Do najpiękniejszych zabytków architektonicznych z epoki Wazów w Polsce należy barokowy pałac biskupi w Kielcach, wzniesiony w latach 1637 – 1641 przez biskupa krakowskiego Jakuba Zadzika. Ten dygnitarz – dyplomata zatrudnił architektów Jana Trevano i Tomasza Poncino oraz malarza Tomasza Dolabellę; w efekcie powstała okazała rezydencja, będąca niejako skrzyżowaniem pałacu w Czemiernikach z zamkiem w Ujazdowie pod Warszawą. Fundator zmarł w rok po jej zbudowaniu; potem – do czasów rozbiorów – rezydowali w niej biskupi krakowscy, a w 1816 r. Stanisław Staszic założył tam Szkołę Akademiczno – Górniczą. W latach międzywojennych mieścił się w gmachu urząd wojewódzki, podobnie w latach 1945 – 1971 zlokalizowano tam Wojewódzką Radę Narodową. Od 1971 r. gmach oddano do dyspozycji Muzeum Świętokrzyskiego, przemianowanego w 1975 r. na Muzeum Narodowe.
W pałacu zdarzają się wciąż dziwne zjawiska. Ówczesny (w 1974 r.) kustosz działu sztuki, Barbara Modrzejewska, tak opisywała swoje wrażenia: „Oczywiście, mamy również pałacowe duchy, pojawiają się one jednak dość rzadko i nieregularnie. Kilka miesięcy temu, pod wieczór, gdy muzeum było już zamknięte, siedziałam w swoim gabinecie na parterze. W pewnym momencie usłyszałam, że w komnatach na pierwszym piętrze ktoś przechadza się – wyraźnie słychać było ciężkie, miarowe kroki. Ponieważ o tej porze w muzeum nie powinno już być nikogo, weszłam na górę i przeszłam przez amfiladę komnat. Nie spotkałam nikogo. Wróciłam więc na parter i ponownie zabrałam się do pracy. Po chwili znów usłyszałam odgłos tajemniczych kroków, przemierzających pałacowe sale. Pamiętam, że o podobnych zjawiskach (krokach, trzeszczących posadzkach) mówili mi także inni koledzy... Nigdy natomiast nie zdarzyło mi się spotkać z duchem, który pojawia się czasem na parterze pałacu, w salach, gdzie eksponowano zbiory malarstwa. Wśród zgromadzonych tam płócien jest ciekawy portret, uważany za dzieło XVIII – wiecznej szkoły włoskiej. Przedstawia on starszą damę, o niezwykle wyrazistym, przykuwającym wzrok spojrzeniu. Pani ta, odziana we wdowie kiry, pisze coś w grubej księdze. Jeden ze starszych pracowników muzeum, nieżyjący już dziś Władysław K., twierdził, że zdarzyło mu się z nią spotkać w półmroku muzealnej sali. Gdy zapalił światło, widziadło znikło – dama wróciła na płótno”.
Z kolei Adam Kwilecki z Krakowa, który w dzieciństwie bywał u rodziny w Kielcach, zapamiętał sobie inną historię. Otóż w północnym skrzydle, gdzie ongiś elewi w założonej przez Staszica Akademii uczyli się górnictwa i geologii, widywano „postać młodego człowieka ubranego w granatowy surdut ze złotymi guzikami i białe obcisłe spodnie [takie właśnie mundury nosili wtedy studenci]. Ten człowiek, nawet przy świetle lamp, przechadzał się po pokojach. Podobno ktoś wertujący zapiski, dotyczące Akademii Staszica, twierdził, że w tym właśnie miejscu wydarzył się niegdyś tragiczny wypadek: któryś ze studentów zbliżył się do płonącego kominka, zapaliło się na nim ubranie i na skutek poparzeń chłopiec zmarł...”.