© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   29.12.2023

Jacob Theodor Klein i (wybrane) egzotyczne rośliny z jego ogrodu

Mogłoby się wydawać, że najsłynniejszym botanikiem w Gdańsku w XVIII stuleciu był Johann Philipp Breyne. Jednak nie tylko on uprawiał w ludnym mieście położonym nad brzegami zimnego Bałtyku egzotyczne rośliny ciepłolubne. Konkurował z nim aż do swej śmierci (która nastąpiła w lutym 1759 roku) sekretarz gdańskiej rady miejskiej Jacob Theodor Klein. To w jego prywatnym ogrodzie, w 1721 roku, owocowały po raz pierwszy nad Motławą ananasy.

Kleina w literaturze fachowej najczęściej utożsamia się z „uczonym mężem”, który w największym mieście Rzeczypospolitej uprawiał z powodzeniem niewielkie kawowce[1]. Niemniej w jego ogrodzie znalazły się także inne plantae exoticae, w tym „król owoców”, jak o ananasie pisała w latach trzydziestych córka Johanna Philippa Breyne’a, Anna Renata[2].

Jeden z egzemplarzy Kleiniańskich ananasów – co uczony zanotował w swych niemiecko- i łacińskojęzycznych „obserwacjach” botanicznych, które zachowały się do dzisiaj w odpisach w jednym z rękopiśmiennych katalogów jego kolekcji „Museum Kleinianum”[3] (il. 1) – wydał w 1721 roku owoc żółty. Kolejna roślina urodziła owoc o barwie czerwonej, następne dały zaś owoce białe (a do tego w kształcie stożka), z czego ich właściciel bardzo się ucieszył.

Jak Klein wspominał, początkowo owocujące ananasy przeniesiono na zimę do jego gabinetu studyjnego (ten zaś znajdował się albo w jego kamienicy na Prawym Mieście, albo w domku letnim, w ogrodzie położonym na jednym z przedmieść). Rośliny potrzebowały wówczas dużo wody i ciepła, aby ich owoce mogły dojrzeć i zmięknąć.

Kiedy dojrzałe owoce odcięto, by niebawem pokrojone w plastry zaserwować je w jadalni w domu sekretarza, ten – uszczęśliwiony swym sukcesem ogrodniczym – nakazał malarzowi Hoffmanowi (którego można utożsamić z Johannem Benediktem Hoffmannem starszym) odmalować wizerunki wszystkich owoców z natury, farbami olejnymi, a do tego ukazać wspomniane frukty w ich rzeczywistej wielkości (przy czym, co ciekawe, w ten sam sposób Klein kazał Hoffmanowi sportretować swe pierwsze kawowce!). Wykonanie owych ilustracji było ważne nie tylko dlatego, że dokumentowało sukces ogrodniczy Kleina. Jak gdańszczanin zaznaczył w krótkiej notatce: wszystkie owoce były do siebie bardzo podobne i jedynym elementem je różnicującym stały się rozety, a dokładniej kształt i długość liści. W rezultacie nowopowstałe obrazy olejne – a więc bez wątpienia dzieła sztuki – stanowiły jednocześnie element Kleiniańskiej dokumentacji naukowej z zakresu botaniki, którą można było spożytkować w przyszłości, chociażby podczas prac klasyfikacyjnych.

Niebawem Klein i członkowie jego rodziny (a być może także zaproszeni goście) chętnie zjedli wyhodowane w Gdańsku owoce ananasów. Jak sekretarz napisał, smak ananasa żółtego był mu doskonale znany, gdyż był to owoc „powszechny”. Ananas czerwony miał smak delikatny, a z kolei biały – niezwykle szlachetny. Niemniej, jak można zgadywać, wszystkie owoce  – bez względu na barwę ich miąższu – były wyborne.

Gdańszczanin zdecydował się także na wykorzystanie rozet dojrzałych i miękkich owoców, by pozyskać nowe rośliny. I tak, Klein delikatnie wykręcił korony z miękkich fruktów, by następnie dać im przeschnąć, później włożył je zaś do lekkiej ziemi ogrodowej wymieszanej z ziemią liściową i gnojem – i przysypał białym piaskiem. Doniczki z rozetami umieścił z kolei w niewielkiej skrzyni z gorącym piachem, którą położył tuż przy piecu – i czekał tak długo, aż rozety puszczą korzonki. Wówczas zaczął je podlewać obficie, umieszczając donice w dni pochmurne tuż przy piecu, natomiast w dni słoneczne – przy szybach okiennych. W kolejnych tygodniach ukorzenione sadzonki trafiły do Kleinowskiej szklarni (ogrzewanej najprawdopodobniej piecami, w których palono drewnem) w ogrodzie przedmiejskim, z kolei w kwietniu wstawiono je do tzw. Mist-Bette, a więc szklanych, niskich prospektów ogrodniczych, wypełnionych… ciepłym gnojem końskim i bydlęcym oraz dębową korą garbarską. W ten oto sposób Klein rozpoczął w Gdańsku regularną uprawę ananasów. Niemniej to dopiero Johann Philipp Breyne stał się hodowcą (i handlarzem) ananasów na szeroką skalę.

Inną ciekawą rośliną egzotyczną, którą sekretarz Klein wspominał w swoich „obserwacjach botanicznych”, był cereus z jego ogrodu. O wszystkich gatunkach tych kaktusów Klein pisał, że są to sukulenty, które zimą nie potrzebują podlewania, ale wymagają, aby w pomieszczeniu, w którym się je trzyma, było odpowiednio ciepło.

