencji.
Kolejna duża afera wybuchła w 1780 roku i dotyczyła korespondencji samego Stanisława Augusta. Dyrekcja poczty znalazła się wtedy w poważnych tarapatach, ponieważ zdecydowanie wystąpił przeciwko niej szef Gabinetu Królewskiego Adam Cieciszowski. Domagał się on od króla tego, aby pocztę poddano kontroli Gabinetu Królewskiego. Cała sprawa miała związek z rozpieczętowaniem listów królewskich przesyłanych z Grodna do Warszawy. Stanisław August początkowo zażądał od kierujących pocztą dyrektora Ignacego Franciszka Przebendowskiego oraz komisarza generalnego poczty Ernesta Sartoriusa wyjaśnienia zajścia oraz zlecił Cieciszowskiemu inspekcję poczty. Jednak z obawy przed nagłośnieniem całej sprawy, która mogłaby odbić się również szerokim echem w Europie, zalecił ją załatwić bardzo dyskretnie. W konsekwencji nawet nie pociągnięto do odpowiedzialności winnych nadużycia. Działania podjęte w sierpniu 1780 roku przez Cieciszowskiego, zmierzające do podporządkowania poczty Gabinetowi Królewskiemu spełzły na niczym, choć początkowo decyzją Stanisława Augusta przekazywano do Gabinetu specyfikacje imienne dotyczące wchodzących oraz wychodzących do i z Warszawy listów, co pozwalało śledzić kto i z kim prowadzi korespondencję. Postanowiono nawet, że w sytuacji, gdyby interes króla wymagał zatrzymywania korespondencji przez pocztę, to kwestie te powinny być uzgadniane przez kierującego Gabinetem Królewskim z dyrektorem poczty.
Warto przy okazji dodać, że ważna korespondencja publiczna oraz królewska była w tym czasie często szyfrowana. Zachowała się również Instrukcya powszechna dla posłów i rezydentów u postronnych dworów zostających z 28 lutego 1766 roku podpisana i przesłana przez księdza Józefa Kierskiego, sekretarza wielkiego koronnego, do posła Rzeczypospolitej w Stambule Tomasza Aleksandrowicza nakazująca szyfrowanie przesyłek. Zresztą kryptografia była istotnym elementem korespondencji w XVII i XVIII wieku. Wracając jednak do tematu „czarnych gabinetów” należy stwierdzić, że w Rzeczypospolitej nowożytnej takowe oficjalnie nie funkcjonowały, choć kwestia ta cieszyła się sporym zainteresowaniem.
Do cudzej korespondencji sięgali też chętnie przedstawiciele konfederacji targowickiej. W okresie Powstania Kościuszkowskiego powstały nawet specjalne instytucje – deputacje do rekwizycji poczty, które zajmowały się przeglądaniem korespondencji z urzędu. Żywo interesowano się także korespondencją nadchodzącą z Francji ogarniętej rewolucją, a nawet zakazano szlachcie Rzeczypospolitej utrzymywania korespondencji z obywatelami tego kraju. Przeglądano przychodzące z Francji listy, a sprawy te regulował wydany w kwietniu 1794 roku Uniwersał Nayjaśniejeyszego Pana za zdaniem Rady przy boku Jego Nieustającey względem korespondencyi z Francyą.