W 2013 r. Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie wzbogaciło kolekcję ceramiki o wyjątkowej urody wczesny wyrób manufaktury porcelany w Miśni. Jest on o tyle istotnym uzupełnieniem zbiorów muzealnych, że nie zachowało się w nich żadne naczynie do serwowania czekolady z jakiegokolwiek tworzywa. Dawniej luksusowy przedmiot użytkowy, a dziś otaczane opieką muzealium poddano konserwacji i uzupełniono o drewniany uchwyt, dzięki czemu może na nowo prezentować swoje pierwotne walory. Niewątpliwie są one w wielkiej mierze zasługą mistrzowsko odwzorowanych na powierzchni porcelany scenek rodzajowych w otoczeniu pejzażu. Niezwykła precyzyjność i wierność detali, wyczucie realiów, umiejętność oddania wiejskiego życia spokojnie toczącego się nad wodą z widniejącymi w oddali sylwetami kościołów i potężniejszych budowli wyróżniają tę dekorację jako dzieło miśnieńskiego malarza o niezwykle sprawnej ręce, talencie i wrażliwości.
Ten specyficzny dzbanek, którego rodowód wywodzi się z Francji, ma poziomą rączkę zamocowaną pod kątem prostym w stosunku do dziobka, z którego nalewało się smakowity płyn. Inną charakterystyczną cechą jest otwór pośrodku pokrywki, przez który wprowadzano do wnętrza mątewkę umożliwiającą zamieszanie lub spienienie czekolady do picia. W wypadku wilanowskiego okazu jest on zamykany ruchomą przysłoną – gałązką kwiatową z brązu złoconego.
Egzotyczny napój trafił do Hiszpanii w 1. połowie XVI w., wcześniej niż herbata czy kawa, ale zyskał zagorzałych zwolenników dopiero wówczas, gdy pozbawiono go ostrych przypraw stosowanych przez Azteków. Wybornym posunięciem okazało się dodanie do gorącego napoju śmietanki przez hiszpańskie zakonnice misjonarki i od tej pory zawrócił on w głowach mieszkańców tego kraju tak bardzo, że kobiety nie mogły zaprzestać jego picia nawet w czasie mszy. Przez następne dziesiątki lat ten importowany delikates należał zawsze do produktów droższych od kawy i herbaty – był więc dostępny w Europie dla jedynie zamożnej klienteli. Do grona jego miłośników zaliczał się też twórca wilanowskiego muzeum, Stanisław Kostka Potocki. Z zachowanych rachunków kasy domowej z jego czasów wynika, że na podawane mu śniadanie nieodmiennie składały się: sok owocowy, biszkopty i czekolada.
Barbara Szelegejd