Portret hetmanowej Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej namalowany został przez artystę z dworskiego kręgu saskiego prawdopodobnie po 1730 roku, a więc już po śmierci sportretowanej. Zwraca uwagę nietypowa konwencja przedstawienia. Hetmanowa i pani na włościach wilanowskich wyobrażona została z całym arsenałem atrybutów, raczej odbiegającym od tych stosowanych w typowych wizerunkach kobiecych: z włócznią, egidą, głowicą jońskiej kolumny, złocistą tarczą i hełmem zdobionym pióropuszem. Ta niezwykle teatralna inscenizacja wynikała z próby stylizacji hetmanowej na Minerwę – rzymską boginię i opiekunkę sztuki i mądrości. Miał to być rodzaj hołdu i wyrazu uznania dla roli mecenasa sztuk, jaką Sieniawska odgrywała. Jednakże, pomimo ciekawej konwencji przedstawienia, wizerunek razi artystyczną niedoskonałością. Niewątpliwie najlepiej namalowana jest twarz Sieniawskiej, wzorowana na innym jej portrecie, oddająca nie tylko jej inteligencję, ale również stanowczość i upór. Była ona osobą energiczną i potrafiącą egzekwować należności. Świadczyć o tym może choćby ponaglenie, jakie wysłała do dozorcy swoich dóbr, Zabagłowicza, pisząc: „Jeżeli mi ten niedźwiedź (o którym pisałam do Ciebie, żebyś przysłał z Wrocławia) nie stanie w tym tygodniu w Jarosławiu, bądź tego pewien, że zarykniesz jak niedźwiedź”.
Tekst z książki „Portrety osobistości Rzeczypospolitej w kolekcji wilanowskiej” wydanej przez Muzeum Pałacu w Wilanowie, B. Gutowski