Jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Uniejowa jest – górujący nad miastem – okazały zamek, wzniesiony w 1365 r. z inicjatywy arcybiskupa gnieźnieńskiego Jarosława Bogorii ze Skotnik jako rezydencja arcybiskupia. Po zmiennych kolejach losu (spustoszenia dokonane przez Szwedów w trakcie „Potopu” i Sasów w 1704 r.) zamek w 1836 r. stał się własnością rosyjskiego generała Karla Wilhelma von Toll (1777 – 1842), darowany mu przez cara Mikołaja I za rozbicie wojsk polskich w bitwie pod Ostrołęką (1831), podczas powstania listopadowego. Toll, urodzony w Rewlu i wywodzący się z hrabiowskiego rodu inflanckiego, najprawdopodobniej nigdy nie zawitał do Uniejowa (zmarł w Petersburgu), lecz tu osiedlił się jego syn Aleksander, również generał, wraz z żoną, synem Sergiuszem i synową. W 1848 r. Aleksander rozpoczął odbudowę zamku: rozebrał zachodni mur obwodowy i postawił klasycystyczny taras, a staraniem jego żony, rozmiłowanej w ogrodownictwie, powstał rozległy park krajobrazowy (37 ha). Z zagranicznych ogrodów botanicznych sprowadzała ona do Uniejowa sadzonki egzotycznych drzew i krzewów (dzisiaj w tym laso–parku szumią kaukaskie dęby, czarne sosny, srebrzyste klony, platany i górskie wiązy).
Właśnie z tym pięknym parkiem związana jest zjawa generałowej Aleksandrowej Tollowej, zwana Damą z Uniejowa. Jak opowiadają od dziesięcioleci tutejsi mieszkańcy, spotkać można spacerującą powoli zjawę niezwykłej urody. „Dzieje się tak zazwyczaj wieczorem, gdy na zamku pogasną światła, a z doliny płynącej u stóp zamku Warty zaczyna się unosić gęsta mgła. Wówczas z nieziemskiej poświaty wyłania się smukła postać niewieścia, ubrana w powłóczystą białą szatę, jakby z mgieł utkaną. Głowę ma nakrytą kapeluszem z dużym rondem, z którego spływa w dół woalka, zasłaniając jej twarz. Idąc przez park, co chwile przystaje to przy drzewach, to przy krzewach, lecz najczęściej pochyla się nad kwitnącymi kwiatami. Krąży tak godzinami po swym ukochanym parku, a gdy wstaje świt – biała mara z zaświatów znika. Dzieje się tak ponoć już od ponad stu lat, od śmierci generałowej”.
Ze zjawą spotkał się mieszkaniec Łodzi, Andrzej Kącki. Oto jego relacja: „Było to wiosną, chyba na początku maja, około godziny 23. Szedłem przez park od strony zamku. Wieczór był pogodny, księżyc już wzeszedł, a jego światło przesączało się przez gałęzie drzew, tak że w alei panował półmrok. Naraz zobaczyłem idącą naprzeciw mnie postać szczupłej, wysokiej kobiety, ubranej raczej niezwykle, w powłóczystą suknię i szerokoskrzydły kapelusz. Kiedy podeszła bliżej, stwierdziłem, że twarz jej zasłania spływająca z ronda woalka. Przeszła obok. Zdziwiło mnie, że nie słyszałem odgłosu jej kroków. Obejrzałem się – była już prawie na zakręcie ścieżki i naraz zdumiony zobaczyłem, że jak gdyby rozwiewa się w powietrzu. Było to tak nieoczekiwane, że nawet nie wywołało u mnie uczucia przestrachu – raczej, jak już wspomniałem, zdziwienia. Po powrocie do Łodzi opowiedziałem o niezwykłym spotkaniu jednemu z moich znajomych, pochodzącemu z tamtych stron. Przypomniał sobie zasłyszane ongiś opowieści, że w zamkowym parku spotkać można czasem jego dawna właścicielkę”.
Rodzina Tollów znalazła wieczny odpoczynek w prywatnej, dwukondygnacjowej kaplicy grobowej, ufundowanej przez Aleksandra w 1885 r., obsadzonej kręgiem dębów i znajdującej się w lesie, na obrzeżach Uniejowa, przy trasie Uniejów – Dąbie. Zaś zamek uniejowski należał do (częściowo już spolonizowanych) Tollów aż do 1918 r.