W pamiętnikach Bogusławy Mańkowskiej, córki gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, znajdujemy wspomnienie koncertu Fryderyka Chopina w pałacyku myśliwskim Antoniego Radziwiłła w Antoninie. Z zapisków dowiadujemy się, że znajomość wybitnego kompozytora i namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego zapoczątkowana została w wilanowskim pałacu i miała związek z pewnym medalionem. Oto, jak przekazaną historię opisała autorka:
[…] Ks. Antoni był, jak wiadoma, namiętnym melomanem; gra jego była uczoną, kompozycye klasyczne; zapraszał i protegował więc wszystkich artystów. Jednego też dnia, nie pamiętam w którym roku, ale zdaje mi się, musiało to być w r. 25tym lub 26tym, w przejeździe do Paryża wstąpił do namiestnikowskiego pałacu jakiś młody artysta, nader miłej, szlachetnej i skromnej postawy. Nie był on jeszcze sławnym w świecie, ale, jak mówiono, obiecywał już wiele; nie mając podówczas jeszcze dostatecznie wyrobionego gustu do muzyki, nie pamiętam wcale wrażenia, jakie gra jego na mnie zrobiła; ale zajęło mnie mocno opowiadanie zdarzenia, przez które rok przedtem poznał go, pokochał i obiecał protegować ks. Antoni Radziwiłł. W Wilanowie bowiem podczas świetnego podwieczorku, danego przez panią Stanisławową Potocką na cześć ks. Radziwiłła, zgubił był ks. Antoni w ogrodzie na przechadzce zawsze noszony na sercu prześliczny medalion z miniaturą ukochanej córki Elizy. Wielkie zrobiło to wrażenie na księciu, bo właśnie był to dzień 28go Października, św. Elżbiety; zdawało się księciu, że to będzie prognostykiem jakiegoś nieszczęścia. Kiedy daremnie cała służba szukała po pałacu drogocennej zguby, wracający z ogrodu piękny i smętny młodzieniec nieśmiało wręczył stroskanemu księciu znaleziony, drogi sercu wizerunek. Po zrobieniu tej znajomości w tak poetyczny i czuły sposób, książę wziął pod swoję opiekę owego artystę, a tym był nie kto inny, tylko dzisiaj sławą okryty i nieśmiertelny Chopin. […].