W 1703 r. król szwedzki Karol XII, w którego ręku znalazła się większość Polski, postanowił doprowadzić za pomocą powolnej sobie konfederacji wielkopolskiej do detronizacji króla Augusta II, a w przyszłości do wyboru zupełnie uzależnionego od Szwedów monarchy. W tym celu prymas Michał Stefan Radziejowski zwołał na 14 stycznia 1704 r. zjazd konfederacji do Warszawy. Pod naciskiem wojsk szwedzkich i w zamian za obietnicę zwolnienia z kontrybucji na rzecz Szwedów zgromadzona tu szlachta (z Wielkopolski i Mazowsza) wypowiedziała posłuszeństwo Augustowi II, ogłosiła jego detronizację i zobowiązała prymasa do ogłoszenia bezkrólewia i wyznaczenia terminu elekcji.
W zjeździe elekcyjnym, który rozpoczął się 19 czerwca 1704 r. uczestniczyli posłowie wszystkich województw i ziem prowincji wielkopolskiej. Nie ma pewności czy przybyli deputaci ziemi nurskiej. Z Małopolski byli obecni jedynie posłowie województwa podlaskiego, zaś z Litwy… kilku Sapiehów i dwóch posłów wileńskich. Uczestnicy elekcji nie reprezentowali z pewnością przekonań wszystkich współobywateli swych województw i ziem. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że byli przedstawicielami mniejszości w swych ziemiach. Np. szlachta z północno-wschodniego Mazowsza aktywnie prowadziła walkę ze Szwedami, atakując z sukcesami ich garnizony. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa zakłócenia jego planów, Karol XII rozlokował na Mazowszu dodatkowe oddziały, a dowódcy otrzymali rozkaz zapobieżenia wszelkim działaniom przeciw elekcji. Pole elekcyjne zostało otoczone przez wojska szwedzkie, których z dnia na dzień wchodziło coraz więcej do Warszawy.
W gronie kandydatów do korony wymieniano kasztelana krakowskiego Hieronima Augustyna Lubomirskiego, wojewodę sieradzkiego Jana Odrowąża Pieniążka i wojewodę poznańskiego Stanisława Leszczyńskiego. Gdy jednak stało się jasne, że król szwedzki zdecydował się przeforsować kandydaturę Leszczyńskiego, prymas i pozostali liderzy konfederacji szybko ostygli w swoich zapałach i postanowili maksymalnie odwlekać termin elekcji. Na sesji 1 lipca prymas stwierdził, że „to nie z rękawa króla wytrząsnąć ani przeora obrać, elekt powinien być tak szczęśliwy, żeby siebie utrzymał i Rzeczypospolitej nie zgubił”. Na rozpoczęcie elekcji nalegała głównie szlachta wielkopolska, licząc, że wówczas Szwedzi opuszczą Polskę. Kasztelan krakowski Lubomirski zauważył, że nie ma jeszcze przedstawicieli Małopolski i Litwy i proponował odłożenie elekcji o kilka miesięcy. Na co mu odpowiedziano: „bez małopolskiej i litewskiej prowincji mogliśmy jednego detronizować, a czemu drugiego nie obrać?”. Ponadto są przecież posłowie województwa podlaskiego z Małopolski i Sapiehowie z Litwy.
Mimo wszystko prymasowi udawało się skutecznie nie dopuścić przez niemal dwa tygodnie do wyznaczenia terminu elekcji. Król szwedzki i zwolennicy Stanisława Leszczyńskiego zrozumieli, że elekcję należy przeprowadzić w inny sposób. Dnia 12 lipca pod okopami (w odległości strzału z muszkietu) stanęło 400 piechurów i 250 rajtarów szwedzkich oraz dwa kornety rajtarii wojewody poznańskiego, a przy samych okopach 100 grandmuszkieterów. Liczba żołnierzy prawdopodobnie przewyższała liczbę szlachty zgromadzonej w okopie. Prymas i większość senatorów zapadli nagle na poważne choroby uniemożliwiające im przybycie na pole elekcyjne. Zjawili się jedynie biskup poznański Mikołaj Święcicki oraz kasztelani: inowrocławski Franciszek Grzybowski, sierpski Kazimierz Nieborski i czerski Stanisław Grzybowski. Na okopach stanął Karol XII, by obserwować elekcję. Gen. Arvid Horn i inni szwedzcy oficerowie weszli w głąb okopów i osobiście namawiali zgromadzoną szlachtę do wyboru w tym dniu wojewody poznańskiego. Większość szlachty poczęła nalegać na biskupa poznańskiego, by przystąpił do elekcji. Wówczas ze zdecydowanym protestem wystąpili Podlasianie: chorąży bielski Wacław Jeruzalski i stolnik bielski Aleksander Gąsowski. Rozgorzała gwałtowna dyskusja, podczas której grożono szlachcie podlaskiej. W pewnym momencie wstał miecznik kaliski Władysław Bronikowski i krzyknął: „nominuję za króla JWJmci pana wojewodę poznańskiego i daję onemu imię Najjaśniejszy Stanisław Pierwszy, król Polski!”. Podlasianie po raz kolejny zgłosili protestację, jednak zagłuszono ich, a biskup poznański Święcicki nominował Stanisława Leszczyńskiego.
Wszyscy uczestnicy i obserwatorzy tego wydarzenia doskonale wiedzieli, że wybór króla dokonany z pogwałceniem wszelkich zasad i procedur elekcyjnych jest nieważny. Zdawała sobie z tego większość obywateli Rzeczypospolitej, dlatego też Stanisław I nie miał praktycznie żadnego poparcia społecznego i władza jego opierała się przede wszystkim na szwedzkich rapierach. Gdy wsparcia tego zabrakło, musiał opuścić Rzeczpospolitą i na swą kolejną szansę oczekiwać ponad dwie dekady.