Wszystkie wolne elekcje w Polsce stanowiły swego rodzaju wielki targ władców, na którym oni – kupowani przez szlachecką rzeszę – licytowali się w najhojniejszych obietnicach pod jej adresem. Osoba przyszłego władcy była zawsze wielką niewiadomą tym bardziej, gdy przyszło obierać ją po raz pierwszy. Jednakże na tronie Piastów i Jagiellonów nigdy nie miał zasiąść żaden z Habsburgów, znienawidzonych w Polsce powszechnie za ich absolutystyczne zapędy.
Pierwsza wolna elekcja, wyznaczona przez warszawski sejm konwokacyjny, odbyła się nie na Woli, lecz pod wsią Kamionki koło Pragi, w maju 1573 r., na obszernym polu. Pośrodku niego stanął wielki namiot, przeznaczony na obrady senatu i delegatów szlacheckich, zwany swojsko „szopą”. Elekcja zgromadziła od 40 do 50 tysięcy uczestników, z których każdy był uzbrojony (!); wszystkie następne zgromadzenia nigdy nie osiągnęły już takiej liczby szlachty. Współczesny tym wydarzeniom kronikarz odnotował: „W biegu trzech mil około Warszawy znajdowało się pewnie ludzi z końmi nie mniej jak sto tysięcy, a przez sześć tygodni czasu nie zbywało nigdy ani na żywności, ani na obrokach (...). Choć te miejsca tak napełnione były ludnością, wielka panowała w nich skromność i nie przyszło nigdy między tak licznym tłumem ludzi do waśni ani do gwałtów, choć znajdowały się tam umysły od dawna poróżnione”. Obiór władcy przebiegł więc, pomimo obaw, spokojnie. Jean de Monluc, rezydujący w Koninie biskup Walencji i francuski ambasador do Stanów Rzeczpospolitej, potrafił wyzyskać swe wielkie zdolności dyplomatyczne, ale i zadanie miał ułatwione. Iwan Groźny nie okazał się kandydatem poważnym, podobnie jak jedyny formalnie kandydat protestancki – Jan III Waza, król Szwecji. Arcyksiążę austriacki Ernest groził podporządkowaniem interesów Rzeczpospolitej rachubom Habsburgów, zatem nie miał żadnych szans („Aż do gardeł naszych nie chcemy Niemca!” – protestowała ciemna, ale karna szlachta mazowiecka, zowiąc go „Rdestem”). Monluc umiał reklamować swego podopiecznego, Henryka Walezjusza, księcia Andegaweńskiego (zwanego przez elektorów królem „Gaweńskim”) i obiecywał wiele. A jak wiadomo, w trakcie elekcji względy materialne były ważne. „Olśnieni Polacy – jak wyraził się współczesny historyk francuski Philip Erlanger – już sobie wyobrażali wędrówkę swych zbóż, mięs solonych, skór poprzez imperium ottomańskie aż na rynki królowej Adriatyku, gdzie wszelki towar znajdował nabywcę”.
Książę Andegaweński uzyskał ogromną ilość głosów, toteż 11 maja 1573 r. prymas Jakub Uchański nominował go bez większych przeszkód królem Polski i wielkim księciem Litwy. Ostatni malkontenci protestanccy zostali ostatecznie zjednani ustępliwością Monluca, a 16 maja nominację Henryka ogłosił dotychczasowy zwolennik Jana III Wazy i przywódca protestantów – Jan Firlej, marszałek wielki koronny.
Elekcję Walezjusza przedstawił w miedziorycie Ephraim Gottlieb Krüger na podstawie rysunku malarza i rytownika Jana Zachariasza Freya (1769 – 1829). Kompozycja, zaopatrzona w mylący podpis Elekcya pod Wolą Henryka Walezego, ozdobiła jako ilustracja niezwykle poczytne dzieło Juliana Ursyna Niemcewicza "Śpiewy historyczne", wydane w Warszawie w 1816 r.