Poza większą częścią zastawu oławskiego, Jakub Sobieski zostawił spadkobiercom – Karolowi i Henrykowi, także wspaniałą kolekcję klejnotów. Sama Klementyna Sobieska przywiozła do Rzymu klejnoty, których wielkość i piękno przewyższały wszystko, co posiadała miejscowa arystokracja. W świecie, w którym zewnętrzne oznaki bogactwa służyły podkreśleniu pozycji społecznej, niewiele zmieniło się pod tym względem, był to bardzo ważny element. Jednak dopiero spadek po Sobieskim mógł przyprawić o zawrót głowy – składały się na niego klejnoty rodziny oraz klejnoty koronne, przekazane im jako zastaw pod pożyczkę dla Rzeczpospolitej. W testamencie umieszczono zapis, zgodnie z którym klejnoty miały być podzielone równo między synów Klementyny.
Klejnoty przechowywano w banku Monte di Pieta w Rzymie, ale był z nimi poważny problem. Najcenniejsze, klejnoty koronne, były nie do ruszenia przez 50 lat. Na taki czas Rzeczpospolita zastrzegła sobie prawo ich wykupu. W 1742 r. prawo do rozporządzania wszystkimi klejnotami przekazano Karolowi, który pozbył się większości klejnotów, jakimi mógł dysponować. Nie dzielił się pieniędzmi ze swoim bratem, ale trzeba dodać, że dochodów z tego tytułu nie przeznaczał na własne zachcianki, lecz działania polityczne. To właśnie dzięki sprzedaży klejnotów mógł kupić niezbędne uzbrojenie oraz pokryć dużą część wydatków podczas największego powstania jakobickiego w Szkocji w latach 1745-1746.
Sprawa klejnotów koronnych została rozwiązana w 1784 roku. Henryk wymusił na starszym i poważnie schorowanym bracie zgodę na prawo do wyłącznego dysponowania klejnotami. Rubin Sobieskich dołączył do swojej mitry biskupiej, a część pozostałych klejnotów koronnych sprzedał po wybuchu rewolucji francuskiej, kiedy stracił inne źródła dochodów. Za jeden z rubinów, „wielki jak jajo gołębia”, otrzymał 60 tys. funtów. Pozostałe klejnoty, Sobieskich i koronne, przekazał Karolowi, który je sprzedał oraz jego córce z nieprawego łoża, Karolinie Stuart. Nie mogąc wzbogacić się na zastawie oławskim, Stuartowie wzbogacili się przynajmniej na klejnotach. Szkoda tylko, że część z nich to były klejnoty koronne Rzeczypospolitej.