Dla bezpieczeństwa południowo-wschodnich granic Korony, za które odpowiadał hetman Stanisław Żółkiewski, istotne było utrzymywanie dobrych stosunków nie tylko z samą Wysoką Portą, ale i jej lennikami, a polskimi sąsiadami: księstwem siedmiogrodzkim, hospodarstwem mołdawskim i chanatem krymskim. U progu XVII wieku sytuacja w tym względzie wyglądała nieźle, jednak początek drugiego dziesięciolecia przyniósł niekorzystne zmiany. Najpierw polski lennik Konstanty Mohyła, wskutek wmieszania się w walki na Wołoszczyźnie, utracił w 1611 roku tron mołdawski, a dwa lata później w jego ślady poszedł Gabriel Batory, książę siedmiogrodzki. Po władzę w Siedmiogrodzie sięgnął klient osmański Gábor (Gabriel) Bethlen. Cieszył się on poparciem Iskendera paszy, który dopomógł mu w uzyskaniu nominacji od sułtana Ahmeda I w 1613 roku.
Nowy książę siedmiogrodzki przyjął kurs antyhabsburski, licząc na powiększenie swego terytorium kosztem cesarskich Węgier, a w najlepszym razie na zdobycie korony tego państwa. Tymczasem Zygmunta III łączył z Habsburgami sojusz, zawarty w 1613 roku. Nie wróżyło to dobrze na przyszłość.
Hetman Stanisław Żółkiewski, ochraniający granicę przed Tatarami, nie miał zrazu zbyt częstych okazji do kontaktowania się z Gáborem Bethlenem. Zmieniło się to dopiero w 1618 roku. Książę przysłał wówczas posła z ostrzeżeniem o niebezpieczeństwie tureckim, który został przyjęty przez hetmana w obozie pod Oryninem. Zanosiło się zatem na udaną współpracę. Niestety, sytuacja zmieniła się radykalnie już rok później. Hetman wielki koronny prowadził wówczas zaciągi do wojska wśród lisowczyków, wracających z wojny moskiewskiej. Tymczasem książę siedmiogrodzki wsparł Czechów w ich walce z Habsburgami i ruszył na Wiedeń. Zygmunt III, wywiązując się z układu z cesarzem, polecił Stanisławowi Żółkiewskiemu zwolnić lisowczyków ze służby, by umożliwić im zaciągnięcie się pod sztandary cesarskie. W efekcie lisowczycy wzięli udział w podjętej jesienią 1619 roku dywersyjnej wyprawie do Siedmiogrodu. Odciągnęła ona skutecznie uwagę Bethlena od Wiednia. Książę siedmiogrodzki dla ratowania swego państwa zwinął oblężenie habsburskiej stolicy i zmarnował najlepszą okazję na odniesienie zdecydowanego zwycięstwa. Jak się łatwo domyślić, nigdy tego Polakom nie wybaczył.
Gábor Bethlen słusznie miał prawo gniewać się na Polskę, gdyż wysłanie lisowczyków do Siedmiogrodu było jawnym złamaniem warunków porozumienia, wynegocjowanego przez Stanisława Żółkiewskiego pod Buszą we wrześniu 1617 roku. Strona polska zobowiązała się tam nie szkodzić Siedmiogrodowi i nie pomagać przeciwnikom politycznym Bethlena – i zobowiązanie to cynicznie złamała.
Król i hetman koronny liczyli się z możliwością rewanżu ze strony księcia siedmiogrodzkiego już jesienią 1619 roku. Obawiając się ataku na Kraków, król rozkazał hetmanowi przerzucić wojsko w pobliże starej stolicy, jak tylko uspokoi sprawy na Ukrainie. Stanisław Żółkiewski świeżo po odnowieniu pokoju z Turcją negocjował właśnie nową ugodę z Kozakami pod Rastawicą. Nie mógł postępować wobec nich zbyt obcesowo, wiedząc już o możliwym zagrożeniu dla Krakowa. Dla ochrony miasta wysłał na Podgórze część wojsk kwarcianych, powierzając komendę nad nimi swemu synowi, Janowi. Na szczęście do ataku siedmiogrodzkiego nie doszło i młody Żółkiewski nie miał okazji, by skrzyżować szable z Węgrami. Była to jednak marna pociecha wobec faktu, że urażony Bethlen zaczął snuć dużo groźniejszą intrygę.
Otóż po powrocie do ojczyzny i ustabilizowaniu władzy książę jął uskarżać się w Stambule na Polaków i podjudzać sułtana do wojny. Jednocześnie wysłał listy do chana, zachęcając go do najazdu na Polskę. Dla odwrócenia uwagi od swych rzeczywistych zamiarów wiosną 1620 roku wysłał też posła do Polski. Gra wyszła jednak na jaw, gdy korespondencja wysłana przez Bethlena na Krym wpadła w ręce hospodara mołdawskiego Gaspara Grazzianiego i została przekazana królowi. Bethlen wpadł w furię i postanowił za wszelką cenę usunąć Grazzianiego z Mołdawii. Stanisław Żółkiewski w przededniu wojny z Turcją musiał więc pilnie uważać na poczynania księcia siedmiogrodzkiego.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że co najmniej od wyprawy lisowczyków do Siedmiogrodu jesienią 1619 roku Stanisław Żółkiewski jako wódz armii polskiej miał w Gáborze Bethlenie zdeklarowanego, choć skrytego przeciwnika. Pośrednio przyczynił się on nie tylko do wywołania wojny turecko-polskiej, ale i do samej katastrofy cecorskiej. Gdy bowiem Stanisław Żółkiewski próbował wrócić do polityki Jana Zamoyskiego i wynegocjować układ z Iskenderem paszą, zabiegi te zniweczone zostały przez – słuszne skądinąd – oskarżenia, jakie pod adresem Polaków słał do Turcji Gábor Bethlen. Jego uporczywe przypominanie o współpracy polsko-habsburskiej umacniało Turków w przekonaniu, że przywrócenie polskich wpływów w Mołdawii – ku czemu zmierzał hetman – jest niedopuszczalne. A skoro rozmowy zakończyły się fiaskiem, doszło do tragicznego dla Polaków rozstrzygnięcia zbrojnego.
Sam Gábor Bethlen kontynuował antypolską politykę aż do swej śmierci w 1629 roku, to zachęcając Turków do wojny, to znów wiążąc się z wrogim Polsce królem szwedzkim Gustawem Adolfem. Na szczęście nie poważył się jeszcze na otwarte wystąpienie zbrojne, choć póki żył, obawiano się takiego właśnie scenariusza.