W 1724 roku w szklarniach jego ogrodu po raz pierwszy zakwitł w Gdańsku Cereus Scancens minor polygonus articulatus, Par[adisus] Bat[atavus] – kaktus szeroko opisywany w pracy Paula Hermanna (il. 2) – i o którym w Hesperydach norymberskich (il. 3) w pierwszym dziesięcioleciu XVIII stulecia napisano to, co następuje:

„Ta najrzadsza, zupełnie nowa roślina, której przed tym egzemplarzem nigdy u nas nie widziano, zakwitła [w Europie] po raz pierwszy w roku 1705 w ogrodzie pana doktora Johanna Georga Volckamera. Jej łodyga jest nad wyraz długa, na 9 stóp [ok. 2,70 m], i znacznie wyższa, szeroka na kciuk, sześciokątna, na której każdym rogu w zgrubieniach tworzących szczeliny wyrastają małe ciernie w liczbie dziewięciu, a czasem i większej, które [to ciernie] u nasady mają kształt niewielkiej gwiazdki; ze skręconych pasm łodygi odchodzą na różne strony włókna, które wnikają w ziemię, a tam, gdzie nie znajdują podparcia, zwisają, i tyle, ile roślina ta pnie się w górę, tak głęboko idzie w ziemię. W czerwcu wspomnianego roku zakwitła u nas po raz pierwszy, a to w ten sposób, że podczas zachodu słońca pokazał się niezwykle duży kwiat, który w końcu, gdy zaczęło zmierzchać, rozkwitł i swym przenikającym, przyjemnym zapachem wypełnił cały ogród, ale wraz ze wschodem słońca zwiądł. Słynny Anglik, Plukenet, w Mantissa ad Almagestum Botanicum opisał ów kwiat w następujący sposób: Kiedy ów kwiat osiąga nocą swoją pełnię, nie można nacieszyć się [jego] cudowną pięknością i najprzedniejszym zapachem. Można nazwać go wrogiem słońca i światłem nocy, gdyż wyzłocone płatki tego niepokalanego śnieżnobiałego kwiatu rozchodzą się w potrójnym porządku, tworząc duży okrąg, [stąd ów kwiat] świeci niczym słońce na nieboskłonie, ale w ciągu dnia i w jasnym świetle słońca całkowicie traci blask: tak bardzo stara się uniknąć promieni słonecznych, że zasługuje na miano przeciwnika tudzież wzgardziciela słońca”.

W 1724 roku kwitnący w Gdańsku cereus (il. 4), znany we współczesnej Polsce jako „królowa jednej nocy” z piosenki Alibabek, nie był już nowinką botaniczną na skalę europejską. W Prusach Królewskich stanowił jednak nadal nie lada nowość. Stąd na łamach jednego z czasopism królewieckich anonimowy obserwator napisał o nim tak oto:

„Gdańsk, 11 sierpnia: Minionego wtorku […] wieczorem w ogrodzie pana sekretarza Kleina zaczął kwitnąć Cereus Americanus serpens major articulaus, flore maximo, nocte se aperiante et suavissimum odorem spirante; około dziewiątej kwiat w pełni się otworzył i był bardzo piękny, ale około czwartej nad ranem ponownie się zamknął – i do tego niemal w całości”.

Przy tym wśród innych roślin rzadkich w ogrodzie Kleina można było w tym samym czasie podziwiać – jeśli wierzyć słowom autora przytaczanego artykułu – także „wysokie na 5 stóp drzewko kawowca całe obsypane kwieciem […]”. Wracając jednak do gdańskiej „królowej jednej nocy” – w królewieckiej gazecie pisano o niej, że „słońce zazdrości jej wybitnej urody, dlatego nie wzejdzie, dopóki blask kwiatu nie zgaśnie”. Opisywano także przyjemną woń kwiatu kaktusa, porównywalną ze słodką wonią świeżej wanilii.

Z kolei w 1723 roku w Kleinowskich ogrodach w donicach z ciepłym gnojem przemieszanym z drobnym piaskiem wzeszło z nasion kilka egzemplarzy mimoz. Klein pisał o nich, że w trakcie identyfikacji gatunkowej poszczególnych egzemplarzy swych młodych roślin wielokrotnie korzystał z ilustracji zamieszczonych w Centurii słynnego gdańskiego botanika XVII stulecia, Jacoba Breyne’a (il. 5). Dzięki temu stwierdził, że jego rośliny różniły się nieznacznie od tych przedstawionych na rycinach wykonanych dla ojca swego kolegi i zarazem konkurenta, Johanna Philippa. Jak zatem widać, w trakcie uprawy roślin ciepłolubnych botanicy-amatorzy chętnie sięgali – w celach stricte naukowych – do tzw. literatury przedmiotu.

W ogrodach Kleina kwity także inne rośliny egzotyczne, o których napisał. Przykładowo, 18 lipca 1738 roku, zakwitła osiemnastoletnia jucca draconis. Jej pierwsze kwiaty otworzyły się, jak notował sekretarz, 24 lipca, a ostatnie – 12 sierpnia, a było ich łącznie 179.

Sekretarz gdańskiej rady miejskiej wyhodował z nasiona także gwajawę, która owocowała co roku, ale – jak zaznaczał – nie podobał się mu ani jej smak, ani zapach (il. 6).

Miał w swym ogrodzie również pojedyncze bananowce – oraz wiele innych ciekawych i rzadkich roślin egzotycznych, których inni patrycjusze gdańscy mogli (i musieli) mu zazdrościć.


[1] LINK

[2] LINK

[3] LINK