Tomasz Kajetan Węgierski (1755/6-1787), znany polski poeta, jest także autorem ciekawego opisu podróży morskiej po krajach basenu Morza Karaibskiego. Po opuszczeniu kraju w 1779 r. Węgierski zaczął podróżować, poszukując inwencji poetyckiej w krajobrazach zwiedzanych ziem. Już w latach 1779-1780 odbył wojaż do Włoch. Jednakże wyjątkowym przedsięwzięciem, z punktu widzenia polskiego podróżnictwa w XVIII w., jest jego podróż przez terytoria Karaibów podczas rejsu do Ameryki Północnej. Szczególnie cenne są jego „egzotyczne” zapiski czynione na gorąco podczas pobytu m.in. na Martynice (1783 r.). Ten swoisty pamiętnik, pisany w formie listów do przyjaciółki i kochanki pozostawionej w Paryżu, przynosi ze sobą wiele ciekawych uwag i spostrzeżeń Węgierskiego z obcowania, z tak egzotycznymi dla Polaka, tropikalnymi pejzażami Małych Antyli. Jednostajna i monotonna żegluga przez Ocean Atlantycki (Węgierski częstokroć narzekał wtedy na nudę, np. na wysokości Madery) kontrastuje z wrażeniami podróżnika zawartymi w karaibskiej partii jego nieformalnego dziennika podróży. Okręt Węgierskiego wypłynął z francuskiego Hawru (16 maja) i po czterdziestu dniach żeglugi (wyjątkowo źle przez niego wspominanej ze względu na przewlekłą chorobę morską) dotarł na Karaiby. Po wylądowaniu na Martynice (25 VI 1783), co dokonało się po długich bojach z przeciwnymi prądami morskimi, Węgierskiego ogarnęła feeria tropikalnych obrazów, dźwięków i zapachów.
Już od samego początku pobytu na Martynice Węgierski podkreślał odmienność tego świata od realiów europejskich. Otaczali go prawie wyłącznie potomkowie Indian i czarnoskórych przybyszy z Afryki. Ze smutkiem odnotował okrutny los niewolników murzyńskich (sam był świadkiem przybycia statku niewolniczego z Senegalu), choć w zgodzie z ówczesnym przekonaniem nie próbował w żaden sposób podważać procederu niewolnictwa. Zresztą francuskim Kreolom także wytykał liczne wady charakterologiczne. W stolicy kolonii z podziwem oglądał grę miejscowych aktorów teatralnych, stawiając ją wyżej niż spektakle paryskie. Spędził również jeden dzień w posiadłości poznanego francuskiego plantatora. We znaki dał mu się gorący i wilgotny klimat tropików. Piękna i pełna żywych kolorów przyroda Antyli kryła jednak w sobie śmiertelne niebezpieczeństwo choćby w postaci węży, od ukąszeń których umierali zarówno niewolnicy, jak i biali. Wyspę pustoszyły też często tropikalne cyklony. Malaria obrzydziła Węgierskiemu w znacznym stopniu pobyt na Martynice, którą opuścił po niecałym miesiącu pobytu. W dalszej drodze na San Domingo Węgierski podziwiał ze swego statku dwie wyspy Puerto Rico i Saint-Croix (18-19 lipca). O ile ta pierwsza wydała mu się zaniedbana, o co oskarżał lenistwo jej hiszpańskich właścicieli, to już druga, należąca do Duńczyków, w jego oczach mogła służyć za wzór przemyślanej i dochodowej gospodarki kolonialnej. Pobyt Węgierskiego na wyspie San Domingo (dziś Haiti), głównej francuskiej kolonii na Karaibach, stał pod znakiem kiepskiego stanu zdrowia. Ostatecznie udał się on do ogarniętych wojną wyzwoleńczą kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej. Zdrowie, poważnie nadszarpnięte podczas tropikalnych wojaży, przyczyniło się do jego przedwczesnej śmierci w pełni sił twórczych zaledwie kilka lat później.