Po nauce w pijarskim Collegium Nobilium Ignacy Potocki (1750–1809), późniejszy marszałek wielki litewski, wyruszył w roku 1765 w podróż edukacyjną, która miała go przygotować do planowanej kariery kościelnej. Potocki doceniał praktykę podróżowania – wyjeżdżając na turę kawalerską, dostrzegał, że zupełnie inaczej człowiek postrzega inne kraje, patrząc na mapy, inaczej, gdy się w zagranicznych państwach znajdzie. To pierwsze uczy teorii, drugie zaś – praktyki. Wybierając się na Grand Tour, przytoczył ciekawe przysłowie francuskie: „Włochy są stworzone do przebywania, Francja do życia, Anglia do myślenia, a Niemcy do podróżowania”.
Droga do Rzymu wiodła przez Śląsk i Morawy. Tereny ten Potocki oceniał bardzo pozytywnie – widział, ile mogą zepsuć wojny, ale doceniał też, co praca i dobra ekonomia mogą naprawić. Ludzi z tych stron uznał za życzliwych. Zanotował interesującą opinię, że w Prusach poddani boją się swego władcy. Będąc następnie w Wiedniu, wspominał odsiecz Jana III, która […] z pamięci ludzkiej i z historii nad żelazo trwalsze[go] Sobieskiego imienia zmazać nie potrafi. W stolicy cesarstwa podziwiał życie dworskie, ale z jego opisu wynika bardzo przemyślana opinia. Otóż on sam słyszał i dobre, i złe opinie na temat Domu Austriackiego, ale jego zdaniem najtrudniejszą rzeczą jest ocenianie władców. Oprócz piękna i dostatku Wiednia Potocki dostrzegł też wielkie znaczenie tego miasta dla świata nauki.
Kolejnym dużym przystankiem w podróży Potockiego do Rzymu była Wenecja. Radość z pokonania Alp porównał do tej, którą odczuwał Hannibal, gdy i on je pokonywał. Dalej Potocki odwiedził Padwę, ale ta go rozczarowała – uznał, że to puste miasto, znane tylko dzięki kościołowi św. Antoniego, w którym znajduje się jego grobowiec, oraz dzięki jednemu z najstarszych uniwersytetów. O wiele bardziej Potockiemu podobała się Bolonia: zarówno jej architektura, jak i jeszcze starsza niż padewska akademia.
Kolejny region na trasie arystokraty to Toskania, w której Ignacy docenił starania Medyceuszów w jej rozwój. Podobały mu się małe miasteczka, jak Livorno, Siena, Piza, przede wszystkim zaś Florencja. Pałace, posągi rycerskie, kościoły, Galeria Uffizi – wszystkim się zachwycał.
Wreszcie dojechał do Rzymu. Obowiązkowymi rzeczami godnymi widzenia w Wiecznym Mieście były pozostałości starożytne, a także nowszy Rzym, zwłaszcza zaś bazylika św. Piotra. Potocki podkreślał piękno miasta, które ma wszystko: wszystkie stopnie godności duchowej, wielość kościołów, malarstwo, snycerstwo, starożytności, marmury, kamienie, mozaikę, rozkoszne wille, gruntowność i prostotę architektury. Zadziwiła go jednak mała liczba mieszkańców (160 tys.) i to, że miejsce zawdzięcza swoje bogactwo przede wszystkim przyjezdnym.
W Wiecznym Mieście, wierny edukacji pijarskiej, Potocki wstąpił do Collegium Nazarenum. Był posłusznym uczniem, lubianym przez kolegów. Uczył się filozofii, arytmetyki, geometrii, matematyki. Wielka ambicja ujawniła się w jego liście pisanym do księcia Józefa Lubomirskiego: Wierzę, że zrobię tu [w Collegium Nazarenum] duże postępy, zarówno dzięki nadzwyczajnej wiedzy, uczoności oraz godnej podziwu umiejętności nauczania nauczycieli, jak i zapałowi do rywalizacji z towarzyszami, których tu najbardziej pociąga chwała płynąca z wykształcenia, oraz gorliwość w jego uzyskaniu.
Podczas pobytu w Rzymie rodzice Ignacego zmarli, a kuratelę nad nim przejęła ciotka – Katarzyna Kossakowska. W swoich listach do krewnych i przyjaciół z pobytu za granicą Potocki nie tylko zdawał relację z kolejnych dni podróży, lecz także ujawniał swoje wątpliwości co do dotychczasowej chęci pełnienia służby kapłańskiej. Do ciotki pisał: Cóż mnie więc od stanu duchownego odwraca? Nic innego tylko poznanie obowiązków tego stanu, ciężkość wykonania tych obowiązków, widok duchownych, którzy że się nierozmyślnie do stanu swego rzucili [i] żyją nieszczęśliwie z krzywdą kościoła, ojczyzną, zgryzotą własną, z zgorszeniem innych. Będąc poczciwym człowiekiem, dobrym obywatelem, dobrym krewnym, dobrym przyjacielem, cóż bym był więcej w ojczyźnie i na świecie, gdybym był duchownym?
W 1770 r. Ignacy wyjechał do Paryża – tłumacząc ciotce wybór tej destynacji jako wolę jego zmarłych rodziców. Trasa peregrynacji wiodła przez Florencję, Wenecję, Mediolan, Turyn, Genuę, Antibes, Tulon, Marsylię, Aix-en-Provence, Awinion, Lyon, Valence, Nîmes, Narbonę, Gironę, znów Narbonę, Carcassonne, Tuluzę, Bordeaux, La Rochelle, Nantes, Rennes, Saint Malo, Mont Saint Michel, Caen, Dive, Hawr, Rouen, Calais, Dunkierkę, Lille, Arras. Spędził kilka miesięcy w Paryżu, by w 1771 r. udać się w drogę powrotną do ojczyzny. Po drodze zwiedził m.in.: Metz, Nancy, Lunéville, Strasburg, Moguncję, Frankfurt nad Menem, Gotha, Lipsk, Drezno, Frankfurt nad Odrą, aż dojechał do Gdańska.
Zagraniczna peregrynacja Ignacego Potockiego była owocna przede wszystkim dzięki jego roztropności. Jeszcze przed wyruszeniem w podróż w 1765 r. pisał on, dając jakby samemu sobie przestrogę: Nie wszystkiemu, co ci powiadają, wiarę dawaj. Długo powątpiewaj przed uformowaniem zdania twego. Lepsze coś jednak niżeli nic. Wiele pisząc, lepiej się coraz pisze, chcąc pokazać jakikolwiek pożytek, z większym go się staraniem zbiera, więcej i sam człowiek profituje.