Jak opisać coś tak ulotnego, jak uroda kobiecego ciała? W świecie, gdzie najczęściej uprawianym przez szlachcica gatunkiem paraliterackim był inwentarz mobiliów i nieruchomości, barokowy poeta spróbował – algorytmem. Rękopisy z XVII w. przechowały taki oto niezwykły wiersz:
Trzydzieści tych sztuk ma mieć każda białagłowa,
Chce-li gładką być jako córka Tyndarowa:
Białych trzy, czarnych także, trzy też upatrować
Rumianych, długich, krótkich w tąż się ma najdować,
Trzy miąższych, cienkich, ciasnych po trzy, także wiele
Przestronych, małych też trzy ma być w pięknym ciele.
Biała płeć, zęby jak śnieg, taż farba warkoczy,
Czarnych brwi, grześ jak murzyn a sokole oczy.
Wargi, pazur – rumiane, jak koral jagoda,
Długi włos, ręka także, wspaniała uroda.
Ząb drobny, uszko, nóżka krótka, a przestrone
Piersi i pani stara, więc brwi niespojone.
Krok ciasny, usta równe, wcięta w pas jak łątka,
Nos mierny, głowa mała, niewielkie drażniątka.
Zad i udy zupełne, grześ jak najędrniejszy,
Warga, palec, włos im jest cieńszy, tym wdzięczniejszy.
Sarmaci uważnie przyglądali się przedstawicielkom płci pięknej. Z ideałem miss antycznego świata (córką Tyndareosa była piękna Helena – zarzewie wojny trojańskiej) zrównuje 30 cech, zgromadzonych w dziesięć triad, na które składają się rzeczy białe (cera, zęby, blond włosy), czarne (brwi, źrenice i owłosienie łonowe), czerwone (usta, rumieniec, paznokcie), długie (włos, dłoń i wzrost), krótkie (zęby, uszy, stopy), szerokie (dekolt, biodra – „pani stara” to eufemizm na pośladki, brwi), wąskie (usta, łono, pas), małe (nos, głowa, sutki – barokowe „drażniątka”, archaizm niezwykłej urody, zdecydowanie warte są przewrócenia do łask użytkowników języka!), jędrne (pośladki, uda i łono) oraz cienkie (wargi, place, włosy).
Choć utwór znamy z kilku odpisów, nie mamy pewności co do jego autora. Jeden z kopistów, Jakub Teodor Trembecki, za twórcę uznał poetę i dworzanina birżańskiej linii Radziwiłłów Olbrychta Karmanowskiego. Inne rękopisy przekazały utwór wśród dzieł zdolnego twórcy z pierwszej połowy XVII w., Hieronima Morsztyna. Ale choć autor epigramatu pozostaje nieznany, jasne było dla kopistów, iż nie był on jego pomysłodawcą, a jedynie tłumaczem. Razem z polską wersją stosunkowo często i chętnie odpisywano bowiem łaciński oryginał, zaczynający się od słów: „Triginta haec habeat, quae vult formosa vocari / foemina...” (w polskich kopiach najczęściej występuje on pt. De formosae requisitis). Jego twórca nie miał złudzeń, że wysoko ustawił poprzeczkę – łaciński oryginał wieńczy bowiem dwuwiersz pominięty w polskim przekładzie: „Skoro tak nie wygląda żadna (albo tylko nieliczne), żadnej dziewczyny nie można nazwać piękną (albo tylko nieliczne)”. Łaciński wzór był doskonale znany w całej ówczesnej Europie, chętnie go również przekładano na języki narodowe (autorem francuskiej wersji był np. autor Żywotów pań swawolnych, Pierre de Brantôme, ok. 1540 – 1614).
Jednak im większa popularność wiersza, tym trudniej ustalić jego faktycznego autora – tak jakby żaden z twórców, doskonale bawiących się żartem na temat metrycznego ideału niewieściego piękna, nie chciał się do niego przyznać. Wiersz znajdujemy rękopisach kopiujących dorobek najwybitniejszego polskiego autora pierwszej połowy XVI w., ówczesnego prymasa Andrzeja Krzyckiego (1482-1537). Kłopot w tym, że Krzyckiemu przysądzano sporą ilość popularnych erotyków łacińskich obcego autorstwa i dziś trudno dokładnie ustalić, które z nich wyszły spod jego pióra. Rozpisany na dziesięć triad kanon nie mógł być jego autorstwa ze względów chronologicznych – znacznie wcześniej sparafrazował go Konrad Celtis (1459-1508), wykorzystując retoryczny schemat do stworzenia analogicznego kanonu piękna... konia.
Wspomniany Trembecki kopię wersji polskiej poprzedził łacińskim oryginałem, przy którym zanotował: „Otto Melander, pag[ina] 134”. I rzeczywiście, wiersz upowszechnił Otto Schwarzmann (1571-1640), drukujący pod humanistycznym pseudonimem Melander, włączając go do wypisów Iocorum atque seriorum cum novorum, tum selectorum atque memorabilium libri II (1600-1604). Jedno z ich wznowień znane było Jakubowi Teodorowi Trembeckiemu, który skopiował stamtąd wiersz. Ale Schwarzmann lojalnie zaznaczył, iż przedrukował utwór mediolańskiego humanisty z XV w. Francesco Tanzi (Franciscus Tantius Corniger). Do drodze był jeszcze przedruk prawnika Giovanniego Nevizzano (zm. 1540) w zbiorze Silva nuptialis libri sex (1521), który również przyczynił się do popularyzacji epigramatu, ale jak na razie Corniger jawi się nam jako faktyczny twórca łacińskiej wersji wyliczanki uroków kobiety idealnej. Łacińskiej wersji owszem, ale już nie samego liczbowego wzorca niewieściej urody.
Źródeł owej enumeracji szukać bowiem należy w arabskim średniowieczu, gdzie zabawiano się układaniem takich aforyzmów liczbowych: „Cztery rzeczy u kobiety powinny być czarne: włosy, brwi, rzęsy i źrenice; cztery białe: cera, białka oczu, zęby i nogi; cztery czerwone: język, wargi, policzki i dziąsła; cztery okrągłe: głowa, szyja, ramiona i kostki; cztery długie: plecy, palce, ramiona i nogi; cztery szerokie: czoło, oczy, piersi i biodra; cztery wąskie: brwi, nos, wargi i palce; cztery grube: dolna część pleców, uda, łydki i kolana; cztery małe: uszy, piersi, dłonie i stopy”. Najbliższa wersji Cornigera, a tym samym jego barokowego przekładu, okazuje się sentencja syryjskiego lekarza i filozofa z XI w., Abu al-Wafa Musbashira ibn Fatika (zbiór jego aforyzmów spopularyzował wczesny przekład hiszpański): „Kobieta jest piękna, kiedy ma osiemnaście cech: kiedy jest długa w trzech rzeczach i mała w trzech, i szeroka w trzech, i biała w trzech, i czarna w trzech, i czerwona w trzech. Długa w trzech: żeby była długa w postaci i żeby miała szyję długą i palce długie. I biała w trzech: ciało białe, zęby białe i białko oczu białe. I czarna w trzech: włosy czarne, brwi czarne i źrenice oczu czarne. I czerwona w trzech: wargi, policzki i dziąsła. I mała w trzech: usta małe, nos mały, stopy małe. I szeroka w trzech: w biodrach, w plecach i w czole. I żeby była bardzo miła dla swego męża, jemu bardzo pomocna i żeby była młoda”. Cokolwiek szowinistyczny dowcip miał, jak widać, wyjątkowo długą brodę.